TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 26 Lipca 2025, 08:59
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

O równości na basenach i w zarządach banków i o szukaniu winnych

O równości na basenach i w zarządach banków i o szukaniu winnych

Nowy wspaniały świat, równość, wolność i braterstwo wszystkie te wspaniałości prą do przodu.
Tym razem wiadomość z Niemiec z dziedziny równość. W wielu miastach naszego zachodniego sąsiada kobiety podjęły kolejną krucjatę. Ja przepraszam, że używam takiego akurat słowa, które się kojarzy z krzyżem, no ale tak o tym mówią same zainteresowane panie. O co więc ta „krucjata”? Chodzi o to, że panie chcą być na równi z mężczyznami i domagają się takich samych praw również w korzystaniu z basenów, czyli możliwości pływania bez górnej części stroju (!). A jak wiadomo państwo niemieckie jest dość ochocze w spełnianiu takich postępowych żądań swoich obywateli (obywatelek) i w niektórych miastach, takich jak Berlin już obowiązują nowe regulaminy, a w innych zostaną wkrótce wprowadzone i panie będą się mogły kąpać topless. Gdyby nie to, żem pleban, to bym to jakoś seksistowsko skomentował z mrugnięciem oka, ale ponieważ mi nie wypada, więc dodam tylko, że całe szczęście, że w ramach równości nie nakazano mężczyznom używania górnej części stroju kąpielowego. No i, póki co, nie będą karać kobiet, które jednak w swojej skromności będą zakładać cały strój.  

Z tym ubieraniem się to w ogóle jest coraz większe zamieszanie. Taki Pips Bunce, który jest szefem programów strategicznych ds. kluczowych rynków globalnych szwajcarskiego banku Credit Susisse, czyli wysoko postawioną figurą, raz się ubiera w garnitur i koszulę z krawatem, a innym razem w czerwoną sukieneczkę, bo jak twierdzi jest „osobą niebinarną i ma płynną płeć, jest transem i wieloma innymi rzeczami”. Jest to problemem dla mnie, bo jeślibym go spotkał w sukience, to na pewno bym mu ustąpił miejsca czy pierwszeństwa, jak każdy dżentelmen, ale jakbym go spotkał w garniturze, to co wtedy? No ale to jest problem dżentelmenów, w nowym wspaniałym świecie ta figura jest chyba zakazana. A wracając do pana/pani Pips, to sądząc z aktywności w mediach, wiele czasu poświęca swojemu „byciu wieloma innymi rzeczami”, szkoda tylko, że bank, w którym pracuje, i to na wysokim stołku, jest na skraju bankructwa. Ja wcale nie twierdzę, że to ma jakiś związek z „płynnością płciową” pana/pani Pips, pewnie chodzi głównie o płynność gotówki, ale tak się zastanawiam, czy jednak dążenie za wszelką cenę do tych różnych parytetów i równości nie odbija się jednak czasem na fachowości. 

O ile Credit Suisse jeszcze nie padł, to niestety takiego szczęścia nie miał inny bank Silicon Valley Bank ze Stanów Zjednoczonych, który już padł. No i ten akurat bank to już było mistrzostwo świata, jeśli chodzi o parytety w zarządzie, bo tam wszystkie były zachowane, czyli odpowiednia ilość kobiet, odpowiednia proporcja ras, odpowiednia ilość osób niebinarnych i homoseksualnych. Złośliwi twierdzą, że tylko jedna z osób w tym perfekcyjnym parytetowo zarządzie miała doświadczenie w bankowości. I tak na przykład menedżerem do spraw zarządzania ryzykiem finansowym była tam pani (a jakże) czarnoskóra (sam już nie wiem, jak teraz się politycznie poprawnie mówi o ludziach z ciemnym odcieniem skóry), a na dodatek queer Jay Ersapah, która jak czytamy w mediach ostatnie miesiące tuż przed upadkiem banku zajmowała się głównie prowadzeniem kampanii dumy, w ramach której pracownicy mogli dzielić się swoimi historiami o ujawnianiu orientacji seksualnej itp. Zaledwie cztery miesiące przed zamknięciem banku Ersapah, która mówi o sobie „osoba queer o innym kolorze skóry i imigrantka z pierwszego pokolenia z klasy robotniczej”, znalazła się na liście Silicon Valley Bank „Outstanding LGBT+ Role Models 2022”, czyli była wybitnym LGBT+ pracownikiem! No faktycznie, chciałoby się powiedzieć. Ale myślę, że wszystkim klientom upadłego banku łatwiej będzie przełknąć gorycz tego dramatu wiedząc, jak wspaniały i równościowy był jego zarząd. A mówiąc nieco poważniej, to skoro banki trzęsą światem, a bankami zarządzają osoby, które nie przez kompetencje się tam dostały, ale „z parytetu”, to czarno to widzę (to chyba nie rasizm). A materace i skarpety mogą znowu okazać się wielozadaniowe. 

Na koniec wracamy do Polski, a tutaj jak wiadomo, najbardziej rozgrzana debata toczy się obecnie wokół zarzutów stawianych św. Janowi Pawłowi II.
Już tu wspomniałem przed dwoma tygodniami, że zdziwiłem się bardzo czytając Adama Michnika, który bronił Jana Pawła II, ale być może szczwany lis mnie oszukał. Bo z jednej strony niby osobiście bronił, a z drugiej strony Agora, związkom z którą trudno byłoby panu Adamowi zaprzeczyć, wydaje książkę oskarżającą polskiego papieża o tuszowanie spraw pedofilskich w czasach krakowskich. Ciężko się w tym połapać, ale powracam do tematu, bo niesłychanie absurdalną hipotezę postawił pan Roman Giertych. Otóż niegdysiejszy założyciel Młodzieży Wszechpolskiej, a później prezes Ligi Polskich Rodzin, obecnie adwokat spraw postępowych, dyskutował o reportażu TVN i atakach na św. Jana Pawła II z panem Tomaszem Lisem. Próbował on przekonać tego ostatniego, że to metropolita krakowski arcybiskup Marek Jędraszewski w porozumieniu z PIS-em zorganizował całą tę aferę. „I jest oczywiste, że dla nich to było korzystne. A ten zrobił, kto zyskał. Nie mam żadnej wątpliwości, że PiS był na to przygotowany. Reportaż się pojawia i od razu wjeżdża uchwała, wjeżdża wezwanie do ambasadora USA. Mają cały szereg rozpisanych rzeczy, które do dzisiaj... codziennie coś robią (…) Bo PiS ma bardzo dobre agencje, wydaje miliony pieniędzy na najlepszych specjalistów, którzy badają, szukają tematów, pod które PiS mógłby się podczepić. Jestem przekonany, że mechanizm tego był taki: najpierw agencje zbadały temat Jana Pawła II, który jest jednak autorytetem dla większości Polaków, i szukały możliwości podczepienia”. I wygląda na to, że on tak poważnie! Konrad Wallenrod wydaje się być nędznym amatorem jeśli by go porównać z abpem Jędraszewskim i PiS-em, którzy tak misternie się posłużyli TVN-em, prawda?

A skoro już jesteśmy przy absurdalnych oskarżeniach, to nie sposób tu nie wspomnieć słów pani Ochojskiej, która ciągle się martwi o rzekome ofiary polskiej strategii obrony granicy z Białorusią: „Przypuszczam, że w lesie są jeszcze ciała, ale być może część z nich została po prostu uprzątnięta. Dlaczego tak sądzę? Był taki moment, kiedy powołano leśników z całego kraju. Po co? Przecież nie po to, żeby pomogli puszczy w trudnym momencie. Ale po coś ich zwołano (…) To nie jest oskarżenie, to jest przypuszczenie, co mogło się stać”. Polscy leśnicy grabarzami, to jest chyba nawet mocniejsze niż abp Jędraszewski infiltrowany w TVN.

Pleban ze wsi

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!