TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 07 Października 2025, 01:50
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Polowanie na czarownice 

Polowanie na czarownice 

Nie mogę już patrzeć na zażartą walkę przeciwników Kościoła obwiniających go o śmierć wielu kobiet z samozwańczymi obrońcami Kościoła, którzy - nie mając zbyt szerokiej wiedzy - odbijają tylko piłeczkę i obrażają drugą stronę.

Oczywiście są też tacy w naszym Kościele, którzy szeroką wiedzę mają, ale ci zwykle nie krzyczą na łamach pism, w telewizji czy internecie. Są też rzetelni historycy, którzy opisują fakty bez uprzedzeń i obalają mity, jakoby Kościół miał palić na stosach setki niewinnych kobiet. Oczywiście w historii Kościoła katolickiego są też ciemne karty (ks. kard. Grzegorz Ryś podkreślał, że każdy wyrok śmierci wydany przez Inkwizycję był zbrodnią, jednocześnie zaznaczając, że takim wyrokiem kończyło się 5 procent procesów), bo Kościół to słabi ludzie i to właśnie świetnie pokazują książki „Makowa spódnica. Jak kamień w wodę” i „Makowa spódnica. Siostry” Zofii Mąkosy. Autorka jest emerytowaną nauczycielką historii i stworzyła powieść na rzetelnym historycznym tle, na podstawie autentycznych dokumentów, dotyczących terenów, z których pochodzi. Jest to dzisiejsze województwo lubuskie (tereny między Zieloną Górą a Wolsztynem) z czasów Potopu Szwedzkiego (oraz lat poprzedzających go i następujących po nim). 


Tajemnice natury 
Główną bohaterką książki jest zielarka, która w tamtych czasach była w każdej niemal wsi. Była to kobieta, która odziedziczyła po swojej mamie wiedzę o przyrodzie, jej cyklach, porach roku, roślinach, ich właściwościach leczniczych. Jednym słowem była wiedzącą (posiadającą wiedzę), czyli wiedźmą. Niestety w późniejszych czasach słowo to zyskało bardzo negatywny wydźwięk. Pierwotnie jednak wcale takiego nie miało. Oczywiście obok tej wiedzy i znajomości ludzkiego ciała i chorób, było w tym także sporo przesądów dotyczących np karmienia domowych duszków, które w dawnych czasach były dość powszechne. Niemniej kobieta ta, jak wiele jej podobnych, wykorzystywała swoją wiedzę, żeby pomagać ludziom, leczyć ich, pomagać przy porodach i w przechodzeniu na tamten świat. Nie miała ona także nic przeciwko Kościołowi (akurat na tamtych terenach luterańskiemu, a nie katolickiemu) i zdarzało jej się chodzić na nabożeństwa. Poznajemy tę kobietę, gdy szuka swojej dorosłej córki, która zostawiła jej nieślubną wnuczkę i gdzieś zniknęła. Kobieta nie wierzy, że Dorota mogła porzucić swoją córkę. Z czasem dowiadujemy się, że mała dziewczynka jest owocem przypadkowego spotkania Doroty z pewnym bardzo młodym księdzem. Niestety młodzieniec zamiast odpokutować swoje grzechy i wziąć za nie odpowiedzialność porzuca kobietę i przez lata pielęgnuje urazę do niej jako wcielonego szatana, który go uwiódł i żeby oczyścić się z winy, musi on pozbyć się jedynej osoby, która wie o jego grzechu. Wokół swojej nienawiści do kobiet buduje on chęć prześladowania innych kobiet, które rzekomo kuszą mężczyzn za pomocą czarów. Widzimy, że to nie Kościół i Ewangelia nim kierują, ale osobiste lęki, uprzedzenia, strach, młody wiek, brak doświadczenia i brak pomocy kogoś bardziej doświadczonego. Zamiast żalu za grzechy pojawia się chęć zemsty na współwinnej. 

Mechanizmy strachu 
Książki świetnie pokazują, skąd tak naprawdę brał się strach przed wiedźmami, którym ludzie zwykle przypisywali moc, której te kobiety nie posiadały (zwykle były po prostu bardzo mądre i świetnie kojarzyły fakty). Gdy przychodziła zaraza, nieurodzaj, wojna, umarło dziecko lub ważny członek społeczności - prości ludzie często w nich właśnie upatrywali przyczyny, oskarżając o rzucenie uroku, co niezwykle rzadko było prawdą. Wiedza na temat polityki, medycyny czy meteorologii była wówczas na bardzo niskim poziomie, a strach przed nieznanym był naprawdę ogromny i popychał ludzi do oskarżania o czary dobrych kobiet i życzliwych obywatelek wiejskich społeczności o czary i kontakty z szatanem. Kolejną cegiełką był strach o bliskich, chęć oddalenia podejrzeń od siebie samego i uniknięcia bolesnego przesłuchania przez świeckie władze (tak, świeckie, dobrze słyszycie). Często właśnie na tych przesłuchaniach ludzie w bólu wymyślali niestworzone, nieprawdziwe historie o wioskowych wiedźmach. 

Misja cyrulika
Druga książka skupia się na historii Rozalii, czyli nieślubnej córki zaginionej Doroty. Zaczyna ona służbę u mieszczanki, żony cyrulika. Obserwując jego pracę sama czuje powołanie do tego zajęcia. Wydawałoby się, że mamy tu do czynienia z feministycznym manifestem, ale autorka jest sprawiedliwa. Są tu zarówno pozytywne, jak i negatywne postacie tak samo kobiet, jak i mężczyzn. Rozalia natomiast, żeby zostać lekarzem potrzebuje wsparcia cyrulika, który przekazuje jej wiedzę i wspiera w dążeniach. Także staruszka, jej babcia znajduje wsparcie dobrego mężczyzny (bartnika), który ryzykując życie ręczy za nią i pomaga uwolnić z więzienia, w którym przetrzymywane są kobiety podejrzane o czary. 
***
Nie jest więc to książka o mocy kobiet, które pozostają niezrozumiałymi ofiarami. Nie jest to też książka o zawsze złych mężczyznach - oprawcach. Nie jest to też oskarżenie wobec Kościoła (luterańskiego i katolickiego), bo jego udział jest tutaj naprawdę marginalny i polega co najwyżej na budzeniu niepokoju, z intencją jednak pobudzenia do refleksji i własnego sumienia. Niestety bardzo często bywało, że zamiast w głąb siebie ludzie patrzyli na drugiego i to w nim szukali winy. 
To książka o mechanizmach strachu przed nieznanym, przed złem, o podsycaniu lęków i spaczonych lękami złych interpretacjach. To książka o zagubionych ludziach, którzy ulegają własnym emocjom i pod ich wpływem działają, nie siląc się na zdobywanie wiedzy czy poradzenie się kogoś mądrzejszego od siebie. ■

 Anika Nawrocka

Zdjęcie: pxhere.com

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!