TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 26 Lipca 2025, 08:58
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

O umiejętności zamykania i trosce o innych

O umiejętności zamykania i trosce o innych

Odkąd zaczął się węglowy zawrót głowy w związku z napaścią Rosji na Ukrainę ciągle czekam na informacje o zwiększeniu wydobycia tej kopaliny w naszym kraju, wszak przecież „leżymy” na węglu (chociaż czasami wydaje mi się, że przede wszystkim to w kwestii węgla powinniśmy już dawno wstać a nie leżeć, ale to zupełnie inny wątek). Ale takich informacji nie mogę nigdzie znaleźć. Ot czasami natrafi się na informację, że Niemcy wykupiły całą roczną produkcję którejś z naszych nielicznych już działających kopalni, ale o jakimś gwałtownym zwrocie w kwestii wydobycia tego na czym „leżymy” raczej cisza. W związku z tym nabieram coraz większej pewności, że z polskimi kopalniami węgla jest trochę tak jak z rosyjskimi składami broni: niby potęga wojskowa, druga największa armia świata, ale jak przychodzi co do czego, to broń się rozsypuje, a czołgi stają po kilkunastu kilometrach. Niby broń jest, ale w takim stanie, że pożal się Boże (jeśli w przypadku agresorów to akurat wychodzi na dobre tym, którzy są atakowani). I pewnie tak jest z naszymi kopalniami. Zresztą wystarczy sięgnąć do artykułów z poprzednich lat i tam często przy okazji problemów z dostarczeniem odpowiedniej ilości węgla jako przyczyny podaje się brak środków na rozwój i zatory na kolei. Można więc sobie wyobrazić jak te nasze nieszczęsne kopalnie wyglądają, zwłaszcza te, które zostały zamknięte.
I pewnie dlatego tak cicho o jakimkolwiek zwiększeniu wydobycia. Wygląda na to, że wszyscy się już pogodzili z faktem, że w Polsce węgla wydobywać się nie będzie. A może inaczej i bardziej w zgodzie z prawdą (choć nie ze zdrowym rozsądkiem): wszyscy się pogodzili z faktem, że Polacy w Polsce węgla wydobywać nie będą. 

Skąd mi przyszły dzisiaj do głowy te węglowe dylematy? Otóż natrafiłem na dość kuriozalną informację, że turbiny wiatrowe (wiecie o co chodzi, odnawialne źródła energii) znajdujące się na terenie kopalni odkrywkowej węgla brunatnego Garzweiler w Erkelenz na zachodzie Niemiec, mają być zdemontowane, ponieważ muszą ustąpić miejsca na nową odkrywkę pod zwiększone wydobycie węgla! Rzecznik prasowy kopalni poinformował, że większość turbin wiatrowych, postawionych w 2001 roku, zostanie zdemontowana prawdopodobnie w przyszłym roku. Nie wiem jak wy, ale ja mam jakieś dziwne przeczucie, że te zdemontowane turbiny zostaną sprzedane w Polsce i szczytem wszystkiego byłoby postawienie ich na terenie jakiejś polskiej zamkniętej kopalni! Jedna turbina już została zdemontowana i bardzo ciekawa jest wypowiedź wspomnianego rzecznika, który twierdzi, że kiedy w 2001 roku uruchamiano elektrownie wiatrowe, już wtedy było wiadomo, że pewnego dnia
w miejscu, na którym stoją turbiny, powstanie kopalnia odkrywkowa. Innymi słowy w Niemczech, owszem, turbiny, fotowoltaika ble ble ble, ale nikt nie myślał o definitywnym zamykaniu kopalń. Może to się w międzyczasie zmieniało, wszak szaleństwo nie zna granic, ale obecnie nikt nie ma wątpliwości, że na węglu trzeba jeszcze trochę pociągnąć. Aktywiści z lokalnej inicjatywy Alle Doerfer bleiben (Wszystkie wsie zostają) oczywiście skrytykowali plan demontażu turbin: „Fakt, że turbiny wiatrowe są burzone w środku kryzysu klimatyczno-energetycznego w celu rozbudowy odkrywkowej kopalni węgla, jest trudny do pobicia w kategoriach absurdu”. Pewnie tak, no ale aktywiści mogą sobie krytykować, podczas gdy tak federalne, jak i landowe ministerstwa gospodarki w Niemczech już zdecydowały, że wycofywanie węgla w reńskim obszarze górniczym zostanie przesunięte na 2030 rok. Mało tego, w Niemczech doprowadzono do reaktywacji zamkniętych już elektrowni węglowych i w sumie do użytkowania dopuszczono 21 elektrowni węglowych, które mają pracować w perspektywie dwóch lat. I tak sobie myślę, jak to jest, że u nich coś zamykają, a potem da się to otworzyć, a u nas jak zamkną to na amen. Można by sobie z tego kpić, że Niemcy to nawet porządnie zamknąć nie potrafią, co innego Polacy, ale wcale mi nie jest do śmiechu. 

A teraz znowu wraca temat pandemii! Na szczęście chodzi tylko o różne rewelacje dotyczące sposobów walki z pandemią, które się pojawiają nawet w szacownych mediach, a nie z nawrotem zakażeń, przynajmniej na razie. Póki co wojna na Ukrainie trzyma pandemię na odległość. 

A ja tylko sobie przypominam, jakie to straszne były perspektywy, jak to do naszej biednej Ojczyzny, biednej, ale jednak trochę „wyszczepionej” i „zamaseczkowanej” wleją się te miliony uchodźców w znakomitej większości niezaszczepionych i bez maseczek, jaki to będzie armagedon i jak to powietrze będzie aż gęste od wirusów, no i w ogóle, jak to się źle skończy... Ale cóż, fala się wlała i nic się nie stało, nie będziemy się pastwić i wyciągać nazwisk ówczesnych Kasandr. Chwała Panu za to, alleluja i do przodu! 

A głośno zrobiło się z powodu pana Roba Roosa, posła Parlamentu Europejskiego z Holandii, który był autorem skierowanego do Janine Small, przedstawicielki firmy Pfizer, pytania dotyczącego badań nad skutecznością szczepionki rzeczonej firmy w ograniczeniu transmisji wirusa. Panu Roosowi chodziło o to, że namawiając ludzi do szczepień podnoszono argument, żeby robić to nie tylko dla siebie, ale też dla innych, bo zaszczepienie się miało zmniejszyć transmisję wirusa. Na tej samej przesłance było oparte wprowadzenie paszportów covidowych i w konsekwencji odcięcie wielu ludzi od wielu aspektów życia wspólnotowego. Chciał pan Roos wiedzieć, czy firma Pfizer przeprowadziła badania, które dowiodłyby skuteczności szczepionki w tym aspekcie PRZED jej wprowadzeniem do użytku. Pani Janine Small, przedstawicielka firmy Pfizer, odpowiedziała, że nie było takich badań nad transmisją przed wprowadzeniem szczepionki na rynek i że nikt nie twierdził, że były, więc ona nie rozumie o co w ogóle chodzi.

Innymi słowy Pfizer nie twierdził nigdy, że testował szczepionki pod kątem transmisji przed wprowadzeniem ich na rynek, gdyż nie było to konieczne do uzyskania dopuszczenia do obrotu. I to nie ich wina, że ktoś twierdził, że szczepionki zapobiegają transmisji i zaszczepienie się jest również dowodem troski o innych. Pierwsze publikacje dotyczące ograniczania transmisji zaczęły się pojawiać w 2021 roku, już po rozpoczęciu programu szczepień. 

Wielu tak zwanych zdroworozsądkowych komentatorów twierdzi, że nie ma więc żadnego problemu, firma Pfizer jest w porządku, bo przecież w badaniach klinicznych analizowany był profil bezpieczeństwa i skuteczności szczepionek i to jest najważniejsze... I na pewno tak jest. Ja jednak ciągle nie mogę się oprzeć wrażeniu, że tak nakombinowano przy okazji tych szczepionek, że nigdy nie dojdziemy do ładu. No chyba, że zamiast gorączkować się o komisję śledczą ds. ośmiorniczek i podsłuchów, ktoś postanowi, że taka komisja powinna powstać, ale zająć się hmmm... na pewno nie ośmiorniczkami.

Pleban ze wsi 

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!