Ozdobo życia rodzinnego
Czasami używamy określenia „rodzina” na różne formy życia wspólnotowego, jak choćby parafia, czy grupa osób razem pracujących, a nawet drużyna piłkarska. Nie jest to niczym złym, wręcz przeciwnie, bo świadczy to o jakości więzów w tej wspólnocie, ale trzeba przy tym zawsze pamiętać, co jest prawdziwą rodziną.
Nigdy wcześniej nie zdarzyło się, żeby przez dwa lata z rzędu po jedną z ważniejszych nagród filmowych, a mam tu na myśli Złotą Plamę sięgnęli twórcy z Dalekiego Wschodu, choć nas w tym miejscu bardziej interesuje nie tyle fakt pochodzenia filmów, co tematyki przez nie poruszanej. Rok temu był to film „Złodziejaszki” japońskiego reżysera Hirokazu Koreedy, a ostatnio koreański „Parasite”, któremu dostał się również Oskar za najlepszy film międzynarodowy (u nas w kraju było o nim szczególnie głośno, gdyż sprzątnął tytuł sprzed nosa polskiemu filmowi „Boże Ciało”).
Życie rodzinne?
Ktoś może pomyśleć, że zaszła jakaś pomyłka i tekst ten zamiast pojawić się w rubryce Meandry czwartej władzy wylądował pomiędzy rozważaniami Litanii do Świętego Józefa, ale zapewniam, że wszystko jest w porządku. Po prostu oba wymienione i nagrodzone filmy, a w konsekwencji nagrodzenia dystrybuowane na całym świecie, opowiadają o życiu rodzinnym, a my dzisiaj chcemy zastanowić się nad wezwaniem Święty Józefie, Ozdobo życia rodzinnego. Chciałbym więc najpierw popatrzeć, w jakim kierunku idzie popkulturowa promocja życia rodzinnego. I o ile film koreański pokazuje sytuację rodziny biedaków, która za pomocą kłamstw i oszustw pasożytuje na rodzinie zamożnej (nie chcę za bardzo „spojelrować”) i łatwo sobie wyrobić osąd, to film japoński ukazuje podobną tematykę, ale rodzina patologiczna budzi naszą sympatię. Oto fragment jednej recenzji: „Reżyser znowu przygląda się „niestandardowej” rodzinie i czyni to z właściwą dla siebie olbrzymią empatią, a wręcz czułością. Historia biednych wyrzutków społecznych, którzy nie będąc spokrewnionymi tworzą więzi bliskości, jakich niejedna „normalna” rodzina może tylko pozazdrościć, potrafi chwycić za serce. Tak się stało
i ze mną. Chociaż podczas seansu miewałem różne wątpliwości co do rozwoju fabuły, to z sali kinowej wyszedłem poruszony”. Oglądając ten film chcielibyśmy, aby bohaterka, mała dziewczynka stała się częścią grupki złodziei, którzy żyją jak rodzina, a nie żeby powróciła do swoich prawdziwych rodziców, którzy - trzeba to powiedzieć - też nie są wolni od problemów. I tutaj mówimy o filmach, które charakteryzują się artystycznym smaczkiem i są na topie, ale nie zapominamy choćby o kinie hiszpańskim, zwłaszcza Pablo Almodovara, który już chyba wszystkie możliwe dewiacje ukazał nam jako lepsze od normalnego życia rodzinnego. A co dopiero powiedzieć o zwykłych komediach amerykańskich i nie tylko, które są coraz częściej parodią i drwiną z normalnej rodziny.
W sumie wszystko prowadzi do tego, aby sobie postawić pytanie, czy tradycyjna rodzina ma jeszcze sens i szybko sobie udzielić odpowiedzi, że oczywiście nie. Do tego dochodzi wszechobecna seksualizacja i łatwo dostępna pornografia, które dokańczają dzieła destrukcji. O. Augustyn Pelanowski pisze: „Przez wiele lat słuchałem
i obserwowałem ludzkie zachowania, i nie mam wątpliwości co do związku między nieokiełznaną seksualnością a przemocą fizyczną czy psychiczną. Nieskrępowana seksualność, rozpusta, pornografia, cudzołóstwo, seks przedmałżeński rodzi w człowieku uczucia jak najbardziej niepożądane: odrazę, złość na siebie, poczucie winy i wstyd. Przez lata takie uczucia kumulują się w człowieku, aż w końcu ten nie może ich pomieścić i zostają one jak lawa wulkaniczna wyrzucone na zewnątrz, na innych. (…) Wylew stłumionego oskarżenia jest wtedy niszczący. Mąż zaczyna oskarżać żonę, a żona męża, zależnie od tego, kto w tym małżeństwie zdradza. Pogarda nie ma wtedy sobie równych”. Wiem, że to wszystko brzmi dość makabrycznie, ale czasami może lepiej przejaskrawić, aby ukazać realne zagrożenia, które wlewają się pod płaszczykiem niegroźnej rozrywki, czy też postulowanej przez wszystkich wolności, aby każdy wybierał to, co lubi. W każdym razie przyglądając się opisanym wyżej sytuacjom „życia rodzinnego” Święty Józef nie byłby żadną ozdobą, ale czymś w rodzaju kwiatka do kożucha. Czymś, co nie spełnia swojej roli i próbuje stworzyć pozory.
Św. Józef prawdziwą odpowiedzią
A Józef ma być ozdobą. Przyznam się, że nie jest mi łatwo podejść do takiego określenia w kontekście duchowości. Jeżeli zajrzymy do słownika przekonamy się, że ozdoba to (1) coś co ozdabia, dodatek upiększający coś; (2) coś lub ktoś, z czego można być dumnym. Tyle słownik. Może więc to być jakiś klejnot, coś drogocennego, co ma wartość samo w sobie. A oprócz tego zdobi to, z czym jest zestawione. W takim rozumieniu Święty Józef najpierw jawi się, jako ktoś mający wielką wartość polegającą na jego walorach duchowych. Jak wyraził się papież Paweł VI „w jego głębokim życiu wewnętrznym biorą swój początek właściwe duszom prostym i niewinnym logika i siła, z jakimi zdaje pod Boskie zamiary swą wolność, swe pełnoprawne powołanie człowiecze i małżeńskie szczęście, przyjmując warunek, odpowiedzialność i ciężar rodziny, i zrzekając się przy tym miłości cielesnej, w imię nieporównywalnej miłości dziewiczej, która jest mu pokarmem i umocnieniem”. I ta wewnętrzna siła i uroda Świętego Józefa pozostaje niezmienna również
i w naszych czasach, a przecież problemy z życiem rodzinnym nie pojawiły się wczoraj. Właściwie cały poprzedni wiek, a nawet jeszcze wcześniej,
o czym pisał niedawno na naszych łamach ks. Dariusz Dąbrowski toczy się walka o rodzinę. Na początku XX wieku kard. Leme pisał: „Z powodu upadku religijnego i moralnego, rozhulał się na naszych oczach wiatr zniszczenia, który, zagrażając społecznej równowadze, z upodobaniem uderza w instytucję rodziny. Po przypuszczanym wszelkimi środkami ataku na autorytet ojca, destrukcyjny żywioł zaczął podkopywać świętość samego sakramentu małżeństwa, redukując je (…) do zwykłej umowy, której zawarcie unieważni później rozwód”. Różnica z naszymi czasami jest może taka, że oręż w walce z rodziną jest coraz bardziej nowoczesny i „ubrany” w niezbywalne zdobycze demokracji i praw człowieka. Ale bez względu na czasy i oręż Święty Józef jest naszą odpowiedzią. Leon XIII pisał: „Gdy miłosierny Bóg zaczął dopełniać dzieła naprawy natury ludzkiej, czego długie wieki oczekiwały, tak rozporządził dzieła tego sensem i porządkiem, że z samego początku ukazał się światu dostojny widok Boskiej Rodziny, w której wszyscy ludzie znajdują przykład najpełniejszej wspólnoty domowej, wszelkiej cnoty i uświęcenia. Tak ukazuje się nam owa Rodzina Nazaretańska, w której, nim ukazało się w pełnym świetle wszystkim narodom, przebywało ukryte Słońce Sprawiedliwości: Chrystus Bóg, Sługa nasz, z Dziewicą Matką i Józefem, mężem najświętszym, który wobec Jezusa spełniał rolę ojcowską. Bez żadnej wątpliwości pochwały dla wspólnoty domowej i rodzinnych tradycji biorące się ze wzajemnie świadczonej pomocy, świętości obyczajów, kultywowanej życzliwości, w największym stopniu należą się świętej owej Rodzinie, która następnie stała się wszystkiego tego przykładem. Dlatego też łaskawym zrządzeniem Opatrzności tak została ona ukształtowana, aby każdemu chrześcijaninowi, jakiegokolwiek byłby on stanu i skądkolwiek by pochodził, jeśli tylko zwróci ku niej swą duszę, bez trudu może uzyskać przyczynę i zachętę do praktykowania wszelkiej cnoty”.
Ozdoba jest piękna
Na zakończenie tej refleksji chciałbym jeszcze podkreślić wymiar piękna. Ozdoba jest czymś pięknym, co dopełnia urody tego co zdobi, a nie służy ukryciu brzydoty. Wspomniana wcześniej popkultura i polityczna poprawność coraz częściej starają się nam pokazać nowe propozycje „życia rodzinnego” jako bardzo atrakcyjne, piękne, ciekawe, ubogacające w przeciwieństwie do normalnej rodziny, która ma być przeżytkiem, nieatrakcyjna, często patologiczna, smutna i nikomu niepotrzebna, bo z dzisiejszymi możliwościami technologicznymi (in vitro, zamrażanie jajeczek, itp.) można sobie spokojnie poradzić bez niej.
To wszystko jest jednym wielkim kłamstwem. Rodzina jest czymś pięknym, bo chcianym przez Boga, odzwierciedlającym wspólnotowość Trójcy Świętej i mającym wzór w Rodzinie z Nazaretu. Miłość małżeńska kobiety i mężczyzny jest piękna i płodna, a swoją płodność opiera właśnie na nieograniczonym przyjęciu woli Bożej, a nie na nieograniczonych możliwościach technologii. Prawdziwa rodzina oparta na sakramencie małżeństwa, w którym prosi się Ducha Świętego o zachowanie jej jedności jest piękna, jest prawdziwa i jest możliwa aż do śmierci. Św. Jan Paweł II pisał w Liście do Rodzin: „Pośród wielu dróg rodzina jest drogą pierwszą i z wielu względów najważniejszą. Jest drogą powszechną, pozostając za każdym razem drogą szczególną, jedyną i niepowtarzalną, tak jak niepowtarzalny jest każdy człowiek. Rodzina jest tą drogą, od której nie może on się odłączyć. Wszak normalnie każdy z nas w rodzinie przychodzi na świat, można więc powiedzieć, że rodzinie zawdzięcza sam fakt bycia człowiekiem. A jeśli w tym przyjściu na świat oraz we wchodzeniu w świat człowiekowi brakuje rodziny, to jest to zawsze wyłom i brak nad wyraz niepokojący i bolesny, który potem ciąży na całym życiu. Tak więc Kościół ogarnia swą macierzyńską troską wszystkich, którzy znajdują się w takich sytuacjach, ponieważ dobrze wie, że rodzina spełnia funkcję podstawową”.
I – dodajmy – Kościół broni rodziny. Święty Józef Patron Kościoła Powszechnego, Opiekun rodzin, a także Ozdoba życia rodzinnego jest właśnie niejako pieczęcią potwierdzającą to wszystko. I to potwierdzającą w warunkach skrajnie trudnych, w jakich jemu przyszło realizować miłość małżeńską i rodzicielską. Ale wszystko potoczyło się dobrze, bo potoczyło się zgodnie z wolą Bożą. Chciałbym, aby pozostało nam z tego rozważania to właśnie skojarzenie, skojarzenie piękna z życiem rodzinnym opartym o wolę Bożą.
ks. Andrzej Antoni Klimek
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!