Naśladowca Chrystusa
„Augustyn Szymkowiak jako dobry i oddany ojciec miał duży wpływ na kształtowanie charakterów swoich dzieci. Do tego bardzo pobożny i patriota” - podkreśla Mikołaj Wełnic, pisząc o jego córce bł. Sancji.
Kiedy w internetową przeglądarkę wpiszemy imię i nazwisko Augustyn Szymkowiak, pojawi się niewiele informacji. Tak naprawdę wymieniany jest on tylko w związku z córką ogłoszoną bł. Sancją w 2002 roku przez Jana Pawła II, która urodziła się w Możdżanowie położonym 12 kilometrów na południe od Odolanowa i około 22 kilometry na południowy zachód od Ostrowa Wielkopolskiego. Jednak na terenie naszej diecezji rodzina Szymkowiaków mieszkała nie tylko tam, ale także w Przygodzicach, Górznie i wspomnianym przed chwilą Ostrowie.
Wielokrotna przeprowadzka
Jaki był Augustyn Szymkowiak, który urodził się w 23 sierpnia 1876 roku, dowiedziałam się z „Anioła Dobroci” napisanego przez Mikołaja Wełnica w 15. rocznicę beatyfikacji s. Sancji. Natomiast z ksiąg parafialnych wiadomo, że jego rodzicami byli Walenty i Katarzyna z domu Duchalska. Augustyn został borowym i ze względu na pracę często zmieniał wraz z rodziną miejsce zamieszkania. Pochodził z terenu Wielkopolski, a dokładnie z Krzywinia, tam właśnie poznał przyszłą żonę Mariannę i 31 lipca 1898 roku zawarł związek małżeński. Zarówno Augustyn, jak i jego żona pochodzili z rodzin rzemieślniczych. Państwo Szymkowiakowie doczekali się czterech synów i córki. Rok po ślubie urodził się pierwszy syn Marian. Wtedy mieszkali w Wojnowie, gdzie Augustyn pracował w majątku hrabiego Tyszkiewicza. „Chcąc polepszyć swoją sytuację materialną trzy lata później przeniósł się wraz z rodziną do Grobelki (powiat śremski), do posiadłości hrabiego Skrzydlewskiego. Tutaj w 1902 roku przyszedł na świat syn Eryk. W 1904 roku rodzina znów się powiększyła, kiedy na świat przyszedł syn Zbigniew. Urodził się we Włodawie koło Lublina. (...) Zamieszkanie na tych terenach nie było zbyt dobrym pomysłem, ponieważ w krótkim czasie dosięgło ich panujące tam powszechne bezrobocie. Cała rodzina powróciła więc z powrotem do województwa poznańskiego, gdzie w 1908 roku urodził się czwarty syn Mieczysław” - pisze Wełnic.
Rok później rodzina Szymkowiaków znowu się przeprowadziła, tym razem do leśniczówki w Możdżanowie, ponieważ Augustyn przyjął pracę u Kazimierza Lipskiego jako nadleśniczy i dyrektor jego majątku. Tam przyszła na świat jedyna córka Szymkowiaków – Janina Ludwika, która po wstąpieniu do zgromadzenia serafitek przyjęła imię Sancja. Dom w Możdżanowie, w którym mieszkali, był duży, otoczony ogrodem i sadem, położony w pobliżu lasu. Z leśniczówki do pałacu Lipskich szło się lipową aleją. W odległości kilometra znajdowały się zabudowania folwarczne i domy innych pracowników. Takie położenie spowodowało, że dom Augustyna i Marianny był jakby odizolowany od mieszkańców wsi i stał się w czasach zaborów enklawą polskości i katolicyzmu. Szymkowiakowie byli jedną z nielicznych rodzin polskich i katolickich, które tam mieszkały. Wiadomo, że w Możdżanowie i pobliskich wsiach i miasteczkach przeważała protestancka ludność niemiecka, która należała do Kościoła ewangelickiego. Warunki materialne rodziny były skromne, bo utrzymywali się z pracy ojca. Marianna szyła ubrania dla dzieci i zajmowała się gospodarstwem.
O naśladowaniu Chrystusa
W rodzinie Szymkowiaków panowała atmosfera miłości i pobożności, dlatego niedziela była dla nich dniem świętym. Wszyscy jechali z Możdżanowa do kościoła katolickiego w Kościelnej Wsi na Mszę Świętą. Codziennie rano i wieczorem wspólnie modlili się przed i po posiłku.
Pomimo wielu godzin pracy Augustyn miał wpływ na wychowanie i kształtowanie charakteru dzieci. Był również życzliwy wobec innych ludzi. „Augustyn postawą życia uczył dzieci typowych wielkopolskich zalet: sumiennej i systematycznej pracy, poważnego traktowania wszelkich obowiązków, pogłębienia religijno-moralnego oraz pobożności kształtowanej na wskazaniach zawartych w książeczce „O naśladowaniu Chrystusa” Tomasza a Kempis, która była jego ulubioną lekturą” - napisał Wełnic. Jego córka po latach przyznała, że ojciec tak dobrze znał „O naśladowaniu Chrystusa”, że zawsze potrafił przytoczyć z niej odpowiedni cytat, ale przede wszystkim swoją pobożność wyrażał życiem. Przez to stał się niejako pierwszym kierownikiem jej duszy.
Niestety w czasie I wojny światowej w 1916 roku Augustyn został wcielony do wojska, podobnie jego najstarszy syn. Ojciec Szymkowiak został wysłany w okolice Ostrołęki, gdzie zachorował i po operacji wyrostka w Berlinie rok później wrócił do Możdżanowa. Już w 1918 roku wraz z żoną brał udział w walce o wytyczenie granic zachodniej Polski. Agitował wśród mieszkańców Możdżanowa i okolicznych wiosek, by poparli Polskę. W ramach odwetu za patriotyczną postawę Szymkowiaków niemieckie wojsko – Grenzschutz w nocy z 3 na 4 lipca 1919 roku wrzuciło do ich domu ręczne granaty. Mieszkanie zostało zniszczone, a córka na skutek wstrząsu była przez trzy godziny nieprzytomna.Te działania i groźba rozstrzelania zmusiły rodzinę do opuszczenia Możdżanowa. Najpierw przyjęli ich znajomi mieszkający w Kościelnej Wsi, a potem Kazimierz Lipski w pałacu w Górznie.
Rozterki serca
„Ambicją obojga rodziców było, aby wszystkie dzieci miały przynajmniej średnie wykształcenie. Ostatecznie każde z nich skończyło wyższą szkołę” - czytam w „Aniele Dobroci”. Jednak dla Augustyna i Marianny ważniejsze były więzi rodzinne, dlatego kiedy córka uczyła się w Liceum i Gimnazjum w Ostrowie w 1921 roku Szymkowiakowie postanowili o kupieniu w tym mieście przy ul. Kościelnej 10 kamienicy, była z siedmioma pokojami i kuchnią. Mogli sobie na to pozwolić, ponieważ Augustyn pracując u Lipskiego zdecydował się również zostać nadleśniczym w Przygodzicach w majątku księcia Ferdynanda Radziwiłła.
Jako rodziców nie ominęły ich jednak rozterki serca związane z dziećmi, szczególnie w momencie kiedy Janina po studiach na poznańskim uniwersytecie postanowiła wstąpić do francuskiego Zgromadzenia Sióstr Oblatek Serca Jezusowego. Wtedy jej brat Eryk był już księdzem (przyjął święcenia kapłańskie w 1927 roku), dlatego rodzina najpierw nie zaaprobowała wyboru Janiny. Szymkowiakowie pragnęli, by córka została „w świecie” razem z nimi. „Miałam wiele trudności. Obecnie jednak ojciec pogodził się z wolą Bożą, a i mamusia tak bardzo troskliwą o mnie” - pisała później Janina. Po przyjęciu do oblatek Augustyn napisał do córki i udzielił jej błogosławieństwa na pozostanie w klasztorze: „Niech Bóg opiekuje się tobą i Słodkie Serce Jezusa i Najświętsza Matka i niech ci pomogą do życia pobożnego, abyś osiągnęła życie wieczne – będziemy się modlić gorąco w tej intencji”. Po kilku miesiącach rodzina jednak rozpoczęła starania, by ściągnąć ją do Polski i ostatecznie Janina powróciła w 1935 roku. Kiedy zamieszkała w rodzinnym domu rodzice i bracia zrozumieli, że jej pójście do zakonu jest nieuniknione. W końcu ustąpiła również matka, która postawiła warunek, Janina miała wybrać zgromadzenie mające klasztor w Polsce. Rodzice wysłali ją do brata ks. Eryka, wtedy proboszcza w Drobninie. Tam poznała serafitki i nie miała wątpliwości, że chce wstąpić właśnie do tego zgromadzenia. Po krótkim pobycie w rodzinnym domu w Strzelcach, by pożegnać się z rodzicami, którzy z bólem serca, ale z poddaniem się woli Bożej oddali córkę do zakonu, Janina wstąpiła do serafitek i przyjęła imię Sancja. Na uroczystość jej obłóczyn przyjechali rodzice i najbliższa rodzina.
Śmierć
Wśród trudnych dni jakie przeżywali Szymkowiakowie w czasie II wojny światowej szczególny był 15 września 1939 roku, kiedy w Warszawie zginął ks. Eryk. Potem warunki okupacyjne nadwyrężyły zdrowie s. Sancji. Zmarła w opinii świętości po trwającej około dwa lata chorobie. W czasie choroby zdążyli ją odwiedzić rodzice, których przygotowała na swoje odejście. Jej życie w skrócie określono słowami „Anioł Dobroci”. Więcej o bł. Sancji można przeczytać w „Opiekunie” wydanym cztery lata temu. Jan Paweł II ogłosił ją błogosławioną w 2002 roku.
Augustyn Szymkowiak zmarł prawdopodobnie na raka mniej więcej osiem lat po synu Eryku i pięć lat po córce Janinie, jak zapisano w księgach parafialnych o godzinie drugiej 18 kwietnia 1947 roku. Był wtedy wdowcem. Trzy dni później został pochowany na cmentarzu w Ostrowie.
Renata Jurowicz
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!