TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 16 Sierpnia 2025, 05:06
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Pani Jasnogórska wędruje po diecezji kaliskiej

Pani Jasnogórska wędruje po diecezji kaliskiej
30 dni minęło...

To już czwarty dekanat naszej diecezji gości Maryję u siebie. Rozpoczyna się drugi miesiąc Nawiedzenia Cudownego Obrazu. Jakie ten czas pozostawił we mnie wrażenia? Trudno mówić o obserwowaniu owoców, za mało czasu minęło, a owoce często widzimy i rozumiemy dopiero po czasie…

Kiedy państwo otworzą ten numer „Opiekuna”, minie miesiąc odkąd Matka Boża w Wizerunku Jasnogórskim nawiedza diecezję kaliską. To dopiero jeden miesiąc, ale to także tylko miesiąc. Nie będę chyba samotna w stwierdzeniu, jeśli napiszę, że miesiąc ten minął tak szybko, jak jednodniowy pobyt Cudownego Obrazu w każdej z parafii. Wierni spotkani przed Eucharystią dziękczynną, pożegnalną, tą, po której Jej Wizerunek odprowadzany jest w kolejnej procesji i wnoszony do granatowego samochodu kaplicy, mówią, że to są najtrudniejsze chwile. Niełatwo ukryć wtedy łzy, smutek będący wyrazem tęsknoty, która, myślę, narasta w trakcie doby nawiedzenia. Tęsknimy dlatego, że kiedy Ona jest tak blisko, możemy spoglądać w Jej Oblicze i zdajemy sobie coraz bardziej sprawę, że to my nie potrafimy przychodzić do Niej. Nigdy nie jesteśmy tak blisko Jej i Jej Syna jak Ona by tego chciała. Choćbyśmy dotknęli ramy Cudownego Obrazu – możemy być ślepi na to, kogo Czarna Madonna nam wskazuje i głosi  na Słowo, które kieruje do nas wtedy Pan.
Właśnie. Tak po prostu już jesteśmy stworzeni – doceniamy czyjąś obecność kiedy tej osoby już nie ma pośród nas. Wtedy zdajemy sobie sprawę jak wiele ta obecność dla nas znaczyła i jak nie potrafiliśmy wykorzystać chwil spędzonych razem… Tak samo jest z Nią. Mamy tylko chwile, tak naprawdę kilka godzin na to, by poczuć się bezpiecznie w Jej ramionach. Czy potrafimy zrobić wszystko, aby tego czasu nie zmarnować. A może żaden czas nie byłby wystarczający, by nacieszyć się Jej świętą obecnością. I jeszcze – to tylko chwile, ale czy chwila tu nie wystarczy, by rozpalić iskrę naszej wiary na nowo?
Jeśli ktoś kiedyś uczestniczył w pieszej pielgrzymce na Jasną Górę, to wie, że gdy już nadejdzie ta chwila, gdy pielgrzymkowe grupy, jedna za drugą, są wprowadzane do kaplicy Cudownego Obrazu, jest ona bardzo krótka. Przecież wszyscy pielgrzymi pragną Ją ujrzeć jeszcze tego samego dnia, gdy dotarli do Jej wzgórza, a jest ich tak wielu podczas sierpniowych (i nie tylko oczywiście) pielgrzymek. Tylko sekundy, aby uklęknąć zbolałymi kolanami i spojrzeć na Nią. A może głównie dla tego momentu warto iść. Dla mnie pielgrzymka była też zawsze bardzo trafną metaforą życia. A może to życie jest metaforą pielgrzymki? Niektórzy z nas jeszcze pamiętają poprzednią peregrynację Obrazu Nawiedzenia w naszej diecezji (dla części była to jeszcze wtedy inna diecezja, np. włocławska). Pamiętają tylko to co pochwycili zmysłem wzroku: kolorowe wstążki, damy na koniach, odświętne stroje. Pamiętają oni też emocje: radość, wzruszenie. Spotkałam osoby, które te kilkadziesiąt lat temu brały udział w organizacji  uroczystości peregrynacyjnej, stali w pierwszych rzędach, siedzieli w pierwszych ławkach, witali Najświętszą Pannę. Do dziś mają fotografię z tamtych chwil i traktują je jak swoje „skarby”. Tak jak pan Michał z Cieni Pierwszej i wielu innych.
I teraz, gdy dana była im szansa kolejnego spotkania z Matką, przychodzą ponownie z nostalgią w oku.
Jeden z misjonarzy zwrócił uwagę na wyjątkowy fakt. Kiedy Matka przychodzi do naszych parafii w swym wizerunku Cudownego Obrazu, wtedy każda z tych parafii „staje się” na jeden dzień sanktuarium Jasnogórskim, bo chroni na ten czas właśnie Jasnogórski Wizerunek. Jakie to wyróżnienie dla tych murów, które nam się może już opatrzyły, bo widzimy je przynajmniej raz w tygodniu, podczas niedzielnej Eucharystii. Czy zdajemy sobie
z tego w pełni sprawę? Czy zdajemy sobie sprawę jakie to szczęście dla nas, że Matka Pana naszego przychodzi do nas? Może nie tylko do naszych parafii, na nasze drogi, pola, do naszych miast, ale może także i do naszych domów. Przychodzi by pobłogosławić, uświęcić każdy dzień, smutek i radość, modlitwę i chwile gdy o niej zapominamy.
Czasami, gdy wypełnię już wszystkie moje zadania w parafii witającej Matkę, wychodzę wcześniej od innych z kościoła i mam szansę zobaczyć to wszystko z zewnątrz. Najczęściej jest tak, że ludzie zgromadzeni są tłumnie nie tylko w swej świątyni, ale i wokół niej, bo w środku brakuje już miejsca. Są tacy, którzy stoją daleko, zebrani w jakieś grono towarzyskie, nie wiadomo nawet po co tam są.
Ale spotykam też takich, którzy stoją w połowie drogi między jednymi a drugimi. Często stoją samotnie, ale w ich oczach widać, że myślami są tam w środku, może nawet pod samym Obrazem. Dlaczego nie podejść bliżej? Skąd ten strach, wątpliwości. Przecież to nasza Matka, ona wszystko rozumie, przebacza, uleczy. Nie bójmy się podejść bliżej. Najłatwiej wtedy, kiedy ta główna uroczystość już się skończy, większość z wiernych wróci, choćby na chwilę, do domu, by się pożywić, ubrać w coś cieplejszego, bo mróz już wieczorami doskwiera.
W kościele wtedy zazwyczaj pustki, czas skupienia, czas na indywidualne spotkanie, „sam na sam” z Panią Jasnogórską. Czy to nie brzmi atrakcyjnie? I chyba nie ma co się zastanawiać nad tym, czy dostaniemy coś gratis do tej atrakcji. Wystarczy raz klęknąć tuż przy Niej i, jak to mówi nasz ksiądz biskup Stanisław, może nie mówić nic. Bo żadnych słów nie potrzeba w takiej chwili. Przecież Ona wszystko wie. Wiem to zawsze wtedy, gdy spojrzę w Jej mądre oczy.

Maria Gurzyńska

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!