TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 17 Lipca 2025, 13:19
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Opowieść Ceil

Opowieść Ceil

Tata, razem ze swoim dowódcą płk. Donaldem Downardem i jeszcze jednym żołnierzem, wjechali do obozu KL Dachau samochodem – opowiedziała mi Ceil Weinstein Hall, córka dr. Alvina Weinsteina, legendarnego oswobodziciela obozu. – Mówił mi, że pojawili się tam jako pierwsi, tyle, że niestety, nie mają na to dowodów. 

Kilka lat temu pisałam na łamach „Opiekuna” o dr. Alvinie Weinsteinie, Amerykaninie, który w 1944 roku, jako lekarz wojskowy trafił z 42. Dywizją piechoty na front II wojny światowej i 28 kwietnia 1945 roku dotarł ze swoim batalionem pod Dachau i dał sygnał dowódcom, że według jego wiedzy, w miasteczku znajduje się „więzienie polityczne”, jak to wtedy określił.

Informacje do tamtego artykułu czerpałam wówczas głównie od znakomitego amerykańskiego publicysty i znawcy przebiegu procesów norymberskich Joshua M. Greene’a. Dziś natomiast mogę się podzielić wiedzą zaczerpniętą nie tylko z historycznych źródeł, ale pozyskaną od rodzonej córki dr. Alvina Ceil Weinstein Hall, notabene autorki, niedawno wydanej, książki o ojcu zatytułowanej Unsung Hero. 

Niemiecki pacjent

- Ojciec mojego ojca urodził się w Wilnie – zdradza mi Ceil. – Na początku XX wieku, gdy dziadek był jeszcze chłopcem, moi pradziadkowie, niemal dosłownie wsadzili go na statek i wysłali do Stanów Zjednoczonych. Nie tyle z powodów ekonomicznych, co dla jego bezpieczeństwa, bo w tamtym okresie w Wilnie panowała bardzo nieprzyjazna atmosfera wobec Żydów. Mój ojciec przyszedł na świat w 1918 roku, a gdy dorósł skończył studia medyczne.

W 1943 roku odbył staż w Queens General Hospital w miejscowości Jamaica na Long Island. Pewnej nocy na oddziale, na którym pracował, pojawił się pacjent z zapaleniem opon mózgowo-rdzeniowych. Jego stan był krytyczny. Tata właściwie nie odchodził od jego łóżka, ale niewiele mógł mu pomóc. Mężczyzna miał bardzo wysoką gorączkę, majaczył i straszliwie krzyczał, ale nie po angielsku, tylko po niemiecku. Gdy chory doszedł do siebie, ojciec zapytał go, czy pamięta coś z tej dramatycznej nocy i skąd zna niemiecki. Mężczyzna powiedział mu wtedy, że jest Niemcem i w 1938 roku uciekł z Niemiec przed prześladowaniami nazistów. W 1933 roku, krótko po tym jak Hitler doszedł do władzy, on i partia, do której należał, ostro zaprotestowali przeciw rządom narodowych socjalistów. Natychmiast go aresztowano i osadzono w zakładzie karnym dla więźniów politycznych w Dachau.

I w tym momencie opowieści Niemiec zaczął relacjonować ojcu co się działo w tym więzieniu. Opowiadał tak straszne i tak niewyobrażalne historie, że tata uznał je od razu za niedorzeczne. Stwierdził, że pacjent nie doszedł najwyraźniej do formy i być może nigdy nie dojdzie. Tymczasem chory powiedział, że pewnie dlatego tak krzyczał, bo być może widział w gorączce sceny z Dachau, być może wydawało mu się, że tam nadal jest. W 1938 roku razem z innym więźniem, pacjent taty przekupił strażnika i uciekł z obozu. Udało mu się przedostać do Holandii i w porcie w Rotterdamie dostać na statek płynący do Nowego Jorku.  

Tam jest więzienie polityczne

Rok później Alvin, jako lekarz wojskowy, został przerzucony z 42. Dywizją Rainbow na front do Francji. W 1945 roku jego batalion był już w Niemczech, w Bawarii. Dokładnie 28 kwietnia, w sobotę, gdy batalion maszerował w stronę Monachium, Weinstein zobaczył drogowskaz z napisem „Dachau 5 km”. Natychmiast przypomniał sobie pacjenta, od którego usłyszał o tym miejscu. Jako stażysta jego opowieści o więzieniu w Dachau, uznał za wymysły ciężko chorego człowieka, ale jako żołnierz, po blisko roku spędzonym w realnej scenerii nazistowskich zbrodni, wiedział już, że wszystko jest możliwe. Pobiegł do swego dowódcy Donalda Downarda i zakomunikował, że do Dachau trzeba wysłać zwiadowców, bo według jego wiedzy jest tam straszne więzienie polityczne.

Downard uwierzył i przystał na propozycję Alvina. Jednakże mimo tego, że od Dachau amerykańskich żołnierzy dzieliło tylko 5 km, nie mogli ot, tak pojechać tam od razu, gdyż trzeba było trzymać się wojskowych procedur. A gdy tych dopełniono był już 29 kwietnia.

Zdawaliśmy sobie sprawę z grożącego nam niebezpieczeństwa

Wydawałoby się, że kwiecień 1945 roku dla więźniów Dachau mógł być tylko czasem wielkiej nadziei i oczekiwania na wolność, która lada moment nastąpi. Tymczasem rzecz miała się zupełnie inaczej. „Nadeszły dla nas krytyczne chwile w kwietniu 1945 roku, kiedy to władze obozowe, chcąc zastosować się do polecenia Himmlera, iż żaden więzień nie może wpaść żywy w ręce nieprzyjaciela, na różny sposób usiłowały nas zniszczyć” – pisze bp Franciszek Korszyński w książce „Jasne promienie w Dachau”.

„Pomimo, iż czyniły to w tajemnicy przed nami, maskując swe niecne zamiary, to jednak zdawaliśmy sobie sprawę z grożącego nam niebezpieczeństwa, a jednocześnie rozumieliśmy dobrze, iż nikt z ludzi nie może przyjść nam ze skuteczną pomocą, że nikt od śmierci nas nie zachowa, chyba sam Bóg. Wrócono wtedy do myśli oddania się w opiekę kaliskiemu św. Józefowi, by za jego orędownictwem uzyskać od Boga cud wyzwolenia. Przez 9 dni zbieraliśmy się wieczorem i modliliśmy do św. Józefa, prosząc o cud wyzwolenia. Wiedzieliśmy bowiem, że tylko cudem możemy być zachowani przy życiu i wyprowadzeni z obozu. Nowennę tę zakończono 22 kwietnia, w uroczystość Opieki św. Józefa, w niedzielę, i w tym też dniu, stosownie do powziętej uprzednio uchwały, dokonano uroczystego aktu oddania się kaliskiemu św. Józefowi”.

Ale potem nadszedł 23 kwietnia, 24 i kolejne dni, a sytuacja więźniów ani trochę się nie zmieniła. Można powiedzieć, że amerykańscy żołnierze pojawili się w Dachau dosłownie w ostatniej chwili tzn. około 17.00 lub nawet trochę później. Dokładnie o 21.00 miała rozpocząć się regularna zagłada obozu i rzeź więźniów.

…ale nie ma dowodów!

 Ceil Weinstein Hall jest bardzo precyzyjna. Mówi mi, że ojciec i jego dwaj towarzysze wjechali do obozu najprawdopodobniej jako pierwsi Amerykanie. - Najprawdopodobniej, bo nie ma na to żadnych dowodów – dodaje. – Nie możemy wykluczyć, że w tym samym czasie, jakiś inny oddział dostał się do obozu z innej strony. KL Dachau był wielkim obozem i bez problemu z  jego dwóch różnych stron mogli wejść do niego żołnierze amerykańscy, jedni o drugich nic nie wiedząc – zaznacza. – Pamiętajmy też, że był jeszcze oddział amerykański, który natknął się na ten straszliwy pociąg pełen martwych więźniów. I jego żołnierze również doszli w końcu do samego obozu – podkreśla.

Co ciekawe, w ostatnich latach o palmę pierwszeństwa w temacie: kto pierwszy dotarł do Dachau, spiera się zawzięcie kilka stron. A wśród nich, tylko jedna jedyna Ceil, dopuszcza, że Alvin, Downard i trzeci żołnierz, którego nazwiska nie znamy, mogli ewentualnie być w obozie jako drudzy. Cała reszta natomiast, w tym potomkowie amerykańskich żołnierzy walczących w okolicy Monachium i jedna korespondentka wojenna, żywią pewność co do swoich twierdzeń w tej kwestii. Brak dowodów zupełnie im nie przeszkadza.

Niedoceniony bohater

- Tata właściwie nic nie opowiadał mi o wojnie. Nie chciał – wspomina Ceil. – O wielu rzeczach dowiedziałam się dopiero z jego relacji, którą złożył Muzeum Holocaustu. Był wdzięczny swoim dziadkom, że wysłali jego ojca do Stanów. Mówił, że gdyby tego nie zrobili, on jako Żyd, sam pewnie zginąłby w obozie. Pisał do mamy listy z Dachau, są wstrząsające. Ojciec wyzwalał jeszcze jeden obóz, mniej znany i przez jakiś czas po jego wyzwoleniu był jego zarządcą. Przede wszystkim jednak zajmował się w obozach ratowaniem życia tym wyniszczonym więźniom, którzy byli już na granicy śmierci. Uratował kilkuset z nich. Mój ojciec to niedoceniony bohater, dlatego postanowiłam napisać o nim książkę pod takim właśnie tytułem.

Mimo wszystko dla Ceil to zaskoczenie, że ktoś z odległej Polski jest zainteresowany tą publikacją i w dodatku kupił ją przez Internet. Gdy opowiadam jej, że wiele wskazuje na to, iż św. Józef posłużył się jej ojcem, by uratować więźniów Dachau, także jest bardzo zdumiona. - Nigdy wcześniej nie słyszałam tej historii – mówi. ■

Tekst Aleksandra Polewska - Wianecka

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!