O dwóch takich co nie bali się terrorystów
Zdałaś maturę! Gratuluję Ano Mario! - bł. ojciec Michał Tomaszek uśmiechnął się z uznaniem do młodej Peruwianki. - Jesteś szczęśliwa? - zapytał przy okazji. - Szczęśliwa to będę, jak się dostanę na uniwersytet - odparła dziewczyna. - A po co tak długo czekać? - zdziwił się misjonarz. - Nie możesz być szczęśliwa już dzisiaj?
Miałam 17 lat i szykowałam się na Światowe Dni Młodzieży do Częstochowy, gdy w telewizji podano informację, że peruwiańscy terroryści zamordowali w wiosce Pariacoto, dwóch polskich franciszkanów konwentualnych o. Zbigniewa Strzałkowskiego i o. Michała Tomaszka. Na urlopie w Polsce przebywał wówczas ich przełożony i właściwie rówieśnik o. Jarosław Wysoczański. 13 sierpnia 1991 roku przy grobie wyniesionej właśnie na ołtarze bł. Anieli Salawy opowiedział Janowi Pawłowi II o wszystkim, czego o morderstwie dowiedział się przez telefon. Był bardzo przybity, jak dziś wspomina, zszokowany i samotny. Od tragedii minęły ledwie cztery dni. Papież wysłuchał jego relacji i zauważywszy jego przygnębienie, ścisnął pocieszająco jego ramię i rzekł: „Trzymaj się! Mamy nowych świętych, męczenników z Peru!” Tamte Światowe Dni Młodzieży były dla wielu Polaków niczym sen. Jeszcze kilka lat wcześniej ich organizacja w komunistycznej Polsce byłaby absolutnie niemożliwa. W roku 1989 komunizm upadł nie tylko w naszym kraju, a 30 sierpnia tego roku właśnie, w dniu patronki Peru św. Róży z Limy, nasi trzej młodzi misjonarze rozpoczęli oficjalnie swą misję w małej, andyjskiej wiosce Pariacoto.
Świetlisty Szlak
Europa nie miała już wątpliwości, że system komunistyczny nie sprawdza się w praktyce nie tylko z tego powodu, że uderza z całą mocą w prawa człowieka, ale także dlatego, że jest całkowicie niewydolny ekonomicznie. W Peru tymczasem idee komunistyczne zwodziły rzesze osób. Państwo to nie było wówczas ani socjalistyczne, ani komunistyczne, natomiast rozdzierała je bratobójcza walka o władzę, w której bezwzględnością wykazywali się komuniści.
Kiedy w latach 80. Jan Paweł II odwiedził Peru, wezwał mieszkańców tego kraju do natychmiastowego zaprzestania toczącej go cichej wojny domowej. Powiedział wręcz: „Zaprzestańcie bratobójstwa”, ale komunistyczni terroryści nie posłuchali. Organizacja terrorystyczna „Świetlisty Szlak” dowodzona przez Abimaela Guzmána, wciąż niestety miała się świetnie i wciąż mordowała kolejne ofiary. Członkowie „Świetlistego Szlaku” zamierzali w Pariacoto założyć specjalny uniwersytet ludowy, który indoktrynowałby swoich adeptów i przygotowywał do rewolucji komunistycznej.
W Paricoto jest jak w niebie
„Muszę Wam powiedzieć, że mi się tu bardzo podoba, czuję się jak w domu, widok tych gór, jest jakby od urodzenia, dla mnie przeznaczony, wcale nie czuje się tej odległości, jaka nas dzieli, a kiedy się modlę, to czuję Was tak blisko… - pisał o. Michał w jednym z listów do rodziny. - Ponoć w Polsce dużo się mówi o terroryzmie w Peru, jest to prawdą, ale terroryści nie czepiają się księży, żyjemy więc, jakby ich nie było”. Rzeczywistość wyglądała jednak mniej optymistycznie. Parafia misjonarzy z Polski obejmowała 73 wioski na powierzchni przypominającej polskie Tatry wraz z Podhalem. By dotrzeć do tych, które były położone najwyżej trzeba było jechać konno (samochody nie miały tam szans) lub iść piechotą, nawet dobę. Do tych wiosek kapłan przybywał raz w roku, a nawet rzadziej. Kiedy przybyli na miejsce, w tym regionie panowała susza i wybuchła epidemia cholery. Najbardziej przygnębił ich widok kościoła, który nie tylko był pusty, zaniedbany i zakurzony, ale w którym stał wyraźnie zapomniany Najświętszy Sakrament.
Ojcowie przyjechali do Pariacoto właściwie bez niczego, musieli prosić tubylców o pomoc w mnóstwie spraw. Szybko jednak odwdzięczyli się im za okazane serce. Sprowadzali żywność z Caritas, lekarzy i pielęgniarki, które uczyły ich parafian, jak zabezpieczać się przed cholerą. Koordynowali budowę instalacji wodnej, kanalizacyjnej i lokalnych dróg. Ich dwa parafialne samochody codziennie niemal pozostawały do dyspozycji mieszkańców Pariacoto. Misjonarze wozili ich do szpitala, na porodówki, itd. Ale cała ta pomoc pozostawała drugorzędna wobec misji reewangelizacyjnej. Ojciec Michał miał świetny kontakt z dziećmi i młodzieżą. Chodził od domu do domu i przekonywał młodych, a także ich rodziców, że duszpasterstwo dzieci i młodzieży jest czymś bardzo cennym. I wkrótce takie duszpasterstwo zbudował. Młodzież i dzieci lgnęły do o. Michała. Rozwścieczyło to terrorystów, którzy chcieli pozyskać młodych dla swoich celów i idei. Misjonarze założyli też szkołę dla katechistów, którzy mogliby w soboty i niedziele docierać do najdalszych wiosek i pomagali pochylać się ich mieszkańcom nad Słowem Bożym. O. Zbigniew nazywany był przez tubylców „naszym doktorkiem”, bo był dla parafian niczym lekarz pierwszego kontaktu. Tubylcy podkreślali, że ojcowie z Polski byli naprawdę szczęśliwymi kapłanami, że zapraszali innych do tego, by uczyli się odkrywać szczęście od razu, w codzienności. Peruwiańczycy dziwili się też, że misjonarze mówili o Pariocoto, że to ich niebo. O. Zbigniew, w jednym z listów do proboszcza swej rodzinnej parafii napisał, że zagrożenie ze strony terrorystów jest duże i nieustające. Prosił jednak, by ten zachował tę wiadomość dla siebie. Ojcowie, którzy od wczesnej młodości pragnęli wyjechać na misje, podkreślali, że jeśli jedzie się na misję, trzeba być gotowym nawet na śmierć. I mimo, że żyli w nieustannym zagrożeniu, promieniowali pokojem, miłością i szczęściem. Mieli głębokie poczucie sensu życia. Godne pozazdroszczenia, prawda?
Patroni w obronie przed terroryzmem?
Terroryści celowo zamordowali ich, Polaków, w przeddzień Światowych Dni Młodzieży w Polsce. Chcieli przy okazji ŚDM zwrócić na siebie uwagę świata. Dziś o Męczennikach z Peru mówi się m.in. w kontekście ich patronatu w obronie przed terroryzmem. I myślę, że to świetnie, bo przecież trudno o lepsze wzory do naśladowania, w tak zagrożonej terroryzmem rzeczywistości jak dzisiejsza. Popatrzcie państwo na ich zdjęcia: Pariacoto było ich niebem.
Tekst Aleksandra Polewska
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!