TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 20 Sierpnia 2025, 23:02
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Niezrozumienie

Niezrozumienie

Niektóre słowa w wypowiedziach, nawet fachowych i polityków nie są dokładnie tłumaczone. Nie zwraca się uwagi na niuanse słów. Jakie może to nieść ze sobą niebezpieczeństwo?

Jakiś czas temu po raz kolejny przewaliła się przez media awantura o słowa papieża Franciszka. Jak zwykle problem polegał głównie na niezrozumieniu sensu i intencji pełnej wypowiedzi Ojca Świętego. Nie wnikając głębiej o co tym razem chodziło, warto zwrócić uwagę, że jedną z przyczyn takiego stanu rzeczy mogło być tłumaczenie oryginalnego tekstu wywiadu, które w języku polskim nie do końca oddawało sens wypowiedzi. Warto wszak pamiętać, że obecny papież, choć jako głowa Kościoła rezyduje w Rzymie nie jest przecież z pochodzenia Europejczykiem i pewne kwestie może formułować inaczej, zwłaszcza gdy w grę wchodzą emocje. 

Zgryzoty tłumacza

Mimo, że wszystkie języki świata mają jakiś wspólny rdzeń, a języki europejskie są do siebie podobne na wielu płaszczyznach to sporo słów i konstrukcji nie da się bezpośrednio przetłumaczyć na inne języki tak, żeby nie utracić przy tym części znaczenia, które dana wypowiedź niesie w języku oryginalnym. Przykładem może być niemieckie słowo die Gasse, które oznacza w swoim podstawowym znaczeniu wąską uliczkę między rzędami domów. Na ulicę w rozumieniu większego ciągu komunikacyjnego, w szczególności o utwardzonej nawierzchni, język niemiecki dysponuje słowem die Straße. Jednak np. w Austrii czy Szwajcarii słowa te dosyć swobodnie używane są zamiennie. Tłumacząc na język polski użyje się zatem w niektórych przypadkach po prostu słowa „ulica”, w innych zaś trzeba będzie dodać jakiś przymiotnik, np. mała czy wąska albo użyć zdrobnienia „uliczka”, żeby właściwie oddać pierwotne znaczenie osadzone w kontekście oryginalnego tekstu. Oczywiście ewentualna nieścisłość tłumacza nie będzie w takim wypadku szczególnie groźna - nawet gdy po przeczytaniu tłumaczenia spodziewać się będziemy dużej ulicy z gęstym ruchem samochodowym, a znajdziemy realnie małą uliczkę osiedlową nie będzie to skutkowało poważniejszymi problemami w realnym życiu. Aczkolwiek mieszkaniec niejednej wiedeńskiej Gasse może poczuć się urażony słowem „uliczka”, bo część z nich to ulice całkiem spore. 

Rola dobrej woli

Jednak już w tłumaczeniach tekstów fachowych, czy choćby właśnie tekstów wystąpień liderów politycznych albo duchowych trzeba na takie niuanse bardzo uważać. Czasami dokładne tłumaczenie oddające pełne znaczenie wypowiedzi w innym języku w ogóle nie jest możliwe bez obszernego komentarza lub dodania słów objaśniających znaczenie użytego sformułowania, których w oryginalnej wypowiedzi w ogóle nie ma.

 Niestety, nierzadko takie postępowanie, podobnie jak niedokładne tłumaczenie będzie stwarzało podatność na manipulację znaczeniem wypowiedzi, co może być olbrzymim kłopotem w tekstach o dużej wadze, zwłaszcza przy szerokim kręgu odbiorców. Finalnie jedynie domniemana dobra wola odbiorców tekstu pozwala oczekiwać, że oryginalny sens wypowiedzi nie zostanie przeinaczony. A przynajmniej, że odbiorcy tekstu będą starali się tego oryginalnego sensu dociec nie unosząc się wcześniej oburzeniem na autora tekstu czy wypowiedzi.

Otwarcie na inność

Te trudności znane są wszystkim tłumaczom i nie zawsze da się bezpiecznie ominąć tłumaczeniowe rafy językowe. Jednak mechanizm, który leży u ich podłoża działa we wszelkich formach komunikacji międzyludzkiej. Mamy bowiem naturalną skłonność do interpretowania wszystkiego przez matrycę własnych doświadczeń i systemów pojęciowych. Gorzej, praktycznie nie jesteśmy w stanie od takich matryc pojęciowych uciec. Stąd tak trudny jest zwykle dialog międzyreligijny czy międzykulturowy, nawet między kulturami blisko spokrewnionymi. Wydaje się wręcz, że szczególnie przy bliskim pokrewieństwie będziemy na takie nieporozumienia szczególnie podatni - łatwiej błędnie założyć, że drugi człowiek poprawnie rozumie jakąś naszą wypowiedź i jej intencję, jeśli poprawnie interpretował dotychczas większość naszych wypowiedzi. Jednak drugi człowiek zawsze jest drugim człowiekiem, nie siedzimy w jego głowie i nie możemy mieć pewności, że właściwie, zgodnie z naszą intencją pojął jakiś przekaz. W kluczowych kwestiach koniecznie należy się upewnić, że tak właśnie jest.

Informacja zwrotna

W komunikacji lotniczej i morskiej, w ratownictwie medycznym, wojsku i wielu innych dziedzinach przyjął się dla zapewnienia takowej pewności zwyczaj stosowania komunikacji zwrotnej. W swej najprostszej formie oznacza ona po prostu głośne powtarzanie polecenia jako potwierdzenie przyjęcia go do wykonania. Gdy kapitan na okręcie wydaje polecenie np. „Luzować cumę dziobową!”, załoganci odpowiadają głośno: „Jest luzować cumę dziobową!” jeszcze zanim zaczną cokolwiek robić. Dają w ten sposób znać dowodzącemu, że usłyszeli polecenie i są gotowi do jego wykonania. Dowódca zyskuje zwrotną informację, że jego polecenie dotarło w niezmienionej formie, a gdyby okazało się, że załoga nie dosłyszała, albo źle usłyszała rozkaz będzie można wstrzymać i skorygować jego wykonywanie. 

W bardziej złożonych sytuacjach dokładnie omawia się z zespołem wydane zalecenia przed ich wykonaniem oraz po ich ukończeniu, co pomaga unikać nieporozumień w przyszłości. Taka strategia szczególnie sprawdza się w środowiskach wielokulturowych przy wykonywaniu zadań o dużej złożoności i ważności. Gdy zadanie jest trudne, a od jego prawidłowego wykonania wiele zależy nie można zdać się na domniemanie zrozumienia zakresu czynności przez wszystkich. Trzeba być pewnym, że każdy dokładnie wie, co i jak ma zrobić.

Komunikacja standaryzowana

W medycynie tę metodę stosuje się zwłaszcza w dziedzinach takich jak medycyna ratunkowa, czy w pracy bloku operacyjnego. Wielokrotnie potwierdza się tożsamość operowanego pacjenta, rodzaj zabiegu, kolejne kroki procedury. Ma to szczególne znaczenie w skomplikowanych dziedzinach chirurgii, np. przy zabiegach rekonstrukcyjnych czy rozległych operacjach onkologicznych.  Ponieważ postępowanie jest mocno wystandaryzowane i kontrolowane, a standardy opracowywane przez międzynarodowe grona ekspertów, język komunikacji na sali operacyjnej jest w pewnym sensie międzynarodowy. Stosunkowo łatwo da się włączyć do pracy zespołu kogoś pochodzącego z innego kraju niż reszta. 

Komunikacja może być skutecznie prowadzona w dowolnym języku, który akurat znany jest wszystkim na sali. Realnie najczęściej będzie to język angielski, ale może być dowolny inny, bo zarówno wykonywane czynności, jak i używane pojęcia są precyzyjnie zdefiniowane.

Wysiłek rozumienia

W codziennej komunikacji międzyludzkiej nie mamy takich ułatwień. Zwłaszcza w obecnym trudnym czasie, gdy gościmy w kraju wiele osób nie tylko z najbliższej zagranicy, ale i żołnierzy sojuszniczych armii ważne jest, żeby istniała gotowość do komunikacji nastawionej na pełne zrozumienie. Pełne, czyli takie, które uwzględnia również intencje mówiącego oraz odmienne rozumienie pojęć, czasem bardzo podstawowych w różnych językach i kulturach. 

Nawet kultura i język bliskie naszym nie są przecież całkowicie identyczne z polskimi. Drobne nieporozumienia mogą i będą się zdarzać. Zdarzy się ich jednak z pewnością mniej, jeśli będziemy starali się zrozumieć, co mówiący naprawdę miał na myśli wypowiadając konkretne słowa. Bo stosunkowo często bezpośrednie tłumaczenie nie będzie prawidłowo oddawać rzeczywistego komunikatu, który mówiący chciał przekazać, o intencjach nie wspominając.

Tekst dr Jarosław

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!