TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 26 Lipca 2025, 17:21
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

O trudnych sojuszach, niesłusznych protestach i białym rasizmie

O trudnych sojuszach, niesłusznych protestach i białym rasizmie 

Coraz głośniej w mediach o nowym sojuszu, w który Polska jakoby wchodzi razem z Wielką Brytanią i Ukrainą, aby lepiej zadbać o bezpieczeństwo europejskie i przede wszystkim przeciwstawiać się zagrożeniom ze strony Rosji. Hmm... Na samą myśl o kolejnym sojuszu z Wielką Brytanią, która najpierw zostawiła nas na pastwę losu, a właściwie Hitlera, a potem Stalina, lekko mi się burzy krew. Ja po dziś dzień, za każdym razem kiedy widzę Brytyjczyka w pierwszym odruchu skopałbym mu tyłek, a gdyby zapytał za co, odpowiedziałbym, że za niedopuszczenie polskich żołnierzy, a zwłaszcza lotników, do parady zwycięstwa w Londynie 8 czerwca 1946 roku. No, ale jestem katolikiem, z zasady nie stosuję odpowiedzialności zbiorowej i nie uważam, że winy ojców przechodzą na synów, więc zwykle się opanowuję i nikomu krzywdy nie robię. Tym bardziej, że nawet z wyglądu ci Brytyjczycy często nie przypominają dumnych synów Albionu, a może jeszcze bardziej dlatego, że z zasady przemocy nie używam, więc ewentualna riposta mogłaby mieć dla mnie opłakane skutki. A wracając do nowego sojuszu to cóż, wygląda na to, że Ukraina będzie coraz ważniejsza w tych międzynarodowych układankach, chyba ważniejsza od Polski i pewnie kiepsko byłoby pozostać całkiem na zewnątrz tego, co się tam dzieje. Trzeba mieć nadzieję, że nie tylko Wielka Brytania zabezpieczy swoje interesy, bo ona zawsze to robi, Ukraina zachowa jakąś autonomię, ale i Polska na pomaganiu coś zyska. A może to jest właśnie ta gra „na kilku fortepianach”, jeśli chodzi o sojusze polityczne i militarne?

Bo niestety nasz obecnie główny sojusznik, czyli USA, bynajmniej nie okazuje nam jakiegoś szczególnego szacunku choćby w nominacji ambasadorów. O poprzedniej reprezentantce Administracji Białego Domu pani Georgette Mosbacher nawet nie chce mi się wyzłośliwiać, ale wcale mi się nie podobała jej postawa, a wręcz przeciwnie, bardzo mnie wkurzała. W międzyczasie po jej odwołaniu reprezentował USA niższy urzędnik Bix Aliu, który był niemniej arogancki niż jego wcześniejsza szefowa. A teraz przysyłają nam pana Marka Brzezińskiego. Mam wrażenie, że z tym panem to jest trochę tak, jak kiedy w zamierzchłych czasach w 1991 roku wybierano marszałka seniora Sejmu i prezydent Lech Wałęsa po zapoznaniu się z listą najstarszych posłów bez wahania wskazał Aleksandra Małachowskiego, bo mu się ponoć skojarzyło nazwisko ze Stanisławem Małachowskim marszałkiem Sejmu Czteroletniego. Co prawda potem pan Małachowski nie okazał się wielką wdzięcznością wobec Lecha (tłumaczył się publicznie, że on nie walczy z Lechem Wałęsą, ale walczy o Lecha Wałęsę, który symbolizuje na świecie Polskę), ale tak się może zdarzyć, gdy najważniejszym kryterium wyboru jest znane nazwisko.

Pan Mark Brzeziński jest synem swojego bardziej znanego ojca, ale w dyplomacji nie jest kimś nowym, bo pełnił już obowiązki ambasadora USA w Szwecji. Ale już mnie zdążył wkurzyć, jeszcze zanim przyjechał. A właściwie wkurzyła mnie jego siostra Mika, bardzo aktywna ostatnio w mediach, która udzieliła wywiadu „Gazecie Wyborczej”. Prowadząca rozmowę Dorota Wysocka-Schnepf po wymianie kilku uwag o Donaldzie Trumpie powiedziała: „Pytam o Donalda Trumpa także dlatego, że trochę zazdroszczę wam, Amerykanom, że macie już za sobą tę erę Trumpa. My tutaj wciąż mamy do czynienia z podobnymi do Trumpa politykami przy władzy. Czy wierzysz, że w Polsce demokracja też będzie kiedyś w stanie wygrać, tak jak to się stało w Stanach Zjednoczonych?” Pani Mika odpowiedziała: „Jest taka nadzieja. Jest niewątpliwie wiele pracy do wykonania. Wydaje mi się, że to pytanie, na które raczej powinien próbować odpowiedzieć mój brat. I sami Polacy (...) Myślę, że wiele krajów będzie patrzyło na Polskę z nadzieją na jakiś pozytywny ruch w kierunku przyszłości”. Aha, czyli obecnie demokracja w Polsce nie funkcjonuje. No fajny początek, nie powiem. I proszę mi tu nie czepiać się, bo to przecież nie pan ambasador, a jego siostra zaledwie. OK. Ale to właśnie ona, siostra Mika, wraz z córką Aurorą (wiem, dziecko niewinne, ale imię też mi się fajnie kojarzy) i z jej opiekunką przybywają do Polski razem z panem Markiem. Nie chcę naruszać prywatności pana Marka, ale żona nie przylatuje, a przylatuje siostra, więc chyba nie można lekceważyć tego co ona mówi. Zobaczymy jak się sytuacja rozwinie.

Skoro jesteśmy przy synach swoich słynnych rodziców, to na chwilę zatrzymajmy się przy niejakim Justinie Trudeau, premierze Kanady, którego uwielbiają wszyscy zwolennicy nowego, wspaniałego liberalno – lewicowego świata. Atutami pana Justina oprócz obezwładniającego uśmiechu i pewnie niewątpliwych talentów politycznych są jego ojciec, który też był premierem Kanady, no i kolorowe skarpetki, które pan Trudeau uwielbia pokazując w ten sposób ten luz, którego tak bardzo brakuje nudnym i przewidywalnym do bólu politykom konserwatywnym. Ale ostatnio ma pan Justin trochę problemów spowodowanych przez kierowców ciężarówek, a właściwie przez ich protest. Freedom Convoy 2022, bo tak się nazywa ta manifestacja, rozpoczął się od wprowadzenia przez rząd kanadyjski obowiązku szczepień na COVID 19 dla tych kierowców, którzy przekraczają granicę z USA. I mimo że w tej kategorii zawodowej poziom zaszczepionych sięga 90 % i nie są oni przeciwnikami szczepień, to jednak postanowili powalczyć w obronie zagrożonych ich zdaniem swobód obywatelskich. Protesty były głównie pokojowe, ale jak zawsze w takich sytuacjach nie brakowało drobnych ekscesów i to właśnie one posłużyły premierowi jako podstawa by stwierdzić, że protestujący to mniejszość z marginesu: „Nie będziemy negocjować z rasistami, wandalami i osobami obrażającymi pamięć o naszych weteranach” - stwierdził. Komentatorzy zauważają, że zupełnie inaczej premier Trudeau wypowiadał się wcześniej na temat manifestacji ruchu Black Lives Matter, które były znacznie bardziej agresywne, ale premier oceniał je bardzo pozytywnie. Dlaczego mnie to nie dziwi?

No dobrze, sam nam się nasunął temat na koniec. Pamiętacie Whoopi Goldberg, między innymi „zakonnicę w przebraniu”? Otóż została ona zawieszona w telewizji ABC News, dla której prowadziła program, ponieważ podczas dyskusji o wycofaniu z jednej ze szkół komiksu mówiącego o Holokauście stwierdziła, że systematyczne zabijanie Żydów przez Niemców nie było żadnym rasizmem, bo chodziło o „dwie grupy białych ludzi”. Czyli jej zdaniem o rasizmie można mówić tylko wtedy, gdy chodzi o czarnoskórych. A na to Ameryka chyba jeszcze nie jest gotowa.

Pleban ze wsi

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!