Polscy niezniszczalni - Jozafat Kuncewicz
Bp Jozafat Kuncewicz, jezuita, 12 listopada 1623 roku zginął męczeńsko w Witebsku z rąk oszalałych z nienawiści dyzunitów. Rzucili się na niego, wołając: „Bij, zabij papistę, łacinnika!” Jeden z napastników uderzył Jozafata pałką, drugi toporem rozrąbał mu głowę. Wywlekli ciało biskupa na podwórze i tam strzelali do niego z samopałów, kopali, pluli na niego i szarpali.
Później dyzunici postawili martwe ciało na nogi i szydzili: „Czyż dzisiaj nie niedziela? Trzeba ci mówić kazanie arcybiskupie!” Na koniec zawleczono ciało Arcybiskupa na szczyt góry nad rzeką i zepchnięto je do wody. Nim jednak zatonęło, zdecydowano wyciągnąć je na brzeg. Kilku mieszkańców Witebska przeniosło je na czółno i popłynęło z nim za miasto, na głębinę, aby tam je ostatecznie wyrzucić. By zwłoki nie wypłynęły zbyt szybko, obciążono je kamieniami.
Polscy niezniszczalni
Pisałam w tym roku wiele o relikwiach świętych i błogosławionych. Teraz natomiast chcę opowiedzieć o relikwiach posiadających niezwykłe właściwości, będących nie jako dowodem na to, że śmierć została przez Chrystusa pokonana. Mam na myśli ciała osób wyniesionych na ołtarze, które wbrew prawom fizyki nie uległy rozkładowi. Potocznie mówi się o nich „niezniszczalni”. Podkreślam, że wobec tych ciał nie zastosowano żadnej formy mumifikacji.
Zidentyfikowanych na ten moment „niezniszczalnych” mamy ponad 100. Czterech z nich to Polacy: św. Andrzej Bobola, św. Jozafat Kuncewicz, św. Kazimierz, królewicz i św. Stanisław Kostka. Piątego niezniszczalnego – Mikołaja Sikatkę - odkryto na początku XX wieku w Licheniu, nie był on jednak beatyfikowany ani kanonizowany, był natomiast tym człowiekiem, któremu ukazywała się w połowie XIX stulecia Maryja. Moją opowieść o polskich niezniszczalnych rozpoczynam od najmniej znanego z nich tj. od Jozafata Kuncewicza, którego wspomnienie przypada 12 listopada.
Dwa tygodnie wcześniej
Mniej więcej dwa tygodnie przed opisanymi wyżej drastycznymi wydarzeniami, przebywający w Witebsku bp Kuncewicz w czasie jednego z kazań miał powiedzieć: „Niektórzy z was, mieszkańcy Witebska, chcą mnie zabić. Przybyłem tu z własnej woli. Jestem waszym pasterzem i chętnie oddam za was życie. Jeśli podoba się Bogu bym umarł za jedność pod ziemskim przewodnictwem następcy Piotra, niech tak będzie. Gotów jestem umrzeć za prawdę”.
17 listopada 1623 roku martwego Jozafata wydobyli z wody unici. Gdy wynieśli go na brzeg, ujrzeli, że jego ciało nie nosi najmniejszych oznak rozkładu pomimo tortur. Jeszcze przez wiele dni ciało Jozafata było wystawione w katedrze w Połocku. Biskup Kuncewicz został pochowany w Białej na Podlasiu, w murach kościoła św. Zofii. Wierni niemal natychmiast uznali, iż bp Jozafat musi być świętym. Zanosili liczne modlitwy za jego wstawiennictwem i zostawali wysłuchani. Wieść o cudach i skutecznym orędownictwie unickiego męczennika rozchodziły się szybko, więc król Zygmunt III Waza, za aprobatą ukraińskich i polskich dostojników kościelnych, a także za zgodą władz świeckich, zwrócił się do papieża Urbana VIII z prośbą o beatyfikację Jozafata Kuncewicza.
Ciało nieskażone rozkładem
Jak wiadomo proces beatyfikacyjny wymagał otwarcia grobu i identyfikacji szczątków. Nikt się jednak nie spodziewał, że po podniesieniu wieka trumny zamkniętej szczelnie od pięciu lat, zobaczy biskupa w postaci, w jakiej widywał go za życia. Ciało było świetnie zachowane i doskonale elastyczne pomimo tego, że ubiór i spodnia odzież przegniła z powodu wilgoci.
Wiadomość o cudownie zachowanym ciele unickiego Biskupa przyciągnęła do jego grobu tysiące wiernych. Dla ich satysfakcji, po odzianiu relikwii w nowy strój, miejscowe władze kościelne zdecydowały się na dość osobliwą ich ekspozycję. Ciało Jozafata zostało posadzone na biskupim tronie, by wszyscy mogli się mu spokojnie przyjrzeć. W emocjonalnym geście bp Jerzy Tyszkiewicz podniósł prawą rękę zmarłego i pobłogosławił tłum. Siedemnastowieczne źródła podają, że chwilę po owym błogosławieństwie twarz Jozafata spłynęła kroplami potu, które natychmiast zebrano do chustki.
Krwawiąca rana
Grób bp. Kuncewicza otwarto po raz kolejny w roku 1637. Komisja badająca szczątki kandydata na ołtarze stwierdziła, że chociaż włosy i broda wypadły, a ubranie znów przegniło, ciało zachowało swoją biel i miękkość, a skóra pozostała elastyczna. Wielkie cięcie przez czoło oraz okaleczenia twarzy wciąż były wyraziste. Odkryto też inne rany na ciele biskupa, powstałe już po jego śmierci, zadane przez poszukiwaczy relikwii, którzy nie tylko włamali się do grobu Jozafata, ale i odłączyli od jego ciała małe palce obu rąk i palec lewej stopy.
W 1642 roku papież Urban VIII ogłosił Jozafata błogosławionym. Od razu też dodam, że jego kanonizacji dokonał w roku 1867 papież Pius IX, czyniąc z unickiego Biskupa pierwszego w historii Kościoła katolickiego obrządku wschodniego. W 1650 roku Lew Kazimierz Sapieha, sekretarz królewski i wielki przyjaciel Kuncewicza, ufundował dla jego cudownie zachowanego ciała wspaniały, drogocenny relikwiarz. Gdy ciało Świętego przygotowywano do przeniesienia, objawił się nowy cud na jego ciele. Śmiertelna rana na czole Biskupa otworzyła się po 27 latach od jego śmierci i zaczęła sączyć się z niej świeża, czerwona krew. Po raz kolejny brak rozkładu ciała potwierdzono w 1674 roku.
Stan ciała zdumiewająco dobry
Na skutek rozmaitych wojen i zawirowań historycznych oraz zagrożeń, jakie z nich wynikały, relikwie Jozafata Kuncewicza (a chciał je zniszczyć m.in. sam car Piotr I) wciąż były przenoszone i często ukrywane. Dla zapewnienia im trwałego bezpieczeństwa, przewieziono je w drugiej połowie XIX wieku do Bazyliki Świętego Piotra w Watykanie, gdzie spoczywają do dziś pod ołtarzem św. Bazylego. Swoją drogą, spójrzmy jak układa się ta historia, Biskup nienawidzony za wierność papieżowi znalazł miejsce po śmierci w sercu Watykanu.
Ostatnie dane na temat stanu relikwii pochodzą z 1977 roku i brzmią następująco: „Ciało w dalszym ciągu dobrze zachowane. Chociaż twarz jest koścista, pozostaje w zdumiewająco dobrym stanie. Jest to zadziwiające ze względu na rany zadane w czasie męczeństwa, przetrzymywanie zwłok w wodzie przez blisko tydzień zaraz po śmierci, a także niesprzyjające warunki istniejące w grobach i częste przenosiny relikwii, które miały miejsce.”
Ewangelizator Białorusi
W niniejszym artykule nie wystarczyło mi miejsca, by przedstawić niezwykle ciekawą biografię Jozafata, więc zachęcam do zapoznania się z nią we własnym zakresie. W tym miejscu zaznaczę tylko, że nasz „niezniszczalny” zasłynął za życia nie tylko z tego, że oddał swój biskupi pałac na mieszkanie dla bezdomnych (sam pozostawił dla siebie najmniejszy pokój i żył w nim jak w zakonnej celi) i wielkiej pokory, ale przede wszystkim z pozyskiwania – przez niego samego, ale też jego kapłanów – wielkiej rzeszy wyznawców prawosławia dla Kościoła katolickiego.
Tekst Aleksandra Polewska-Wianecka
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!