TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 19 Kwietnia 2024, 16:33
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

O samookaleczeniach

O samookaleczeniach

Samookaleczenia to problem, który w ostatnich czasach zdaje się narastać wręcz lawinowo, ale nadal jest owiany pewną tajemnicą i niezrozumieniem. Postaram się uporządkować nieco państwa wiedzę na ten temat i podpowiedzieć, jak pomóc osobom, które dokonują samookaleczeń.

Właśnie – wpierw kwestia nazewnictwa. Polskie określenie „samookaleczenie” nie oddaje złożoności problemu – wolę angielskie określenie self-harm, które można przetłumaczyć jako „krzywdzenie siebie samego”. Dlaczego? Z tej przyczyny, że samookaleczenie to nie tylko to, co się zwykle z nim kojarzy – czyli cięcie swego ciała ostrym narzędziem, ale też i nasilone drapanie się, gryzienie, przekłuwanie, wyrywanie włosów, przekłuwanie ciała, przypalanie, połykanie rozmaitych przedmiotów, uderzanie głową o ściany i meble, a także nadużywanie leków. Wachlarz zachowań jest bardzo szeroki.


Samotność i brak zrozumienia
Statystycznie rzecz biorąc, najczęściej samookaleczeń dokonują osoby młode, coraz częściej problem dotyka nawet dzieci. Przeważają dziewczęta, znamienne, że więcej przypadków odnotowywanych jest wśród osób homoseksualnych i biseksualnych, jak i również wśród osób należących do różnych subkultur młodzieżowych. Zazwyczaj do samookaleczeń dochodzi w stanach zdenerwowania, silnych emocji, wzburzenia. Należy podkreślić, że samookaleczenie jako takie nie ma celu samobójczego – raczej jest metodą radzenia sobie z bólem emocjonalnym, niejako zastąpieniem go cierpieniem fizycznym, odwróceniem uwagi od przeżywanych stresów. Jest też przeniesieniem negatywnych emocji wobec otoczenia na siebie samego. Przyczyn pierwotnych, leżących niejako u podłoża zachowań autoagresywnych należy upatrywać w sytuacji życiowej danej osoby: samookaleczenia są często następstwem doznawanej przez daną osobę przemocy, bolesnych wydarzeń w życiu, z którymi nie można sobie poradzić. Pacjenci dokonujący samookaleczeń często charakteryzują się niskim poczuciem własnej wartości, cierpią na zaburzenia depresyjne. Mają problemy z relacjami międzyludzkimi, z akceptacją przez otoczenie (to szczególnie często dotyka dzieci i młodzież szkolną). Samookaleczanie staje się więc wyrazem samotności, bezradności, braku zrozumienia i zainteresowania wśród najbliższego otoczenia. Jest to też wyraz poczucia braku kontroli nad własnym życiem – tłumaczy to do pewnego stopnia częste występowanie zachowań autodestrukcyjnych u osób nastawionych perfekcjonistycznie, ale także obarczonych traumą, złymi przeżyciami ponad ich siły. Ból fizyczny, doznany przy samookaleczeniu, jest też w pewnym sensie mechanizmem ochronnym, czynnikiem chroniącym przed podjęciem próby samobójczej - aczkolwiek niekiedy, w przypadku skrajnych samookaleczeń, może dojść do śmierci - nie tyle w wyniku działania celowego, co przez przypadek. Samookaleczenia z działań impulsywnych, sporadycznych, mogą przejść w nałóg i zachowania powtarzalne.
W około jednej trzeciej odnotowywanych przypadków do kolejnego samookaleczania dochodziło w ciągu jednego roku od pierwszej próby, ryzyko samobójstwa zaś wzrastało 50-krotnie w odniesieniu do średniej w populacji. Jakie zatem są „korzyści” wynikające z samookaleczenia? Co ono powoduje u pacjenta? Przede wszystkim – jak już wspomniałam – przeniesienie bólu z poziomu emocjonalnego na poziom fizyczny daje poczucie odprężenia, pomaga zapomnieć o problemach przez skupienie się na czysto fizycznym doznaniu. Daje też poczucie władzy, kontroli nad własnym ciałem i życiem. Pozwala dać wyraz emocjom i uczuciom, ale też może być wykorzystywane jako forma ukarania siebie i otoczenia.


Sygnały ostrzegawcze
A teraz zastanówmy się, jakie są sygnały ostrzegawcze? Kiedy możemy podejrzewać, że np. nasze dziecko - lub nasz podopieczny w szkole - dokonuje samookaleczeń? Niepokoić nas powinny urazy o niewiadomym pochodzeniu - rozmaite rany, sińce, zadrapania, dla których nie ma sensownego wytłumaczenia. Mogą być obecne ślady krwi na ubraniu, a na ciele liczne, częste opatrunki – plastry, bandaże. Pacjenci często starają się ukryć ślady urazów przez noszenie ubrań z długim rękawem, długich spodni, spódnic okrywających ciało do kostek - często nieadekwatnie do pogody i okoliczności. Wskazówką może być unikanie sytuacji, kiedy trzeba się przebierać i odsłonić, np. na lekcjach WF lub na basenie. Pacjent okaleczający się często szuka miejsc odosobnionych, przebywa więcej i dłużej od innych w toalecie. Często nosi przy sobie ostre przedmioty - małe nożyki, ostrza skalpeli, pinezki, agrafki…
Naturalnie są to pewne wskazówki, a nie pewne w 100% sygnały, ale skumulowanie ich może być przyczyną niepokoju. Mniej specyficznymi sygnałami ostrzegawczymi mogą być podejmowane zachowania ryzykowne, w tym używanie alkoholu, narkotyków. Prace dzieci lub młodzieży (plastyczne, wiersze, opowiadania) mogą zacząć koncentrować się na bólu, zranieniu, krwi, smutku. Dana osoba może też nagle zacząć zamykać się w sobie, wycofywać z kontaktów z otoczeniem, jej zainteresowania mogą ulec nagłej zmianie. Niepokoić winny też stany depresyjne lub skrajne reakcje emocjonalne na stresy lub wydarzenia, także niska samoocena i niechęć wobec samego siebie. Niepokojący może być też brak sieci wsparcia wśród najbliższych - osoby, mające dobry kontakt z najbliższym otoczeniem znacząco rzadziej dokonują samookaleczeń niż osoby wyobcowane, samotne.


Sensowna pomoc
Jak można pomoc? Przede wszystkim - nie krytykujmy, nie oceniajmy, nie krzyczmy. Starajmy się spokojnie, szczerze rozmawiać, słuchać uważnie i starać się zrozumieć i przeanalizować uczucia rozmówcy. Ważne jest dojście – wspólne z pacjentem – do zrozumienia przyczyn samookaleczenia, problemów leżących u jego podłoża, a także okazanie dużej cierpliwości i wsparcia moralnego. Nie jest sensowne zabranianie, grożenie, ponieważ nie możemy oczekiwać rozwiązania problemów z dnia na dzień. W żadnym razie nie powinniśmy okazywać złości, porównywać do innych, „normalnych”, ani zabraniać się okaleczać. Takie metody są bezskuteczne, a kończą się w zasadzie zerwaniem wszelkiej szansy na dalszą współpracę z daną osobą i pogłębieniem jej stresu i wyobcowania. Nie wymuszajmy pustych obietnic, że „nigdy tego nie zrobię” – to jest postawienie pacjenta przed wyzwaniem, któremu on nie sprosta!
Jak zatem można sensownie pomóc? Przede wszystkim zrozumieniem, a także przekonaniem do specjalistycznej terapii. W przypadkach autoagresji stosuje się najczęściej terapię słowną, polegającą na rozmowach i identyfikowaniu problemów oraz ich przyczyn. Często korzysta się z grup samopomocy. Szczególnie przydatna i skuteczna jest terapia w zakresie rozwiazywania problemów, ale także i inne rodzaje psychoterapii, jak poznawczo-behawioralna i czy psychoterapia dynamiczna. Z ciekawostek: pacjentom z utrwalonymi zachowaniami autoagresywnymi często proponuje się zachowania zastępcze pomagające opanować emocje. Zalicza się do nich i działania destrukcyjne (np. tłuczenie kubków lub talerzy, rzucanie przedmiotami, łamanie patyków), jak i tzw. „okaleczenia zastępcze” – pacjent zamiast ciąć się żyletką, rysuje sobie na ciele czerwone kreski flamastrem, markerem, szminką lub lakierem do paznokci - ważny jest tu kolor „rany” – możliwie zbliżony do krwi. Zachęca się też pacjentów, aby spisywali na kartce swoje emocje, potem kartkę darli, aby krzyczeli, śpiewali, szli na spacer… Metod i możliwości jest wiele. Mogą się one wydawać dziwaczne albo nawet głupie, ale… są zadziwiająco skuteczne. W każdym razie - w trakcie terapii musimy się nastawić na długi okres jej trwania, wzloty, upadki, ale cel jest jeden - osiągniecie równowagi i poprawa funkcjonowania, zaprzestanie okaleczania się. To może się jednak udać tylko przy odpowiednim wsparciu i współpracy wszystkim stron: pacjenta, jego toczenia, psychoterapeutów i psychiatrów. Nie bójmy się zatem korzystać z pomocy specjalistów, do czego niezmiennie namawiam.

Magdalena Turowska Wright

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!