Nie rzucajmy kamieniami!
Śledząc ostatnie tragiczne wydarzenia, które wstrząsnęły całą Polską – mam tu na myśli śmierć sześciomiesięcznej Madzi z Sosnowca, przychodzą mi jako pierwsze na myśl słowa Stanisława Soyky z piosenki pt. ,,Tolerancja”: „Kto jest bez winy, niechaj pierwszy rzuci kamień, niech rzuci”, które są jakby parafrazą słów Jezusa z Ewangelii św. Jana: „Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci w nią kamieniem”.
Nie chcę na łamach „Opiekuna” wydawać swoich sądów na temat tego dramatycznego wydarzenia, bo nie jestem żadnym ekspertem, psychologiem, detektywem, prokuratorem, a na pewno nie Bogiem, bo to do Niego należy ostatnie słowo – o czym chyba wszyscy w tej medialnej przepychance zapomnieli. Przeglądając jednak brutalne, pełne agresji i nienawiści, anonimowe (bo tak najprościej) wypowiedzi na portalach internetowych, utwierdziłam się po raz kolejny w przekonaniu, że nadzwyczaj łatwo ulegamy pokusie, aby rzucić kamieniem w bliźniego, osądzić go i skazać na potępienie, bo przecież „człowiek człowiekowi wilkiem”, a coraz rzadziej bliźnim… Ekscytuje nas każde potknięcie i upadek drugiego człowieka, bo wtedy wzrasta w nas poczucie, że to my jesteśmy ci lepsi, ci doskonalsi, niezdolni do takich karygodnych czynów jak np. aborcja, porzucenie dziecka, ucieczka z miejsca wypadku i wiele innych, o które siebie nigdy byśmy nie podejrzewali. Co więcej, zakładamy ze stuprocentową pewnością, że my nigdy nie ulegniemy takiej pokusie, takiemu zasmucającemu Boga grzechowi. „Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono” – pisała nasza polska noblistka –
śp. Wisława Szymborska. Ileż prawdy jest w tym jednym zdaniu! Jak bardzo my sami nie znamy swego wnętrza, jak mało jeszcze wiemy o sobie, albo sami siebie oszukujemy, bo boimy się prawdy o nas, więc ją głęboko ukrywamy przed światem pod maską gorliwego i bezbłędnego chrześcijanina.
Snując wielkopostne refleksje, nasuwa mi się kolejne spostrzeżenie: my grzesznicy, powstali z prochu, nagminnie przybieramy postać faryzeusza z Ewangelii św. Łukasza, który porównuje siebie z innymi ludźmi, takimi jak np. celnik. Czyni to z wielką pychą, ogromną pewnością siebie i pogardą, bo przecież ci inni są gorsi, a ja zawsze ten lepszy, przekonany o swojej sprawiedliwości i wyższości. Czemu więc nie podziękować Bogu za to, że mnie tak „cudownie” stworzył, bez wad i niedoskonałości? „Faryzeusz stanął i tak w duszy się modlił: Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie, zdziercy, oszuści, cudzołożnicy, albo jak i ten celnik. Zachowuję post dwa razy w tygodniu, daję dziesięcinę ze wszystkiego, co nabywam”. Tylko czy Panu Bogu podoba się taka wyzuta z pokory modlitwa?
Kolejna moja refleksja na ten czas wyciszenia i zastanowienia nad samym sobą, to myśl o tym, że tak łatwo dostrzec nam drzazgę w oku swego brata, nie widząc belki we własnym. „Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a belki we własnym oku nie dostrzegasz? Albo jak możesz mówić swemu bratu: Pozwól, że usunę drzazgę z twego oka, gdy belka tkwi w twoim oku?” – pyta ewangelista Mateusz. Rani mnie, gdy ktoś się ze mnie śmieje, obmawia, krytykuje – tak bardzo mnie to boli… Za chwilę już nie pamiętam o tym bólu i czynię to samo… Przykro mi, gdy ktoś nawet nie powie: „dziękuję”, a jakże często sam o tym słowie zapominam, jakby wymarło na moich ustach! Cierpię, gdy ktoś bliski zapomniał o moich urodzinach. Sam jednak nie pamiętam, by złożyć życzenia tym najbliższym… Mimo tych wszystkich wad i „niewinnych” grzeszków wciąż nie widzę drzazgi w swym oku. Kto ma ją w takim razie? Pyta ktoś, a ja pewny swej niewinności i doskonałości odpowiadam mniej więcej tak: a moja sąsiadka, koleżanka, ksiądz, Basia, Kasia, Tomek… to... (Jak zawsze wszyscy, tylko nie ja.)
A czy zastanowiłem się, co widzi w moim oku i sercu Pan Jezus? Oby nie dostrzegł drzazgi, a co gorzej belki właśnie u mnie…
Ale nie bój się! Bóg nigdy nie rzuci w ciebie kamieniem!, jednak może właśnie dziś chce skierować do Ciebie te słowa, na które i ja natknęłam się przeglądając jednego wieczoru religijne portale internetowe:
Dziecko moje!
Córko i synu mój!
Nie rzucaj kamieniem,
bo ranisz.
Nie rzucaj kamieniem,
bo krzywdzisz.
Nie rzucaj kamieniem,
bo cierpienie świata potęgujesz.
Przecież wiesz jaki jesteś?
Wiesz, że słabości i ciebie nękają.
Więc z pokorą
podchodź do twego bliźniego.
Nie uważaj się za kogoś większego,
mającego władzę.
Nie myśl,
że dokopiesz swemu bratu
i przez to świat oczyścisz.
Bo takim ciosem
ranę jeszcze większą zadajesz
i stajesz się
jak ci co kobietę przyprowadzili
na spotkanie z Moją Miłością.
I przed tobą piszę na piasku
twe przewinienia.
I przed tobą staję ze słowem miłosierdzia.
Czekam na twoją reakcję,
na otwarte serce,
życzliwość i szczerą rękę.
Nie czekam na twe kamienie,
bo jeśli rzucasz
to jesteś nieszczery,
zafałszowany i obłudny.
Czekam
na rzucone kamienie na ziemię
i odejście w milczeniu.
Czas na zmianę w tobie
i przez ciebie.
Boża owieczka
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!