TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 19 Kwietnia 2024, 10:52
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Oblubieniec Bogarodzicy

Oblubieniec Bogarodzicy

 

Święty Józef biorąc Maryję „do siebie”jednocześnie oddał się jej i misji, do której Bóg ich wybrał. Uczy nas w ten sposób, że wyrzeczenie jest warunkiem obdarowania, wyrzekając się czegoś otrzymał nieskończenie więcej.

Rozważyliśmy dotychczas dwa tytuły Świętego Józefa, które głęboko zakorzeniały go w historię Narodu Wybranego i Starego Testamentu. Dzisiaj, wzywając jego imienia, jako Oblubieńca Bogarodzicy, z jednej strony jeszcze tkwimy w tradycjach i zwyczajach Starego Testamentu, zwłaszcza w instytucji małżeństwa, ale też otwieramy się na wkraczającego w historię świata Zbawiciela, dla którego małżeństwo Józefa i Maryi będzie środowiskiem wzrostu jako syna człowieczego. 

Małżeństwo w czasach Jezusa

Na początek wraz z krakowskim biblistą Markiem Majewskim przyjrzymy się instytucji małżeństwa w czasach Pana Jezusa. Prawo małżeńskie i zwyczaje ślubne w owym czasie były zakorzenione w tradycjach biblijnych. Zawarcie małżeństwa rozkładało się na dwa etapy oddalone czasowo: kidduszin oraz nissuin. Kidduszin, czyli kontrakt małżeński był pierwszym i prawnie najważniejszym elementem ceremonii małżeńskiej. To wtedy miały miejsce pertraktacje z rodzicami w sprawie moharu (wynagrodzenia czy darów dla rodziny wybranki), a także ceremonia pod ślubnym baldachimem (tzw. chuppa). Chuppę z panem młodym otaczali mężczyźni z rodziny i sąsiedztwa grając, śpiewając, modląc się i rozmawiając. Pannę młodą zakrytą welonem (Rdz 24, 65; Pnp 4, 1.3; 6, 7; Iz 3, 19) przyprowadzał ojciec. Wówczas pan młody wypowiadał formułę małżeńską, jak sugeruje nasz autor, być może podobną do tej odnalezionej na Elefantynie: „Ona jest moją żoną, a ja jestem jej mężem od dzisiaj na zawsze”. Kobieta nie składała żadnej deklaracji. Jakiś odpowiednik tej formuły można znaleźć w Tb 7, 12, gdzie ojciec Sary mówi do Tobiasza: „Odtąd ty jesteś jej bratem, a ona twoją siostrą”. W pewnym kontrakcie z II wieku po Chr., odnalezionym na Pustyni Judzkiej, znajduje się następująca formuła: „Ty będziesz moją żoną”. Po wypowiedzeniu formuły małżeńskiej pod chuppą młodzi stawali się rzeczywistymi małżonkami -  ze wszystkimi prawnymi konsekwencjami (Pwt 22, 13-27) - choć jeszcze nie zamieszkiwali razem. Kontrakt taki sporządzano na piśmie (Tb 7, 13), tak samo zresztą, jak akty rozwodowe (Pwt 24, 1; Jr 3, 8). To właśnie po tym obrzędzie byli Józef i Maryja, kiedy nastąpiło zwiastowanie i Maryja znalazła się brzemienną za sprawą Ducha Świętego. Ale wróćmy do obrzędu. Samo sprowadzenie oblubienicy do domu oblubieńca, zwane nissuin, miało odbywać się dopiero po około roku (Pwt 24, 5), choć w praktyce rzadko tego okresu przestrzegano. Nie wiemy, dlaczego okres ten wyznaczono na około rok, ale mogło to mieć związek z praktycznym wykazaniem przez nowożeńców, że wcześniej nie współżyli i że małżonka nie jest w ciąży. A skoro Maryja znalazła się w ciąży właśnie w tym okresie, Józef - szlachetnie myśląc - chciał ją oddalić, by nie narazić jej na zarzut cudzołóstwa (Mt 1, 19). „W czasie od aktu formalnego małżeństwa (kidduszin) do momentu przeprowadzenia młodej do domu jej oblubieńca (nissuin), między młodymi pośredniczył przyjaciel nowożeńca (Sdz 14, 20; J 2, 8), który nadto przygotowywał ceremonię nissuin: kierował orszakiem weselnym oraz organizował samą uroczystość weselną. 

Ceremonia nissuin stanowiła okazję do zabaw. Oblubienica z głową ozdobioną diademem (Pnp 3, 11), w towarzystwie swoich przyjaciółek i przy akompaniamencie bębenków i innych instrumentów muzycznych (1 Mch 9, 39) udawała się do domu narzeczonego. Sama była wspaniale ubrana i ozdobiona klejnotami (Ps 45, 14n; Iz 61, 10), ale jej twarz pozostawała zasłonięta (Pnp
4, 1; 6, 7). Tej zasłony nie zdejmowała, dopiero w małżeńskiej alkowie. Dziewczyna, otoczona przyjaciółkami (Ps 45, 15), była prowadzona do swego narzeczonego (Ps 45, 16; por. Rdz 24, 67). Śpiewało się przy tym pieśni miłosne (Jr 16, 9), w których wychwalane były zalety obojga narzeczonych, czego przykłady mamy w Ps 45 i Pieśni nad pieśniami. Także i dziś, wśród Arabów Palestyny i Syrii zaobserwować można bardzo podobne zwyczaje: orszak weselny, śpiewy zaślubinowe, zasłonięcie twarzy narzeczonej, itp. Na końcu świętowano huczne wesele (Tb 7, 14; J 2), które w warunkach zwyczajnych odbywało się w domu narzeczonego (Mt 22, 2). Uroczystość trwała najczęściej siedem dni (Rdz 29, 27; Sdz 14, 12) i mogła się przedłużyć do dwóch tygodni (Tb 10, 8). Samo małżeństwo było konsumowane pierwszej nocy po przeprowadzce (Rdz 29, 23; Tb 8, 10)”.

Czy Józef i Maryja musieli być małżeństwem?

Wiemy, że w czasach Jezusa zaślubiny miały miejsce w bardzo młodym wieku. Według wskazówek Ksiąg Królewskich (które zazwyczaj podają wiek każdego króla judzkiego, gdy wstępował na tron, długość jego panowania i wiek syna, który po nim następował) można w przybliżeniu wyliczyć, że Jojakin ożenił się w wieku lat 16, Amon i Jozjasz ożenili się w wieku lat 14. Później Rabini ustalą wiek minimalny dziewczyny na 12 lat skończonych i 13 lat dla chłopców. Tak więc to, co znamy z obrazów, przynajmniej w przypadku św. Józefa zupełnie nie odpowiada rzeczywistości. Trudno sobie wyobrazić, że Bóg miałby połączyć młodą dziewczynę w wieku 15 lub 16 lat ze starcem. Warto też zauważyć, że z krzyża Jezus powierzył swą Matkę opiece najmłodszego z Apostołów, dlaczego przy narodzinach swojego Syna miałby Go zawierzyć starcowi? Józef musiał być młodym, odpowiedzialnym mężczyzną wybranym przez Boga z nie mniejszą starannością, niż gdy chodziło o Matkę. Musiał też posiadać w stopniu heroicznym zdolność bezinteresownej miłości, aby uszanować, a może wybrać razem z Maryją życie w czystości. 

Można teraz zapytać, dlaczego Bóg podjął zamysł, aby Maryja i Józef byli małżeństwem, skoro wiadomo było, że będą musieli przeżywać swoją miłość małżeńską inaczej niż inne pary? Tak odpowiedział na to pytanie w jednej z homilii biskup Stanisław Napierała: „Gdy pytanie to stawia się w całości Bożego Objawienia i w nim szuka odpowiedzi, nie sposób nie zauważyć, że Bóg w małżeństwie Maryi i Józefa potwierdził to, czego jako Stwórca dokonał na początku. Mówi Objawienie, że Bóg stworzył człowieka jako mężczyznę i kobietę. Chciał, aby tych dwoje byli dla siebie, aby, jeśli tak wolno powiedzieć, odkryli się dla siebie i zauroczyli sobą. Bóg wszczepił w nich siłę, która ich jednoczyła, miłość. A wszystko po to, aby rośli, mnożyli się, napełniali ziemię i czynili ją sobie poddaną. Ten zamysł Boga Stwórcy wyraził się w małżeństwie i opartej na nim rodzinie. Tak więc to małżeństwo jest dziełem Boga. Bóg jest jego źródłem, a nie człowiek, ani jakaś ludzka instytucja. Dlatego, gdy mówimy o małżeństwie winniśmy je zawsze odnosić do stwórczego Bożego zamiaru. A jeśli ktoś mówi, że nie wierzy w Boga i nie chce odnosić się do Objawienia Bożego, niech przyjrzy się temu, co się nazywa naturą, naturą człowieka. Ta natura jest w mężczyźnie i w kobiecie. I ona – natura – mówi, że małżeństwo może mieć miejsce tylko między mężczyzną i kobietą. Tylko między tymi dwojga. Tak Bóg zamierzył i jest to wpisane w naturę człowieka”.

Co z tego wynika dla nas?

Wzywając pomocy i opieki św. Józefa jako Oblubieńca Bogarodzicy i biorąc pod uwagę zwyczaje panujące 2000 lat temu musimy pamiętać, że to pewnie św. Józef wybrał Maryję, a nie odwrotnie. Trudno mu się dziwić, skoro wybrał tę samą kobietę co Bóg, to musiał to być wybór najwspanialszej kobiety świata. Ale skoro Bóg chciał się z Józefem Maryją „podzielić” to znaczy, że ten mężczyzna miał w sobie przymioty, które gwarantowały uszanowanie jej posłannictwa, jej misji jedynej takiej w historii. Modląc się więc do św. Józefa możemy w nim szukać przykładu działania na rzecz jedności małżeńskiej mimo wszelkich trudności, ale też poszanowania godności, marzeń i aspiracji współmałżonka nawet za cenę istotnych wyrzeczeń. Dzisiaj bardzo nam tego potrzeba. 

Tekst ks. Andrzej Antoni Klimek

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!