Pestki
Wystarczy wiara jak ewangeliczne ziarnko gorczycy, by w piekle Dachau nie tylko nie stracić wiary w sens życia, ale w dodatku wyhodować nowe odmiany jabłek pod barakiem. A potem zabrać je ze sobą wyruszając na marsz śmierci.
Jest rok 1923. W monachijskiej gospodzie piwnicznej Bürgerbräukeller trwa impreza zorganizowana przez NSDAP, w której bierze udział nieznany jeszcze światu Adolf Hitler. Ma 34 lata, a jego przemówienie ma być punktem kulminacyjnym wydarzenia.
Wśród uczestników przechadza się ks. Korbinian Aigner, wikary z parafii Haimhausen położonej w pobliskiej gminie Dachau. Aigner liczy sobie 38 lat i prócz tego, że słynie z pasji do uprawy jabłek i gruszek, bardzo interesuje się polityką. Należy nawet do bawarskiej Partii Centrum. Na spotkanie otwarte NSDAP przyszedł z ciekawości. W Niemczech robiło się o niej coraz głośniej, a jej program zjednywał sobie wciąż nowych zwolenników.
Kiedy na sali rozlega się głos Hitlera, Aigner słucha go z uwagą. Jego przesłanie ocieka absurdalną wręcz nienawiścią. W pierwszej chwili można wziąć mówcę za nieszkodliwego obłąkańca, ale Aigner ani przez chwilę nie myśli o Adolfie w ten sposób. Wychodzi z imprezy z ugruntowanym poglądem na charakter NSDAP i kruchą nadzieją, na to, że partia nigdy nie dojdzie do władzy. Postanawia zresztą także osobiście temu zapobiegać. Gdzie tylko może – w tym również z ambony – ostro potępia idee narodowych socjalistów. Nie przestaje nawet wtedy, gdy w 1933 r. Adolf Hitler zostaje kanclerzem Rzeszy. W 1937 r. za wystąpienia przeciw władzy dotykają go pierwsze poważne represje. Najpierw zostaje skazany na kilka grzywien, następnie karnie zostaje przeniesiony parafii Sittenbach, gdzie jest proboszczem (wciąż gmina Dachau) do Hohenbercha.
Być może miliony ludzi zostałyby ocalone
8 listopada 1939 r. Johan Gregor Elser, zapalony przeciwnik systemu jedzie pociągiem do Monachium, gdzie dzień później führer ma wygłosić przemówienie. Tam udaje się do gospody piwnicznej Bürgerbräukeller, by zainstalować bombę zegarową nad mównicą, z której ma przemawiać Hitler. Ładunek ma wybuchnąć o godzinie 21.20, 9 listopada. I wybucha tyle, że od 13 minut führera nie ma już w gospodzie, bo spotkanie zakończyło się wcześniej. Elser został ujęty jeszcze tego samego dnia. Dzień po zamachu ks. Aigner lekcje religii poświęca piątemu przykazaniu „Nie zabijaj”. Jako przykład zabójstwa wykorzystuje świeże wydarzenie z Monachium. „Nie wiem, czy zamiar Elsera był grzechem – mówi do uczniów. – Być może dzięki jego czynowi miliony ludzi zostałyby ocalone”. Słyszy to Charlotte Gerlach, nauczycielka zatrudniona na zastępstwo, liderka lokalnej grupy wspierającej narodowy socjalizm i donosi lokalnym władzom o jego postępku.
12 listopada ks. Korbinian jest już w areszcie, stamtąd przewożą go do więzienia w Fryzyndze. Nazistowski sąd wydaje się być dla niego łaskawy. 7 maja 1941 r. skazuje go bowiem na zaledwie siedem miesięcy więzienia, zaliczając mu na poczet odbycia kary okres aresztu. 23 czerwca opuszcza mury więzienne, ale nieoczekiwanie zostaje przyłączony do grupy osób transportowanych do obozu koncentracyjnego w Dachau. We wrześniu zostaje przeniesiony do Sachsenhausen, gdzie zapada na ciężkie zapalenie płuc. Rok później, w październiku 1941 r. wraca do KL Dachau i trafia do tzw. bloku księży. Zostaje przydzielony do komanda pracującego na pobliskich plantacjach ziół. Dzieje się tak nie przypadkiem, bo Aigner choć jest księdzem świetnie zna się na uprawach.
Jabłonki w cieniu baraków
Korbinian przychodzi na świat jako pierworodny swoich rodziców i mimo tego, że to jemu przysługuje prawo do dziedziczenia gospodarstwa, zrzeka się go na rzecz dziesięciorga swego rodzeństwa. Od wczesnego dzieciństwa jednak, interesuje się uprawą jabłek i gruszek, i tej pasji nie porzuca nigdy. Ani kiedy wstępuje do seminarium, ani jako wikary, ani jako proboszcz kolejnych parafii. Nie porzuca jej nawet tam, gdzie wydawałoby się, że nie ma najmniejszych szans na jej rozwój: w obozie koncentracyjnym Dachau. Ale o tym za chwilę.
Gdy Korbinian kończy 17 lat zakłada w swej rodzinnej wsi Stowarzyszenie Sadowników Hohenpolding. Zostaje wybrany prezesem i pozyskuje subwencje na działalność organizacji od władz Bawarii, za którą stowarzyszenie zakupuje prasę do wina i zaczyna produkcję cydru. W kolejnych latach robi eksperymenty sadownicze, tworzy nowe gatunki owoców, opisuje je i maluje akwarelami na kartonikach wielkości pocztówek. Maluje pięknie. W Dachau, jako ktoś kto zna się na rolnictwie, zostaje wysłany do pracy na obozowej plantacji ziół.
Jak już wspominałam, przed wojną ks. Aigner posługiwał w co najmniej trzech parafiach w gminie Dachau, więc miał na miejscu wielu oddanych parafian. Ci dowiedziawszy się, że ich proboszcz przebywa w obozie, po kryjomu przynosili mu jedzenie, w tym m.in. jabłka i gruszki. Wszystko podawali mu pod drutami. Korbinian dzielił się jedzeniem i owocami z innymi, ale stawiał jeden warunek: pestki od jabłek i gruszek wracają do jego rąk. Po co? By zasadzić je między dwoma barakami i finalnie wyhodować aż cztery nowe odmiany. Ich nazwy to KZ-1, KZ-2, KZ-3 (ta odmiana jako jedyna zachowała się do dzisiaj) i KZ-4.
Tuż po zakończeniu przez więźniów obozu Nowenny do św. Józefa, tj. 26 kwietnia 1945 r., Korbinian wraz z 10 tysiącami innych, zostaje wytypowany do marszu śmierci. Zabiera ze sobą sadzonki. 28 kwietnia, będąc w Aufkirchen nad jeziorem Starnberg, udaje mu się uciec strażnikom. Ale uciec to nie wszystko, trzeba jeszcze gdzieś się ukryć. Otrzymuje schronienie w miejscowym klasztorze karmelitańskim. Patronem klasztoru jest św. Józef. Wkrótce ksiądz wraca do swej parafii, a już w październiku zostaje przewodniczącym Bawarskiego Krajowego Stowarzyszenia Sadownictwa i Ogrodnictwa. Pełni tę funkcję przez pięć lat. Wyhodowana przez niego w Dachau odmiana KZ-3 w 1985 r. dostała oficjalną nazwę: jabłka Korbiniana.
Aleksandra Polewska-Wianecka
Zdjęcie: Gruszki - akwarela ks. Korbiniana Aignera, który w obozie w Dachau wyhodował z pestek nowe odmiany gruszek i jabłek
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!