TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 28 Marca 2024, 14:19
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

O poglądach Prymasa Wyszyńskiego 

O poglądach Prymasa Wyszyńskiego na komunizm 

Nowy Błogosławiony Kościoła był antykomunistą niekonwencjonalnym i analizując błyskotliwie naturę systemu szukał oryginalnych sposobów sprostania stworzonemu przez niego wyzwaniu.

Dr Rafał Łatka zastanawiał się niedawno, przy okazji beatyfikacji Prymasa Tysiąclecia, czy kardynał Stefan Wyszyński był antykomunistą? Kwestia stosunku Ks. Prymasa do komunizmu jako ideologii oraz ustroju była już poruszana w niniejszym cyklu artykułów, podobnie jak formułowana przez polskiego purpurata ocena niektórych ważnych przedstawicieli powojennego reżimu. Obecnie proponuję powrócić do tych zagadnień, ponieważ jak słusznie zauważa dr Łatka, pozwalają one dostrzec samodzielność i oryginalność postawy intelektualnej i duszpasterskiej Prymasa, jego zdolność dokonywania wnikliwej analizy złożonych zjawisk społecznych oraz interpretowania, trafnego ,,czytania” wydarzeń i procesów historycznych. Kompetencje te można z pożytkiem śledzić przypatrując się z uwagą relacjom Prymasa z kolejnymi przywódcami PRL, na końcu zaś badając jego nastawienie względem rodzącej się ,,Solidarności”.

Właściwy człowiek, choć niekonwencjonalny

Już na samym wstępie należy podkreślić, że Stefan Wyszyński był znakomicie przygotowany do roli, którą przyszło mu odegrać w dziejach Polski i Kościoła w Polsce. Od strony ,,merytorycznej” był ,,właściwym człowiekiem na właściwym miejscu”, znawcą problemu i erudytą w dziedzinie, która okazała się kluczowa dla zwycięskiego rozstrzygnięcia boju o przyszłość Kościoła i duchową tożsamość Ojczyzny. Dysponował ogromną, nieustannie pogłębianą wiedzą filozoficzną, socjologiczną i historyczną oraz odpowiednim warsztatem pracy intelektualnej. Odznaczał się niezwykłą rozległością horyzontów myślowych, bogactwem refleksji, która wynikała z wszechstronności zainteresowań. Wiedza czerpana ze studium, lektury i doświadczeń własnych oraz wielu innych osób, pomogła mu podołać zadaniu, jakim został obarczony i którego rzetelnie się podjął.

Dr Łatka w zakończeniu swego rozważania o antykomunizmie Kardynała konkluduje: ,,Trudno więc nazwać Prymasa antykomunistą, gdyż byłoby to bardzo daleko idące uproszczenie sytuujące go w prostej dychotomii: komunizm-antykomunizm. Prymas wymyka się tym prostym kategoryzacjom dlatego, że stworzył własny, oryginalny system myślenia i działania w realiach komunistycznego państwa. Za antykomunistę możemy uważać go, tylko jeśli chodzi o efekty, które przyniosły jego rządy w polskim Kościele w latach 1948-1981. Jeśli natomiast chcemy szukać określenia oddającego oryginalny i autonomiczny stosunek kard. Wyszyńskiego do systemu politycznego PRL, to trzeba stwierdzić, że był on antykomunistą niekonwencjonalnym”. Przystając na tak przedstawioną i zaproponowaną charakterystykę, należy zapytać się, na czym ta niekonwencjonalność polegała?

Chaotyczne oblicze zagrożenia

 W znalezieniu odpowiedzi przychodzi z pomocą zamieszczona na początku ,,Zapisków więziennych” Prymasa, poczyniona w Rywałdzie, w pierwszą niedzielę po uwięzieniu, 27 września 1953 roku, analiza Porozumienia Episkopatu z rządem komunistycznym, która w pewnym momencie przeobraża się w bardziej ogólną refleksję nad naturą systemu komunistycznego, zdradzającą doskonałą znajomość jego historii i rządzących nim prawideł. Ks. Wyszyński jako znawca i doktryny marksistowskiej i realiów społecznego ustroju Związku Sowieckiego, który był jej wcieleniem, dał się poznać już w okresie przedwojennym. 

Dr Łatka przywołuje jego trafne diagnozy i spostrzeżenia z lat 30. XX wieku. Ewolucji komunizmu na Wschodzie Stefan Wyszyński przyglądał się z uwagą i konsekwentnie, co pozwoliło mu w Rywałdzie sformułować kapitalne wnioski natury historycznej. Przede wszystkim Prymas konstatował, że komunizm, w tym komunizm sowiecki, zwłaszcza w sferze praktyki, konkretnego zastosowania w działaniu, wcale nie był absolutnie jednoznaczny, wewnętrznie jednorodny i spójny. Wręcz przeciwnie, jego istota polegała na wiecznej zmienności, płynności tego, co miało uchodzić za trwałe i niewzruszone. Znane są wieczne kłótnie i sekciarskie spory doktrynalne marksistów, a cóż dopiero powiedzieć o próbach przeszczepiania marksizmu na grunt społeczny. Komunizm, zarówno w wydaniu utopistów i tworzonych przez nich szalonych projektów, jak i w bardziej pragmatycznym ujęciu, jest pełen sprzeczności. Sprzeczności te zaś generują nieustanny chaos, który jak zauważył Prymas sprawia, że ,,wszystko jest możliwe”. Nawiasem mówiąc, jest to cecha totalitaryzmu jako  takiego. Również w przypadku niemieckiego narodowego socjalizmu ujawnia się ona z całą mocą (stwierdza to np. w swoich świetnych rozprawach prof.
I. Kershaw, a przed nim H. Arendt).

Kościół musiał pozostać sobą

Prymas skupiając się na dziejach bolszewizmu, w jego skłonności, aby instrumentalnie traktować religię, a także np. tradycyjny naród, czy ogólnie rzeczywistość społeczną i ludzką dostrzegł szansę, którą Kościół mógł wykorzystać. Episkopat pod kierunkiem abp. Wyszyńskiego usiłował zatem to uczynić, dążąc w latach 1949 – 1950 do osiągnięcia Porozumienia.  Błędnego, szkodliwego systemu nie można było ignorować, ale można go było w pewnym zakresie neutralizować, a nawet w sposób szlachetny ,,przechytrzyć”. Można było, biorąc pod uwagę amorficzność ustroju i nieuniknioną erozję jego dogmatów, marksistowskie władze ,,punktować”, tak jednak, aby samemu się nie zaprzedać, nie zapożyczać ich metod i nie stać się mimowolnym zakładnikiem lub współuczestnikiem ich działania. 

Kościół kontaktując się z podbitym przez komunizm państwem musiał bezwzględnie pozostać sobą. Należało pamiętać, że nieprawdopodobna chłonność, rozciągliwość marksistowskiego światopoglądu, który z powodzeniem łączył i dialektycznie znosił w sobie sprzeczności, nakazywała czujność i roztropność, ponieważ stawała się w równej mierze szansą, jak i pokusą i pułapką. Pilnując, na ile było to możliwe, instytucjonalnej i duchowej niezależności Kościoła, mógł Prymas w marcu 1956 roku, kiedy nawet w Związku Sowieckim zachwiała się potęga stalinizmu, z satysfakcją napisać: ,,Jak szybki jest zmierzch «bogów», czynionych ludzkimi rękami! I przed tymi bogami mógłby ustąpić Bóg Żywy, dla którego miejsca nie ma w państwie marksistowskim, a który «zawsze ten sam – i wczoraj, i dziś, i jutro»? I dla takich złudnych mgieł miałby Kościół iść na służbę doktryny, która jutro potępi i odrzuci to, co wczoraj wynosiła «na ołtarze»?!”

Tekst ks. Piotr Jaroszkiewicz

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!