Po prostu tatuś
Dla nas Władysław Anders to twórca i dowódca Armii Polskiej w ZSRR, 2 Korpusu Polskiego, dla Anny Marii ojciec, z którym spędzała dużo czasu. Wspominając dzieciństwo czasami żartując mówi o sobie: córka karciarza i szansonistki.
Z Anną Marią Anders rozmawiałyśmy w Ostrowie Wielkopolskim, tuż przed złożeniem przez nią kwiatów pod tablicami między innymi upamiętniającymi żołnierzy Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie pochodzących z Ostrowa i okolic, umieszczonymi na ostrowskim kościele pw. św. Antoniego. Czekało ją jeszcze spotkanie w Forum Synagoga i promocja książki - wspomnień „Córka generała i piosenkarki”. Potem nastąpiła uroczystość nadania imienia gen. Władysława Andersa rondu na drodze w Korytach w gminie Raszków i odsłonięcia pamiątkowej tablicy.
Korzenie
- Jestem pierwszy raz w Ostrowie Wielkopolskim i Raszkowie. Promocja mojej książki jest „przy okazji”, najważniejsze jest nadanie rondu imienia gen. Władysława Andersa. Zawsze popieram nadanie imienia szkołom, rondom, ulicom, by ludzie pamiętali o gen. Andersie i jego żołnierzach, naszych bohaterach. Czasami to jest nawet ważniejsze niż pomnik, bo do pomnika trzeba iść, a obok ronda wszyscy przejeżdżają. Tak jak wszyscy znają ulicę gen. Andersa w Warszawie i jest mi wtedy bardzo przyjemnie – mówiła, uśmiechając się Anna Maria, prywatnie mama Roberta Władysława i żona nieżyjącego już amerykańskiego pułkownika Roberta Costy, a od marca tego roku senator RP z okręgu łomżyńsko-suwalskiego. działaczka polonijna, od 2016 roku sekretarz stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów i pełnomocnik prezesa Rady Ministrów do spraw dialogu międzynarodowego. Podkreślała, że patriotyczna atmosfera rodzinnego domu przesądziła o jej charakterze, poglądach i postawie życiowej. Domu przy 78 Brondesbury Park w Londynie, domu Ireny Renaty (1920 - 2010), piosenkarki, aktorki i Władysława Andersa (1892 - 1970), zasłużonego dla Polski generała, uwielbianego przez żołnierzy, który był więziony przez NKWD we Lwowie i w Moskwie, gdzie poddawany był torturom. Zwolniony po podpisaniu w 1941 roku polsko-sowieckiego układu Sikorski - Majski zajął się organizacją Polskich Sił Zbrojnych na terenie Związku Sowieckiego. Przy nich zgromadziło się tysiące polskich dzieci, często skrajnie wynędzniałych i sierot. Gen. Anders i jego żołnierze objęli je opieką, organizowano dla nich szpitale, sierocińce i szkoły. Generał dbał również o wykształcenie żołnierzy. W końcu widząc reakcje Rosjan Anders w 1942 roku doprowadził do ewakuacji polskich żołnierzy z ZSRR. Potem nadszedł czas m.in. na bitwę pod Monte Cassino. Po II wojnie światowej Władysław Anders ożenił się z Ireną Renatą, nie mógł wrócić do rządzonej przez komunistów Polski i pozostał w Anglii. Tam działał dla dobra swojej Ojczyzny. Komuniści w PRL-u odebrali mu obywatelstwo i szlify generalskie, ale dla Polaków pozostał bohaterem.
Polska w domu
Wracając do wspomnień Anny Marii o generale, dla niej Władysław Anders to „po prostu tatuś”. - Z mojego dzieciństwa pozostały ciepłe wspomnienia o ojcu. Oczywiście podziwiałam go. Chodził w mundurze, zawsze elegancki. Witano go „Czołem panie generale”, ale dla mnie to był tatuś, byliśmy bardzo blisko. Często mówię, że gdybym urodziła się w Polsce i wojna skończyłaby się inaczej, to prawdopodobnie byłoby inaczej, on miałby pewnie jakieś ważne stanowisko. Natomiast w Anglii miał troszeczkę więcej czasu, tam był bardziej osobą prywatną. Mógł chodzić po ulicy i nikt nie wiedział, że to jest gen. Anders. W Polsce to byłoby trochę inaczej - podkreślała pani Anders, która urodziła się w Londynie w 1950 roku. Automatycznie została Brytyjką, ale pierwszym językiem, którego nauczyła się w domu był oczywiście język polski. Rodzice dbali o kontynuację narodowych tradycji. W dzieciństwie nie wiedziała, że żyje w Europie podzielonej „żelazną kurtyną” na Zachód i Wschód rządzony przez komunistyczne władze. Rodzice starali się ją chronić przed oszczerstwami, jakie rzucano na jej ojca w komunistycznej Polsce.
Dla Anny Marii dzieciństwo to również czas wakacji, na które wyjeżdżała m.in. do Penrhos w północnej Walii. „Do Penrhos ojciec przyjeżdżał z wizytą. Byłam szczęśliwa, że był ze mną. Zgadzał się na każdą moją zachciankę. Chciałam zsiadłe mleko czy czekoladę - dostawałam. Kiedyś w nocy poważnie zachorowałam. Żołądek nie wytrzymał nadmiaru „zachcianek” - wspominała Anna Maria. Wtedy generałowi zwróciła uwagę niania małej Ani - Bunia, czyli Janina Gołebiowska. „Panie generale (…), przecież nie można tak na wszystko pozwalać – powiedziała. - Nie każdy odważyłby się na coś takiego. A tata przyjął to ze zrozumieniem i podporządkował się. To znaczy starał się podporządkować” – kontynuowała pani Anders.
Biedne dziecko
Biuro gen. Andersa mieściło się w Instytucie Sikorskiego przy Kensington Park, a rodzice często zabierali Annę Marię do Ogniska Polskiego przy Exhibition Road na Kensingtonie. To był elitarny klub polski, przychodzili tam między innymi znajomi oficerowie. Tam biegała po schodach pomiędzy mamą i ojcem. Opowiadała o tym w Ostrowie wspominając niedawno wydaną książkę. - Myślałam o tym, by książka nosiła tytuł: „Córka karciarza i szansonistki”. Ale żona ostatniego prezydenta na uchodźstwie pani Karolina Kaczorowska powiedziała: jeżeli książka będzie się tak nazywała, to jej nie kupię, nie wypada - mówiła pani Anders. - To było tak, że mama grała w teatrze i miała próby w niedziele, a ojciec bardzo lubił grać w brydża. Teatr był w Ognisku na dole, a pokój gdzie grali w brydża na górze. Ja biegałam tam i z powrotem, a znakomity satyryk Marian Hemar powiedział wtedy: „Biedne dziecko, ojciec karciarz, a matka szansonistka” - mówiła pani Anders, tłumacząc też4, dlaczego powstała książka „Córka generała i piosenkarki” - Ta książka powstała, bo wszędzie, gdzie jeździłam, pytano mnie, jaki ojciec był w domu. Myślę, że to jest książka dla ludzi, którzy są ciekawi jaki gen. Anders był w domu. Książka dla ludzi, którzy są ciekawi, jak było na emigracji po wojnie. Może dla tych, którzy są ciekawi jaka była moja mama Renata Jarosewycz (nazwisko panieńskie - przyp. ReJ). Prawdopodobnie ta część jest najważniejsza dla ludzi, którzy mieszkają w Polsce. To jest książka także dla ludzi, którzy mieszkają za granicą, którzy tak jak ja urodzili się za granicą, którzy nie wiedzieli jak było w Polsce i co pisano o ojcu. Jest część, w której opisuję mój dom, przyjęcia w domu. Ale jest też troszeczkę historii. Ostatnia część jest o tym co robię przez ostatnie kilka lat. Tylko, że od czasu kiedy książka została wydana moje życie bardzo się zmieniło i trzeba by było pisać następną książkę - powiedziała pani Anna Maria.
Dwie Anny
„Ona jest Anna i ja jestem Anna” - takie słowa padają w książce pani Anders. O co, albo lepiej o kogo chodzi? O nią i jej przyrodnią siostrę Annę, w rodzinie nazywanej Hanką, dlatego właśnie pani Anders używa dwóch imion Anna Maria. Dlaczego to samo imię? Wystarczy sięgnąć do książki pani Anders, by znaleźć wytłumaczenie. Dodam jeszcze, że również matka Anny Marii używała dwóch imion - Irena Renata, ponieważ pierwsza żona generała miała na imię… Irena. Z pierwszego małżeństwa Władysław Anders miał jeszcze syna Jerzego. Kiedy po poznaniu Ireny Renaty rozstał się z pierwszą żoną, dzieci zerwały z nim kontakt. Dopiero po około 15 latach po raz pierwszy Hanka odezwała się kiedy ojciec poważnie zachorował. Anna Maria poznała także przyrodniego brata i matkę rodzeństwa. Rodzina w całości obecna była na pogrzebie gen. Andersa na Monte Cassino, gdzie został pochowany na cmentarzu obok swoich żołnierzy. To miejsce było szczególne dla Generała, który za życia gdy tylko mógł tam powracał.
Córka ojca
Anna Maria po raz pierwszy przyjechała do Polski z mamą Ireną Renatą po 1989 roku, a w 2014 roku dostała swój pierwszy polski dowód osobisty. Odwiedzając Polskę i nie tylko, uczestniczyły w różnych spotkaniach, bo pani Irena przez cały czas starała się ocalić od zapomnienia pamięć po mężu. Teraz pałeczkę od niej przejęła córka. - Przyjeżdżałam często do kraju, ze względów patriotycznych. Wtedy nigdy w życiu nie przypuszczałabym, że będę w rządzie – mówiła Anna Maria w Ostrowie. - Przyjeżdżałam coraz częściej na uroczystości, coraz więcej było zaproszeń i w końcu doszło do zaproszenia, żeby pierwszy raz startować do Senatu. Potem, gdy zostałam wybrana, nie miałam wyboru, ale jestem tutaj bardzo szczęśliwa. Jeżdżę po kraju, staram się być jak najczęściej w okręgu i jeżdżę dużo za granicę, spotykam się z Polonią. Uważam, że to też część moich obowiązków, musi być więź między Polską i Polonią na świecie. Kiedy jeżdżę m. in. do Stanów Zjednoczonych, to tam pytają się, jak jest w Polsce, o rząd i politykę. Dodatkowo jest książka, wtedy łatwiej jest mi mówić. Staję się wtedy córką mojego ojca, a nie politykiem. Zależy mi na tym, by być widzianą nie tylko jako polityk, tylko córka Andersa, patriotka – podkreślała Anna Maria Anders.
tekst Renata Jurowicz
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!