TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 20 Kwietnia 2024, 13:45
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Nadzwyczajna modlitwa

09.11.16

Nadzwyczajna modlitwa

Nowenna Pompejańska jest modlitwą, o której skuteczności osobiście się przekonałam i pragnę się tym podzielić z innymi, aby mogli z zaufaniem i wiarą podjąć się jej odmówienia.


Przed rozpoczęciem Nowenny Pompejańskiej przeczytałam o niej wiele. Z wielkim zainteresowaniem wczytywałam się w historie ludzi, którzy otrzymali łaskę od Matki Bożej z Pompejów. Były to np. uzdrowienia z ciężkiej choroby, zdany egzamin, czy odzyskanie wiary dla swojego dziecka. W każdej z nich można było dostrzec wielką prośbę, a wręcz rozpaczliwe wołanie o pomoc w danej sprawie i ogromną wiarę w wysłuchanie. W szczególności utkwiło w mojej pamięci jedno świadectwo. Opisywana w nim sprawa, z punktu widzenia niejednej osoby, pewnie była prozaiczna - zdanie matury. Zapamiętałam je ze względu na młody wiek proszącej osoby. Różaniec jest bowiem trudną modlitwą, zwłaszcza dla młodych osób. Zawsze pojmowałam Różaniec, jako coś skierowanego tylko dla starszych osób, które potrafią przedrzeć się przez monotonię paru słów (w moim odczuciu) bez końca wypowiadanych. Patrząc na nagrania Ojca Świętego Jana Pawła II myślałam sobie - jak on wspaniale potrafi modlić się na różańcu. Pomimo zgromadzonego tłumu wokół siebie i transmisji na żywo, potrafił całkowicie zanurzyć się w tej modlitwie. Na jego twarzy nie było widać ani cienia rozkojarzenia. Kolejna myśl była taka, że ja tak nie potrafię się modlić. Nawet, gdy czasami miałam okazję modlić się np. przed Mszą Świętą, to moje myśli uciekały do prozaicznych spraw. Czułam po prostu, że nie potrafię…
Wracając do wcześniej poruszonego świadectwa, zrozumiałam, że ta młoda dziewczyna, maturzystka, też pewnie niemająca wiary takiej, jak nasz Ojciec Święty, podjęła się tej modlitwy. Nie opisywała w nim tego, że to aż trzy Różańce dziennie (a najlepiej 4!), nie opisywała, ile ją to kosztowało. Pisała w tym świadectwie, ile łask spłynęło na nią dzięki tej nowennie. Przypomina mi się od razu fragment z Pisma Świętego: „Ja wam powiadam: Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. Każdy bowiem, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu otworzą. (Łk 11, 9-10)” lub drugi znany fragment: „A o cokolwiek prosić będziecie w IMIĘ MOJE, to uczynię, aby Ojciec był otoczony chwałą w Synu.
O cokolwiek prosić Mnie będziecie w IMIĘ MOJE, Ja to spełnię” (J 14, 13-14),  czy z „Dzienniczka” siostry Faustyny, w którym Chrystus mówi „Udzielam ci tyle łask, ile udźwignąć zdołasz” (Dz. 164).
Po przeczytaniu wypowiedzi owej dziewczyny zrozumiałam, że nawet ja, też młoda osoba, nie mająca na swoim koncie już od dawna 9-ciu pierwszych piątków, nie chodząca codziennie do kościoła, mogę podjąć próbę odmówienia 54-dniowej Nowenny Pompejańskiej. Z kalendarzem w ręku wyznaczyłam pierwszy dzień nowenny. Rozpoczynała się ona dwa lata temu pod koniec października. Z moich obliczeń wynikało, że jej koniec będzie na parę dni przed Bożym Narodzeniem. W moich młodzieńczych wyobrażeniach była projekcja, że już na Pasterkę pójdę pod rękę z wymodlonym kandydatem na męża. Tak. Moją intencją był upragniony kandydat na dobrego męża… Może to trochę śmieszne, ale taką miałam myśl, że wymodlę sobie tego „jedynego” i właśnie na Pasterkę (bo wtedy już zakończę modlitwę) będę miała u swojego boku „wysłuchaną prośbę”. Teraz wiem, że „Pan Bóg przychodzi z pomocą 15 minut za późno i zawsze zdąży” (cytat z rekolekcji ks. Piotra Pawlukiewicza).
Już w pierwszy dzień doświadczyłam tego, o czym mówi wielu modlących się Nowenną Pompejańską, jak szatan przeszkadza w jej odmawianiu. Nadinterpretacja przypadkowych wydarzeń? Myślę, że nie. Sytuacje i osoby, które „nagle”, po długim czasie pojawiły się w moim życiu, a które na nowo zburzyły mój spokój i chęć „walki” o lepsze jutro… Wiedziałam jednak, że muszę to przetrwać i wbrew wszystkiemu rozpocząć modlitwę. Nie było łatwo. Praktycznie każdy dzień był walką. Godzina 23:00, sen na powiekach, a w perspektywie całe trzy Różańce. „Brak czasu”, wybór pomiędzy pójściem z koleżanką na wieczorny spacer a odmawianiem codziennej modlitwy. Wyrzeczeń było dużo. W chwilach kryzysowych, które nader często się pojawiały, przypominałam sobie o swojej intencji i pragnieniu jej spełnienia. Ta myśl bardzo mnie motywowała. Udało się! Dotrwałam! Dzisiaj, po dwóch latach, mogę dać świadectwo spełnienia obietnicy Matki Bożej z Pompejów. Pewnie sporo osób może stwierdzić, że to przypadek. Niedowiarek zawsze znajdzie inne wytłumaczenie. Ja jednak jestem pewna, że doświadczyłam cudu w swoim życiu. Cudu, o który tak bardzo prosiłam. Nie otrzymałam tego od razu. Na „tamtą Pasterkę” nie poszłam wtedy z wymarzonym chłopakiem. Pan Bóg działa w swoim czasie, przychodzi 15 minut później, ale zawsze zdąży, wtedy kiedy dla nas wydaje się już wszystko stracone.

Wszędzie będę opowiadać o miłosierdziu, które mi wyświadczyłaś; o ile zdołam, będę rozszerzać nabożeństwo do Różańca Świętego; wszystkim głosić będę, jak dobrotliwie obeszłaś się ze mną, aby i niegodni, tak jak i ja grzesznicy, z zaufaniem do Ciebie się udawali. O, gdyby cały świat wiedział, jak jesteś dobra, jaką masz litość nad cierpiącymi, wszystkie stworzenia uciekałyby się do Ciebie.
Fragment Nowenny Pompejańskiej
tekst Izabella Kempińska

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!