Nieustająca obecność - rzymskie reminiscencje, cz. 2
Jakże przedziwny jest Rzym okryty tajemnicą podań, legend, czarujących nieporozumień między ideałami epok, dzięki którym niejednokrotnie przetrwały pamiątki bezcenne - jak choćby Marek Aureliusz z Kapitolu uchodzący przez wieki za Konstantyna i w jego imieniu rzucający długi cień na Lateranie. Cudowne jest to współistnienie epok.
Obok antyku, średniowiecze ze swymi kościołami, wieżami, cieniste, mozaikowe i dyskretne. Następnie rozparł się w pejzażu rzymskim pełen dostojnej harmonii renesans, po nim barok złocony, pełny, obfity i dynamiczny, ze wspaniałymi kościołami i pałacami trwającymi do dziś dnia w służbie miasta. Puszy się on, wciska w każdy zakątek i w tym tłoku zatraca się podział czasu; rzeczy oddalone od siebie o setki, tysiące lat - jak słusznie zauważa Parandowski - są nićmi tego samego przędziwa, które z Rzymu tworzy fantastyczny arras. Tworzą go połyskujące kopułami bryły kościołów, ciepłe barwy piętrowych kamienic, ocienione smugami zieleni iskrzącej się wiosną, zimą - błękitnawej, amarantowej kaskady bugenwilli oraz szafirowe wodospady glicynii, opadające z zalanych słońcem tarasów i ścielące się na – zadomowionych w miejski krajobraz - pergolach. Wreszcie ludzie niemal wszystkich kontynentów i kultur, barwny strumień istnień płynący - zdaje się - niekończącymi się wstęgami rzymskich ulic. I cóż się dziwić?! Rzym widział turystów łakomych jego zabytków, piękna i majestatu już w starożytności. W nagłym przypływie weny i zachwytu powstawały pochwały majestatycznej metropolii, patetyczne mowy, poematy - odzwierciedlające ten sam podziw, jaki i w nas się odzywa dla miasta nad Tybrem. Józef Ignacy Kraszewski, tak opisze swe pierwsze spotkanie z Wiecznym Miastem: Rzym... Najzimniejszy człowiek uczuć się musi poruszony tym imieniem wielkim... Patrzyliśmy długo w oddalenie, ale nikt z nas nie miał siły wyrzec słowa... ile się razy usta otwarły, powtarzały tylko: To Rzym!
Nie tylko jednak zmysł estetyczny wzbudzał potrzebę i gorące pragnienie pielgrzymowania do Rzymu. W średniowieczu nieprzeliczone tłumy nawiedzały tę Łódź Piotrową, przede wszystkim ze względów religijnych. Dla nich układano specjalne Notitia lub Curiosum - przewodniki po osobliwościach miasta, które rozszerzane i przepisywane zostały wchłonięte przez różne Itineraria, Mirabilia Romae, pełne niezwykłych opowieści. W Rzymie bowiem można na każdym prawie kroku, w każdej prawie uliczce znaleźć jakiś drobniuchny fragmencik wielkiego uniesienia serca ludzkiego, tęskniącego do Boga. I wtedy nie czuję się osamotniony w swej upartej włóczędze - pisał Morcinek - przeciwnie - radośnie mi na duszy, że nas tutaj taka wielka, nieprzejrzana gromada ludzka, żywiąca od wieków te same pragnienia i nadzieje, i tęsknoty. W innym liście z Rzymu wyzna ze wzruszeniem: Pytasz się zapewne, co czynię w Rzymie? Po prostu zwiedzam kościoły. A jest ich tu tyle, że jeżeli codziennie wstąpię do jednego, do dwóch przynajmniej, starczy mi ich chyba na rok cały. (..). Wędruję więc od kościoła do kościoła i szukam Boga. Morcinek po ciężkich przeżyciach obozowych II wojny światowej znalazł to, czego szukał. W ostatnim swym liście z Rzymu wyzna: Ścieżyna ta zawiedzie mnie chyba do Boga. Może stało się to w małym kościele Quo vadis, o którym w innym liście napisze, że gdyby Najświętsza Panna szukała miejsca, gdzieby porodzić swego Synaczka, zamiast stajenki wybrałaby ów kościółek na Via Appia. Może tu, jak niegdyś umykający przed prześladowaniami Piotr, spotkał Chrystusa, który tym razem zapytał zranionego, uciekającego przed gorzkimi wspomnieniami pielgrzyma: Quo vadis, homo? Chrześcijanin wchodzi do kościołów rzymskich z głębokim przeżyciem. Poza świadomością, przebywania w miejscu - sacrum, otacza nas tu osobliwa atmosfera obecności świętych pamiątek, świętych obcowania i tej widocznej na każdym kroku ciągłości, która naszą obecność i modlitwę czyni echem głosu pierwszych chrześcijan. Ciemne ścieżki katakumb, znane szczególnie z via Appia, stanowią podziemną nekropolię pod całym niemal miastem, prowadzą one ku tym, którzy swą wytrwałą wiarą, nadzieją, miłością budowali Kościół; są jak korzenie drzewa z ewangelicznej perykopy o Bożym królestwie. Ale i w tym względzie są miejsca szczególne, przed którymi z głęboką czcią pochylamy głowy, zginają się kolana. Tak czyniły szeregi poprzedzających nas w marszu ku Domu Ojca. Antoni Edward Odyniec w Listach z podróży zanotował: Widzimy kopułę św. Piotra. Adam (Mickiewicz) zdjął sam i kazał mi zdjąć czapkę przed tą „tiarą świata” jak ją nazwał. Pomodliłem się w duchu za was wszystkich. Odtąd już jak pielgrzymi piechotą idziemy do Rzymu.
Największa świątynia świata, arcydzieło architektury renesansu i baroku, dzieło najznakomitszych artystów (m.in. Bramante, Rafaela, Peruzzi'ego, Sangallo, Michała Anioła, Fontana, Maderna, Berniniego), ten „przedsionek nieba”, oświetlony słonecznymi smugami, wpadającymi przez ogromne okna - cudownie ożywiającymi grę kolorów marmurów, odbijającymi połysk złoceń, srebrnych inkrustacji, bezmierne bogactwo dzieł sztuki chrześcijańskiej, owoc stu dwudziestu lat inwencji papieży i twórczej pracy wykonawców - kryje w sobie najcenniejszy skarb - miejsce spoczynku Księcia Apostołów. Spoczywa tu Piotr jak Skała, z której wyrasta Kościół, spoczywa jak Ziarno, które musiało obumrzeć, by wydać plon stokrotny.
Najważniejsze, ale nie jedyne miejsce związane z Wielkim Rybakiem, który przebywał w Rzymie aż do męczeńskiej śmierci, która się dokonała zapewne niedaleko miejsca złożenia ciała: w dawnym cyrku Nerona (zajmował on częściowo obszar obecnej Bazyliki i Placu św. Piotra), bądź przy jednej ze starożytnych dróg w pobliżu nekropolii, którą można jeszcze zobaczyć w podziemiach Bazyliki św. Piotra. Gdzie mieszkał? Tego dokładnie nie wiemy. Może niedaleko dzisiejszej Bazyliki Santa Maria Maggiore, gdzie według tradycji miał przyjaciół i bywał w willi Pudensa, gdzie po wiekach wzniesiono kościół Świętej Pudencjanny? Zapewne też wraz z Pawłem bywał na Awentynie gościnnie przyjmowany przez Pryskę i Akwilę i wśród rodaków na Zatybrzu, gdzie osiedliła się wyjątkowo liczna gmina chrześcijańska. Istnieje wiele innych miejsc i budowli związanych z osobą pierwszego Wikariusza Chrystusa, wiele historycznych, inne powołała do życia legenda. Mamertinum - miejsce uwięzienia, źródełko Fons Sancti Petri ubi carcer eius, kościół pod wezwaniem Świętego Piotra w Okowach na Eskwilinie przechowujący żelazo cenniejsze od złota - kajdany apostoła, dwie kolumny - memoria biczowania świętych apostołów Piotra i Pawła w kościele Santa Maria in Traspontina, odciski ich kolan w Santa Francesca Romana, czy wreszcie już wspomniany kościółek Quo vadis, przesiąknięty legendą rozpowszechnioną przez twórczość Henryka Sienkiewicza, która mu przyniosła literacką nagrodę Nobla. Historia i legenda chrześcijańskiej hagiografii, z którą wszędzie na świecie można się zaznajomić poprzez religijną lekturę, tutaj żyje w kształtach niemal dotykalnych, więcej - owocuje metafizycznym spotkaniem i współuczestniczeniem w życiu świętych.
s. Noela Wojtatowicz
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!