TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 26 Lipca 2025, 17:22
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

O utopii wolności słowa i wolności do smażenia baraniny bez piętnowania

O utopii wolności słowa i wolności do smażenia baraniny bez piętnowania

W dzisiejszym tekście nie będzie ani słowa o wojnie, taki przynajmniej jest mój zamiar, zobaczymy czy mi się uda. Na początek słów kilka o przejęciu jednej z najpopularniejszych platform społecznościowych, a mianowicie Twittera, przez amerykańskiego miliardera Elona Muska, za bagatela 44 miliardy dolarów. Suma robi wrażenie, prawda? Ale ludki na świecie, a zwłaszcza użytkownicy tej platformy, bardziej niż kwotą ekscytują się spodziewanymi zmianami w moderowaniu dyskusji. Musk od dawna miał wiele obiekcji co do wolności wypowiedzi i twierdzi, że właśnie po to kupił Twittera, aby przywrócić w nim wolność słowa. Warto przypomnieć, że komunikator ten zablokował samego prezydenta USA Donalda Trumpa i miał zakusy cenzorskie spod znaku lewicy. Teraz ma być inaczej. Musk w jednym z pierwszych wpisów po zakupie platformy napisał: „Wolność słowa jest podstawą funkcjonującej demokracji, a Twitter jest cyfrowym rynkiem miejskim, na którym dyskutuje się o sprawach istotnych dla przyszłości ludzkości. (…) Chcę także uczynić Twittera lepszym niż kiedykolwiek wcześniej, wzbogacając produkt o nowe funkcje, udostępniając algorytmy jako otwarte źródło, aby zwiększyć zaufanie, pokonując boty spamujące i uwierzytelniając wszystkich ludzi. Twitter ma ogromny potencjał - nie mogę się doczekać współpracy z firmą i społecznością użytkowników, aby go uwolnić”.
Zapowiedź uwolnienia spowodowała różne reakcje w Stanach. Republikanie nie kryją swojej radości i liczą, że Elon Musk odblokuje wreszcie Donalda Trumpa, jakkolwiek sam były prezydent nie kwapi się do powrotu na Twittera, gdyż chce pozostać na stworzonej przez siebie platformie Social Truth. Demokraci są natomiast zaniepokojeni. Pani senator Elizabeth Warren z Partii Demokratycznej wcale się nie spodobało przejęcie Twittera przez Muska i podpisana przez niego umowa: „Umowa jest niebezpieczna dla naszej demokracji. Miliarderzy tacy jak Elon Musk grają według innego zestawu zasad niż wszyscy inni, gromadząc władzę dla własnych korzyści. Potrzebujemy podatku od bogactwa i silnych zasad, aby pociągnąć Big Tech do odpowiedzialności”. Również tzw organizacje broniące praw człowieka są bardzo zaniepokojone. Dyrektor Amnesty International USA ds. technologii i praw człowieka, Michael Kleinman, dodał: „Niepokoją nas wszelkie kroki, które Twitter mógłby podjąć w celu osłabienia egzekwowania zasad i mechanizmów mających na celu ochronę użytkowników. Ostatnią rzeczą, jakiej potrzebujemy, jest Twitter, który świadomie przymyka oko na przemoc i obraźliwe wypowiedzi wobec użytkowników, zwłaszcza tych, których problem ten dotyka w nieproporcjonalnie dużym stopniu, w tym kobiet, osób niebinarnych i innych”.
Jednak najbardziej kuriozalna reakcja na zapowiedź wolności słowa padła z ust Polaka, niejakiego Bartosza Staszewskiego. Ponieważ pewnie nic wam to nazwisko nie mówi, to przypomnę, że jest to aktywista lewicowy, który wsławił się robieniem sobie zdjęć na tle nazw różnych miejscowości, pod którymi umieszczał tablicę z napisem „strefa wolna od LGBT”, po czym publikował te zdjęcia w sieci. Na podstawie tych fałszywek, czy jak to się dzisiaj mówi fejków, w Parlamencie Europejskim odbyła się pełna oburzenia debata na temat Polski i stref wolnych od LGBT, których... nie ma! Ale chłopak zrobił sobie publikę i zapewnił jakąś rozpoznawalność. I to właśnie on odniósł się do informacji o zakupie Twittera przez Elona Muska w właściwy sobie sposób, który zdradza ignorancję, kłamstwo, chęć dysponowania cudzym majątkiem – jakże to charakterystyczne dla komunistów, a przede wszystkim ich wielkie marzenie. Ale po kolei. Pan Bartosz, albo Bart, jak się opisuje na mediach społecznościowych, najpierw napisał: „Elon Musk mógłby przekazać np. 10 mld na pomoc Ukrainie. Zamiast tego rozgrywa Twittera, którego kupuje za 44 mld dolarów. Pozostawiam do waszej oceny”. Oczywiście na ocenę długo nie trzeba było czekać, bo internauci bardzo szybko wykazali, że Musk wydał znacznie więcej pieniędzy na pomoc Ukrainie w obronie przed rosyjskim agresorem (miało nie być o wojnie, sorry) niż 10 miliardów. A więc kłamczuszek, ignorant no i ta chęć, żeby mówić innym, co mają zrobić za swoje pieniążki... Jednak na tym się nie skończyło. W kolejnym wpisie, tym razem po angielsku, popisał się jeszcze bardziej: „Elon Musk chce utopii wolności słowa. Potrzebujemy rozwiązań politycznych ograniczających mowę nienawiści, dezinformację i inne toksyczne metody komunikacji, które degradują dyskurs publiczny. Wizja Internetu Muska nie uwzględnia realnego świata. Czarny dzień dla internetu”. Oto czym jest dla komunistów wolność słowa – utopią. Publikowane może być tylko to, co się im podoba. Nic się nie zmieniło od czasów Lenina. Nic a nic.
Żeby trzymać się z dala od wojny to teraz przenieśmy się do Francji. No ale we Francji trzymać się z dala od wojny ciężko, skoro wyszło na jaw, i to od samego prezydenta Ukrainy Zeleńskiego, że prezydent Macron proponował mu sposób na zakończenie wojny: oddaj Putinowi kawałek Ukrainy, żeby Władymir mógł „wyjść z twarzą”. No nie dziwota, że Zełenski się nie zgodził... Ale ten Macron to jest jednak naprawdę gość! A we Francji mamy też bardzo fajne kwiatki politycznej poprawności. I tak szef sieci Leclerc Michel-Édouard Leclerc przeprosił niedawno publicznie za „stygmatyzację” muzułmanów. Złożył on ubolewanie za to, że na antenie telewizyjnej odważył się rozmawiać o społeczności muzułmańskiej. O co poszło? Otóż pan Leclerc zapytany w telewizji CNEws o brak oleju słonecznikowego na półkach sklepów sieci, odpowiedział, że pewne grupy Francuzów zaopatrywały się dodatkowo w olej w zależności od pory roku. „Dużo ludzi kupowało olej do smażenia baraniny” – powiedział Michel-Édouard Leclerc, mając tu na myśli ramadan i jeszcze jedno święto muzułmanów. Media społecznościowe zawrzały i pan Leclerc przeprosił: „chciałem powiedzieć, że w czasie majówki, zwłaszcza gdy dużo smażymy i pieczemy, sprzedaliśmy dużo oleju, więc były braki na półkach, co nie znaczy, że nie zostaną uzupełnione. Mówiąc to, mówiłem też o społeczności muzułmańskiej i chciałbym za to przeprosić, bo nie chciałem nikogo stygmatyzować. To populacja już wystarczająco napiętnowana”. Jaka szkoda, że u nas nie ma takiej wrażliwości... Pamiętam, jak celebrytki narzekały, że im bachory z pięćset plus psują wakacje nad polskim morzem i jakoś nie pamiętam, żeby potem przepraszały. Przydałaby się nam ta francuska wrażliwość, która tak się martwi, aby Władymir wyszedł z twarzą, a muzułmanie smażyli sobie ile wlezie, a katolicy mogli..., a nie. O katolikach mowy nie było.


Pleban ze wsi

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!