TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 20 Sierpnia 2025, 07:20
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Pewnego długiego dnia

Pewnego długiego dnia

Spektakl Starego Teatru w Krakowie, autorska wersja dramatu Eugene’a O’Neilla w reżyserii Luka Percevala, zdobył uznanie na 64. Kaliskich Spotkaniach Teatralnych. Perceval otrzymał nagrodę dla najlepszego reżysera, Roman Gancarczyk wyróżnienie za rolę Jamesa, a Małgorzata Zawadzka Grand Prix za wcielenie się w Mary. Czym zachwyciła sztuka, grana przez pięć osób,
ze scenografią składającą się z białego tła i starego krzesła?

Rany jątrzące się w ich duszach nie pozwalają na szczerość, na porzucenie substancji, a ich synowie wiernie kopiują autodestrukcyjne zachowania. Traumy z przeszłości niczym kajdany i kule u nogi, trzymają ich w cierpieniu. Wielokrotne terapie i odwyki głównych bohaterów były niczym innym, jak tylko desperacką wzajemną próbą poprawy sytuacji, która i tak jest beznadziejna. Próbują być dla siebie sympatyczni, lojalni, wspierają się pozornie, a wszyscy są tak samo pogrążeni w uzależnieniach, tkwią w piekle niczym słudzy substancji. To wszystko po to, by wypełnić pustkę, która rozrywa ich duszę bólem nie do zniesienia.


Pewny siebie artysta
James Tyrone jest człowiekiem zamożnym, a jednocześnie bardzo ubogim. Znany aktor, podziwiany przez cały kraj, wciąż dokonuje nietrafionych inwestycji w nieruchomościach, oszczędza na zdrowiu swoim i swojej rodziny. Gdy jego syn zachorował na raka, wybiera dla niego szpital państwowy, który nie cieszy się wysoką wyleczalnością. Przyzwyczajony do jednego tylko lekarza, który w zasadzie nie leczy rodziny, a przytakuje im przyzwyczajeniom, jest dla niego wyciszeniem sumienia, za które doktorowi niemało płaci. Jest chytrym skąpcem, gardzącym żoną narkomanką. Gardzi również starszym synem, Jamie’m. Ma go za marnego aktora, pijaka (jakby sam nim nie był), który nigdy mu nie dorówna, bez niego byłby nikim. Ma zdegenerowany obraz funkcjonowania rodziny. Pozornie martwi się o młodszego syna. Edmund, którego gra Mikołaj Kubacki, jest uzależniony od narkotyków, nie stroni od alkoholu, ma za sobą próby samobójcze. Gdy James opowiada setny raz te samą anegdotę, jakoby jego ojciec wyjechał do rodzinnego miasteczka, by umrzeć… i naprawdę umarł! …Edmund szczerze mówi mu: „tato, wiesz że to nie była naturalna śmierć”. Pogrążony w depresji od dawna wiedział, że dziadek również był ofiarą mrocznych myśli. W końcu im uległ. James sam przed sobą udaje, że to tylko rodzinna historia z niesamowitym przypadkiem. Udaje, że nie widzi depresji Edmunda.
Pamięta siebie, dziesięciolatka półsierotę, gdy został głową rodziny. Matka, heroicznie walcząca o przetrwanie swoje i dzieci, jest w oczach Tyrona bohaterką. Porzucił edukację, zmuszony był pracować na siebie, mamę i rodzeństwo. Sam wspiął się na szczyt, jednocześnie jest poraniony, straumatyzowany zbyt dużą odpowiedzialnością. Wypracował w sobie swego rodzaju heroizm i urok, który zachwycał innych. I zachwyciła się nim także Mary, jego żona, gdy poznała go jako nastolatka, ucząca się jeszcze u sióstr zakonnych. Trwała u jego boku, jeździła wraz z nim w tourne, mieszkając w tanich hotelach i w tychże rodziła mu dzieci…

Matka trojga dzieci
Mary urodziła Jamie’ego, ale to nie przeszkodziło jej w towarzyszeniu mężowi i ekipie teatralnej w podróżowaniu. Mąż nie umiał się bez niej obyć, a ona musiała wybrać między dziećmi a nim. Aż stała się najgorsza tragedia, jaka tylko matce może się przytrafić. Zostawiła Jamie’ego i nowo narodzonego niemowlaka ze swoją matką. Niestety malec zaraził się od brata chorobą i zmarł. Mary nigdy nie wybaczyła tego ani sobie, ani Jamie’mu. Po kilku latach urodziła Edmunda i po porodzie podano jej morfinę. Odkryła, że to doskonały środek na ukojenie bólu… Od tamtej pory jej celem było tylko zdobycie substancji, od której szybko się uzależniła. Zdobywała recepty, wykupywała morfinę w aptekach, całkowicie poddała się nałogowi. Bredzenie, ataki agresji, krzyki, ciągłe okłamywanie rodziny (synowie i mąż wciąż byli czujni, w dzień i w nocy), nic nie było w stanie jej powstrzymać. Głodna narkotyku przeżywała katusze, ból był nie do zniesienia. Żyła między „za mało wzięłam” a „boję się przedawkować”. Powoływała się na swoją pobożność zaszczepioną u sióstr w szkole: „Najświętsza Panienka nie pozwoli mi przedawkować…”.

Edmund – syn zastępczy i Jamie - znienawidzony
Najmłodszy Edmund czuł się, jakby powołano go do życia z przypadku. Nadużywał alkoholu, narkotyków, cierpiał na depresję. Czuł, że choć jest dzieckiem, o które rodzice dbali, bo dali wykształcenie i korzystał, jak Jamie zresztą, z najlepszych dóbr materialnych, jest niekochany. Mary nigdy nie powiedziała Jamie’mu, że wini go za śmierć niemowlęcia Eugena, choć miał wtedy tylko siedem lat. On jednak to wiedział. Nienawidził z kolei Edmunda, bo to przy jego porodzie podano kobiecie morfinę. Uznał to za początek uzależnienia.
Bohaterowie desperacko próbują radzić sobie z bólem i smutkiem, towarzyszącym im przez całe życie. Problemem największym jest to, że nie potrafią nawiązać bliskiej relacji, rozmawiać szczerze, mówić o swoich uczuciach. Zagłuszają je substancjami, które spychają ich coraz głębiej na dno.

Katarzyna Krupińska
Zdjęcia: Tomasz Bąk

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!