Nagość i przemoc
Tak w skrócie można streścić przygody nastolatków w internecie. Oczywiście nie znaczy to, że młodzież właśnie tego szuka w sieci. Niestety to właśnie bardzo często znajduje.
Głębokie relacje między dziećmi i rodzicami, o których pisałam w poprzednim numerze, nie uchronią młodych ludzi mających własne smartfony przed ciemnymi aspektami internetu. Nieposiadanie smartfona też ich nie uchroni. Nie o to też chodzi. Chodzi o to, żeby nastolatek czuł się w relacjach domowych na tyle bezpiecznie, by opowiedzieć o swoich niechcianych doświadczeniach w sieci, bez obaw, że zostanie skarcony, zawstydzony, a jego problemy zbagatelizowane czy podsumowane krzykiem. Żebyśmy potem nie musieli mieć do siebie żalu, że dziecko było molestowane w sieci lub wpadło w uzależnienie od pornografii tuż pod naszym nosem. Magdalena Bigaj, na podstawie książki, o którą opieram się w tych rozważaniach („Wychowanie przy ekranie”) wspomina historię kobiety i jej córki, która korzystała z aplikacji na telefonie swojej mamy. A jednak bliskość rodzica nie uchroniła jej przed molestowaniem w sieci przez mężczyznę, który podawał się za jej rówieśnika i początkowo tak właśnie z nią rozmawiał. Nie należy dzieci winić za ciekawość świata i ludzi, za chęci zawierania nowych znajomości poza szkołą. Za chęć budowania relacji społecznych. Znacznie lepiej przygotować je na to, co może je spotkać.
Nudeski i softy
Rodzicom często wydaje się, że dziesięć czy dwanaście lat to zdecydowanie za wcześnie, żeby rozmawiać z dziećmi o treściach pornograficznych, wchodzeniu w relacje z nieznanymi osobami za pośrednictwem sieci czy oszustwach internetowych. Cóż, być może. Każdy najlepiej zna swoje dziecko, ale jeśli będziemy odwlekać takie konwersacje do osiemnastki to może się okazać, że jest o wiele za późno. Jednocześnie taka rozmowa powinna przebiegać z ogromnym wyczuciem i szacunkiem do dziecka i jego potrzeb. Nie mogą to być luźno rzucane krzyki: „Tylko żebyś mi tam jakiejś golizny nie oglądał w internecie!” albo „Tylko mi tam żadnych zakupów w sieci i podejrzanych znajomości!”. Zwykle może to wywołać efekt zgoła odwrotny.
Plagą wśród młodzieży jest zabawa związaną z ciekawością własnego ciała i odkrywaniem seksualności. To wysyłanie sobie półnagich lub nagich zdjęć w kręgach koleżeńskich czy klasowych. Niestety czasami takie zdjęcia (nazywane przez młodych nudeskami i softami) lądują w sieci, gdzie zostają już na zawsze i są powielane niejednokrotnie przez kolejne osoby. Warto wiedzieć, że bez względu na to, czy jest to koleżeński łańcuszek czy ogólnodostępne media społecznościowe takie zachowanie jest przestępstwem. Nie mówiąc już o tym, jakie szkody wyrządza sfotografowanym osobom, które robią sobie zdjęcie dla siebie, dla zabawy czy dla ukochanej/ukochanego, a potem ono wycieka. Magdalena Bigaj w książce „Wychowanie przy ekranie” wspomina o przypadku gimnazjalistki, która za przesłanie nagiego zdjęcia znalazła się na liście przestępców seksualnych, co jest wręcz traumatycznym napiętnowaniem. Uwaga! Teraz nie chodzi o to, żeby dzieciaki straszyć policją i więzieniem, ale delikatnie i po przyjacielsku wyjaśnić im, jakie konsekwencje mogą mieć pewne zachowania. Do przestępstw seksualnych wrócę jeszcze na koniec, tymczasem porozmawiajmy o grach komputerowych.
Historia i matematyka
Wspomniana edukatorka higieny cyfrowej i autorka książki opowiada w „Wychowaniu przy ekranie” o pewnej mamie, która dała ogłoszenie mówiące o tym, że zapłaci tysiąc złotych za korepetycje z pewnej gry komputerowej. Chciała w ten sposób poznać świat, w którym jej synowi jest tak dobrze, że siedzi w nim wiele godzin. Chciała też zrobić mu niespodziankę i porozmawiać z nim, a później może też zagrać, na temat tej gry. To piękny przykład, choć naprawdę nie trzeba płacić za korepetycje w tej dziedzinie, bo informacji w sieci jest bardzo dużo. Wystarczy poszukać. Niestety, większość dorosłych (tłumacząc się oczywiście rzeczowo nadmiarem pracy i obowiązków) z góry uznaje wszystkie gry komputerowe za głupią stratę czasu. Zamiast zainteresować się światem gry, w której lubuje się pociecha lubimy pokrzykiwać tylko: „Dosyć już tego siedzenia! Bierz się za coś konkretnego!”. Choć na rynku jest wiele szkodliwych gier (są różne rankingi bezpieczeństwa) to chce zwrócić tym razem uwagę na ich pozytywną stronę. Jest równie wiele gier pozwalających rozwijać nie tylko wyobraźnię czy strategiczne myślenie, ale też wiedzę historyczną, matematyczną, astronomiczną czy geograficzną. Oczywiście granie w gry nie może zabierać czasu na aktywność ruchową czy relacje z bliskimi, ale w odpowiednich ramach może rozwijać wiele umiejętności, w tym tych społecznych. Gracze online często tworzą rozbudowane społeczności, a niekiedy spotykają się w realu na zawodach i zjazdach.
Zasady higieny zamiast zakazów
Pozostaje jeszcze kwestia wszechobecnych w szkole telefonów, z którymi mają problem nie tylko uczniowie, ale i nauczyciele. Warto wiedzieć, że zabranie telefonu uczniowi jest niezgodne z prawem. Zamiast bezrefleksyjnych zakazów czy przymusowego zbierania telefonów do pudła przed sprawdzianem warto w każdej szkole wspólnie wypracować zasady higieny cyfrowej. Wtedy uczniowie sami mogą określić miejsca swobodnego korzystania z telefonów oraz miejsca, w których nie będą po nie sięgać. Ważne, żeby nauczyciele też stosowali się do zasad przeznaczonych dla nich.
Magdalena Bigaj podkreśla konieczność współpracy młodych ludzi z nauczycielami i rodzicami, którzy muszą być pierwszymi nauczycielami higieny cyfrowej. Straszenie i zakazy już były i nie sprawdziły się - zresztą nigdy się nie sprawdzają. Lepiej mówić wprost tak o ciemnej, jak i jasnej stronie używania urządzeń ekranowych. Niektórzy są zdania, że lepiej w ogóle trzymać dzieci od nich z daleka, ale prędzej czy później nowoczesne technologie je dopadną. Im lepiej będą więc przygotowani tym lepiej sobie poradzą.
Skradzione dzieci
Teraz kilka słów o młodych dorosłych, którzy urodzili się już z telefonami w dłoni, mówiąc metaforycznie. Powoli przychodzą na świat ich dzieci, o których dowiadujemy się, nie inaczej, jak z sieci. Narodziny odnotowują media społecznościowe, oczywiście najczęściej ze zdjęciem potomka. Często pojawiają się też kolejne zdjęcia, niekiedy np. z plaży czy z kąpieli. Nie wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że od tego momentu dziecko śledzą uważnie nie tylko algorytmy, ale także przestępcy seksualni. Bo do Facebooka, Instagrama czy Tik-Toka ma tak naprawdę dostęp każdy. Hasła do logowania czy ustawienia prywatności działają w przypadku przyjaznych nam osób, ale dla przestępców nie stanowią przeszkód. Wystawiamy się na ich działanie dobrowolnie. Zdjęcia i filmiki z dziećmi mogą trafić do bazy danych pedofilów. Niestety większość traktuje te fakty jako sensacyjne opowieści o ewenementach, które zdarzają się raz na milion. Otóż nie. Jest to powszechna i często stosowany proceder. Poza tym, należy zawsze wziąć pod uwagę, co powie dziecko w wieku 8, 12 czy 18 lat widząc w sieci np. filmik z wywrotkami podczas nauki jazdy na rowerze czy pierwsze próby chodzenia.
Nie zamierzam tutaj pouczać dorosłych o higienie cyfrowej, wystarczy zainstalować sobie aplikację kontrolującą czas na telefonie, ilość odblokowań ekranu itp. Dla mojego pokolenia telefon jest narzędziem pracy - na nim piszemy teksty, tworzymy grafiki i filmy reklamowe, płacimy rachunki, robimy zakupy, rezerwujemy bilety i wakacje, rozmawiamy z rodziną i współpracownikami. Powoli z użycia wychodzą aparaty fotograficzne bo smartfony mają obiektywy (często po kilka) naprawdę wysokiej jakości. Zasada wciąż pozostaje ta sama. Jeśli jednocześnie nie brakuje nam czasu na zdrowy styl życia - ruch na świeżym powietrzu, osobiste spotkania i rozmowy z rodziną i przyjaciółmi, pasje pozaekranowe, praktyki religijne i modlitwę czy sen to wszystko jest w porządku. Mimo wszystko warto być czujnym. Specom od marketingu na niczym tak bardzo nie zależy, jak na tym, byśmy siedzieli przed ekranem jak najdłużej i chłonęli (chcąc nie chcąc) reklamy. ■
Anika Nawrocka
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!