TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 17 Lipca 2025, 13:22
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Pocztówki z przedwojennej Gdyni

Pocztówki z przedwojennej Gdyni

Przedwojenne pocztówki z Gdyni, których reprodukcje zdobią dziś wnętrza gdyńskich pubów, galerii, uczelni i urzędów ukazują miasto jakiego wcześniej w Polsce nie było. Widać na nich zalane słońcem ulice, z białą, modernistyczną architekturą, opalonymi mieszkańcami i morzem w tle. Albo spektakularny Dworzec Morski i port – ponoć największy i najnowocześniejszy w ówczesnej Europie. To było miasto zjawisko. Wisienka na torcie odrodzonej Niepodległej.

Dlatego więc, na koniec naszego nadmorskiego cyklu, przyjrzymy się kilku pocztówkom z przedwojennego Miasta z Morza, bowiem za każdą z nich stoi jakaś ciekawa historia.

Pocztówka z transatlantykiem „Piłsudski”
Zbudowany we włoskiej stoczni Monfalcone w Trieście i zwodowany 19 grudnia 1934 roku, M/S „Piłsudski” miał być dumą floty pasażerskiej II Rzeczpospolitej i ambasadorem polskiej kultury. Z tego powodu nad wystrojem pierwszego polskiego transatlantyku czuwała Podkomisja Artystyczna.  Polscy artyści zaprojektowali całe pomieszczenia, między innymi salony czy hale, ale także zastawę stołową, popielniczki i karty dań. Pierwszy rejs „Piłsudskiego” miał miejsce w 1935 roku, zaś latem roku 1936 płynęła nim z Nowego Jorku do Gdyni Olga Elwira Stalińska z domu Neal. Była to piękna, brunetka o subtelnych rysach z włosami sięgającymi nieco za podbródek, ułożonymi w modne fale. Amerykanka. Od dwóch lat Elwira była żoną polskiego generała Gustawa Orlicza-Dreszera, prezesa Ligi Morskiej i Kolonialnej. Generał był jej drugim mężem, a ona jego drugą żoną. Gdy Dreszer zakochał się w Elwirze był żonaty i by móc poślubić ukochaną rozwiódł się. Zrobił to poprzez konwersję z katolicyzmu na kalwinizm. W tamtych czasach inaczej się nie dało. Unieważnienie małżeństwa odbyło się przed sądem konsystorskim Synodu Wileńskiego Ewangelicko-Reformowanego. Ślub cywilny natomiast wziął 14 maja 1934 roku w Urzędzie Stanu Cywilnego w Gdyni. Notabene, Elwira też była rozwódką. Miłość jaką generał żywił do swej drugiej małżonki była naprawdę szalona. Do tego lubił okazywać jej swe uczucia z iście ułańską fantazją. „Piłsudski” z Elwirą na pokładzie miał wpłynąć do gdyńskiego portu 16 lipca 1936 roku. Stęskniony mąż postanowił, że urządzi żonie spektakularnie romantyczne powitanie. Rankiem razem z dwoma towarzyszami wsiadł na lotnisku w Grudziądzu do awionetki. Awionetka miała „złapa攄Piłsudskiego” jeszcze na morzu, przelecieć nad statkiem, a Dreszer miał wtedy zrzucić na pokład mnóstwo czerwonych róż. Niestety, kiedy samolot przelatywał nad zatoką, w pobliżu orłowskiego mola nagle runął do wody.

Pocztówka z kościołem na Oksywiu
Pomimo natychmiastowej akcji ratunkowej podjętej przez polskich rybaków oraz dwie jednostki gdańskie nie udało się uratować żadnej z osób.  Zaczęto organizować pogrzeb. Depesze kondolencyjne napływały zewsząd. Na pogrzeb zapowiedziały się najwyższe władze państwowe. Pojawił się jednak pewien problem. Przed zaplanowanym na 20 lipca 1936 roku pogrzebem chciano odprawić nabożeństwo w kościele oksywskim. Jednak proboszcz stawił opór, twierdząc, że nie może wpuścić do kościoła rozwodnika i innowiercy. Wtedy do akcji wkroczył kapelan Marynarki Wojennej i próbował przekonać proboszcza z Oksywia, by zrobił wyjątek dla Orlicza-Dreszera. Proboszcz nie zamierzał zmieniać zdania i na koniec rzucił kapelanowi, że zamyka drzwi kościoła przed generałem i absolutnie ich nie otworzy. Kapelan wpadł jednak na pewien pomysł. - Jeśli uparty proboszcz nie miałby czego zamykać i otwierać, to problem sam by się rozwiązał – podpowiedział dyplomatycznie oficerom marynarki. A oni wymontowali drzwi kościelne i wszystko odbyło się wg założonego planu.

Pocztówka ze Źródłem Marii
Historia źródła Marii sięga XVIII wieku, kiedy na terenach należących do Zakonu Karmelitów Bosych znajdował się folwark. To właśnie tutaj karmelici ufundowali w 1739 roku kapliczkę, której patronką została Matka Boża. Według miejscowej tradycji, nazwa źródła wywodzi się od imienia kobiety, która została cudownie uzdrowiona przez Boga dzięki wodzie z tego miejsca. W 1921 roku w okolicy źródła budowano polską linię kolejową z Gdyni do Kokoszek, która miała omijać Wolne Miasto Gdańsk. Pewnego dnia na budowie doszło do groźnego wypadku. Robotnicy umacniali darnią zbocza skarpy, a darń tą wożono wagonikami od strony Osowy. Wokół rosły drzewa, droga była kręta, a widoczność ograniczona. W pewnym momencie jeden z wagoników oderwał się od reszty składu i zaczął przemieszczać się prosto w stronę robotników, którzy właśnie mieli przerwę obiadową. Odpoczywali przy torach, gdy nagle usłyszeli łoskot i zdążyli uskoczyć przed nadjeżdżającym z dużą prędkością wagonikiem. Robotnicy uznali, że cudowne ocalenie zawdzięczają Najświętszej Marii Pannie i z wdzięczności za uratowanie życia, wybudowali kapliczkę z Jej figurą na kamiennym postumencie na środku stawu przy źródełku.

Pocztówka z portem
Bez Eugeniusza Kwiatkowskiego nie byłoby portu w Gdyni! Ba! Gdyni by chyba nie było! W naszych nadmorskich opowieściach, nie da się o nim nie wspomnieć, zwłaszcza, że 22 sierpnia tego roku mija 50. rocznica jego śmierci. Przeszedł Kwiatkowski do historii jako twórca Gdyni, ale określenie to znacznie zawęża jego rolę – powiedział o nim kiedyś Jan Nowak–Jeziorański. - Polegała ona na ocaleniu i umocnieniu niezależności gospodarczej, bez której Polska nie mogła się ostać jako niepodległe państwo. Z urodzenia był krakusem, z wykształcenia chemikiem. Pełnił funkcję wicepremiera, ministra przemysłu i handlu oraz ministra skarbu w II Rzeczpospolitej. Jak czytamy w wikipedii, kierował opracowaniem 4-letniego planu inwestycyjnego przewidującego rozbudowę infrastruktury, zwiększenie potencjału obronnego kraju, przygotowanie fundamentów dla przyszłej rozbudowy przemysłu, łącznie z aktywizacją Staropolskiego Okręgu Przemysłowego. Zainicjował budowę portu i miasta w Gdyni. Znacznie przyczynił się do powstania Stalowej Woli. Wniósł znaczący wkład w rozwój polskiego przemysłu chemicznego: zakładów azotowych w Chorzowie i Tarnowie.
W lipcu 1945 roku powrócił do kraju i przez kolejne trzy lata był Delegatem Rządu dla Spraw Wybrzeża. Emigracja polityczna i opozycja w kraju krytykowały go za to do cna. Nie bacząc na to, Kwiatkowski zaangażował się w odbudowę gospodarki morskiej. W swoim przemówieniu z 1945 roku stwierdził: „Tu nad bałtyckim wybrzeżem ofiarowuje nam historia szanse, jakich nie mieliśmy od prawie pięciu wieków. Musimy więc skupić wszystkie siły i wszystkie uzdolnienia tkwiące w naszym narodzie, by te możliwości wyzyskać w całej pełni”. Utrzymywał poprawne stosunki z głównymi ówczesnymi politycznymi decydentami Bolesławem Bierutem i Władysławem Gomułką. Z sił politycznych popierał PPS, choć pozostał bezpartyjny. W 1948 roku został odsunięty od działalności publicznej i przeniesiony na przymusową emeryturę z administracyjnym zakazem pobytu na Wybrzeżu i w Warszawie. Kiedy wkrótce później zmarła w Gdyni jego matka, on, przedwojenny Honorowy Obywatel Gdyni, który jeszcze przed 1939 rokiem miał w tym mieście ulicę swego imienia, zmuszony był wystarać się o przepustkę na wjazd na Wybrzeże i do Trójmiasta.

Pocztówka z powitania Wieszcza
Po odzyskaniu niepodległości wiele mówiono o konieczności sprowadzenia do Polski szczątków Juliusza Słowackiego, zważywszy, że prochy Adama Mickiewicza od kilku już dekad spoczywały na Wawelu. Projekt udało się zrealizować w 1927 roku. 14 czerwca szczątki Wieszcza ekshumowano z paryskiego cmentarza na Montmartre. Trumny nie wysłano jednak do kraju pociągiem, ale załadowano ją na pokład ORP „Wilja”, by ruszyła do Polski drogą morską. Do Gdyni statek przybył 20 czerwca. Honor powitania poety przypadł ministrowi wyznań religijnych i oświecenia publicznego Gustawowi Dobruckiemu. U stóp katafalku odprawiono egzekwie zakończone odśpiewaniem „Boże coś Polskę”. Podopieczni domu dziecka w Wejherowie – dzieci polskie z Syberii – odśpiewały pieśni religijne oraz Testament Słowackiego. Pokład ORP „Wilja” przez cztery godziny był udostępniony dla obywateli. Wieczorem trumna została przeniesiona na torpedowiec „Mazur”, na pokładzie którego przybyła do portu w Wolnym Mieście Gdańsku. Z uwagi na dominację ludności niemieckiej w mieście, widowisko było symboliczną demonstracją obecności i siły Rzeczypospolitej, która przez zachodnich sąsiadów była przedstawiane jako „państwo sezonowe”. Na Westerplatte trumna ze szczątkami została przeniesiona na statek wiślany „Mickiewicz”, na którym popłynęła w górę Wisły, kierując się do Warszawy. I dopiero ze stolicy, już drogą kolejową, wyruszyła do Krakowa by spocząć na Wawelu. ■

 

Tekst Aleksandra Polewska – Wianecka

Zdjęcie: Transatlantyk Piłsudski

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!