O zdrowym rozsądku, który wcale nie wyginął i niepostnym memento
W Wielkim Poście dobrze byłoby dokonać jakichś wyrzeczeń prawda? Wyrzeczenia mogą być różne, pamiętam jak swego czasu pewien biskup Nowego Jorku zamknął kilkanaście szkół katolickich (już nie pamiętam z jakiego powodu, ale pewnie łatwo mu to nie przyszło) i prasa miała na nim używanie zamieszczając różne – dzisiaj powiedzielibyśmy memy – gdzie pytano kardynała, czego się wyrzekł na Wielki Post i jego odpowiedź brzmiała: „A wyrzekłem się katolickich szkół”. No i wszyscy mieli tzw. „bekę”. Ale wracając do nas i wyrzeczeń, nie ukrywam, że przez chwilę pomyślałem, że może by na ten czas Wielkiego Postu przestać się czepiać różnych nieciekawych rzeczy, którymi się tutaj zwykle zajmujemy, ale ostatecznie zwyciężyło przekonanie, że byłoby to raczej ulegnięcie lenistwu niż wyrzeczenie. W związku z tym pozostajemy czujni, ale dzisiaj zamiast zaznajamiać was z kolejnymi absurdami nowego wspaniałego świata, postanowiłem – dla nabrania ducha i nadziei – pokazać kilka sytuacji, które udowadniają, że to wszystko jest jeszcze odwracalne, że to się da zatrzymać.
I tak na przykład wygląda na to, że w Wielkiej Brytanii następuje pewne otrzeźwienie i to na poziomie rządowym, bo już pod koniec ubiegłego roku premier Rushi Sunak opublikował nowe oficjalne wytyczne w kwestiach podejścia brytyjskich szkół do dzieci, które definiują się jako transpłciowe lub dotknięte dysforią płciową. Nowe rozporządzenie zakłada, że w tych kwestiach niedopuszczalna jest hegemonia jednej myśli, narzucana wszystkim przez środowiska genderowe, które „błędnie zinterpretowały prawo i przejęły kontrolę nad tymi kwestiami w placówkach edukacyjnych”.
Prawda, że grubo? Grubo, a poznajemy to przede wszystkim po reakcji tych środowisk, które dosłownie zawyły z oburzenia. Pana Rushiego Sunaka zresztą nie lubią szczególnie po tym, jak na swoim profilu na jednym z portali społecznościowych napisał: „Mężczyzna jest mężczyzną, a kobieta kobietą. To zdrowy rozsądek”. Nie wiem jak wy, ale się z panem Sunakiem zgadzam.
Co znajdziemy w tym rozporządzeniu? Zakazuje się używania w szkole imienia niezgodnego z płcią biologiczną w przypadku osób, które nie poddały się zabiegom farmakologicznym czy operacjom, a mimo to deklarują się jako transpłciowe i żądają akceptacji przez otoczenie. Nauczyciele zostali zobowiązani do pilnowania, by media społecznościowe i inne dzieci nie miały wpływu na decyzje uczniów w tej sprawie
i powinni zachęcać nastolatków, by porozmawiali na ten temat ze swoimi rodzicami. Zabrania się też tworzenia łazienek i szatni przeznaczonych dla osób transpłciowych lub niebinarnych, mają być tylko damskie lub męskie. Warto dodać, że za te zmiany odpowiedzialna jest minister ds. kobiet i równości (czyli może to stanowisko piastować osoba zrównoważona i neutralna) pani Kemi Badenoch. Przytaczam poniżej jej wyjaśnienie, dlaczego rząd brytyjski wydał nowe rozporządzenie i czym się kierował.
„Po pierwsze, wierzymy w godność i szacunek oraz wolność jednostki. Prawa jednej grupy nie przeważają nad prawami innej grupy i żadne dziecko nie powinno mieć poczucia, iż jego dobro i bezpieczeństwo zostały naruszone ze względu na program ideologiczny.
Po drugie, uczenie dzieci, że można urodzić się w „złym” ciele, jest szkodliwe. Należy przypominać nauczycielom i opiekunom, że to, iż dziecko nie dostosowuje się do stereotypów związanych z byciem dziewczynką lub chłopcem, nie oznacza, że należy je skierować na ścieżkę przemian medycznych lub społecznych. Chociaż istnieje ustawodawstwo, które pozwala dorosłym przejść proces zmiany płci, płeć dzieci w świetle prawa jest zawsze taka sama jak płeć biologiczna. Powinniśmy zatem uważać na osoby, które swobodnie wypowiadają się na temat „dzieci transpłciowych”.
Po trzecie, płeć biologiczna jest realna i należy ją chronić. Szkoły i uczelnie mają określone obowiązki prawne i regulacyjne, które są uzależnione od płci biologicznej dziecka. Dotyczy to przestrzeni przeznaczonych dla osób tej samej płci, takich jak toalety i przebieralnie. Nauczyciele nie mogą wypełniać swoich obowiązków bez uznania realności płci biologicznej i zapewnienia odpowiedniej ochrony dzieciom.
Po czwarte, wierzymy w wolność myśli, przekonań i słowa. Ideologia, która stara się uciszyć sprzeciw lub zmusić innych do używania kwestionowanej terminologii, nie jest ideologią tolerancyjną. Ten rząd nie wierzy w mowę wymuszoną”.
Proszę zapamiętać te argumenty, bo one mogą być nam pomocne, kiedy ktoś będzie nas wyzywał od „zacofanców” i „ciemnogrodu” co nie potrafi dogonić Zachodu: te argumenty są właśnie z Zachodu.
Z Wielkiej Brytanii przeskoczymy do pobliskiej Francji, a konkretnie do Bordeaux. W tamtejszym Centrum Młodzieży i Kultury miały się odbyć podczas ferii warsztaty dla dzieci od lat 11 poświęcone „przełamywaniu kodów” w ramach których uczestnicy mieli odkryć... „świat drag queens”. Nie znam wszystkich propozycji warsztatowych, ale jedną z nich było uczenie chłopców makijażu i chodzenia w szpilkach. Na pewno chłopaki o niczym innym nie marzą, prawda? Na szczęście przeciwko tej inicjatywie zaprotestowali rodzice i stowarzyszenia katolickie, które uznały, że tego typu zajęcia to rodzaj „seksualizacji dzieci” i oswajania ich z ideologią LGBT. Duże poparcie społeczne uzyskała petycja o odwołanie tego typu zajęć „finansowanych z naszych podatków”. Rządząca w tej części miasta lewica, początkowo upierała się, że centrum ma swobodę w zakresie programowania zajęć dla młodzieży, ale ostatecznie odwołała warsztaty tłumacząc się niską liczbą chętnych do udziału. To kolejny przykład, że pewne rzeczy da się zatrzymać, a sensowne protesty mają sens. Ja osobiście cieszę się, że jeszcze nie wszyscy dali się zwariować, a może będzie nas coraz więcej.
I całkiem na koniec chciałbym podziękować Bogu za to, że zdarzył się taki człowiek w polskiej polityce, który nosi nazwisko Niesiołowski. Ten pan niegdyś był członkiem partii Zjednoczenie Chrześcijańsko – Narodowe. Nie będę tutaj za bardzo przypominał tej organizacji, bo na pewno byli tam również bardzo porządni ideowi (nie ideologiczni) ludzie. Jak barwne były losy pana Niesiołowskiego przez kilkadziesiąt lat III RP można sobie poczytać w sieci, a nie brak bardzo pikantnych epizodów, jak na polityka, który odwoływał się niegdyś do nauczania Kościoła. W każdym razie ostatnio znów o nim głośno, bo wsławił się taką wypowiedzią na temat biskupów: „Jak Bóg jest ich pracodawcą, to niech Bóg płaci za nich ZUS i finansuje”. Zastanawiacie się dlaczego ja dziękuję Bogu za tego pana? Już wyjaśniam: bo jest żyjącym i chodzącym (również do mediów) przypadkiem polityka, który kiedyś szukał poparcia Kościoła (innym jest niejaki pan Giertych), a gdzie skończył widać na załączonym obrazku. Niech nam służy jako memento!
Pleban ze wsi
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!