O Maryli, która się nie starzeje i katedrze, którą trzeba odmłodzić (i uprościć)
W Święta Bożego Narodzenia uśmiechamy się raczej bez podtekstów i nie podśmiechujemy się z niczego ani z nikogo. Ale nie ukrywam, że trochę się rozglądam dookoła również w kontekście naszej rubryczki. Jeśli chodzi o popkulturę to świąteczną scenę zagarnęła nieśmiertelna Maryla, która w telewizji publicznej opowiedziała o tym, jak kochała. Pokusa, aby to obejrzeć była tak słaba, że odparłem ją bez najmniejszych problemów, jakkolwiek niektóre songi artystki przywołują miłe wspomnienia, ale nie sądzę, aby jej życie uczuciowe mogło mnie w czymkolwiek zainspirować. Ponoć audycja miała najlepsze wyniki oglądalności i przyciągnęła kilka milionów widzów. Jakoś nie wierzę, że wszyscy ci widzowie to fani Maryli, bo tyle płyt to ona już nie sprzedaje, a i w jutubach pewnie też nie wymiata, więc albo tak nas „przeorały” portale plotkarskie, że wielu ludzi jest na ciągłym „głodzie” plotek z życia gwiazd, nawet tak przybladłych jak Maryla, albo jednak chodzi o to „kochanie” i ciągle mnóstwo ludzi nie doświadcza dość kochania i miłości w domu, więc musi się ratować takimi nędznymi telewizyjnymi substytutami. W obu przypadkach słabo to widzę. Natomiast na dowolnej imprezie z przyjaciółmi z dawnych lat (mam na to świadków) nie widzę najmniejszych problemów, aby drzeć ryja, ile fabryka dała z nieśmiertelnym „ale to już było i nie wróci więcej”. Chociaż, w tym miejscu muszę oddać sprawiedliwość, że tę fantastyczną piosenkę napisał i skomponował Andrzej Sikorowski, który nigdy chyba nie osiągnął takiej popularności jak Maryla, więc mu to uznaję, mimo że „chłopak” lubi się po Kościele przejechać i po patriotyzmie jak najbardziej też. Ale ta piosenka (i wiele innych) mu się udała. A skoro już poświątecznie jestem taki dobry w oddawaniu każdemu co należne, to niech będzie. Maryli też oddam. Wiele lat temu byłem z przyjaciółmi na jakiejś dużej imprezie z poezją śpiewaną, to było zdaje się na Górze Szybowcowej koło Jeleniej Góry i występowało tam kilku artystów z gatunku, który bardzo lubiłem i nadal lubię. I nagle pojawiła się też Maryla. I muszę szczerze przyznać, że przez większość jej występu gwizdaliśmy z kolegami odsyłając ją „do gotowania pierogów” (jak widzicie plebanem jeszcze wtedy nie byłem, ale „ze wsi” – w złym i nie mającym nic wspólnego z wsią prawdziwą znaczeniu – jak najbardziej), bo już wówczas wydawała nam się pieśnią przeszłości i bynajmniej nie naszą pieśnią. I cóż, minęło chyba z 30 lat, wielu naszych ówczesnych ulubieńców zniknęło z radarów, a Maryla zgarnia 3,5 miliona widzów. Trza jej oddać! I może nawet przeprosić za te pierogi.
Troszkę przeskoczymy na tematy okołokościelne, a właściwie jak najbardziej kościelne, bo chodzi mi o odbudowę katedry Notre Dame w Paryżu, która jak pamiętacie spłonęła z przyczyn chyba nie do końca jeszcze wyjaśnionych. Ale wielka była wola jej odbudowy i to w ciągu pięciu lat, tak przynajmniej zarzekał się prezydent Macron. Prace szły niezbyt dobrze i pojawiały się kontrowersje. Aby odbudować katedrę taką, jaka była przed pożarem, czyli odtworzyć stan osiągnięty w roku 1843, potrzeba było około 2000 drzew, w tym wielowiekowych dębów (które zdaniem specjalistów i tak byłyby do wycinki). Ale tutaj wkraczają na scenę, a jakże, ekolodzy i nawołują, żeby drzew nie wycinać, bo drzewa „są siedliskiem dla dużej liczby owadów i ptaków”. Niestety żaden z tamtejszych urzędników nie wpadł na pomysł, aby francuskim ekologom „podrzucić” tych szpeniów od nas z Gdańska co to dla ochrony 180 – letniego daktylowca zbudowali specjalną palmiarnię za kilkanaście milionów, a daktylowiec „wziął i umarł” i już go wycięli i nikt nie protestował. Pojechaliby chłopaki do Paryża, zrobili deal z ekologami na budowę „ochronnych konstrukcji”, a drugą rąsią deal z urzędnikami, że drzewa zaraz padną i będą się suszyć na katedrę. Ale jak wiadomo we Francji szanują tylko polskich hydraulików, a nie szpeniów od ochrony starych drzew, więc nikt na to nie wpadł. A szkoda!
W każdym razie nie chciałem pisać o tych drzewach, bo to temat sprzed miesięcy, natomiast zupełną „świeżynką” są doniesienia odnośnie kształtu, jaki ma przybrać odbudowa i odnowa słynnej katedry, na którą z całego świata płyną fundusze od różnych ludzi i instytucji, wielu spośród nich zapewne katolików, którzy wysyłają swoje pieniądze przekonani, że kościół pozostanie kościołem. A tymczasem okazuje się, że po odbudowie z katedry mają zniknąć konfesjonały, a także sztuka klasyczna: ołtarze i rzeźby (przynajmniej te, które nie spłonęły). Pojawić się ma ścieżka ewangelizacji wprowadzająca zwiedzających do 14 tematycznych kaplic przedstawiających Księgę Rodzaju, Księgę Wyjścia i Księgi Prorockie, a także efekty obecności Kościoła katolickiego na innych kontynentach. Ponoć jedna z kaplic ma być poświęcona, uwaga, uwaga, zmianom klimatycznym! Ich wystrój mają stanowić nowoczesne murale abstrakcyjne i inne tego typu wytwory sztuki współczesnej, instalacje dźwiękowo - świetlne nazwane „przestrzeniami emocji”. Ponieważ Notre Dame zwiedzają ludzie z całego świata i różnych wyznań, tak przynajmniej stwierdził Christophe Rousselot, dyrektor generalny Fundacji Notre Dame, chrześcijaństwo musi w niej być przedstawione w sposób uproszczony i zrozumiały dla wszystkich. „Zagraniczni goście widzą malowidła i wspaniałe obrazy, ale niczego nie rozumieją”. Aha! Więc malowidła won, a wstawimy instalacje.
I ja tutaj jestem mocno wkurzony! Bo za każdym razem, kiedy przyjeżdżali do mnie przyjaciele z Japonii i objeżdżaliśmy różne kraje europejskie, to ja sobie zdobywałem najwyższe uznanie, kiedy im w katedrach objaśniałem: to jest św. Piotr, ten z kluczami, a tamten to św. Paweł, tak, tak, ten z mieczem. A ten poprzebijany strzałami to nie Robin Hood, ale św. Sebastian. A to oko w trójkącie to symbolizuje Boga. I tak dalej, i tak dalej. Nie możecie sobie wyobrazić ich podziwu dla mojej wiedzy o sztuce i religii. Podobnie jak Japończycy po pierwszym razie nie wyobrażają sobie, żeby miał ich oprowadzać kto inny i za każdym razem, jak się wybierają do Europy, to najpierw do mnie dzwonią, żeby ustalić termin. Przynajmniej do tej zarazy tak było, bo teraz się boją. I przepraszam bardzo, ale teraz to niby będą mogli sobie pojechać do Notre Dame do Paryża i sami wszystko zrozumią? Albo zrozumieją? Ja protestuję! Tak nie wolno! To jest bezczeszczenie! Proszę mnie zostawić! Precz z łapami!
Pleban ze wsi
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!