O tym jak Niemcy płakali a Francuzi się wściekli
Nie wiem jak wy, ale ja doskonale pamiętam czasy, kiedy sprowadzaliśmy stare graty z Niemiec. Te wszystkie ople, fordy, volkswageny golfy i passaty, czasami zdarzały się nawet audi. Ja osobiście miałem najpierw białą corsę, która zastąpiła malucha (w spadku po tacie), a potem złotego passata, oczywiście jak nowe, bo nastoletnie! Cóż to były za rzewne historie. Że Niemiec nim tylko do kościoła jeździł, a i to nie co niedzielę, bo auto leciwe, a przebieg dziwnie niski! I jeszcze jak płakał, kiedy sprzedawał, tak ciężko było mu się rozstać z ukochanym samochodem! A składaki pamiętacie? Nie, nie! Nie te „od Komunii” Wigry 3 tylko te z Niemiec. Taniej było auto na części ściągnąć niż w całości, więc osobno silnik, osobno reszta, a potem w Polsce chłopaki składali i auto jak ta lala! Co prawda czasami się okazywało, że ten składak był znacznie bardziej składany, na przykład karoseria zespawana z dwóch, bo jeden dostał z przodu, a drugi z tyłu, no ale z drugiej strony były idealne, więc dwa w jednym i jak nowy i tak się to wszystko kulało. Niemcy „płakali jak sprzedawali”, ale byli zadowoleni, bo się pozbyli złomu, a Polacy jeszcze bardziej, bo mieli auta zachodnie. Potem się pootwierały salony samochodowe, ale i tak wielu uważało, że lepszy używany z Niemiec niż nowy z polskiego salonu, bo te produkowane na Niemcy, jakoś tak lepsze wyposażenie miały, blachy kilkakrotnie cynkowane, a te na Polskę nie mówię, że były wybrakowane, ale nie takie same. Tak jakoś rasizmem mogło zalecieć w tym momencie, ale takie były fakty. Całe szczęście, dzięki Unii Europejskiej, dzisiaj mamy już nawet montownie aut zachodnich w Polsce i nikt nie musi gratów z Niemiec ściągać.
Ale jak się skończyły polskie problemy z motoryzacją, to się zaczęły polskie problemy z energią odnawialną. Ale od czego mamy dobrych sąsiadów? W końcu nikt tak nie zadba o Polaka jak Niemiec. Bo tu, wicie rozumicie, trzeba się przestawić na inną produkcję prądu, a przecież Polacy sami sobie wiatraków nie wyprodukują. Zresztą, po co niby mieliby sami produkować, skoro Niemcy mieli świetne, mało używane? I co, miały się zmarnować? A przecież można wspomóc sąsiada, tak czy nie? No i w ten sposób jeden szmelc się skończył z zaczął się inny. Zaraz się pewnie ktoś oburzy, że to nieprawda, że z Niemiec to nam przysyłają nowe wiatraki. Teraz to pewnie tak, bo te szwindle z używanym sprzętem nie mogą trwać w nieskończoność. Ale to nie znaczy, że z nowymi wiatrakami wszystko jest uczciwie. Weźmy pod uwagę taką sekwencję zdarzeń. Polska nie otrzymuje z Unii pieniędzy na KPO (przypomnijmy – fundusz, który ma pomóc wszystkim państwom Unii odbudować się po covidzie). Okazuje się, że niemiecka firma Siemens ma olbrzymie problemy i długi na jakieś 4,5 miliarda euro. Siemens produkuje wiatraki. Zmienia się rząd w Polsce. Polska wreszcie otrzymuje 5 miliardów zaliczki KPO, ale pieniążki mają być przeznaczone na transformację energetyczną! Nie wiem, czy już się po covidzie odbudowaliśmy czy nie, ale dobra. Na transformację energetyczną. Jedną z pierwszych propozycji legislacyjnych nowego rządu w Polsce jest zmiana ustawy o wiatrakach, gdzie między innymi postuluje się przekwalifikowanie wiatraków jako inwestycji na cel publiczny. Pamiętacie? Tak właśnie było. Nie chce mi się dalej ciągnąć tego, ale obiecuję, że za parę miesięcy wrócę do tematu i sprawdzimy na co te pieniądze ostatecznie poszły i czy nie wylądowały na kontach Siemensa. W międzyczasie Niemcy nadal o nas dbają i gorąco protestują, żebyśmy sobie tu jakieś elektrownie atomowe pobudowali. Normalnie w dupach nam się poprzewracało w tej Polsce i chcemy sobie takie niebezpieczeństwo jak ATOM ściągnąć na głowę! I żeby chociaż z Niemiec, a my z Ameryki i z Korei! A przecież Niemcy tak bliziutko, to nawet na transporcie można oszczędzić... A poza tym nie po to Niemcy w swojej głupocie, znaczy się chciałem powiedzieć w swojej przezorności, ulegli durnowatym, znaczy się dalekowzrocznym, naciskom Zielonych i pozamykali swoje elektrownie atomowe, żeby teraz patrzeć jak Polska się uniezależnia energetycznie. Innymi słowy, Polacy nie martwcie się, naszych wiatraków i dla was wystarczy. Podobnie jak naszych lotnisk, naszych portów, naszych stoczni, naszych rzek żeglownych. My to wszystko mamy i dla nas i dla was. Niemieckie słowo honoru!
Aha! Byłbym zapomniał. No jeszcze używane samochody elektryczne mają dla nas Niemcy! No nie! Naprawdę? Znowu będą płakać ci Niemcy, jak nam będą sprzedawać używane samochody, tym razem elektryki? Na to wygląda. Właśnie się okazało, że w ramach KPO rząd przewidział dotację na zakup używanych elektryków! Do 40 tysięcy od samochodu! Czyli znowu będziemy szmelc sprowadzać z Niemiec i jeszcze będzie do tego dopłata. Czyli kiedy deklarowany zasięg elektryka na przykład 500 kilometrów (w rzeczywistości może 400) w wyniku zużycia baterii spadnie do jakichś 200, a może i 100 kilometrów, wtedy sobie Polak go odkupi. Jak to się nazywa, déjà vu? Nie wiadomo, śmiać się czy płakać...
Pozostańmy już do końca przy motoryzacji, ale tym razem tymi, którzy się śmieją i to śmieją się komuś w nos (Francuzom i Niemcom), są Rosjanie (do spółki z Chińczykami). Ale po kolei. Jak wiemy Rosja dokonała inwazji na Ukrainę. W Rosji w Kałudze znajduje się fabryka holendersko - francuskiego koncernu Stellantis, która produkuje samochody dostawcze i osobowe Citroena, Opla i Peugeota. W wyniku sankcji w kwietniu 2022 r. władze koncernu Stellantis zamknęły fabrykę i ewakuowały swój zagraniczny personel, ale pozostawiły całą linię produkcyjną oraz niewykorzystane podzespoły do produkcji kilku modeli. I Rosjanie wpadli na pomysł, że przecież szkoda aby to stało i rdzewiało, więc przy pomocy, jakżeby inaczej, z Chin, wznowili produkcję aut. W marcu pochwalili się, że w zakładach w Kałudze wznowiono produkcję popularnego SUVa. Po uzupełnieniu zapasów części ruszyła linia, na której powstaje Citroen C5 Aircross. To wszystko oczywiście bez wiedzy i zgody właściciela fabryki i marki. Jaka była reakcja Francji i Holandii? Oczywiście szok i niedowierzanie, praktyki Rosjan określono bezczelnymi i na tym się skończyło. W związku z czym w maju Rosjanie z Chińczykami zaczęli produkcję również innych modeli. Może tylko przypomnę, że Francja obok Niemiec należy do największych w Europie promotorów współpracy gospodarczej z Rosją. Oczywiście teraz nie! Teraz są z całą pewnością największym wrogiem putinowskiego reżimu. Od kilku miesięcy mają ku temu jeden powód więcej. Ale mam takie dziwne przeczucie, że jak tylko wojna się skończy, to szybciutko się wszystko Rosji wybaczy.
Pleban ze wsi
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!