Notre-Dame płonie!
Ekranizacja prawdziwej historii walki o ocalenie jednego z najbardziej znanych na świecie zabytków Europy i bezcennych relikwii takich jak korona cierniowa Chrystusa, już za chwilę wchodzi do naszych kin. Reżyser „Notre – Dame płonie” chciał pokazać, czy w paryskiej. katedrze zwyciężyła odwaga strażaków i wiara zwykłych ludzi, a może jednak siła ognia Oficjalna premiera najnowszego filmu Jean-Jacquesa Annauda, znanego z filmowych realizacji między innymi takich jak „Imię Róży” i „Siedem lat w Tybecie”, w Polsce przewidziana jest na 19 sierpnia.
Przedstawione w filmie dramatyczne wydarzenia rozegrały się ponad trzy lata temu w katedrze, a dokładnie archikatedrze, czyli głównym kościele archidiecezji paryskiej, wzniesionej na wyspie na Sekwanie w stolicy Francji. Jej budowa trwała ponad 180 lat, od 1163 do 1345 roku. Notre Dame ma 130 m długości i 35 m wysokości w swoim najwyższym punkcie sklepienia. Nazwa oznacza „Naszą Panią” i odnosi się do Maryi – Matki Bożej. Obecnie to archikatedra, którą rocznie odwiedza około 14 milionów ludzi.
Dopiero pół godziny od wykrycia
To, co stało się 15 kwietnia 2019 roku w Paryżu obiegło media dosłownie na całym świecie, od krajów europejskich, przez azjatyckie, po amerykańskie. Pożar Notre-Dame, perły gotyckiej architektury europejskiej, wykryto w Poniedziałek Wielkanocny około godziny 18.17. W tym czasie w katedrze była odprawiana Msza Święta. Płomienie objęły dach świątyni i znajdującą się na nim sygnaturkę, a później rozprzestrzeniły się na jedną z wież budowli. Straż pożarną zawiadomiono o pożarze pół godziny później, a zgłaszającym nie był nikt z ochrony pracującej w katedrze.
Pierwszy do straży zadzwonił zaniepokojony dymem nad Notre-Dame przyjaciel Jean-Claude’a Galleta, dowódcy paryskich strażaków, który właśnie był na wakacjach we Florencji oddalonej od Paryża ponad 1100 kilometrów. Jak się dowiedział i jak to możliwe, odpowiada film. Część z tych wydarzeń zdradził reżyser w wywiadzie dla Monolit Films i Rafael Film. „Rankiem tamtego dnia rozpoczął się ciąg dramatycznych wydarzeń, które musiały zakończyć się mniejszą lub większą katastrofą. Był to bowiem pierwszy dzień pracy nowego inspektora ds. ochrony przeciwpożarowej katedry Notre-Dame. Jego zadaniem jest zdalnie monitorować czujniki i stan budynku, ale mężczyzna nie był nigdy wcześniej w katedrze, nie znał terminologii technicznej związanej z gotycką architekturą. Gdy pojawiła się czerwona lampka alarmu, wraz z nią zobaczył nieczytelny z jego perspektywy kod. Zadzwonił więc do swojego przełożonego, ale ten nie był akurat w stanie odebrać telefonu. Oddzwonił kwadrans później. Jak się dodatkowo okazało, strażnik, który miał zweryfikować fizycznie prawdziwość zagrożenia, miał problemy z krótkofalówką. Usłyszał przez trzeszczące radio, że ma iść sprawdzić poddasze zakrystii, podczas gdy pożar opanowywał wtedy sklepienie nad nawą główną. A to zaledwie początek zaskakujących komplikacji i losowych pomyłek, które poskutkowały tym, co wszyscy znamy z ekranów telewizorów” - opowiadał Jean-Jacques Annaud, który zbadał to, co się działo w Notre-Dame minuta po minucie. „Tego wieczora nie widziałem żadnych ujęć telewizyjnych, nie miałem po prostu do nich dostępu - wszystko musiałem sobie wyobrazić. Nie było to jednak trudne, znam katedrę bardzo dobrze. Zepsułem tam swój pierwszy aparat, Kodak Brownie, gdy jako młody chłopak próbowałem zrobić dobre zdjęcie słynnej zamyślonej chimerze na galerii jednej z wież” - podkreślił.
Siła wiary i modlitwy
Nie tylko katolicy (Notre-Dame to katolicka katedra) z uwagą obserwowali setki strażaków, którzy próbowali walczyć z żywiołem. Warunki w Notre-Dame i przed nią były niezwykle trudne, ponieważ ogień rozprzestrzeniał się na trudno dostępnym poddaszu, a stawka była bardzo wysoka: w skarbcu katedry przechowywana była między innymi korona cierniowa Jezusa Chrystusa.
W czasie pożaru były momenty, w których wydawało się, że odwaga, doświadczenie i specjalistyczny sprzęt nie wystarczą do uratowania Notre-Dame. Dlatego wielu z tysięcy ludzi obecnych wokół katedry modlitwą wsparło strażaków i tych, którzy starali się ją ocalić. Film pokazuje więc siłę wiary i modlitwy ludzi. Musiała być ona przejmująca, bo na jej ukazanie zdecydował się reżyser mówiący o sobie, że pochodzi z ateistycznej rodziny republikańskiej. W jego domu wiara w życie pozagrobowe była czymś absurdalnym, ale gdy miał około 10, może 12 lat, poczuł, że czegoś mu brakuje. Nie stał się wtedy wierzącym w Boga, zaczął szukać jakiś zamienników i dlatego zainteresował się średniowieczną architekturą. „Kieszonkowe wydawałem na płyty z muzyką sakralną; kantyki gregoriańskie, intonacje tybetańskie, pieśni nomadzkie, jak również oratoria Bacha czy toccaty Frescobaldiego. W okresie letnim zamiast na plażę jeździłem po bretońskich kościołach i romańskich bazylikach w Owernii. Nie znam żadnej modlitwy, żywię jednak głęboki szacunek dla różnych form wyznawania wiary” - wspominał Jean-Jacques Annaud.
Nieprawdopodobna, ale prawdziwa w 100%
W grudniu 2019 roku Jérôme Seydoux, francuski producent, zaproponował Annaudowi zajęcie się filmem, który miał być zmontowany z archiwalnych materiałów ukazujących pożar katedry. „Wysłuchałem propozycji Jérôme’a i wróciłem do domu z grubym plikiem zebranej przez niego dokumentacji, wliczając francusko- i angielskojęzyczne artykuły prasowe. Nim położyłem się tamtej nocy spać, zacząłem przeglądać dokumenty i skończyłem wczesnym rankiem. Było za późno, żeby zasypiać i za wcześnie, by dzwonić do Jérôme’a, ale już wtedy wiedziałem, że to będzie mój kolejny film. Nie montażówka archiwaliów, lecz pełnoprawna aktorska fabuła” - dzielił się w wywiadzie reżyser.
Wtedy też zdał sobie sprawę, jak do pożaru katedry doprowadziło połączenie wielu zdawałoby się niemożliwych czynników - rozmaitych komplikacji, porażek i przeszkód. Gdyby wymyślił to scenarzysta, historia zdawałaby się niewiarygodna, a była prawdziwa w 100 procentach. „Z mojego punktu widzenia był to przepis na udany film. W roli głównej międzynarodowa gwiazda: Notre-Dame. Jej przeciwnikiem wyrachowany i potężny demon: ogień. A w centrum walki pomiędzy tymi dwoma gigantami zwyczajni ludzie, którzy są gotowi poświęcić własne życie, by ratować ważne dla ich kultury i tożsamości narodowej kamienie” – zauważył Jean-Jacques Annaud. W tworzonym scenariuszu postanowił więc trzymać się faktów i dokładnej chronologii wydarzeń. Zdecydował się też skorzystać z archiwaliów, z oficjalnych materiałów wideo, jak i z ujęć nakręconych przez dziennikarzy, turystów czy nawet strażaków. Dodało to „Notre-Dame płonie” autentyzmu, podobnie jak sceny, które po uzyskaniu specjalnej zgody, nakręcono przed katedrą i w jej wnętrzu. Dodam, że wśród aktorów w filmie zobaczymy Maximiliena Seweryna, syna Andrzeja Seweryna, grającego jedną z głównych ról. I jeszcze jedno, oglądając film warto też pamiętać, że reżyserowi chodziło o to, by pokazać, w jaki sposób uratowano Notre-Dame, a nie jak i dlaczego piękna katedra została nieomal zniszczona. Obecnie podnosi się ona ze zniszczeń i ma zostać ponowne otwarta dla wiernych i zwiedzających w 2024 roku. ■
Tekst Renata Jurowicz
zdjęcie: Mickaël Lefevre ©BSPP / mat. pras
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!