TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 18 Września 2025, 13:54
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Nie kombinuj, tylko poprowadź

Nie kombinuj, tylko poprowadź

Ks. Teodor Sawielewicz znany jest z teobańkologii, prowadzenia Różańca w mediach społecznościowych dla wielu tysięcy ludzi. W rozmowie podzielił się, jak połączył bańki mydlane z głoszeniem słowa Bożego, co jest największym zagrożeniem i szansą dla nas.

Jest Ksiądz kapłanem archidiecezji wrocławskiej, ale nie jest wikariuszem w parafii i nie prowadzi tradycyjnego duszpasterstwa. Proszę wyjaśnić jakie.
Ks. Teodor Sawielewicz: Wywołała pani ciekawe słowo „tradycyjne” i stwierdziła, że to nie jest tradycyjna forma posługi. W pewnym sensie „tak”, a pewnym sensie „nie”. Zacznę od tego, że to nie jest dobre ujęcie sprawy, że działalność internetowa nie jest wpisana w Tradycję Kościoła. Jest wpisana, ponieważ Pan Jezus powiedział: „Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu” i to jest jedno z najważniejszych wskazań - jego misyjność. Z drugiej strony nie jest to tradycyjna forma głoszenia Kościoła, ponieważ nawet 20 lat temu nie było mediów społecznościowych, na których działam, wykorzystuję trzy platformy: Instagram, Facebook i YouTube. Uważam, że Bóg dał mi zadanie przetarcia szlaków. Wydaje mi się, że prędzej czy później w Kościele będzie zinstytucjonalizowana sfera mediów nowoczesnych. Trochę swoją misję postrzegam jako pioniera, który pewnych rzeczy się uczy i nie ma od kogo. Ale Duch Święty jest kreatywny i wzbudza różne charyzmaty i rozwiązania. Wydaje mi się, że to On wzbudził księdza, którego uzbroił w bańki mydlane. Dał mu pragnienie w sercu, żeby tworzył na Facebooku, nagrywał filmy na YouTube, dobierał ludzi, którzy mu pomogą i w ten sposób ma pomysł jak dotrzeć do ludzi i opowiedzieć im o tym, że Bóg ich kocha i o nich nie zapomniał.

W sieci postawił Ksiądz na modlitwę różańcową, dlaczego?
Trochę przekornie odpowiem, że to nie ja wybrałem, Matka Boża upomniała się o to. Miałem inne pomysły, ale okoliczności tak się poskładały i zobaczyłem: Różaniec będzie najbardziej ubogacający na tamten moment. Dwa lata temu wraz z początkiem obostrzeń zdecydowałem się codziennie o godz. 20.30 transmitować Różaniec na fanpage, na kanale teobańkologia. Różaniec jest wartościowy, bo podczas tej modlitwy jest przy nas Matka Boża. Oprócz tego jest to pewna forma głoszenia słowa Bożego, a więc zdobywania informacji, a z drugiej strony medytacji nad usłyszanym słowem. Jest czasem na to, by przemyśleć, nie tylko słyszeć, ale i usłyszeć. Trzecia rzecz - jest to rozpowszechniona modlitwa i ludzie jej potrzebowali, a inni, nawet bardzo duża grupa, odkryli piękno Różańca.

Powiedział Ksiądz, że wybrała sama Maryja, czy mógłby Ksiądz to wyjaśnić?
To jest dla mnie mało chlubna historia, ponieważ wraz z pierwszymi obostrzeniami byłem nie w pełni przygotowany do codziennej transmisji modlitwy na żywo. Ilość osób, które chciały korzystać z tego, przytłoczyła mnie. Na trzy dni przed wprowadzeniem obostrzeń postanowiłem razem z moim biskupem, wtedy to był bp Andrzej Siemieniewski, że codziennie przez 10 minut o 21.37 będę transmitował wieczorną modlitwę. Na początku niekoniecznie chciałem każdego dnia odmawiać Różaniec, chciałam razem ze śpiewającymi, grającymi osobami poprowadzić nabożeństwo do Ducha Świętego, modlitwę o uzdrowienie i do różnych świętych. Potem św. Rita spowodowała, że w pierwszą modlitwę o ustanie pandemii włączyło się 20.000 ludzi i każdego dnia dochodziło kolejnych kilka tysięcy, w taki sposób ostatecznie było około 100. 000 ludzi modlących się na Różańcu plus drugie tyle tych, którzy dołączyli do nas później. Kiedy poszedłem na kwarantannę, zostałem sam i nie miałem innej pomocy jak tylko komputer, kamera, sprzęt oświetleniowy, dlatego zastanawiałem się, co robić. Czułem się ogołocony w tym wszystkim, nie miałem zespołu śpiewającego, który pomógłby mi. Zacząłem odmawiać Różaniec i doszedłem do wniosku: Matka Boża tego chce, nie kombinuj Teodor, tylko po prostu poprowadź codziennie Różaniec. To jest potrzebne na ten moment, to jest ta forma modlitwy, którą Bóg chce. Więc dzięki ogołoceniu i mojej kwarantannie od marca 2020 roku jest codzienny Różaniec.

Przechodząc do teobańkologii, co ona tak naprawdę oznacza? Dlaczego połączył Ksiądz ewangelizację z bańkami?
Jeszcze nie do końca wiem, co to oznacza. Bo Bóg mnie wyprzedza i coś daje w sercu, a ja dopiero później to rozumiem. Teobańkologia powstała z moich pragnień, które później się okazały Bożymi pragnieniami. Powstała z mojego zamiłowania do baniek mydlanych, które zacząłem używać do przekazywania pewnych treści i ich obrazowania, pobudzenia wyobraźni, przyciągania uwagi, żeby później głosić Jezusa, który zbawia. Powstała też z pragnienia głoszenia słowa Bożego. Nazwa powstała od mojego imienia Teodor i od greckiego słowa Theos, czyli Bóg. Jestem bardzo mocno przekonany, Pan Bóg to wymyślił. Szukał księdza, który w ten sposób poprowadzi ewangelizację i wybrał Teodora.

Czy nie obawia się Ksiądz, że niektórzy zatrzymają się na oglądaniu baniek albo na modlitwie w sieci? W czasie obostrzeń była dyspensa od uczestnictwa we Mszy św. i są tacy, którzy pozostali tylko na oglądaniu jej w domach.
Owszem obawiam się, że niektórzy pozostaną na tym co powierzchowne, na tym, że ktoś ładnie śpiewa, czy na tym, że ksiądz ładnie mówi i bańki mydlane są takie „słodkie”. Ale z Ewangelii wiemy: Jezus rozdawał chleb i nie patrzył na to, że za chwilę podejdą do Niego ludzie, którzy szukali Go tylko dlatego, że nie mają co jeść, ale po prostu go rozdawał. Później powiedział im prawdę: „Szukacie mnie nie dlatego, żeście widzieli znaki, ale dlatego żeście jedli chleb do sytości” (J 6, 26). Mając obawy można stwierdzić: nie róbmy na przykład wzruszających spotkań modlitewnych, bo ludzie przyjdą tylko po to, by się powzruszać. I może się zdarzyć, że ze wszystkiego będziemy musieli zrezygnować, a zostanie tylko to, co mało kreatywne, ubrane w pancerz, który ciężko nosić. Jestem przekonany, że Duch Święty jest kreatywny, pobudza różne charyzmaty, działa na odległość, przez internet. Dla Niego nie jest problemem, że ksiądz, który się modli jest na jednym kontynencie, a osoba za którą się modli na drugim. Ta modlitwa dotyka tę osobę. Ja bym sprawę opisał trochę inaczej. My, księża mówimy, że ludzie już wrócili do kościoła po pandemii, a nawet jest ich czasami więcej niż przed. Widać to było podczas Triduum Paschalnego.

Rzeczywiście niektórzy tak mówią o Triduum Paschalnym, ale inaczej jest z udziałem w niedzielnej Mszy Świętej.
Ale ludzie powoli wracają. Wiele osób, które modlą się Różańcem w internecie, nie modliło się wcześniej na Różańcu indywidualnie albo nie przychodziło do kościoła parafialnego na nabożeństwa różańcowe. Dopiero w internecie zaczęły się modlić na Różańcu, ponieważ coś ich zachwyciło, Maryja ich przytuliła. Nie znalazły tego niestety w parafii, we wspólnocie. Są też inne sytuacje - podczas obostrzeń ktoś modlił się na różańcu w internecie, skończyły się obostrzenia i wrócił do parafii i już nie korzysta z ewangelizacji internetowej. Nie ma co upraszczać, że Różaniec w internecie jest zagrożeniem dla tego w parafii. Ale jeżeli rzeczywiście Różaniec, który prowadzę w internecie, byłby zagrożeniem dla życia parafialnego, to byłaby moja osobista porażka, wtedy musiałbym zmienić sposób duszpasterstwa. Staram się ludzi tak prowadzić, by zrozumieli, że mają zaangażować się w parafię i tam tworzyć wspólnoty i być apostołami.

A co zdaniem Księdza jest największym zagrożeniem i z drugiej strony największą szansą dla nas i Kościoła?
Wiara i niewiara. Niewiara powoduje to, że nasz umysł jest zajęty czymś innym niż Bóg. Trochę tak jak pamięć operacyjna komputera czy telefonu, który ma włączonych za dużo aplikacji i nie działa, bo „nie wyrabia”, jest za słaby, żeby wszystko przetworzyć. W ten sposób może funkcjonować nasz umysł, jeżeli nie wierzymy, to tam jest tyle trosk, lęków, myślenia o tym, co by było, gdyby się nie wydarzyło, jakby się wydarzyło, że tam nie ma miejsca dla Boga. Tam jest wpatrywanie się wciąż w to co było, co będzie i zmartwienia. Jezus, gdy zgromił jezioro powiedział: czemu bojaźliwi jesteście, ludzie małej wiary? Im groziło utonięcie, a On mówi do nich, że słabo wierzą. Bo u podstaw jest nasza wiara. Z drugiej strony wiara jest lekarstwem na to, co dzieje się wokół nas - na niepokoje społeczne, bo nawet jeżeli Bóg zaprowadzi nas do tego miejsca, do którego dotarł św. Maksymilian Kolbe, a więc obóz koncentracyjny i komora głodowa, to jego przykład pokazuje nam, że człowiek nawet tam może być spokojny i wpatrzony w Jezusa. Może z radością śpiewać hymny, zachęcać współwięźniów do tego. Św. Maksymilian miał wzrok tak bardzo pełen pokoju, że esesmani nie mogli na niego patrzeć. On jest wzorem, że wiara pozwala przezwyciężyć nawet piekło na ziemi i można zachować pokój w takich warunkach.


Dziękuję za rozmowę

rozmawiała Renata Jurowicz

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!