Pamiętam i nigdy nie zapomnę
Czekać, to znaczy być gotowym na przyjęcie daru, być jak żebrak, który prosi o to, co zechcą dać mu przechodnie. Często trudno nam czekać, gdyż przyzwyczajeni jesteśmy do przejmowania inicjatywy, do tego, że jesteśmy dawcami. Gotowość na przyjęcie daru - istotny element doświadczenia oczekiwania - jest trudna, gdyż przypomina nam, że nie jesteśmy panami sytuacji. Czekamy jak żebracy, aż ktoś wyświadczy nam łaskę, nie wiedząc, kiedy zechce to zrobić. Jak żebracy nie znamy formy, jaką ów dar przybierze. Taka postawa otwiera nas na dar, pozwala nam dostrzec hojność i miłość Boga nie tylko w zdrowiu, w pomyślności, wówczas, gdy nam się dobrze wiedzie, lecz także w chorobie, w mroku, podczas życiowej burzy” (kard. Luis Tagle).
To „otwieranie nas na dar” nie jest łatwe, często towarzyszy mu ból. Zależności od Boga uczymy się dość opornie, chodzimy zupełnie obok Bożych pragnień i kombinujemy na własną rękę. Raczej jesteśmy skorzy do tego, by ugruntowywać w sobie starego człowieka, niż się go pozbywać. Bóg jednak mozolnie wyprowadza nas na ludzi. Podobnie było w życiu Saraj i Abrama. Dziś miałam okazję odkryć na nowo ich historię. Wystarczyło sprawdzić znaczenia ich imion… Saraj znaczy „księżniczka”, natomiast Abram oznacza „wywyższony ojciec” i pochodzi od imienia tłumaczonego jako „mój ojciec jest wywyższony”. Mamy zatem „księżniczkę”, prześliczną, ale zepsutą córeczkę tatusia. Zostaje ona żoną Abrama, bogatego synusia, który ma kompleksy na punkcie własnego ojca. Są jeszcze młodzi, coraz bardziej się bogacą i to w dość szybkim tempie. Zera na koncie przybywają szczególnie dzięki ich oszustwu, jakiego dokonali w Egipcie. Raczej nie są to ludzie, którzy w naszych oczach nadawaliby się na rodziców naszej wiary. Totalna degrengolada, bogactwo i wysokie mniemanie o sobie. A jednak Bóg wybrał właśnie ich. I wykonał katorżniczą niemal robotę, żeby z głupiutkiej „księżniczki” zrobić „księżną”, a synusia dobrze postawionego tatusia przemienić w „ojca mnóstwa”. Sara to właśnie „księżna”, a Abraham to „ojciec mnóstwa”. W polskim języku zmieniają się tylko literki, ale ta zmiana imienia pokazuje ogromną wewnętrzną przemianę, której dokonuje Bóg. Ta zmiana następuje przez doświadczenie, którym jest bezpłodność Sary. To jest ciemność, dramat. Bóg przychodzi jednak z obietnicą potomstwa i następują lata czekania. Dziesięciolecia. Abraham i Sara próbowali na różne sposoby wypełnić ten czas i po swojemu zapanować nad sytuacją. Nie dało się. Trafiali kulą w płot. Ściągali na siebie kłopoty, z których wyprowadzał ich Bóg. Nawet wówczas, gdy już mieli nowe serca, nie zawsze postępowali słusznie. Ale Bóg nie cofnął im życzliwości. Oni natomiast uczyli się cierpliwości, zaufania w każdej sytuacji i wiary Bogu na słowo. Nawracali się całe życie i mogli ostatecznie doświadczyć Bożej hojności. Nie mieli łatwej historii.
Bóg ma naprawdę ogromne zdolności i w każdym widzi niesamowity potencjał. Wie także, co zrobić z naszym życiem i jak poprowadzić naszą historię, by została zwieńczona zbawieniem. Luxtorpeda w utworze z najnowszej płyty śpiewa o tym, że „pamiętam i nigdy nie zapomnę, skąd pochodzę i jaką mam historię”. Nie tylko historię narodu, ale może przede wszystkim moją własną. Historię zbawienia. Razem z jej trudnymi momentami. To często wyłącznie dzięki nim jesteśmy tam, gdzie jesteśmy - w najlepszym miejscu.
tekst Katarzyna Kędzierska
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!