TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 21 Lipca 2025, 22:46
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Najważniejszy, więc niewidoczny

Najważniejszy, więc niewidoczny

mlyn i krzyz

Gdyby tak obraz jednego z niderlandzkich malarzy ożył, gdybyśmy mogli wejść w jego ramy, gdyby jednowymiarowe postacie i krajobrazy nagle stały się jak najbardziej rzeczywiste i wielowymiarowe, gdybyśmy mogli śledzić kilka historii, które dzieją się na nim jednocześnie, słuchając wyjaśnień samego mistrza? Brzmi jak bajka albo reklama gry komputerowej? Blisko. Wystarczy pójść do kina nie tylko na wspaniałą lekcję malarstwa, ale przede wszystkim na niezwykle symboliczne misterium męki Pańskiej.

Całkiem spory procent społeczeństwa nie wyobraża sobie życia bez kina. Gdyby jednak spróbować cofnąć się do czasów, kiedy tego dobrodziejstwa kultury nie było. Na przykład takie średniowiecze, kiedy w Polsce nie istniały nawet teatry, a najważniejszym tematem sztuk i malarstwa były sceny biblijne, a szczególnie Misteria czyli przedstawienia męki Pańskiej. Takie Misterium, choć w nieporównywalnie większej niż w średniowieczu skali odbywało się od 11 lat na poznańskiej Cytadeli. Niedawno okazało się, że w tym roku go nie będzie. Reżyser tłumaczy, że przeniósł widowisko do Warszawy, bo po pierwszej rocznicy smoleńskiej katastrofy stolica potrzebuje takiego Misterium. Powód najprawdopodobniej jest dużo bardziej prozaiczny - stolica to większe pieniądze. Także w moim mieście ma odbyć się wyjątkowa Droga krzyżowa, podczas której rozważania będzie czytał znany aktor Jan Nowicki. Na to Misterium są sprzedawane bilety wstępu, co osobiście uważam za co najmniej nieodpowiednie. Jak to? Sprzedawać bilety na udział w Drodze krzyżowej? Przez wieki temat męki Pańskiej był na różne sposoby wykorzystywany i przedstawiany w sztuce. Jednak to, co dzieje się ostatnio chyba przerasta moją wyobraźnię.

Droga krzyżowa w multikinie

Nie przerósł natomiast mojej wyobraźni film Lecha Majewskiego ,,Młyn i krzyż”. Wprost przeciwnie, bardzo moją wyobraźnię poruszył i ucieszył dając pole do popisu. Co prawda na film też trzeba było kupić bilety, ale nie było to misterium w ścisłym tego słowa znaczeniu. Film jest ożywionym obrazem Petera Bruegela ,,Droga krzyżowa”, chociaż to nie jedyny jego obraz, który się tu pojawia. Myślę, że nie trzeba interesować się malarstwem, by ten film był interesującym przeżyciem, ale miłośnicy malarstwa obejrzą go z tym większą przyjemnością. Zanim przejdę do sedna, najpierw kilka szczegółów. Lech Majewski jest tutaj nie tylko reżyserem, ale także współautorem muzyki i zdjęć, które były wykonywane w Dolinie Ojcowskiej, w Czechach oraz Nowej Zelandii. ,,Młyn i krzyż” powstawał trzy lata i wykorzystano przy jego produkcji techniki jak w ,,Avatarze” czy ,,Labiryncie fauna” oraz w filmach 3D. Jednak film niczym nie przypomina współczesnych produkcji. Powiedziałabym, że jest nieco średniowieczny.
 Spokojna, minimalistyczna, bardzo misteryjna muzyka, ascetyczna czołówka, no i sam fakt, że nagle znajdujemy się w samym środku obrazu, który żyje własnym życiem, tworzy cały klimat tego filmu. Bohaterowie niemal nic nie mówią, rozmawiają jedynie malarz Peter Breugel (Rutger Hauer) z kolekcjonerem obrazów, a ten ze swoją żoną, monologuje też Maria (o której za chwilę). Wszystko dzieje się w Niderlanadach, w czasie, kiedy malarz tworzy obraz, czyli około 1564 roku, kiedy trwają tam konflikty religijno-narodowościowe. Pierwsze minuty filmu to ciekawość, następne kilkanaście to względna nuda, aż w końcu radość z odnajdywania kolejnych obrazów malarza w filmie, zaangażowanie w historie cierpiących niewinnie ludzi i zachwyt nad słowami i szkicami, którymi Breugel wyjaśnia swój pomysł na Drogę krzyżową.

 

Młynarz, malarz i matka

Nad całym obrazem góruje wiatrak osadzony na wysokiej skale, w której znajduje się młyn. Od razu skojarzył mi się ten motyw z ,,młynami historii”, za chwilę okazało się, że słusznie, bo malarz wymyślił sobie Boga jako młynarza, który rozkazuje śmigom wiatraka poruszać się lub zatrzymać, tak jak zatrzymują się wtedy wydarzenia, a ludzie stają nieruchomi. Młynarz patrzy z góry na wszystko, co się tam dzieje. Właśnie mężczyźni w czerwonych płaszczach, niderlandzcy ciemiężcy, wiozą dwóch skazańców na miejsce rychłej śmierci, a trzeci idzie z krzyżem. To odpowiednik Jezusa, Zbawiciela, który jest osią całego obrazu. Co to znaczy? Jest on głównym punktem, z którego rozchodzą się linie perspektywy. Najdziwniejsze jest jednak to, że trzeba dość długo na obraz patrzeć, by Go dostrzec. Malarz chciał bowiem, by Zbawiciel był jakby niewidoczny. Kolekcjoner, który ma kupić obraz, pyta, dlaczego Jezus ma być niewidoczny, a mistrz odpowiada ,,bo jest najważniejszy” i wyjaśnia, że wszyscy skupiają się na postaci Szymona, który zostaje przymuszony do pomocy w niesieniu krzyża, dlatego odciągają uwagę od Najważniejszego. Niemal każdy element obrazu ma swoje symboliczne znaczenie. Osobą najlepiej widoczną w całej ,,Drodze krzyżowej” jest matka skazańca. Malując ją Breugel skorzystał z rysunku twarzy swojej żony, postarzając ją o kilkadziesiąt lat. Matka skazańca, Maria, także dużo mówi w tym filmie. Opowiada o swoim synu i snuje rozmyślania o winie, karze i ludzkim losie. Ma głos, którego nie miała matka Jezusa, choć jest podobnie jak ona spokojna, cierpiąca bardziej w duszy, niż na pokaz. Po śmierci skazańca rozpętuje się potężna burza, po której wychodzi słońce, a mieszkańcy miasteczka rozpoczynają tańce, które kojarzą się z dance macabre, tańcem śmierci, która do tanecznego kółka zapraszała ludzi wszystkich stanów. Tak kończy się film, jednak znaleźć w nim można dużo więcej. Są okrutne kary za podejrzenie o uprawianie magii, choćby grzebanie żywcem, jest też postać wzorowana na Judaszu i obmywanie stóp na Ostatniej Wieczerzy. Ta Droga krzyżowa jednocześnie jest i nie jest drogą Jezusa. Jest misterium przystosowanym do rzeczywistości i historycznych realiów Niderlandów XVI wieku. 

Na koniec filmu Lech Majewski wyrywa nas z tego świata żyjącego obrazu, by nikt zachwycony nie pozostał tam nieopatrznie dłużej niż trzeba. Jesteśmy w muzeum i patrzymy na obraz Breugla ,,Droga krzyżowa”, który nagle wydaje się zupełnie inny niż znaliśmy go wcześniej. A gdyby tak wejść w ,,Wieżę Babel”, która wisi obok? To dopiero byłby świat dla wyobraźni!

Anika Djoniziak

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!