TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 29 Marca 2024, 15:56
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

?Ojcze Nasz? modlitwa, czy podręcznik do modlitwy?

„Ojcze Nasz” modlitwa, czy podręcznik do modlitwy?

komks

Wszyscy znają tę modlitwę na pamięć i odmawiają ją niezliczoną ilość razy. Jest to w końcu najważniejsza modlitwa - podana nam przez samego Syna Bożego, dlatego też nazwana przez nas „Modlitwą Pańską”.

Jednak Kościół naucza, że „Ojcze nasz” to coś więcej, niż gotowa „modlitwa do odmawiania”. To raczej coś na wzór „podręcznika” dobrej modlitwy, niż zwykła formułka, którą mamy powtarzać. Oczywiście to piękne, że możemy ją odmawiać chórem, jak jeden mąż. To, że wszyscy jednocześnie wypowiadamy te same słowa, daje nam poczucie wielkiej jedności, które pewnie docenilibyśmy dopiero wtedy, gdybyśmy je stracili.
Można o tej modlitwie mówić długie wykłady i pisać grube książki (niektórzy to robią). Ja natomiast postaram się przedstawić tylko parę najciekawszych dla mnie myśli.

Ojcze nasz, któryś jest w niebie
Te pierwsze słowa modlitwy są chyba najważniejsze, bo określają naszą relację z Bogiem, do którego właśnie się modlimy. Nazywamy Go naszym „Ojcem”, czyli jesteśmy w bliskiej, rodzinnej relacji, ale z drugiej strony jest to Ojciec, „który jest w niebie”, czyli posiadający dużo większy autorytet od ojca ziemskiego, jest przecież wszechmogący.
Słowa te działają też jak słowa, które piszemy na kopercie. Rozpoczynanie modlitwy od słów „Ojcze”, „Jezu” lub „Duchu Święty” itp. jest po prostu zwykłym zaadresowaniem tej modlitwy. Dzięki temu możemy być pewni, że trafi ona we właściwe ręce. O wzywaniu Boga po imieniu Biblia mówi w wielu miejscach, m.in. w Liście św. Pawła do Rzymian: „Każdy bowiem, kto wezwie imienia Pana, dostąpi zbawienia” (Rz 10,13).

Święć się Imię Twoje. Przyjdź królestwo Twoje. Bądź wola Twoja
Wielu wierzących próbowało się modlić, ale szybko się poddało, bo Bóg „nie wysłuchiwał ich modlitw”. Szkoda, że niewielu zagląda do Pisma Świętego, by poszukać w nim odpowiedzi na ten problem, który jest omawiany w Liście św. Jakuba:
„Nie osiągacie - bo nie prosicie; a jeśli prosicie - nie otrzymujecie, bo źle się modlicie, myśląc tylko o zaspokojeniu swoich pragnień” (Jk 4, 2-3).
Możliwe, że teraz dla niektórych zniknie w ogóle sens modlitwy, ale prawdą jest, że nie możemy prosić tylko o to, co ma „zaspokoić nasze pragnienia”. Mamy zabiegać najpierw o coś zupełnie innego, co Jezus stawia właśnie na początku modlitwy „Ojcze nasz”. Wymienia trzy rzeczy: Imię Boga, Jego królestwo i Jego wolę. Prawdziwy chrześcijanin zatem najpierw prosi Boga o to, żeby uczynił go zdolnym do poszerzania Jego królestwa i pełnienia Jego woli, a dopiero potem prosi o ewentualną pomoc w sprawach ludzkich, tak, jak dziecko prosi swojego dobrego ojca.

Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj
Właśnie w tej prośbie Jezus streszcza modlitwy, które dotyczą naszych codziennych, spraw. Bóg nie jest tak zajęty, żeby nie miał czasu na wysłuchiwanie modlitw tego typu, wręcz przeciwnie, w Osobie Jezusa zachęca nas do tego, żeby je do Niego zanosić.
Ciekawym jest sformułowanie „daj nam dzisiaj”. Można je odnieść do wędrówki Narodu Wybranego, podczas której Bóg każdego dnia zsyłał Izraelitom mannę - chleb z nieba. Mogli nazbierać jej dla swojej rodziny tylko na jeden dzień, bo w razie zrobienia zapasów zaczynała się psuć. Tym sposobem Bóg sprawił, że Izraelici musieli polegać tylko na Nim. To bardzo trudne dla każdego człowieka, który z natury dąży do większego bezpieczeństwa. Niemal wszyscy wypruwają sobie żyły, by odłożyć jak najwięcej na przyszłość i uwolnić się od wszelkiej troski. Wtedy jednak człowiek często zapomina o Bogu. Widać to wyraźnie w przypowieści o bogaczu, który postanowił zburzyć swoje spichlerze i postawić większe, bo tak dobrze mu się wiodło. Bóg kieruje wtedy do niego bardzo ostre słowa: „Głupcze, jeszcze tej nocy pozbawią cię życia i komuż przypadnie to, coś sobie przygotował?” (Łk 12, 20).

Odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom
Kiedy chcemy coś mocno podkreślić - podnosimy głos. Jeśli chcemy coś wyróżnić pisząc - zwiększamy czcionkę, pogrubiamy ją lub podkreślamy dany tekst. Żydzi natomiast, kiedy stwierdzali coś bardzo ważnego - powtarzali to kilka razy. Tę samą metodę stosował Jezus i zrobił to m.in. tutaj. Nie chcąc, aby ktokolwiek przeoczył kwestię przebaczania, powtórzył ją jeszcze dwa razy, zaraz po tym, jak skończył dyktować „Ojcze nasz”. Tłumaczy w tych powtórzeniach, że jeśli nie przebaczymy ludziom ich przewinień, to i nam nie przebaczy nasz Ojciec niebieski (Mt 6, 15). Można zatem powiedzieć, że przebaczenie bliźnim jest warunkiem zbawienia.
Wstawiając to zdanie do naszej modlitwy Jezus chce nauczyć nas zwracania się do Niego ze skruszonym sercem. Jesteśmy nie tylko dziećmi Ojca, który jest w niebie, ale też winowajcami. On natomiast jest Tym, któremu należy się cześć, praca na rzecz Jego królestwa i wypełnianie Jego woli. On jest Tym, który ma nam przebaczyć. Oto, co robi ta niesamowita modlitwa. Nie tylko uczy jak zwracać się do Boga, ale też ukazuje nam prawdę o naszej pozycji względem Niego. Warto o tym pamiętać w dzisiejszych czasach pychy i egoizmu.

Nie wódź nas na pokuszenie, ale nas zbaw ode Złego
Według teologów lepszym tłumaczeniem tej prośby byłoby „nie pozwól, abyśmy ulegli pokusie”, albo „nie pozwól, abyśmy polegli w czasie próby”. Przypominają mi się w tym momencie dwa fragmenty: pierwszy to stwierdzenie Hioba: „z próby Jego wyjdę czysty jak złoto” (Hi 23, 10), a drugi u św. Pawła: „Pokusa, która was ogarnęła, nie przekracza ludzkich możliwości. Bóg jest wierny i nie pozwoli, abyście byli kuszeni ponad siły, lecz dopuszczając pokusę, równocześnie wskaże wyjście z niej, abyście mogli ją przezwyciężyć” (1 Kor 10, 13). Te fragmenty pozwalają zrozumieć, dlaczego Bóg dopuszcza pokusy oraz jak to robi. Jezus zachęca nas do proszenia Boga, żeby pomagał nam te próby przetrwać i wybawił nas od Złego.
„Ojcze Nasz” to naprawdę ważna modlitwa. Kiedy będziecie się nią modlić następnym razem, zachęcam, żeby przystanąć na chwilę przy każdym słowie i pomyśleć nad nim, a może nawet coś do niego dopowiedzieć. Zwykłe „odmówienie” tej modlitwy sto razy może nie być tak owocne, jak pomodlenie się nią raz, ale taki, w którym naprawdę poczujemy się dziećmi, w którym uświadomimy sobie, co powinno być dla nas najważniejsze, zrozumiemy, że nie mamy gromadzić, ale prosić o „chleb na dzisiaj”, i wzbudzimy w sobie żal za grzechy obiecując jednocześnie, że wybaczymy przewinienia naszym bliźnim.
Wielką szkodą jest przegapić tyle treści przy szybkim odmawianiu. Podobnie pisał ks. Twardowski o szybkim czynieniu znaku krzyża: „ja nie potrafię tak szybko, bo przecież tyle mi się przypomina”, tak podsumował swoje rozmyślanie nad całą Trójcą Świętą, która „przypomina mu się” przy czynieniu tego znaku. Wtóruję ks. Twardowskiemu: nie potrafię odmawiać „Ojcze nasz” tak szybko, „bo przecież tyle mi się przypomina”.

Tekst Mikołaj Kapusta
www.DobraNowina.net

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!