TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 02 Sierpnia 2025, 11:03
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Pełna chata - LuxFest, muzyczno-rodzinny festiwal

Pełna chata - LuxFest, muzyczno-rodzinny festiwal?

lux

Takie połączenie nie jest codziennością. Mocne brzmienie dobrej muzyki i tabun dzieciaków w wieku przedszkolno-szkolnym (i jeszcze młodszych również). Czarne koszulki i różowe sukienki. Szalony taniec młodzieży i pełne skupienie nad kartką papieru rysujących maluchów.

Wszystko w jednym miejscu. W domowej atmosferze. Bez zadymy i niekontrolowanych zdarzeń. Chyba że zadymą nazwać ponad 20 godzin muzyki w ciągu dwóch dni i „miazgę”, jaką zrobili ze sceny niektórzy wykonawcy. Tego wszystkiego można było doświadczyć podczas czwartego LuxFestu - muzyczno-rodzinnego festiwalu, którego wprawdzie pomysłodawcą jest Robert „Litza” Friedrich, ale przedsięwzięciu patronuje zespół Luxtorpeda, którego Litza jest wokalistą i gitarzystą. Dzięki zaangażowaniu wielu ludzi i ich potężnej półrocznej pracy istnieje festiwal, który gromadzi świetnych rockowych (i nie tylko) muzyków oraz fantastyczną publiczność w niespotykanym przedziale wiekowym od niemowlaka do emeryta.

Ojcostwo
One były, ale jakby na drugim planie. To oni przede wszystkim mieli „na oku” (albo na specjalnej szelko-smyczy) swoje dzieci, kiedy w szalonym pędzie biegały po płycie poznańskiej Areny. Trzymali dzieciaki na rękach albo na ramionach, niekiedy je podrzucając w rytm dźwięków płynących ze sceny. Ubierali swoje maluchy w czarne koszulki Luxtorpedy i poprawiali na uszach specjalne ochronne słuchawki. Jakby świadomi, że jeśli teraz nie zarażą swoich dzieci miłością do dobrej muzyki, to w przyszłości w ich domach będzie gościł Justin Biber albo inne takie. Jedni kibicowali swoim synom, gdy ci próbowali sił, grając na perkusji. Inni siadali na małych krzesełkach obok swych córek i wspólnie z nimi malowali motylki. Rośli, dobrze zbudowani faceci. Często (bez względu na wiek) z wizerunkiem Maryi na klacie - jest to jeden z wzorów luxtorpedowej koszulki. Na co dzień w kościele, czy na placu zabaw mężczyźni nikną w tłumie kobiet. Tu dominowali. W najbardziej pozytywnym znaczeniu tego słowa. Ojcowie. Z jednym lub nieco większą liczbą dzieciaków. Byli fantastyczni i nie dało się nie zachwycać tym widokiem. Na każdym kroku. Także patrząc na scenę. Dzieciaki Litzy po kolei przewijały się przez Arkę Noego i obecnie Robert Friedrich pojawia się na scenie obok swojego najmłodszego syna - Urbana. Natomiast  Darek Malejonek wystąpił ze swoją dorosłą córką Kasią w projekcie, który upamiętnia wyklęte i wygnane, ale jednocześnie niezłomne kobiety. Podczas LuxFestu zaśpiewali jeden z najlepszych utworów - „Noc” o Lalku, zamordowanym w 1963 roku, i jego małym synu, którego mógł widywać tylko nocami, kiedy chłopiec spał. Lalek musiał być dla swojego syna tatą nieobecnym i nieznajomym, żeby go chronić. Częściej jednak ojcowie znikają z życia swoich dzieci z mniej szlachetnych powodów. O doświadczeniu braku historii z własnym ojcem, bezbarwnych wspomnieniach i o tym, jak trudno zrozumieć siebie bez fundamentów, jest bardzo osobisty tekst utworu „Nieobecny, nieznajomy”. Jednak to, co najważniejsze, wyraźnie brzmi w refrenie i może jeszcze bardziej wybrzmiało w życiu Friedricha - wybaczenie własnemu ojcu.

Rodzina
Siostry Jeremiasza (nie, nie było ich na LuxFeście) śpiewają piosenkę o tym, że „to, co dobre się zaczyna, gdzie pojawia się rodzina”. Ten tekst idealnie pasuje do tego, co działo się przez dwa dni na poznańskiej Arenie. Bo ta fantastyczna sprawa, jaką jest rodzina, była obecna w wielu wymiarach. Począwszy od oświadczyn (przyjętych, żeby nie było), które miały miejsce na scenie podczas koncertu Luxtorpedy. Bo od tego wszystko się zaczyna. Ale najbardziej rodzinną atmosferę wprowadził koncert Arki Noego. Dzieciaki szalały zarówno pod sceną, jak i na całej płycie, nie wspominając już o samej scenie, na której największą gwiazdą okazał się Jeremiasz, najstarszy wnuk Roberta Friedricha. Z własnym mikrofonem i gitarą przede wszystkim „naliczał” przed piosenkami, ale także głosił sedno Dobrej Nowiny, gdy zdecydowanie stwierdził, że „Pan Bóg kocha Jeremiaszowi”. Mimo że Jeremiasz ma jeszcze pewne trudności z poprawną formą przekazu, podbił serca publiczności. Sam zainteresowany na scenie wpatrzony był jednak przede wszystkim w dziadka. A „po czym poznać dziadka?” - to pytanie padło w stronę publiczności. Ktoś odpowiedział, że „po wnukach”. Ale nie o to chodziło. Wokalista Luxtorpedy stwierdził, że dziadka poznaje się po tym, że się boi. Na przykład boi się, kiedy któryś z wnuków się przewróci. Wcześniej tego nie doświadczał. Ale odpowiedzią na wszelkie lęki jest obecność Boga. Nie trzeba się bać. Także tego, co jest trudne; co wydaje się ognistym piecem. Dzięki temu można doświadczyć, że Bóg zwycięża w tych sytuacjach. To na LuxFeście też można było zobaczyć, kiedy Litza stanął na scenie z częścią swojej rodziny - ojcem, żoną, dwiema córkami, synem i czwórką wnuków. Majka, córka Friedricha, przed laty zachorowała na raka, a dziś jest mamą trójki dzieci.

Wieczność
Podczas koncertu Luxtorpedy Litza wspominał, że kiedyś życzył swojej ciotce, by skończyła tak jak Chrystus. Na krzyżu? - zapytała obruszona. Zmartwychwstała - odpowiedział jej Friedrich. LuxFest jest przede wszystkim muzycznym i rodzinnym spotkaniem, ale temat wieczności pojawiał się w różnych odsłonach. Bo „na drugim brzegu”, o którym śpiewa Arka Noego, czeka na nas wiele osób. „Na szczycie góry wszyscy razem spotkamy się” (o tym jest tekst Grubsona),  spotkamy się z naszymi bliskimi i przyjaciółmi, ale także z dziećmi pozbawionymi miana człowieka, których dosięgnął współczesny holokaust i z tymi, które „urwały się po lekcjach” i zmarły zanim przyszły na świat. O jednych i drugich dzieciakach śpiewa Luxtorpeda w swoich najnowszych, bardzo ważnych utworach. Na osobnej płycie, tzw. EPce znalazły się trzy kawałki - „Shoah”, „44 dni” oraz „Pod sufitem”. Bo ci, którzy bronią życia i morderstwo nazywają po imieniu, przez świat rzeczywiście postrzegani są, jakby mieli nierówno pod sufitem. Czasem wydaje się, że większość stanowią ci, dla których życie nienarodzonych nie przedstawia większej wartości, ale utwory zostały przyjęte bardzo dobrze, a (dla wrażliwszych nieco kontrowersyjne) koszulki z napisem SHOAH i zdjęciem usg dziecka, które jest na celowniku, znalazły wielu odbiorców.
W niebie czekają również ci, którzy polegli „za wolność, byś wolnym był, za wiarę, byś wierzyć mógł, za miłość do ciebie kraju mój” („Byś wolnym był”). Ten temat wybrzmiał dwukrotnie. Najpierw w projekcie „Za wolność”, który został poświęcony powstaniu wielkopolskiemu - jedynemu wygranemu powstaniu w naszej historii. W projekcie tym wzięli udział poznańscy muzycy, których piosenki poświęcone bohaterom znalazły się na płycie „Potrafimy zwyciężać”. Część tych utworów wybrzmiała na żywo, m.in. dzięki zespołom Luxtorpeda, K.I.W.I. czy Babilon. Między poszczególnymi występami prezentowana była historia tego powstania - przyczyny jego wybuchu oraz przebieg. Po raz drugi spotkanie z bohaterami było możliwe w ramach inicjatywy Maleo Reggae Rockers i zaproszonych wokalistek. „Panny Wyklęte” przybliżają historie kobiet, które po wojnie zostały wyklęte i wygnane - opowieści te w muzycznej aranżacji mieszczą się na trzech płytach i część z tych utworów zaprezentowana została w niedzielny wieczór. Jedną z ciekawszych postaci jest Janina - jedyna kobieta zamordowana w Katyniu, która wcześniej służyła jako pilot i spadochroniarz. W czasie obu koncertów upamiętniających bohaterów i ukazujących wartość wolności, którą możemy się cieszyć dzisiaj, pod sceną byli przede wszystkim bardzo młodzi ludzie. Od artystów, których cenią za talent, mogli usłyszeć, jak ważna jest pamięć o przeszłości i pewne zobowiązanie wobec tych, którzy wolność wywalczyli.

***

Na LuxFeście się działo. Można było posłuchać wielu bardzo dobrych zespołów (m.in. TSA, Hope, Cuba de Zoo), a Luxtorpeda, Grubson i Budzy swoją energią niemal obrócili scenę w pył. Mimo że zespoły grały niekiedy do upadłego, ich członkowie mieli czas i siłę na spotkania z fanami w specjalnej strefie. Do dyspozycji najmłodszych była natomiast nie tylko płyta Areny, ale także m.in. instrumenty muzyczne, eksperymenty chemiczne i piaskownica. Było głośno. Było radośnie. Na dwa dni Arena zamieniła się w pełną chatę.

Tekst i foto Katarzyna Strzyż

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!