TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 20 Lipca 2025, 07:32
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Ocierać łzy Boga

Ocierać łzy Boga

Papieskie Stowarzyszenie Pomoc Kościołowi w Potrzebie wraz z wieloma ludźmi dobrej woli podejmuje aktywne działania na rzecz osób najbardziej poszkodowanych, aby jak mawiał założyciel „ocierać łzy Boga wszędzie tam, gdzie Chrystus płacze”. O prześladowaniach chrześcijan, otwieraniu granic dla migrantów i projektach realizowanych na całym świecie opowiada ks. prof. Waldemar Cisło, dyrektor sekcji polskiej PKWP.

Rozpocznijmy naszą rozmowę od sytuacji panującej w Libanie. Niedawno Ksiądz wrócił z tego kraju. Proszę opowiedzieć, jak wygląda tam życie po wybuchu w porcie w Bejrucie, który miał miejsce 4 sierpnia 2020 roku.
Ks. Waldemar Cisło: Liban od kilku lat przeżywa bardzo dramatyczną sytuację ekonomiczną. Przypomnijmy, że przyjął on 2 mln uchodźców z Syrii i 500 tys. uchodźców z Palestyny. Niestety na Liban zwróciliśmy uwagę dopiero, kiedy w sierpniu 2020 roku nastąpił potężny wybuch w porcie w Bejrucie. Życie straciło wówczas ponad 200 osób, kilka tysięcy zostało rannych, a 250-300 tys. ludzi zostało pozbawionych dachu nad głową. Część ciał do tej pory nie została jeszcze odnaleziona, bo siła wybuchu wrzuciła je do morza. Podczas pobytu w Libanie poznałem rodzinę jednego ze strażaków, który narażając swoje życie ratował ludzi. Byli oni uwięzieni, bo pozatrzaskiwały się drzwi i nie mogli się wydostać. 

Żeby zobrazować jak trudna jest tam sytuacja ekonomiczna to powiem, że osoba, która przed kryzysem zarabiała 2 tys. dolarów, obecnie otrzymuje równowartość 120 dolarów. Ta sytuacja prowadzi do tego, że wielu ludzi chce stąd wyjechać, bo nie widzi perspektywy dla siebie. Będąc w Libanie mieliśmy okazję spotkać się z grupą młodych małżeństw, które mając dobre stanowiska pracy pomagały uchodźcom z Iraku i Syrii, a teraz sami są skazani na proszenie o pomoc. Małżonkowie mówili, że muszą wyjechać z Bejrutu, z Libanu, żeby znaleźć lepsze miejsce do życia dla siebie i dzieci.

Jednego razu poszedłem do apteki, gdzie jeszcze w grudniu większość leków można było kupić, a teraz tam dosłownie już nic nie ma. Słyszałem też takie historie, że ojcowie, którzy nie byli w stanie zarobić na chleb dla swoich dzieci popełnili samobójstwo, bo chcieli pracować i uczciwie żyć, a nie mieli takich możliwości. Te historie pokazują jak trudna jest tam sytuacja.

Jak Pomoc Kościołowi w Potrzebie pomaga Libańczykom?
Jako Pomoc Kościołowi w Potrzebie dzięki indywidualnym darczyńcom staramy się kupować to, co jest tam najbardziej potrzebne. Jedną z podstawowych potrzeb są artykuły spożywcze, np. mleko w proszku. Polskie Koleje drugi rok z rzędu zakupiły 8 ton mleka w proszku, które dzięki życzliwości wojska zostało dostarczone do Libanu. Z kolei Tarchomińskie Zakłady Farmaceutyczne Polfa przekazały leki, a muszą to być lekarstwa, które można przechowywać bez lodówki, ponieważ w Libanie bardzo często wyłączają prąd. W tym roku dostarczono prawie 5 tys. przyłbic od Meden-Inmed oraz 1,5 tony soli spożywczej i tabletek do uzdatniania wody podarowanych przez Kopalnię Soli „Solino”. Pomoc niosą także prywatne firmy. Młody człowiek, któremu powiodło się w życiu – pan Igor przekazał 

50 tys. dolarów na zakup paczek żywnościowych. Są też osoby, które regularnie co miesiąc wpłacają pieniądze na pomoc, np. 10 zł i z tego uzbiera się suma, za którą możemy coś zakupić.

Podczas ostatniej wizyty w Libanie proszono nas, aby zwrócić uwagę na szkoły. W tym kraju ok. 3 tys. szkół jest prowadzonych przez różne Kościoły, ale istnieje niebezpieczeństwo, że zostaną one zamknięte, ponieważ Kościół nie ma już pieniędzy. Żeby dziecko chodziło do szkoły w Libanie potrzeba 200 dolarów rocznie. Będziemy próbowali coś w tym kierunku zrobić, żeby nie doszło do takiej sytuacji. Dzieci rodziców, których nie stać na posłanie do szkoły błąkają się po ulicach. Istnieje niebezpieczeństwo, że wychowamy kolejnych terrorystów, bo dziecko, które nauczy się żyć z karabinem to dobrze nie wróży, wiemy czym to się może skończyć.

Co Ksiądz sądzi o otwieraniu granic dla migrantów?
Uważam, że to jest kwestia polityczna. W 2015 roku wiele państw, choćby na przykład Niemcy, nauczyło ludzi, że mogli przyjechać do nich chroniąc swoje życie, potem jednak byli odnajdywani w Syrii czy Iraku, bo polecieli tam na wakacje za pomoc socjalną, którą otrzymali na przykład w Niemczech. Ludziom nikt uczciwie nie mówi tego, że w Europie wcale nie czeka się na nich z otwartymi rękami. Kiedyś mafia włoska zarabiała na emigrantach, ok. 8-10 tys. dolarów kosztowało miejsce w pontonie, gdzie sadzano po kilkadziesiąt osób nie dając im nawet kapoków, dzisiaj pieniądze zarabia Łukaszenko. Ci ludzie naprawdę są biedni i zdesperowani, więc „robienie” na nich polityki jest nieuczciwe. 

Jaką mamy alternatywę? Otworzyć zupełnie granice? Chyba tego nikt z nas nie chciałby, zwłaszcza, że było to robione pod płaszczykiem, że są to ludzie z Afganistanu, a okazało się, że Afgańczyków tam nie ma, bo rząd polski, kiedy została podjęta decyzja, że kończy się misja w Afganistanie, ewakuował do Polski osoby, które wyraziły taką wolę.

Na jednej z konferencji w Budapeszcie pani reprezentująca duże międzynarodowe organizacje charytatywne stwierdziła, że około miliard ludzi chce się przenieść do Europy. Czy my, jako Europa mając ponad 500 mln mieszkańców, jesteśmy w stanie zasymilować miliard osób? Nie mówimy im uczciwie, że w Europie nikt nikomu nie daje nic za darmo, że na wszystko co mamy trzeba zapracować. Oni otrzymują ulotki, w których mówi się, że będą przewiezieni wspaniałymi jachtami, że dostaną domy i luksusowe samochody. Ja nie znam takich przypadków.

Prześladowania chrześcijan kojarzą nam się z pierwszymi wiekami chrześcijaństwa. Z jakimi formami prześladowań mamy do czynienia we współczesnych czasach?
Wszystkie instytuty, które monitorują wolność religijną zgadzają się, że chrześcijaństwo jest najbardziej prześladowaną religią na świecie. Te dane nie są najlepsze. Jak popatrzymy na Bliski Wschód, gdzie w Iraku w 2003 roku mieliśmy 1,5 mln chrześcijan, a dzisiaj jest ich poniżej 100 tys., ponad połowa wyemigrowała z Syrii, z Libanu młodzi ludzie chcą wyjeżdżać, bo nie widzą tam perspektywy dla siebie. Mamy wiele takich miejsc na świecie, gdzie nas bardzo zastanawia sytuacja chrześcijan. Ta islamizacja, która postępuje w wielu miejscach na świecie daje smutny obraz.

Przypomnę, że św. Jan Paweł II i Benedykt XVI pisali, że wiek XX i XXI są wiekami męczenników chrześcijańskich. Instytuty monitorujące wolność religijną podają, że szacunkowo 45 mln chrześcijan zginęło w tym okresie tylko dlatego, że byli wyznawcami Chrystusa. Wyróżniamy kilka typów jeśli chodzi o skalę prześladowań. Pierwszy typ to prześladowania krwawe. Tutaj można wymienić radykalny islam, czyli to, z czym mamy do czynienia np. w Nigerii. Mamy też radykalną sytuację, jeśli chodzi o tzw. Państwo Islamskie. Pakistan jest też krajem, w którym dość często dochodzi do ataków na kościoły. Są też sprawy dotyczące tzw. ustawy o bluźnierstwie. To prawo, które jest często wykorzystywane przeciwko chrześcijanom czy mniejszościom religijnym. Zanim dojedzie policja czy służby porządkowe to często immamowie wzywający z meczetu ludzi do pomszczenia proroka czy religii, która została w ich oczach sprofanowana dokonują samosądów. Bardzo smutnym przykładam była sytuacja, kiedy małżeństwo chrześcijańskie zostało oskarżone o bluźnierstwo, kiedy wśród śmieci znalazło fragment Koranu. Spalono ich żywcem, wrzucając do pieca. Kobieta była w szóstym miesiącu ciąży. Później okazało się, że byli niewinni. Kościół i inne organizacje czynią starania, aby to prawo zostało ograniczone. Wśród prześladowań mamy też reżimy komunistyczne np. w Chinach czy w Korei Północnej, gdzie Kościół nie ma pełnej wolności.

Jakie projekty obecnie prowadzi Pomoc Kościołowi w Potrzebie?
Głównie zajmujemy się pomocą pastoralną. Przy okazji beatyfikacji kard. Stefana Wyszyńskiego warto przypomnieć, że pierwszą jego prośbą skierowaną do naszego założyciela ojca Werenfrieda podczas spotkania w Rzymie w 1956 roku była prośba o pomoc zakonom kontemplacyjnym. To jest jedyny projekt, który do tej pory jest realizowany w Polsce. Wszystkie inne projekty zakończyliśmy i przesunęliśmy środki na kraje biedniejsze. Wspomagamy 140 krajów na świecie. Wspieramy kształcenie księży. Na zachodzie nie ma już kto odprawiać Mszy św. i wielu naszych dobrodziejów z zachodu zamawia stypendia mszalne, które są potem przekazywane do Afryki i Ameryki Południowej, stanowią one utrzymanie nie tylko dla księdza, ale całej parafii. Są też takie projekty, które wspierają remonty kościołów, kaplic czy klasztorów. Rocznie realizujemy ok. 6 tys. projektów. Ostatni rok był rekordowy, bo ponad 100 mln euro przeznaczono na pomoc na świecie.

Spotkaliśmy się przy okazji przekazania na ręce Księdza symbolicznego czeku na pomoc dla młodych mam z diecezji Bouar w Republice Środkowej Afryki. Na ten cel udało się zebrać w diecezji kaliskiej kwotę 75 tys. zł. Co Ksiądz sądzi o tej akcji?Mamy tutaj przykład konkretnego działania. Dzięki życzliwości biskupa kaliskiego Damiana mamy otwartość diecezji kaliskiej na projekty adopcyjne, tzn. że ktoś adoptuje jakiś projekt, zbiera na niego pieniądze i w ten sposób wspiera konkretne dzieło. Dziękuję wiernym diecezji kaliskiej za to, że włączyli się w to dzieło pomocy fundując pakiety edukacyjne i wyprawki zawodowe dla 120 kobiet. Dzięki temu młode matki będą mogły same zarabiać na swoją rodzinę i nie będą skazane na prostytucję, handel i inne zagrożenia. To jest bardzo dobra forma pomocy, bo „dajemy wędkę, a nie rybę”. W tym przypadku fundujemy maszyny do szycia czy sprzęt do warsztatów fryzjerskich. Dzięki temu kobiety będą mogły utrzymać siebie i swoich najbliższych. Jest to taki wymiar materialny, ale przede wszystkim chodzi o utrzymanie ich godności.

Podobne akcje organizowaliśmy dla kobiet w Iraku, które były gwałcone przez szaleńców islamskich, a w ich kulturze nie mają prawa powrotu do domu, więc popełniały samobójstwo, a matki przed tym desperackim krokiem powstrzymywały dzieci, więc kupowaliśmy dla nich kilka kur, kilka owiec, żeby z tego gospodarstwa były w stanie utrzymać siebie i swoje dzieci. Udawało nam się takie projekty robić. To jest najlepsze, bo tym ludziom zwracamy godność i oni sobie sami powoli układają życie. Podobnie w Afryce i Ameryce Południowej prawa kobiet są bardzo często deptane. Praca większości naszych sióstr jest skierowana na to, żeby zlikwidować tzw. maczyzm, gdzie kobieta jest tylko traktowana jako inkubator do rodzenia dzieci. Jak rozmawialiśmy z siostrami w Ameryce Południowej to główny ich wysiłek jest kładziony na to, żeby mąż czy ojciec rodziny traktował kobietę z godnością, na jaką zasługuje.

Rozmawiała Ewa Kotowska-Rasiak

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!