Paść winien Cieplak (1)
„Paść winien Cieplak, aby wiedziano, że nie ma nikogo, kto by stał tak wysoko, żeby nie mogła go dosięgnąć sprawiedliwość sowiecka. Paść winien Budkiewicz, jego główny doradca” - wnioskował prokurator Mikołaj Krylenko, główny oskarżyciel najgłośniejszego z procesów moskiewskich wymierzonych w Kościół katolicki w Rosji, który rozegrał się niemal dokładnie 92 lata temu.
W marcu 1923 roku na dworcu kolejowym w Petersburgu, tysiące wiernych żegnały udających się na wezwanie władz moskiewskich do stolicy bolszewickiej Rosji, dwóch katolickich duchownych: abp. Jana Cieplaka i ks. Konstantego Budkiewicza. I był to ze strony rzeczonych, anonimowych dziś, wyznawców Chrystusa, akt nie lada odwagi. Pierwsza faza sowieckiej kampanii antyreligijnej, którą zakończyć miał dopiero rozpad ZSRR, nabrała właśnie oczekiwanego przez bolszewików przyspieszenia, w związku z czym, każdy kto tamtego dnia zdecydował się przybyć na petersburski dworzec, by pożegnać polskich kapłanów, musiał liczyć się nawet ze śmiercią. W tamtym okresie bowiem, wielu wyznawców tak katolicyzmu, jak i prawosławia, ginęło broniąc świątyń przed zawłaszczeniem przez władze, czy duchownych przed aresztowaniem. Skądinąd wspomniana pierwsza faza sowieckiej kampanii antyreligijnej dała początek największym w dziejach świata prześladowaniom chrześcijaństwa. Czy tamtego dnia petersburscy wierni żegnali swych pasterzy tak odważnie i tłumnie bo przeczuwali, że nigdy już ich nie zobaczą? Tego nie wiemy. Wiemy natomiast, że kiedy pociąg wiozący rzeczonych księży wtoczył się na dworzec moskiewski, oczom ich obu ukazały się tłumy, które czekały, by ich powitać w Moskwie.
Archidiecezja: Rosja
Urodzony w Dąbrowie Górniczej abp Jan Cieplak stał się żywą legendą rosyjskiego Kościoła katolickiego, jeszcze zanim Rosją zawładnęli bolszewicy. A podkreślić należy, że pozycja katolików w Rosji była bardzo trudna już za rządów caratu. Prawosławie za carów utożsamiane było z państwem rosyjskim toteż ponadnarodowy katolicyzm, traktowany był nie tylko przez władze, ale i przez samych Rosjan, jako coś z natury obcego, a więc z dużą rezerwą i nieufnością. Katolicyzm wlał się do carskiej Rosji szerokim - bo sześciomilionowym strumieniem - w chwili przyłączenia w wyniku rozbiorów terenów polskich do państwa carów. Marzący i walczący o niepodległość Polacy-katolicy zaczęli jawić się prawosławnym jako wrogowie Rosji, a to generowało kolejne problemy. Jan Cieplak z wielkim oddaniem i na szeroką skalę organizował życie katolików jeszcze w carskiej Rosji, za co był niemal nieustannie, z mniejszym lub większym natężeniem represjonowany. Po Rewolucji Październikowej trafił do aresztu broniąc łamanych ostentacyjnie i nagminnie przez bolszewików praw katolickich wiernych. W chwili dojścia bolszewików do władzy, Arcybiskup będąc administratorem archidiecezji mohylewskiej, która obejmowała całe państwo rosyjskie, był jednocześnie najstarszym rangą hierarchą katolickim w Rosji. Ks. prałat Konstanty Budkiewicz natomiast był zaufanym pomocnikiem Arcybiskupa, a jego działalność na rzecz katolików w Rosji - imponująca. W 1918 roku został aresztowany. Po zwolnieniu negocjował z władzami bolszewickimi w kwestii zapewnienia Kościołowi katolickiemu możliwości realnego działania. Napisał komentarz prawniczy do części poświęconej tematyce polityki wyznaniowej traktatu ryskiego oraz Raportu o stanie Kościoła katolickiego w sowieckiej Rosji. Wykładał także w tajnym seminarium duchownym. Obaj duchowni w pierwszych dniach marca 1923 roku zostali wezwani do Moskwy. Na wspomnianym moskiewskim dworcu oczekiwali na nich nie tylko tłumy wiernych, ale i samochód, którym przewieziono ich do więzienia na Butyrkach.
Kontrrewolucja i szpiegostwo
Wraz z abp. Cieplakiem i ks. prałatem Budkiewiczem aresztowano 13 innych duchownych. Postawiono im zarzuty kontrrewolucji i szpiegostwa, a ściślej rzecz ujmując zarzut utworzenia kontrrewolucyjnej organizacji katolickiej. Za takie przestępstwo, co nie trudno zgadnąć, groził oczywiście najwyższy wymiar kary. Proces rozpoczął się 21 marca 1923 roku. Rolę głównego oskarżyciela otrzymał w nim Mikołaj Krylenko, który wiele lat wcześniej, pracując jako nauczyciel w jednym z gimnazjów Królestwa Polskiego zasłynął jako gorliwy rusyfikator. Co istotne, procesowi towarzyszył skrzętnie opracowany, jak byśmy dziś powiedzieli PR, a używając ówczesnej terminologii - propagandowa nagonka. Całą akcją dowodzili tzw. polscy komuniści z Julianem Marchlewskim na czele, którzy urządzali specjalne wiece gromadzące rzekomo polską, bezpartyjną ludność. - Wyrażamy naszą głęboką pogardę abp. Cieplakowi i jego towarzyszom i domagamy się surowej kary! - skandowali przywódcy wieców. - Partii komunistycznej wyrażamy uznanie za jej walkę z armią kapłanów, mamiącą proletariat, aby była usłyszana przez polskie masy robotnicze! - krzyczeli. Oskarżonych odważnie i rzetelnie bronił mecenas Bobiszczew-Puszkin, jednak jego obrona nie miała żadnego realnego znaczenia w procesie. Adwokaci oskarżonych w takich procesach od początku stali na przegranej pozycji. Mimo, iż robili co w ich mocy by pomóc oskarżonym, w rzeczywistości byli zaledwie statystami w teatrze totalitarnej sprawiedliwości. W czasie rzeczonych procesów swoistymi „primabalerinami” stawali się zwykle prokuratorzy, prześcigający się w absurdalnych, demonicznych nierzadko, słowotokach udających oskarżycielskie mowy. „Pluję na wasz Sakrament!” - z satysfakcją oznajmiał wspomniany Krylenko. - „Wy mi tu nie mówcie o jakimś papieżu, którego nie znamy i nie wiadomo, czy znać chcemy. Ja was proszę na inny grunt pany księdze, do art. 62. - oto kara śmierci, która was czeka, tego żądamy”.
Tekst Aleksandra Polewska
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!