Normalni w nienormalnych czasach
Siedemdziesiąt lat temu Markowa koło Łańcuta była świadkiem śmierci rodziny Ulmów. Zostali zastrzeleni za ukrywanie Żydów. Teraz w tym miejscu powstaje pierwsze w Polsce Muzeum Polaków Ratujących Żydów.
Markowa przed wybuchem II wojny światowej była jedną z wielu polskich miejscowości, gdzie domy polskie sąsiadowały z żydowskimi. W podkarpackiej wsi mieszkało cztery tysiące osób, wśród nich około 30 żydowskich rodzin. Niemcy wymordowali większość z nich. Ocaleli ci, którzy ukryli się u Polaków. Ze 120 osób wojnę przeżyło kilkanaście.
Żydowscy rozbitkowie
Od 1939 roku po napaści na Polskę egzekucje i głód wpisały się w życie codzienne większości Żydów. Niemcy oddzielili ich od Polaków zamykając w gettach. Najpierw kaz?dy, kto opuścił dzielnice? z?ydowska? podlegał karom chłosty i grzywny. Tych, których uznano za włóczęgów rozstrzeliwano. W 1941 roku gubernator Hans Frank wydał kolejną „Proklamacje? o ograniczeniu prawa pobytu”. Żydów złapanych poza gettem bez opaski i przepustki czekała kara s?mierci. Okupanci chcieli zastraszyć Polaków, dlatego tę samą karę wprowadzono dla każdego, kto ukrywał choćby jednego Żyda. „Niemcy przyje?li przy tym zasade? odpowiedzialnos?ci zbiorowej – nierzadko za ukrywanie Z?ydo?w ponosili odpowiedzialnos?c? nie tylko gospodarze, ale ro?wniez? ich sa?siedzi, kto?rych Niemcy oskarz?ali o brak odpowiedniej czujnos?ci. Zagadnienie pomocy nabrało ogromnego znaczenia w lecie 1942 r., kiedy hitlerowcy przysta?pili do planowej eksterminacji ludnos?ci z?ydowskiej. Z setek likwidowanych gett na „aryjska? strone?” zbiegły dziesia?tki tysie?cy z?ydowskich rozbitko?w, szukaja?cych ratunku ws?ro?d Polako?w” - napisał w albumie o Sprawiedliwych wśród Narodów Świata - Polakach ratujących Żydów, Jan Grabowski, historyk, profesor kanadyjskiego Uniwersytetu w Ottawie, specjalizujący sie? w historii zagłady Z?ydo?w. O karze wiedzieli mieszkańcy Markowej, a jednak nie tylko pomagali, ale ukrywali ich w swoich domach. Szczególnie wtedy, gdy władze niemieckie ogłosiły, że Żydzi muszą trafić do getta w Łańcucie.
Drzewa i fotografie
Na skraju wsi znajdował się dom rodziny Ulmów, zwykłej chłopskiej rodziny od pokoleń mieszkającej w Markowej. Józef urodził się na początku XX wieku, skończył cztery klasy szkoły powszechnej i uczęszczał do szkoły rolniczej w Pilźnie. Działał w Katolickim Stowarzyszeniu Młodzieży i Związku Młodzieży Wiejskiej „Wici”, w którym był bibliotekarzem. Dzięki wiedzy wyniesionej ze szkoły zajmował się nie tylko rolnictwem, ale także sadownictwem i ogrodnictwem. Szczepił drzewa, uprawiał morwy i hodował jedwabniki. Z zamiłowania był fotografem, miał dwa aparaty fotograficzne. Uwiecznił nimi życie wsi i swojej rodziny, dlatego do dzisiaj w Markowej można zobaczyć zrobione przez niego zdjęcia. Z czarno-białych fotografii najczęściej spoglądają - o dwanaście lat od niego młodsza żona Wiktoria z domu Niemczak i ich sześcioro dzieci, a właściwie siedmioro. W 1944 roku Wiktoria właśnie miała urodzić następne. Starsi mieszkańcy Markowej pamiętają ich doskonale. - Spotykałem się zawsze z panem Ulmem i panią Ulmową, a szczególnie z dziećmi. Dzieci zawsze bawiły się na podwórku. Wszystkie były jakby rówieśnicy – wspominał jeden ze starszych mieszkańców wsi w czasie kręcenia filmu dokumentalnego o Ulmach.
Na strychu
Mieszkańcy Markowej pamiętają, że Żydzi ukrywali się w pobliskich lasach i pustych domach. Józef pomagał jednej z rodzin przy budowie ziemianki. Tych, których złapano, rozstrzeliwano w miejscu widocznym z okien domu Ulmów.
Prawdopodobnie pod koniec 1941 lub na początku 1942 roku do Wiktorii i Józefa zapukała żydowska rodzina Szallów, czyli znany im handlarz bydłem i jego czterej synowie. Uciekinierzy z Łańcuta poprosili o pomoc, a Ulmowie przyjęli ich pod swój dach. Drugą rodziną, która szukała u nich pomocy byli sąsiedzi Goldmanowie – Gołda z siostrą Lajką i jej małą córeczką. Wiktoria z Józefem przygotowali im kryjówkę na strychu swojego niewielkiego domu. Teraz ich trzyhektarowe gospodarstwo musiało wyżywić 16 osób. Żydzi pomagali Ulmom w pracach. Szallowie garbowali skóry, piłowali deski i rąbali drzewo na opał. Wydawało im się, że okupacja jest gdzieś daleko, ale były to tylko pozory.
Siedemnaście osób
O tym, że u Ulmów ukrywają się Żydzi doniósł granatowy policjant Włodzimierz Leś. Tuż przed świtem 24 marca 1944 roku do Markowej przyjechali niemieccy żandarmi z granatowymi policjantami z Łańcuta. Dowódcą grupy był szef posterunku żandarmerii niemieckiej porucznik Eilert Dieken. Wiedzieli kogo mają szukać w Markowej i gdzie. Policjanci otoczyli dom, a żandarmi weszli do środka. Na strychu znaleźli ukrywających się Żydów. Najpierw zginęli oni, potem w ciągu kilkunastu minut rodzina Ulmów. Jeden z żandarmów powiedział do furmanów: „Patrzcie tak giną polskie świnie, które przechowują Żydów”. Na oczach dzieci zabito 44 – letniego Józefa i Wiktorię w dziewiątym miesiącu ciąży. Wśród krzyków Niemcy zastanawiali się, co zrobić z dziećmi. W końcu zamordowali: Stasię, Basię, Władzia, Franusia, Antosia i Marysię. Najstarsze z nich miało osiem lat, a najmłodsze półtora roku. Zginęło też siódme, żyjące przez dziewięć miesięcy bezpiecznie pod sercem matki, która w czasie egzekucji zaczęła rodzić. Już podczas akcji wezwano sołtysa z kilkoma ludźmi do kopania grobu. - Rano ludzie przyszli z mlekiem i mówią, że wymordowano całą rodzinę. To była tragedia. Cóż więcej powiedzieć – opowiadał ktoś z bliskich Józefa w czasie realizacji filmu dokumentalnego o Ulmach.
W Markowej nie tylko Józef i Wiktoria ukrywali Żydów. Kiedy do mieszkańców wsi dotarła wiadomość o śmierci całej rodziny wiedzieli, że oni mogą być następni. Jednak nie zrezygnowali i dzięki ich pomocy wojnę przeżyło co najmniej siedemnastu Żydów.
Sprawiedliwi i błogosławieni
Wydaje się, że w tym monecie zakończyła się historia rodziny Ulmów, ale to tylko złudzenie. W 1995 roku zostali uhonorowani medalami Sprawiedliwy wśród Narodów Świata. Już w XXI wieku rozpoczął się ich proces beatyfikacyjny, a w Markowej odsłonięto pomnik, na którym znalazły się m. in. słowa: „Ratując życie innych, złożyli w ofierze własne. Niech ich ofiara będzie wezwaniem do szacunku i okazania miłości każdemu człowiekowi”.
W lutym tego roku ks. bp Mieczysław Cisło, przewodniczący Rady Episkopatu Polski ds. Dialogu Religijnego uczestniczył w spotkaniu z kard. Jean Louis Taurenem, w czasie którego poruszył sprawę procesu beatyfikacyjnego rodziny Wiktorii i Józefa. - W tej chwili trwa proces beatyfikacyjny na poziomie Kongregacji ds. Świętych i prosiłem kard. Taurenea o poparcie tej sprawy, dlatego że on jest odpowiedzialny za dialog międzyreligijny. Wprawdzie za dialog z judaizmem odpowiada kard. Koch przy Komisji ds. Jedności Chrześcijan, ale te dwie instytucje watykańskie się nakładają. U kard. Kocha byłem rok temu na zjeździe odpowiedzialnych przy Konferencji Episkopatu i tam również poruszałem sprawę Polaków ratujących Żydów w nadzwyczajnych okolicznościach. W Polsce za jakąkolwiek pomoc Żydom groziła kara śmierci – mówił już po powrocie ks. bp Cisło.
Pierwsze muzeum
Teraz w Markowej powstaje pierwsze w Polsce Muzeum Polaków ratujących Żydów im. Rodziny Ulmów. Kamień węgielny pod budowę pobłogosławił papież Franciszek. Uroczystość jego wmurowania poprzedziła Msza Święta w parafialnym kościele. W homilii metropolita przemyski, przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski abp Józef Michalik zauważył, że rodzina Ulmów była typową polską rodziną, w której ważna była wiara w Boga. - Przykład tej rodziny pokazuje, że żywa wiara owocuje przez ofiarną miłość, a gdy przyjdzie moment egzaminu, nie cofa się przed kolejną ofiarą, bo wiedza o Bogu prowadziła (Ulmów) do umocnienia człowieczeństwa - powiedział.
Muzeum ma być gotowe w marcu 2015 roku. Powstaje na zlecenie Muzeum - Zamku w Łańcucie. Jego projekt przygotowała pracownia Nizio Design International zajmująca się aranżacją Muzeum Powstania Warszawskiego. Przy budynku markowskim powstanie „sad pamięci”, który ma upamiętniać Polaków i Żydów tu mieszkających i zamordowanych w czasie II wojny światowej. W muzeum prezentowane będą historie Polaków z Podkarpacia, którzy udzielali pomocy Żydom. Udostępnione tam eksponaty będą też prezentować relacje polsko-żydowskie przed wojną, w czasie okupacji, a także stosunki powojenne.
Akt dobroci
Na pewno muzeum i beatyfikacja Ulmów są potrzebne, ale jak napisał Michael Schudrich, Naczelny Rabin Polski w albumie „Polacy ratujący Żydów w czasie Zagłady” najlepszy sposo?b opisania Sprawiedliwych wśród Narodów Świata to pro?ba zrozumienia tego, co przekazali nam swoim z?yciem. „Mam ten przywilej, z?e wielokrotnie spotykam sie? ze Sprawiedliwymi. Przy kaz?dym takim spotkaniu ucze? sie? czegos? nowego o tym, jak powinienem przez?yc? swoje z?ycie” - zauważył Michael Schudrich. Sprawiedliwym nie chodziło i nie chodzi o to, by nazywać ich bohaterami. Cze?sto powtarzaja?, z?e to, co robili, było po prostu normalne. „Pozostali normalni w nienormalnych czasach. Nawet to, z?e s?wiat oszalał, nie dawało im prawa, z?eby takz?e i oni oszaleli. Z?yli tak, jak uwaz?ali, z?e oczekuje tego od nich Bo?g. Moralnos?ci nie ustala społeczen?stwo ani inni ludzie. Człowiek powinien z?yc? zgodnie ze swoimi zasadami moralnymi. Cze?sto słysze?, jak Sprawiedliwi mo?wia?, z?e robili po prostu to, czego nauczyli ich rodzice. Powinnis?my w pełni rozumiec? wpływ, jaki mamy na nasze dzieci (i na nasze otoczenie). Czy sie? z tym zgadzamy, czy nie, to my w decyduja?cym stopniu przesa?dzamy o tym, kim be?da? nasze dzieci. Bez „ale” i „jez?eli”. Pamie?tam, jak pani Irena Sendlerowa powtarzała, z?e dobrzy ludzie zawsze be?da? pomagac?, a z?li zawsze be?da? szkodzic? i krzywdzic?” - podkreślił Rabin.
Przed niespełna 70 laty Sprawiedliwi ryzykowali swe z?ycie, by ratowac? innych. Ale takz?e po wojnie nadal pomagali ludziom. Udzielili wielu lekcji: o tym, jak z?yli oni sami i jak my powinnis?my z?yc?. „Kaz?dy z nas ma w sobie moc czynienia dobra, moc Tik - kun Olam, czyli naprawiania s?wiata. Najwspanialszy pomnik, jaki moz?emy wznies?c?, by zapamie?tac? i uhonorowac? Sprawiedliwych, to jeden akt dobroci skierowany kaz?dego dnia ku drugiemu człowiekowi. Takie czyny poprawiaja? s?wiat. Jes?li codziennie jestes?my sprawcami kolejnego aktu dobroci, bierzemy udział w naprawianiu s?wiata i przekształcaniu go w kro?lestwo Boz?e – takie, jakie Bo?g nam ukazał poprzez z?ycie Sprawiedliwych ws?ro?d Narodo?w S?wiata. Wszystko w naszych re?kach” - dodał Michael Schudrich.
Renata Jurowicz
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!