Opowieść Jean
O Jean Palombo, kobiecie o niezwykłej wierze i wdowie po strażaku, który zginął 11 września 2001 roku w ruinach WTC w Nowym Jorku, usłyszałam wkrótce po zamachu. Kilka lat później udało mi się nawiązać z nią korespondencję mailową i uczynić z niej bohaterkę mojej książki. Miesiąc temu Jean zmarła wskutek choroby nowotworowej, a jej polska przyjaciółka zapewniała mnie przez telefon, że umierała jak święta. A właściwie nie tyle umierała, co wyruszała do nieba na spotkanie z Bogiem i swoim bohaterskim mężem.
Mija właśnie dwunasta rocznica najgłośniejszego ataku terrorystycznego w dziejach cywilizacji i sądzę, że to doskonały moment, by przytoczyć tutaj jej świadectwo. „Byliśmy typowym małżeństwem z Brooklynu – napisała w mailu Jean. - Gdy mój brat po raz pierwszy przyprowadził do domu Franka miałam 9 lat, a Frank 14. Zderzyliśmy się, wpadliśmy na siebie i tak go poznałam. Kiedy miałam 18 lat zaprosił mnie na randkę. W 1982 roku wzięliśmy ślub. Był piękny. Jednak życie z Frankiem nie zawsze było idyllą. Jako młoda mężatka odcięłam się od Kościoła. Nie chciałam żadnych dzieci, a moje małżeństwo wkrótce zaczęło się rozsypywać. Dlaczego nie chciałam mieć dzieci? Uważałam, że nie można sprowadzać na świat nowych istnień mając świadomość, że to miejsce tak pełne cierpienia. Nie chciałam żeby moje dzieci cierpiały. Byliśmy już 3 lata po ślubie i nie mieliśmy dziecka.
Pewnego dnia Frank poprosił mnie bym poszła z nim posłuchać jakichś katechistów. Powiedziałam mu: „ok, pójdę, ale to jest mój ostatni kontakt z Kościołem katolickim”. Tamtego wieczoru zobaczyłam uosobione chrześcijaństwo w małżeństwie wędrownych katechistów, które oczekiwało czwartego dziecka. Oni zostawili wszystko: dom, kariery, kraj w którym mieszkali – żeby głosić Ewangelię. Nagle dotarło do mnie, że Bóg kocha mnie tak bardzo, że wzbudził w kimś pragnienie opuszczenia dobrego, wygodnego życia, bym dzięki temu mogła usłyszeć Dobrą Nowinę. Kiedy zobaczyłam tę miłość uświadomiłam sobie natychmiast, że nie miałam takiej miłości, nawet dla mojego męża. W katechezach usłyszałam jak Giuseppe, mój katechista mówi: „może myślisz, że Bóg jest potworem, który Ci wszystkiego zakazuje, ogranicza Cię”. On otworzył moje życie i dziś, mając ośmiu synów i dwie córki mogę powiedzieć, że Bóg zna pragnienia mojego serca. Rankiem 11 września obudziłam się bardzo zdenerwowana. Myślałam, że jestem w ciąży. Nasze najmłodsze dziecko nie miało jeszcze roku. Powiedziałam Frankowi, że nie mogę znowu, że to zbyt szybko i że chyba zwariuję. Frank odpowiedział: „nie martw się tym, możesz martwić się jedynie tym, że znów będziemy się kłócić o to jak dziecko będzie miało na imię”. Roześmiałam się. Frank zawsze wiedział jak mnie rozbawić. Zabrał dzieci, by odwieźć je do szkoły i powiedział: „zawsze będę Ci pomagał”. To były ostatnie słowa jakie skierował do mnie w swoim życiu. Krótko potem usłyszałam wielki huk. Pierwszy samolot wbił się w wieżę. W moim małżeństwie szybko się nauczyłam, że żona strażaka nie może nigdy oglądać wiadomości telewizyjnych kiedy jej mąż pracuje przy gaszeniu pożaru, a ponieważ wieże płonęły i ponieważ Frank tam był nie włączyłam telewizora. Wieczorem zrozumiałam jednak, że stało się coś złego. Frank się nie odzywał, nie dzwonił i nikt nie miał pojęcia gdzie jest jego grupa. O północy dowiedzieliśmy się, że cała ekipa mojego męża zaginęła. Kiedy powiedziałam dzieciom, że tatuś nie przyjdzie do domu, 12-letni Joey powiedział głośno: „chciałbym zobaczyć uśmiech na jego twarzy i być z niego dumny”. To było bardzo wzruszające. Kilka dni później dowiedziałam się, że nie jestem w ciąży. Był drugi dzień października gdy dotarłam do miejsca gdzie stały wieże. Poszłam tam z moimi katechistami i tylko to sprawiło, że byłam w stanie powiedzieć moim dzieciom, że ich ojciec nie żyje. Oczywiście, że płakaliśmy. Śmialiśmy się i płakaliśmy. Nie ma nic złego w opłakiwaniu kogoś. Kiedyś nie chciałam mieć dzieci, a teraz jeszcze bardziej Bogu za nie dziękuję niż przed zamachami. Atak na Afganistan nie był dla mnie przejawem wymierzania dziejowej sprawiedliwości. Nie chcę mieć nic wspólnego z takim myśleniem. Gdyby w Nowym Jorku zapłonęły meczety, a wewnątrz modliliby się Talibowie, Frank i jego przyjaciele strażacy weszliby do środka i bez zastanowienia ryzykowaliby dla nich życie. Oni nie zajmowali się polityką, oni ratowali ludzi. Frank mawiał, że to honor kochać swoich nieprzyjaciół. Myślę, że Bóg działa dla dobra tych, którzy Go kochają. Zamachy na WTC były wielkim złem, ale Bóg kocha także terrorystów. Kiedy o nich myślę mogę tylko powiedzieć: „Panie, przebacz im bo nie wiedzą co czynią”. Frank był wspaniały, odważny, ale nie robił z siebie twardziela. Jak wszyscy strażacy był bardzo ostrożny, prawdziwy profesjonalista. Gdy zginął miał 46 lat. Bardzo tęsknię za Frankiem. Modlę się o głęboką intymność z Chrystusem, bo tylko taka relacja z Nim pomaga przejść naprawdę przez wszystko. Boję się, ale trzymam się kurczowo Boga. Frank przekazał wiarę dzieciom i one często pocieszają mnie słowami. Dzieci są szczęśliwe, że miały takiego ojca, ale tęsknią bo nie mogą się z nim bawić, modlić, uczyć, nie mogą z nim być. Pan dał mi Franka, Pan mi go zabrał. Niech będzie Pan błogosławiony. W lipcu 2002 roku, kilka miesięcy po zamachach pojechaliśmy do Toronto na Światowe Dni Młodzieży z Janem Pawłem II. Po Eucharystii z papieżem Anthony, mój najstarszy syn postanowił wstąpić do seminarium Redemptoris Mater. Miał wówczas 17 lat. Frank nie kłamał. Ostatnie zdanie jakie do mnie powiedział brzmiało: „zawsze będę Ci pomagał”. Codziennie widzę jak pomaga nam z nieba. Z każdym dniem czuję mocniej jego obecność w naszym życiu. Widzę też, że Bóg jest wierny. Każdego dnia myślę o tym, że jestem wdową z dziesięciorgiem dzieci i że nie podołam temu wszystkiemu, że nie dam rady. Ale Bóg wtedy mówi: w porządku Jean, Ty może nie podołasz, ale ja podołam na pewno, czego Ty nie możesz – mogę Ja. I Jego obietnice realizują się codziennie.” Na koniec dodam, że na pogrzeb Franka przybył Rudolf Giuliani – słynny burmistrz Nowego Jorku i że był ogromnie poruszony wiarą rodziny Palombo.
Aleksandra Polewska
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!