TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 29 Marca 2024, 14:17
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Najpiękniejszy dowód - dzień chorego

Najpiękniejszy dowód

dzień chorego

Osoby niepełnosprawne tam, gdzie się pojawią wnoszą wiele dobra. Co zrobić, by dotarły do wspólnot parafialnych?
Swoim doświadczeniem ze spotkań z nimi dzieli się ks. Krzysztof Lipiński, diecezjalny duszpasterz osób niepełnosprawnych naszej diecezji.

Jaka była Księdza droga do duszpasterstwa osób niepełnosprawnych?
Jeszcze będąc w szkole średniej w rodzinnej parafii w Wojkowie, spotkałem się z grupą osób niepełnosprawnych, której działalność zapoczątkował ks. Ryszard Krakowski. Zacząłem jako wolontariusz wyjeżdżać na wczasorekolekcje do Odolanowa. Potem taka grupa powstała w Wojkowie. Kiedy zostałem księdzem, poproszono mnie o opiekę nad grupą „Kawałek nieba”. W parafii przygotowywałem też do I Komunii św. chłopca niepełnosprawnego na wózku. Zresztą w każdej parafii, w której byłem, uczestniczyłem w spotkaniach grup niepełnosprawnych. Caritas organizował wczasorekolekcje w Przedborowie i zaproponowano mi opiekę duchową nad jedną z grup. Zacząłem też organizować taką grupę, która na wczasorekolekcje najpierw jeździła do Przedborowa, a po kilku latach przeniosła się do Wojkowa. Gdy biskupem naszej diecezji został ks. bp Edward Janiak, zostałem wezwany do Kurii i Ks. Biskup zapytał, czy chciałbym zostać diecezjalnym duszpasterzem osób niepełnosprawnych. Zgodziłem się.

Czy jest coś szczególnego w duszpasterstwie osób niepełnosprawnych?
Myślę, że przez ostatnie lata sporo dobrego dzieje się dla osób niepełnosprawnych. Na przykład powstało więcej warsztatów terapii zajęciowej, zmieniło się też trochę podejście do tych ludzi. Częściej dostrzegamy te osoby w społeczeństwie. Jednak wydaje mi się, patrząc na większość parafii, że wielu z nich nie ma w kościele na niedzielnej Mszy św. W parafialnych grupach też mało jest niepełnosprawnych. Oczywiście są osoby, których rodzice i bliscy dbają o to, by były na Mszy św. Kiedy przyszedłem do parafii w Ostrowie, zaczęliśmy spotkania dla młodzieży i powstała schola. Do niej trafiła Karolina, dziewczyna poruszająca się na wózku, chodząca z trudem o kulach. W związku z tym, kiedy czasami pojawiała się kwestia dostania się na piętro, ktoś musiał ją tam wnieść i znieść. Potem w Chełmcach w spotkaniach uczestniczył chłopak poruszający się na wózku. Jednak są to sporadyczne przypadki. Na pewno dzieje się dużo dobrego dla osób niepełnosprawnych, jest trochę wspólnot, ale jest ich jeszcze za mało.

Jak oni reagują na to, co dzieje się  w Kościele?
Większość z nich bardzo chętnie garnie się do spraw związanych z Kościołem, wiarą, jeśli im się pokaże, że są ważni i potrzebni. Czasami kiedy na spotkania zaczyna przychodzić dziecko niepełnosprawne, od razu spotyka się z super przyjęciem ze strony innych. Z drugiej strony są też młodzi, którzy niekoniecznie będą chcieli, by w ich spotkaniach uczestniczyła osoba niepełnosprawna. Pamiętam w szkole, w której kiedyś uczyłem, była dziewczynka niepełnosprawna. Pomimo tego, że koleżanki były do niej pozytywnie nastawione, na początku gdy występowały na akademii, same chciały zaśpiewać piosenkę, niekoniecznie z nią. Zmieniło się to dopiero po jakimś czasie. Potrzebne było tłumaczenie, że powinny traktować wszystkich tak samo i każdy ma takie same prawa i obowiązki. Jednak przyjaźni nie da się wymusić, trzeba tego chcieć i udało się to dzięki otwartym sercom nauczycieli, rodziców, samych dzieci i młodzieży.

Sporo osób spotykając niepełnosprawnych podchodzi do nich pozytywnie, ale są też tacy - również niektórzy księża, którzy jakby bali się kontaktu z nimi. Wydaje się jakby bali się „wziąć do ręki” wózek. Z czego to wynika?
Może ja bym nie określił, że to kwestia obawiania się wózka. Kiedy u kogoś pojawia się trwała niepełnosprawność wiąże się to z wieloma problemami. I w działania dla niepełnosprawnych trzeba włożyć dużo więcej wysiłku niż dla innych grup. Czasami my, księża dużo mówimy o osobach niepełnosprawnych, ale nie zawsze to się przekłada na duszpasterstwo, bo ono wymaga od nas więcej trudu. Chociażby trzeba te osoby przywieźć i odwieźć, by dotarły na spotkania. Wymagają też większego zainteresowania i opieki. Potrzebni są także wolontariusze, którzy będą im pomagać. Czasami nie zauważamy również tego, że osoba niepełnosprawna ma takie same potrzeby, także duchowe, tak jak inni ludzie - potrzebuje Pana Boga.

Pamiętam mamę, która nie wiedziała co robić, bo ksiądz proboszcz nie chciał jej niepełnosprawnej córki przygotować do I Komunii Świętej. Jego zdaniem ona nic nie rozumiała. Jak wygląda przygotowanie osób niepełnosprawnych do przyjęcia sakramentów?

Sakrament może przyjąć każdy, kto chce, rozumie, czym ten sakrament jest i wyzna wiarę. Trzeba mieć też świadomość, że sakrament jest spotkaniem z Panem Bogiem. Jeżeli chodzi o udzielenie chrztu niepełnosprawnym, to myślę, że nie ma z tym żadnego problemu. Natomiast pojawia się on z I Komunią Świętą, spowiedzią i bierzmowaniem. Tu każda osoba powinna być rozpatrywana indywidualnie. Czasami są osoby niepełnosprawne, o których trudno powiedzieć, na ile rozumieją sakrament i mogą pokazać, że go rozumieją. Ale z drugiej strony to nie jest tak, że te osoby tego nie potrafią. Jeżeli ksiądz stwierdzi, że dziecko, młody człowiek nie potrafi się nauczyć modlitwy, mądrze odpowiedzieć na pytanie, więc nie może przystąpić do sakramentów, to często jest to bardzo raniące. Zdarzają się też wątpliwości od strony rodziców, a czasami środowiska.

Jednak jest możliwe jak chociażby w ośrodku w Broniszewicach, w którym kiedyś byłam, przygotowując reportaż.
W Broniszewicach jest ośrodek dla chłopaków niepełnosprawnych prowadzony przez siostry, które dbają, by nawet ci w ciężkim stanie mogli przystępować do Komunii św. Jest im udzielane warunkowe rozgrzeszenie. Kilku z nich jedzenie podawane jest tylko przez sondę i dlatego mają udzielaną Komunię św. pod postacią Krwi Jezusa. Oni nie mówią, nie są w stanie powiedzieć, że chcą przyjąć Komunię św., ale zostali do tego przygotowani. Spotkałem też osoby z autyzmem, dziecięcym porażeniem mózgowym, innymi niepełnosprawnościami, które czasami nie miały możliwości wypowiedzenia, że chcą przyjąć Pana Jezusa i w zwykłym toku przygotować się do tego. Jednak po specjalnym przygotowaniu przystępowały do sakramentów i widać było po nich, że mają tego świadomość. Wyrażały na swój sposób wiarę, że przyjmują Pana Jezusa. To było też bardzo ważne dla ich rodziców.
Pięknym wydarzeniem, w zeszłym roku, była uroczystość Bożego Ciała, podczas której kilkanaścioro niepełnosprawnych dzieci i młodych ludzi przystąpiło po raz pierwszy do Komunii Świętej w parafii w Chełmcach. Była to inicjatywa rodziców, którzy zgłosili się między innymi do mnie i razem z ks. proboszczem Jerzym Salamonem przygotowaliśmy tę grupę. To była najbardziej wzruszająca uroczystość ze wszystkich I Komunii św., w których uczestniczyłem.

Co Ksiądz powiedziałby rodzicom, którzy mają niepełnosprawne dzieci, gdzie mają pytać o przygotowanie do I Komunii św.?
Najlepsze byłoby uczestniczyć w życiu liturgicznym w parafii. Warto, by księża zachęcali osoby niepełnosprawne do obecności w kościele. Najlepiej jeżeli dzieci przystępują po raz pierwszy do sakramentów ze swoim rocznikiem. Myślę, że jest to świadectwo rodziców wobec parafii, ale i parafii wobec rodzin, które mają dzieci niepełnosprawne. Znak, że są one tak samo chciane, potrzebne jak inne dzieci. To również uczy i integruje, pokazuje, że dzieci, osoby niepełnosprawne są takie same jak wszyscy inni.
Może się też zdarzyć, że dziecko które chodzi do szkoły pójdzie do I Komunii św. ze swoją klasą. Dla osób z autyzmem czy innymi niepełnosprawnościami znane dla nich środowisko, osoby, to coś, co warunkuje w miarę normalne funkcjonowanie. Ważne, by rodzice nie bali się i chcieli, by ich dzieci niepełnosprawne mogły przystąpić do sakramentów. By nie zniechęcali się, że czasem spotkają się z jakimś nieodpowiednim pytaniem ze strony osoby świeckiej czy księdza, którzy nie mieli do tej pory kontaktu z niepełnosprawnymi. Jeżeli ktoś z osób niepełnosprawnych i ich bliskich potrzebuje pomocy od strony duchowej, miałby pytania związane z przygotowaniem do przyjmowania sakramentów i nie tylko, może również zwrócić się do mnie w parafii w Mikstacie.

Wiem z doświadczenia, że spotkania z osobami niepełnosprawnymi mają również wpływ na to, jacy jesteśmy. Co Księdzu osobiście daje kontakt z nimi?
Każdy kontakt z osobą niepełnosprawną uczy docenienia tego, co się ma. Jeżeli spotykam się z kimś, kto nie chodzi, nie widzi albo nie słyszy, dla mnie to okazja, by podziękować Bogu za to co mam i powiedzieć, że tego często nie doceniam. Z drugiej strony, jeżeli coś mam, to powinienem tym służyć innym. Dzięki temu, że spotykam się z osobami niepełnosprawnymi bardziej rozumiem, na czym polega ich życie i trudności. Mamy znajomych, a często osoba niepełnosprawna zostaje sama w domu i kiedy dorasta, nie ma przyjaciół, zostaje tylko z rodziną. To mnie uczy wrażliwości, by na to zwracać uwagę i przede wszystkim pokory.
Oni mają w sobie prostotę i dobroć. Jeżeli zorganizuję dla nich wczasorekolekcje czy inne spotkanie, to zawsze spotykam się z ogromną radością. Oczywiście osoby niepełnosprawne są takie same jak my, mają też wady, ale pomoc osobie niepełnosprawnej, chorej daje coś, czego nie da się do końca opisać słowami. Dlatego nie szkoda mi wakacji, by razem z grupą wolontariuszy organizować wczasorekolekcje. Wiem, że można by w tym czasie zrobić coś innego, ale większa jest radość z przebywania z ludźmi.

Po prostu oni potrzebują kontaktu z nami, a my z nimi.
W parafii pw. Świętej Trójcy w Mikstacie, w której obecnie jestem, mamy Michała, który jest osobą z zespołem Downa i uczestniczy w warsztatach terapii zajęciowej. Jest ministrantem lubianym i szanowanym przez większość parafian. To przykład integracji niepełnosprawnych ze społeczeństwem. Na pewno zawdzięcza to swojej mamie, która dba, by normalnie funkcjonował. Widzę go prawie codziennie na Mszy św., kiedy służy przy ołtarzu, ma chęć i czas na wszystko. Przyszedł też śpiewać w scholi. Pokazuje, jak wiele dobra może wnieść niepełnosprawny. Ostatnio w liście biskupi napisali, aby mogły się rodzić dzieci także z niepełnosprawnością i nie były zabijane. Michał jest najpiękniejszym dowodem na to, że jeżeli takim osobom pozwoli się żyć między nami i zadba się o to, na ile niepełnosprawność pozwala, by funkcjonowały normalnie, to wnoszą niesamowicie dużo dobra w nasze życie. Kiedy chodziliśmy po kolędzie, to nieomal w każdym domu wszyscy mówili: witamy Michała. Takich Michałów - chłopców czy dziewcząt jest pewnie wielu w parafiach, tylko może ich nie widać, bo mało wychodzą z domu.

rozmawiała Renata Jurowicz

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!