TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 21 Sierpnia 2025, 22:40
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Nauczyciel wiary

Nauczyciel wiary

benedykt

Doskonale pamiętam dzień 19. kwietnia 2005 roku. Miałem wówczas piętnaście lat. W domu rodzinnym, uważnie śledziliśmy telewizyjne relacje z Rzymu. Nie chcieliśmy przeoczyć momentu pojawienia się białego dymu nad Kaplicą Sykstyńską, zwiastującego wybór nowego papieża.

Już wówczas myślałem o kapłaństwie, a ostatnie dni życia Jana Pawła II zdawały się być pieczęcią na tej drodze i mocnym ugruntowaniem wiary. Chyba nikt nie spodziewał się czegoś nadzwyczajnego związanego z wyborem następcy Wielkiego Polaka. Ku zdumieniu wszystkich, bardzo szybko głosowania kardynałów przyniosły pożądany efekt. Nazwisko Ratzinger, nie wzbudziło we mnie większych emocji. Kojarzyłem go głównie z pogrzebem Jana Pawła II,

wiedziałem, że pochodzi z Niemiec i dotychczas zajmował znaczący urząd w Watykanie. Teraz, gdy mija siódmy rok pontyfikatu Ojca Świętego Benedykta XVI jestem już na III roku w Wyższym Seminarium Duchownym naszej diecezji. Ostatnie lata przypatrywania się posłudze, Następcy Świętego Piotra i poznawania jego wcześniejszego nauczania, z czasów, gdy był arcybiskupem w Monachium i Prefektem Kongregacji Nauki Wiary, sprawiły, że obraz pancernego kardynała, rottweilera Pana Boga i współczesnego inkwizytora, bowiem takimi epitetami określały go media, zmienił się w obraz pobożnego człowieka, mądrego kapłana i świętego teologa, z którego mogę brać przykład. 

W homilii na rozpoczęcie konklawe kardynał Joseph Ratzinger prosił Boga, aby dał Kościołowi nowego pasterza według swego serca, pasterza, który by prowadził nas do poznania Chrystusa, do Jego miłości, do prawdziwej radości. Poznanie i doświadczenie Boga zawsze dokonuje się w rzeczywistości wiary, której kardynał Ratzinger, później papież Benedykt XVI poświęcił tak wiele miejsca w swoim nauczaniu. Niestety, współczesny człowiek jest narażony na wiele przeszkód na drodze wiary. Chodzi mi nie tylko o jej całkowitą utratę, ale o oderwanie wiary w Boga od oficjalnej nauki Kościoła i tworzenie pseudochrześcijańskiego bożka, którego obraz tylko pozornie jest zgodny z biblijną wizją Boga. Nie da się ukryć, że wielu chrześcijan znużonych wiarą, której piękna nigdy do końca nie odkryli, opuściło Pana, popadając w nowe formy pogaństwa, często stając w opozycji do Kościoła. A przecież, Wiara chrześcijańska - naucza Ojciec Święty -  jest czymś więcej niż opowiedzeniem się za duchową postawą świata. Jest ona spotkaniem człowieka z Jezusem i w tym spotkaniu doświadcza się, że sensem świata jest Osoba.

Dlaczego nauczanie Ojca Świętego jest dla nas takie ważne? Odpowiedź na to pytanie znajdziemy tylko wówczas, gdy uznamy w osobie Benedykta XVI prawdziwego Następcę Świętego Piotra. A przecież właśnie Piotr Apostoł był tym, który wyznawał wiarę w Syna Bożego. Na pytanie Jezusa; za kogo mnie uważacie?, on, wbrew powszechnym opiniom  odpowiedział; Ty jesteś Chrystus, Syn Boga żywego! (Mt 16, 17)  Dziś, kiedy wydaje się, że piekielne fale miotają łodzią Kościoła, kiedy szatan domaga się, aby nas przesiać jak pszenicę, a każdy chrześcijanin, narażony jest na utratę swojej tożsamości, potrzebujemy oparcia naszej wiary na trwałym fundamencie. Fundament ten wskazał nam Jezus; Ty jesteś Piotr, Opoka i na tej opoce zbuduję mój Kościół, a bramy piekielne go nie przemogą (Mt 16, 18). Słowa Jezusa, w formie uroczyście wykonywanej antyfony, są powtarzane na początku każdej celebracji liturgicznej, której przewodniczy Ojciec Święty i podkreślają ciągłość działania Boga, który nie zostawia swojej owczarni bez pasterza. Jak ważna jest ta świadomość dla mnie, młodego chrześcijanina, aby nie budować wiary swojej i innych na jakiejś pomysłowości, na własnej sile, która jest tylko słabością, ale na naśladowaniu Pana, kroczeniu Jego drogami, wzywaniu Ducha Świętego i spoglądaniu na Skałę - Piotra naszych czasów.

Chciałbym jeszcze wspomnieć mistrzowską, iście prorocką wizję przyszłości Kościoła, którą obecny papież, ówczesny profesor teologii w Ratyzbonie, wypowiedział podczas audycji w Radiu Heskim w 1969 r.; W świecie, który w pełni zostanie poddany planowaniu, ludzie będą bowiem odczuwać głęboką samotność. Kiedy zagubią Boga, doświadczą straszliwego ubóstwa, a wówczas małą wspólnotę ludzi wierzących odkryją jako coś nowego, jako swoją nadzieję, jako odpowiedź, której w ukryciu zawsze poszukiwali. Wydaje mi się zatem, że Kościół czekają ciężkie czasy. Jego właściwy kryzys dopiero się zaczął. Trzeba się liczyć z poważnymi wstrząsami. Ale jestem też pewien, że tym, co pozostanie, nie będzie Kościół politycznego kultu, lecz Kościół wiary. Kościół nie będzie już zapewne tak wielką siłą społeczną, jaką był dotąd, ale rozkwitnie na nowo i będzie ojczyzną, która daje ludziom życie i nadzieję sięgającą poza granice śmierci.  

W tym szczególnym czasie, dziękujmy Bogu za dar tak wielkiego Pasterza Benedykta XVI i pamiętajmy, że na nas spoczywa obowiązek modlitwy w intencji Ojca Świętego i całego Kościoła.

Przemysław Kaczkowski

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!