O tym jak Kanada rozwiązuje problemy i jak Rosja traktuje przyjaciół
Dzisiaj zaczniemy od dalekiej Kanady. Przypomnę, że chodzi o jedno z tych miejsc na świecie, gdzie ponoć żyje się najlepiej. Ostatnio świat obiegły informacje, że tam rzeczywiście może i żyje się najlepiej, bo jak komuś żyje się źle, bo na przykład jest zbyt biedny, to może poprosić o... eutanazję.
Zaraz pewnie ktoś mi tu wyskoczy z zastrzeżeniem, że to nieprawda, bo żeby zostać poddanym eutanazji trzeba w Kanadzie spełnić wiele warunków i sama bieda nie wystarczy, ale ja odpowiem całkiem świeżym przypadkiem z ostatnich dni. Oto 65-letni Lester Landry od lat zmaga się z wieloma chorobami, z których jednak żadna nie jest śmiertelna. Ale po skończeniu właśnie 65 roku życia pan Landry został pozbawiony przez państwo wielu dodatków do swojej emerytury i zabrano mu psa przewodnika i mieszkanie, do których miał prawo z powodu swojej niepełnosprawności. I obecnie pan Landry ma 120 dolarów na utrzymanie i mieszka w... furgonetce. Zwrócił się więc do specjalnej instytucji o pomoc w dokonaniu eutanazji podając jako powód, że zabrano mu dodatki do emerytury i że nie chce żyć w ubóstwie. Procedura wymaga zgody dwóch lekarzy i jeden już ją wyraził. W tej chwili pan Landry czeka na drugą zgodę, a potem machina ruszy. Sam pan Landry jest za eutanazją, a nawet jego dziwi, o czym napisał na swoim Twitterze, że rząd zamiast pomagać żyć niepełnosprawnym z taką łatwością pomaga im uzyskać eutanazję. Zobaczymy, jak się skończy sprawa pana Landry’ego, ale ja akurat chciałem napisać o innej sytuacji.
Sprawa dotyczy pani Christine Gauthier, weteranki, która co prawda na wojnie nie była, ale podczas ćwiczeń wojskowych w 1989 roku doznała trwałego uszkodzenia kolan i kręgosłupa. Pani Christine musi być człowiekiem o wyjątkowej sile ducha i chęci życia, bo nie tylko nie załamała się w swojej sytuacji, ale walczyła ze swoimi ograniczeniami biorąc udział w paraolimpiadzie jako kajakarka, wioślarka i trójboistka siłowa. Nasza bohaterka od kilku lat bezskutecznie stara się o zamontowanie w jej domu windy dla wózków inwalidzkich i wreszcie w tych dniach zeznawała w tej sprawie przed kanadyjskim parlamentem. I ujawniła, że instytucja publiczna zajmująca się w Kanadzie weteranami zaproponowała jej znacznie prostsze rozwiązanie jej problemów. Skoro nie może doczekać się na windę, to dlaczego nie wziąć pod uwagę – już się wszyscy domyślacie – eutanazji. Jak się później okazało, minister ds. weteranów przyznał, że nie tylko pani Christine otrzymała taką propozycję. Tak o tym piszę, pod rozwagę, żeby jednak uważać na te wszystkie raje na ziemi.
Pozostańmy jeszcze na drugiej półkuli, ale troszkę bardziej na południe. W stanie Massachusetts w USA pewna nauczycielka została wyrzucona ze szkoły publicznej, w której uczyła od 1999 roku. Czym przewiniła ta pani, żeby przekreślić ją po ponad 20 latach pracy? Otóż powiedziała ojcu 11-letniej dziewczynki, że ta zamierza zmienić płeć, a szkoła zabrania nauczycielom informować rodziców o takich sprawach. Trzeba uczciwie przyznać, że pani Bonnie Manchester spierała się już kilka lat wcześniej z władzami szkoły w kwestii książek dostępnych w szkolnej bibliotece, bo jej zdaniem niektóre książki przedstawiały niemoralne akty seksualne jako coś właściwego, w dodatku prezentując je w wulgarnej formie graficznej. A wracając do ostatniej sprawy. W grudniu 2020 roku nauczycielka pisała maile do rodziców 11-letniej dziewczynki, która zadawała w szkole niepokojące pytania odnośnie własnej płci. Rodzice byli tym zatroskani. W lutym kolejnego roku Manchester rozmawiała o sprawie osobiście z ojcem 11-latki podczas jego obecności w szkole. Sprawa trafiła do wiadomości dyrekcji i ta podjęła decyzję o jej wyrzuceniu z pracy. Rodzice pozwali zarząd szkoły do sądu za jej działania wobec ich córki. Sprawa jest w toku, a Bonnie Manchester opowiedziała o swojej sytuacji portalowi National Catholic Register.
Może trochę przesadzam i niepotrzebnie mieszam fakty z dwóch światów, ale skojarzyło mi się to z próbami ochrony dzieci przed „traumą spowiedzi”, o jakich słyszymy choćby w Polsce. Z jednej strony mamy coś na wzór „tajemnicy spowiedzi” wprowadzanej nauczycielom, a z drugiej mamy próby wprowadzenia zakazu spowiadania dzieci do 16 roku życia. Czy mimo pozornego braku związku nie są te sytuacje wodą na młyn dla tych wszystkich, którzy chcą jak najszybciej odciąć dzieci od wpływu rodziców i chrześcijańskiej kultury?
Jesteśmy już po Świętach, a jak wiadomo w Wigilię nawet zwierzęta mówią ludzkim głosem, o czym wszyscy wiemy. Natomiast okazuje się, że jest jeszcze jeden ciekawy wymiar Świąt, a mianowicie, że światowi przywódcy plotą bzdury. Poprzednio cytowałem pana Olafa Scholza, który uważa że jego naród „ma szczególną odpowiedzialność za walkę z siłami faszyzmu, autorytaryzmu i imperializmu” a dzisiaj mam dla Was jego przyjaciela Putina, który twierdził że z faszyzmem na Ukrainie walczy. Oto co powiedział ostatnio o Ukrainie: „Zawsze uważałem naród ukraiński za naród braterski, znacie moje stanowisko. I nadal tak uważam. A to, co się dzieje, to oczywiście tragedia, ale to nie jest efekt naszej polityki. To jest efekt polityki innych krajów, krajów trzecich, które zawsze do tego dążyły, do dezintegracji rosyjskiego świata (…) Od dziesięcioleci, chcę to podkreślić, od dziesięcioleci staramy się budować relacje z Ukrainą. Zrobiliśmy wszystko, aby w nowych warunkach geopolitycznych budować nie tylko dobrosąsiedzkie, ale braterskie stosunki: udzielaliśmy pożyczek, a dostawy energii były prawie darmowe przez lata. Nie, nic nie działało, po prostu nic. Kiedy Ukraina opuściła Związek Radziecki, jej deklaracja niepodległości świadczyła o neutralności. Myślę, że ówcześni przywódcy rosyjscy też o tym myśleli. Jestem przekonany, że dokładnie tak było. Tak więc w sumie można zrozumieć ówczesne kierownictwo. W tamtych warunkach prawdopodobnie nie widzieli żadnych zagrożeń. Państwo neutralne, bratni naród, jedna kultura, wspólne wartości duchowe i moralne, wspólna historia. Nie widzieli żadnych zagrożeń. Ale nie, przeciwnik działał bardzo natarczywie i skutecznie”. No cóż, wypada się cieszyć, że Polski pan Putin nie uważa za braterski naród i że tym, którzy do przyjaźni z Putinem dążyli, jednak się nie udało. Powiedzenie: „kurica nie ptica, Polsza nie zagranica” przeszło do lamusa. I oby tak już zostało.
Pleban ze wsi
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!