TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 26 Lipca 2025, 17:27
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

O wystąpieniach, które przeszły do historii. Albo nie.

O wystąpieniach, które przeszły do historii. Albo nie.

Pamiętam czasy kiedy z wielką dumą patrzyliśmy na – jak nam się wydawało – „naszego” Lecha Wałęsę, kiedy wygłaszał przemówienie przed połączonymi izbami Kongresu Stanów Zjednoczonych, które rozpoczynało się od słów „My Naród... Oto słowa, od których chcę zacząć moje przemówienie. Nikomu na tej sali nie muszę przypominać, skąd one pochodzą. Nie muszę też tłumaczyć, że ja, elektryk z Gdańska, też mam prawo się na nie powoływać”. Muszę przyznać, że ten szpeniu, który mu wtedy przygotował to przemówienie, zrobił naprawdę świetną robotę. Podobnie zresztą jak inny szpeniu, który przygotował tekst wystąpienia prezydenta Trumpa pod pomnikiem Powstania Warszawskiego w 2017 roku, gdzie padły m.in. słowa o Polakach, którzy słuchali Jana Pawła II i „Nie prosili o bogactwa. Nie prosili o przywileje. Słowami pieśni wypowiedzieli trzy proste słowa: „My chcemy Boga”. Ciarki mi przechodzą po plecach, gdy przypominam sobie te emocje. Jak się potoczyła dalej historia Lecha Wałęsy szkoda gadać. Zresztą jego Danuśki też... A tak pięknie wyglądała, gdy odbierała Pokojową Nagrodę Nobla za męża...
W każdym razie po Lechu różne osobistości z Polski próbowały wystąpić przed amerykańskim parlamentem i nadać swojemu pojawieniu się tam tego samego sznytu i znaczenia, jakie miało wystąpienie ex elektryka. Przede wszystkim chcieli pokazać, a zwłaszcza sprzyjające im media, że oni właśnie tak samo jak Lechu, „My naród” w imieniu wszystkich Polaków. Przypomnę, że był choćby taki pan z kucykiem, przywódca pewnego ruchu społecznego, który walczył w obronie demokracji przeciwko... rządowi wyłonionemu z demokratycznie wybranej większości parlamentarnej. Naprawdę! A niech będzie, polecę nazwiskiem. Oto cytat ówczesnej prasy polskiej: „Wszystko wskazuje na to, że mimo wcześniejszych zapowiedzi nie dojdzie do spotkania Andrzeja Dudy z Barackiem Obamą w Waszyngtonie. Za to Mateusz Kijowski, przywódca opozycyjnych protestów Komitetu Obrony Demokracji, jedzie do USA na zaproszenie organizacji Freedom House. Spotka się z amerykańskimi senatorami i prawdopodobnie odwiedzi Kongres”. Czujecie tę schadenfraude, że prezydent nie, a pan Kijowski tak? Ale pan Kijowski potem popadł w niełaskę, bo jak się okazało, nie chciał płacić alimentów, a to na działaczy demokratycznych płci pięknej działa jak czerwona płachta na byka, więc pan Mateusz gdzieś się zapodział.

Potem jeszcze była kolej pana Tomasza Grodzkiego, marszałka Senatu, ale niestety nic z tej wizyty nie pamiętam, więc wyglądało na to, że pozycja Lecha, jeśli chodzi o historyczne znaczenie wizyty w Kongresie pozostaje niezagrożona. Chociaż właśnie w tych dniach wydawało się, że to może ulec zmianie. Bo oto w liberalnych mediach w kraju gruchnęła wiadomość, że prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski został zaproszony przez Kongres USA! Służę tytułem: „Rafał Trzaskowski zaproszony przez Kongres USA. To pierwsza taka sytuacja” (to z Interii). A sam zainteresowany pochwalił się na swoich profilach społecznościowych: „Na zaproszenie Kongresu USA, wezmę udział w wysłuchaniu na temat stanu demokracji w Polsce i Europie Środkowej”. Jestem przekonany, że Lechu, który przecież bardzo się udziela w mediach społecznościowych, na pewno zadrżał, kiedy czytał te słowa, bo pan Trzaskowski będzie mógł przemówić nawet płynnym angielskim i naprawdę powiedzieć We the People... Atmosfera się rozgrzała i poczucie wyższości liberalnych elit i ich wyznawców poszybowało w górę. Oto tytuł z Onetu: „Trzaskowski wygłosi mowę w Kongresie USA na temat polskiej demokracji” i komentarz pani Barbary Nowackiej z KO: „Trzaskowski przemówi w Kongresie USA. O demokracji w Polsce. A Duda? Może slalomik?” I takich komentarzy było oczywiście sporo.

Jednakże wnikliwsza lektura wiadomości przyniosła nowe szczegóły historycznej wizyty. Okazało się, że Trzaskowski ma się pojawić w grudniu na posiedzeniu Podkomisji Spraw Zagranicznych Izby Reprezentantów ds. Europy, Energetyki, Środowiska oraz Cybernetyki. Szczerze wam się przyznam, że kiedy zobaczyłem, że to podkomisja od środowiska, to mi natychmiast przyszło do głowy, że oni tam Trzaskowskiego nie będą wysłuchiwać, ale przesłuchiwać za ten bajzel z Czajką i spuszczaniem do Wisły nie powiem czego... Jak? Że to niemożliwe? Że amerykańskie komisje nie mogą przesłuchiwać polskich urzędników? A o mieniu bezspadkowym w Polsce to mogą decydować? Ogarnijcie się... Zresztą mniejsza o to, bo to jednak nie o Czajkę chodzi. A szkoda. No i jednak to jest zaledwie podkomisja... A w amerykańskim Senacie podkomisji jest 74, a jeśli jeszcze doliczyć Izbę Reprezentantów i jej 106 podkomisji, to nam wyjdzie, że w całym parlamencie jest ich 180. Więc z wielkiego halo, robi się malutkie. Zwłaszcza, że oprócz dumnego prezydenta Warszawy zaproszeni zostali jeszcze prezydenci zdaje się Budapesztu, Pragi i Bratysławy. I co najważniejsze: pan Trzaskowski nigdzie nie leci, bo spotkanie odbędzie się on line. I tak z wielkiej chmury spadnie może kropla wody. Chociaż muszę przyznać, że bardzo ubawił mnie też komentarz znanej niegdyś pani Hani Gronkiewicz – Waltz, która kiedy już cała bańka została przekłuta, umieściła taki komentarz: „Tylko w Polsce gdzie nie ma przestrzegania obostrzeń ktoś sobie wyobraził, że Trzaskowski będzie w USA na żywo w czasie pandemii”. Szkoda, że pani Hania nie wspomniała, że to jej ideowi sprzymierzeńcy tak sobie „projektowali” i marzyli. A swoją drogą to muszę przyznać, że całe te Twittery i inne Instagramy to jest niezły kabaret. Ale ja raczej nie będę korzystał, bo ponoć można się wciągnąć.

Na zakończenie kilka słów o koronawirusie i szczepieniach, bo to przecież ciągle temat numer jeden. Szwajcarskie linie lotnicze Swiss International z dniem 1 grudnia zwalniają 258 pracowników personelu pokładowego i ponad 30 pilotów. To około 10% personelu, więc można się spodziewać niezłego tąpnięcia w funkcjonowaniu tego przewoźnika. Powód? Nie chcą się zaszczepić. Ale w chwili kiedy czytacie te słowa w Szwajcarii będzie już po referendum na temat anulowania przepisów covidowych, więc sytuacja może ulec zmianie, jakkolwiek marne są na to szanse, gdyż Szwajcarzy generalnie popierają swoje władze w jej polityce antycovidowej. Ale zobaczymy. Natomiast szczytem szczytów w świecie pandemicznym jest chyba nowe obostrzenie w Niemczech, które stanowi, że tylko osoby zaszczepione i ozdrowieńcy mogą poddać się eutanazji. Pozostawiam to bez komentarza.

Pleban ze wsi

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!