O obrońcach papieża, miłośnikach zwierząt i strażnikach małżeństwa
Chyba nie muszę Wam mówić, że nasz święty papież Jan Paweł II jest ostatnio pod poważnym obstrzałem, bo – przepraszam za wyrażenie, ale to cytat, który niestety dokładnie oddaje to, co się dzieje w niektórych polskich środowiskach (nie tylko w Polsce, ale w tym miejscu akurat chciałbym się na naszym kraju skoncentrować) – wielu osobom marzy się „odjaniepawlenie” naszej Ojczyzny, albo chociaż „zdekanonizowanie”, czyli cofnięcie kanonizacji. Usunięcie z przestrzeni publicznej. Odebranie patronatów szkół i innych instytucji. Wymazanie. I niestety, takie głosy często słychać od osób, po których byśmy się tego nie spodziewali, bo że atakuje różnej maści lewactwo, to mnie wcale nie dziwi. Oni akurat doskonale wiedzą, jak „groźna” jest dla ich poglądów i celów obecność św. Jana Pawła II w przestrzeni publicznej. Ale niektórych „naszych” bym nie podejrzewał. Nie ich będę jednak cytował, ale... nie! Nie powiem Wam kogo cytuję. Najpierw przeczytajcie, a potem pomyślcie, kto mógłby być autorem tych stwierdzeń. I uwaga, to nie są jakieś stare odgrzewane kotlety, ale wypowiedzi sprzed paru tygodni. No to jedziemy: „Rozumiem, że nadszedł czas rozliczeń. Jednak dla mnie nie do przyjęcia jest redukowanie polskiego papieża tylko i wyłącznie do skandali pedofilskich. (…) Jan Paweł II to jedna z najwybitniejszych postaci życia publicznego w polskiej historii XX wieku. Nie ma ludzi, którzy nie popełniają błędów, są wykuci z jednej skały i święci w każdym wymiarze. Ja staram się myśleć o całym dorobku i życiu Jana Pawła II. I jeżeli przyjąć, że w tej sprawie on pobłądził, to nie może to unieważniać wszystkich jego dokonań. Zbyt wiele mu zawdzięczam i jestem zdania, że zbyt wiele zawdzięcza mu Polska, żeby sprowadzać jego pontyfikat do tego jednego wątku. Choć jednocześnie uznaję, że spoczywa na nim, jako zwierzchniku Kościoła, część odpowiedzialności za te straszne błędy i ohydne zdarzenia. (...) Jedno wiem na sto procent. Ja nie wierzę w to, choćbyś ze mnie pasy darła, że papież świadomie krył zbrodniarzy. A on nie żyje i nie może się bronić”. No, jak myślicie, kto to powiedział? Dobra, nie będę was dłużej trzymał w niepewności: Adam Michnik – naczelny „Gazety Wyborczej” i to w swoim własnym periodyku. Muszę Wam przyznać, że z tym panem nie zgadzałem się nigdy (może poza krótkim pierwszym okresem „Solidarności”, kiedy jeszcze nie miałem pojęcia, kto jest kim w tym wielkim nurcie), ale niesłychanie pozytywnie mnie zaskoczył. I moim zdaniem zawstydził wielu szanowanych katolików, którzy na wyścigi starają się przykleić jak najwięcej błota do naszego papieża, nie zadając sobie trudu głębszej analizy skomplikowanej sytuacji i ewolucji rozeznania czym była i jest pedofilia. W życiu bym nie pomyślał, że zalecę komuś, aby brał przykład z Michnika. Oczywiście tylko w tym zakresie. Swoją drogą co też musi tam sobie w niebie Jan Paweł II myśleć, widząc że Michnik go bierze w obronę...
Przenieśmy się na słoneczny Zachód i popatrzymy, jak rozwija się nowy wspaniały świat, tym razem w Hiszpanii, bo ten kraj chyba sobie postanowił, że musi zmazać z siebie historyczną skazę prawicowych rządów frankistowskich i zwłaszcza od czasów premiera Zapatero brnie w jedynym słusznym kierunku. Już od ponad roku obowiązuje tam prawo, które zwierzęta domowe traktuje nie jako rzeczy, ale jako istoty czujące i właściwie członków rodziny. Psy i koty muszą być uwzględniane podczas postępowań rozwodowych, spadkowych, a także opieki nad dziećmi. Innymi słowy podczas spraw dotyczących separacji i rozwodu sędziowie mają ustalić warunki opieki nad zwierzęciem, a także jak będzie wyglądał podział kosztów jego utrzymania, a pod uwagę nie będzie brane jedynie dobro małżonków oraz dzieci, ale także zwierząt. Co jeszcze, ciekawego obowiązuje według tej ustawy? Osoba odpowiedzialna za zwierzę, u którego rozpoznano ślady przemocy fizycznej, może spędzić do 18 miesięcy w więzieniu, a w przypadku śmierci zwierzęcia - nawet dwa lata. Ale to już było wcześniej. Hiszpanie w swojej miłości do zwierząt idą dalej. I zapewniam was, że nawet sobie nie zdajecie sprawy o jakiej „miłości” mówię. Ale po kolei. Kongres Deputowanych właśnie w tych dniach przegłosował ustawę o dobrostanie zwierząt, w której na przykład zabrania się używania trutek na szczury – za otrucie gryzonia grozi do dwóch lat więzienia. Przejechanie ze skutkiem śmiertelnym królika przechodzącego przez jezdnię zagrożone jest karą wysokiej grzywny lub 18 miesięcy pozbawienia wolności. Przestępstwem jest też na przykład instalowanie na oknach szpiczastych odstraszaczy gołębi, bo mogą wyrządzić krzywdę ptakom. Ale najlepszy w tym wszystkim jest zapis stanowiący, że nie można współżyć seksualnie ze zwierzęciem, jeśli wspomniany czyn „powoduje u kręgowca uraz wymagający leczenia weterynaryjnego w celu przywrócenia mu zdrowia”. Zapis ten de facto legalizuje w Hiszpanii zoofilię, dotychczas całkowicie zakazaną, jeśli chodziło o zwierzęta domowe, udomowione i hodowlane. Teraz stanie się legalna, byle zwierzątku nie zrobić krzywdy fizycznej. Ja wcale nie żartuję. Ustawa ta ma być jeszcze zaakceptowana przez Senat, ale tam też większość ma koalicja lewicowa, więc w najlepszym przypadku mogą coś jeszcze dorzucić. Nie wiem co, tutaj wyobraźnia już nie musi mieć żadnych granic, ale kto wie, czy słynny rysunek satyryczny Antoniego Krauze przedstawiający mężczyznę z kozą w kolejce do USC nie okaże się proroczy... Aha, rozstając się bez żalu z Hiszpanią dodam jeszcze, że jej Parlament zatwierdził też ustawę o osobach transpłciowych, która umożliwia zmianę płci dzieciom, które ukończyły dwunasty (!) rok życia. Pozostawię to bez komentarza.
Czy tego szaleństwa już się nie da zatrzymać? Ja wierzę, że przyjdzie opamiętanie, zobaczymy co będzie tym ostatecznym murem, od którego trzeba będzie się odbić i zmienić kierunek. Na koniec coś optymistycznego. Lecimy do Bułgarii. Sąd Najwyższy tego kraju zakazał zmiany płci na drodze postępowania sądowego, ponieważ „Konstytucja i całe ustawodawstwo bułgarskie opierają się na zrozumieniu binarnej natury gatunku ludzkiego, płeć jest rozpoznawana przy urodzeniu i determinuje człowieka do chwili śmierci, ma istotny wpływ na wiele aspektów życia, określa konstytucyjny status osób w stosunkach społecznych, w tym w ramach instytucji małżeństwa, rodziny i macierzyństwa”. W orzeczeniu wskazano również, że „zmiana płci” danej osoby miałaby negatywny wpływ na jej ewentualnego współmałżonka i dzieci oraz mogłaby doprowadzić do zaistnienia między osobami tej samej płci wzajemnej relacji formalnej właściwej małżeństwu, co byłoby sprzeczne z bułgarską Konstytucją. Co za powiew zdrowego rozsądku...
Pleban ze wsi
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!