TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 21 Sierpnia 2025, 13:52
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Można wierzyć w Boga, ale Mu nie ufać. Jaka to różnica?

Kwestia zaufania

Można wierzyć w Boga, ale Mu nie ufać. Jaka to różnica? Wygląda to, jak wiara w bezpieczną jazdę samochodem kogoś, kto nie chce wyjechać z domu, a nawet zrobić prawa jazdy, czy wiara w piękno i wartość życia małżeńskiego kogoś, kto nie zamierza się żenić. Nie ma człowieka, który by nie miał problemu z zaufaniem. 

Zaufanie - to taka wiara w praktyce, którą można sprawdzić w konfrontacji z codziennością, z drugim człowiekiem i konkretnymi wydarzeniami. Najlepiej obserwuje się je w relacji dziecka do ojca i matki. Nie inaczej jest z nami i z Bogiem Ojcem, któremu mamy ufać, jak dzieci, ale wbrew Ewangelii (Mt 18, 3), nikt już dzisiaj nie chce być dzieckiem.

Zaczęło się od kłamstwa

Kiedy Bóg stworzył pierwszych ludzi i umieścił ich w ogrodzie Eden na Wschodzie, mieli do wyboru niezliczone mnóstwo różnych drzew wokół siebie, wiele z nich zapewne rodziło smakowite owoce, a jednak zainteresowali się drzewem w samym centrum ogrodu, z którego Bóg zakazał im jeść, żeby „nie pomarli”. Jednak szatan, ojciec kłamstwa postanowił całkowicie odwrócić sens Bożej woli i wmówił Ewie, że Bóg jest podstępnym, zazdrosnym Panem, a nie dobrym, kochającym Ojcem (Rdz 3). Zarówno Adam i Ewa, jak i sam szatan wierzyli w Boga, słyszeli Go i czuli Jego bliską obecność, nie mieli wątpliwości, że istnieje, stworzył świat i jest jego Panem, a jednak nie ufali Mu. Nie byli przekonani, co do tego, że Bóg chce dla nich dobra i jeśli będą przestrzegać jego poleceń, będą naprawdę wiecznie szczęśliwi. Postanowili, że chcą być na równi z Bogiem, znać dobro i zło; postanowili, że sami najlepiej zadbają o swoją przyszłość. To kłamstwo, zasiane tak bardzo dawno temu, żywo funkcjonuje do dzisiaj, a może nawet współcześnie panoszy się, jak nigdy wcześniej.

Obietnica śmiechu warta

Łatwo zauważyć zatem, na czym polega różnica między wiarą a zaufaniem. Nikt nie ma wątpliwości, że Abraham i Sara mieli wielką wiarę w Boga, służyli Mu całym sercem i oczekiwali, że Bóg będzie im błogosławił. Tymczasem, biorąc pod uwagę rzeczywistość Starego Testamentu, Bóg obciążył tych dwojga wielkim cierpieniem, bo odmówił im radości posiadania potomstwa i skazał na hańbę w oczach ludzi, dla których liczne potomstwo było oznaką Bożej łaski. Abraham i Sara zestarzeli się, ciało Sary utraciło zdolność do rodzenia już dawno temu, ale wtedy właśnie przyszedł Bóg z obietnicą, że będą mieli własne dziecko, zrodzone z ich ciał i nikogo innego. Dla Abrahama i Sary jest to wiadomość niewiarygodna, wierzą w Boga i kochają Go, ale logika jest logiką - kobieta, której organizm od dawna nie produkuje już komórek jajowych, nie może urodzić dziecka. O ile Abraham przyjmuje tę wieść ze smutnym niedowierzaniem, o tyle Sara wybuchła szyderczym śmiechem, który sugeruje, że jest to bardzo słaby żart (Rdz 18). Małżonkom zabrakło zaufania do Boga, zabrakło przekonania, że dla Niego „nie ma nic niemożliwego”, a przecież wiadomo, jak skończyła się ta historia - urodził się Izaak. Czy nie tak samo jest dzisiaj, kiedy zdarza się, że kobieta, której dziesięciu lekarzy powiedziało, że jest bezpłodna w naturalny sposób wydaje na świat własne dziecko (poczęte naturalnie)? Wiele razy zdarzało się też, że małżeństwo, które wymyśliło sobie termin narodzenia dziecka, mimo wszelkich sposobów nie mogło powołać go do życia, a dopiero kiedy „odpuścili” i zdali się na wolę Bożą i niejako zgodzili się na termin wybrany przez Boga, zostali obdarzeni potomstwem. Bo wystarczy odrobina zaufania, że to, czego chce dla człowieka Bóg, jest dla niego najlepsze. 

Bądź wola Twoja

Na kartach Pisma Świętego znajdziemy niezliczone przykłady osób, które wierzyły w Boga, ale Mu nie ufały, od pierwszych ksiąg Starego Testamentu do ostatnich ksiąg Nowego Testamentu. Przecież Apostołowie też nie ufali Bogu, nie ufali Jezusowi - ciągle próbowali coś kombinować po swojemu, planować swoją przyszłość na własną rękę, a nawet planować przyszłość Jezusa według swoich upodobań (dlatego w pewnym momencie Jezus nazywa Piotra szatanem), a przecież czuli Jego miłość, widzieli Jego cuda, wierzyli Jego nauce i starali się ją wprowadzać w życie, choć była bardzo trudna. Minęło kilka tysięcy lat i współczesny człowiek niczym nie różni się od biblijnych bohaterów. Modli się, uczestniczy w nabożeństwach, Mszach Świętych, przyjmuje sakramenty i… ciągle nie ufa Bogu, że Jego wola jest najlepszym planem na życie każdego chrześcijanina. Nie chodzi w tym miejscu o ufną modlitwę polegającą na tym, że jeśli modlę się o coś, to jestem przekonana, że Bóg mnie wysłucha - ufność to przekonanie, że w jakikolwiek sposób Bóg przyjmie moją modlitwę wyniknie z tego wielkie dobro, nawet jeśli kogoś nie uzdrowi, nie uratuje z wypadku, czy nie poskleja czyjegoś małżeństwa. Często dopiero po latach będzie można zobaczyć, jak Bóg prowadził indywidualną osobę, czy całą rodzinę.

Uzdrowienie zaufania

Za każdym razem, kiedy Jezus uzdrawiał lub opowiadał jakąś przypowieść, chodziło Mu o pokazanie wiary pełnej zaufania. Czy był to niewidomy, trędowaty, czy przełożony synagogi, którego córeczka umierała, czy kobieta cierpiąca na krwotok - Jezus podkreślał, że to wiara ich uzdrowiła - wiara pełna zaufania, że trzeba iść do Jezusa, dotknąć się Jego i powiedzieć: „jeśli chcesz, możesz mnie uzdrowić”. Jeśli chcesz! Tak samo było podczas spotkań z Zacheuszem, Samarytanką przy studni, czy z ubogą wdową, która wrzuciła do skarbony swój ostatni grosz. Ci ludzie zawstydzili nawet Apostołów, będących najbliżej Jezusa, swoim zaufaniem i otwarciem serca na Boga. Współcześnie opisy tych spotkań coraz częściej wkładane są między bajki: oddanie połowy majątku ubogim, wrzucenie ostatnich pieniędzy do kościelnej skarbonki, całkowita zmiana życia po jednym spotkaniu - to współcześnie raczej oznaka niestabilności emocjonalnej i psychicznej, głupota, brak rozsądku i gospodarności - i myślą tak ludzie wierzący, korzystający z sakramentów i modlący się regularnie.  Często dodają też: „Panu Bogu ufaj, ale samochód zamykaj”. Nie chodzi jednak o to, żeby w jednej chwili rozdać cały majątek, razem ze swoim odzieniem i nie przejmować się brakiem pracy, chodzi raczej o zaufanie Bogu w sercu, że jeśli oddam jedną trzecią swojej wypłaty na jakiś charytatywny cel, to Bóg zadba, żeby reszta do końca miesiąca mi wystarczyła, albo podsunie jakieś dodatkowe zlecenie. Bo nie chodzi o pieniądze, ale o zaufanie - w związku z tym nikt nie potępia posiadania oszczędności, ale jeśli są one gromadzone bez celu, pracują na korporacje bankowe, a ktoś wylicza sobie każdy grosz i nie podzieli się z potrzebującymi, według Biblii, niewiele ma wspólnego z chrześcijaństwem. 

W kilku instytucjach pomagających najbardziej potrzebującym (samotnym matkom z dziećmi lub w ciąży, czy starszym, chorym osobom) prowadzonym przez siostry zakonne usłyszałam wiele o prawdziwym zaufaniu. Instytucje te, nie mające żadnych stałych dotacji od państwowych urzędów, opierają swoją działalność przede wszystkim na wsparciu dobroczyńców, które jest bardzo nieregularne. - Zawsze, kiedy nam czegoś brakowało, kończył się opał, nie było z czego zapłacić za prąd, czy lodówka świeciła pustkami, pojawiał się, nie wiadomo skąd, ktoś kto dawno nie był, albo nie było go nigdy u nas i sytuacja rozwiązywała się sama - opowiada jedna z sióstr, która takie przykłady może mnożyć. Jednak w świecie, który przekonuje, że najważniejsze jest to, żeby „mieć”: ładny dom, mieszkanie własnościowe, dobry samochód, dobrze płatną pracę, ukończonych kilka kierunków studiów, zabezpieczoną przyszłość, dodatkowe ubezpieczenie na życie i konto oszczędnościowe - takie zaufanie jest niemal nierealne, a na pewno niezwykle trudne. Jeśli jednak kogoś interesuje najbardziej luksusowa przyszłość - bycie świętym - powinien się nad tym poważnie zastanowić. 

Mandi

Jest takie włoskie wyrażenie (w jednym z północnych dialektów): „Mandi” (mano - ręka, Dio - Bóg), która oznacza mniej więcej: „Pozostań w ręku Boga”. Zaufanie to oddanie swojego życia w ręce Boga, jednak kłamstwo, które na początku stworzenia zasiał w ludziach szatan, jak i współczesny sposób życia, sprawiają, że człowiek nie tylko nie chce powierzyć swojego życia w ręce Boga, ale też coraz częściej nie chce powierzyć swojego życia drugiemu człowiekowi. W każdym razie nie tak do końca, bo trzeba sporą część siebie zachować, nie odkrywać przed nikim, zabezpieczyć się, żeby nie zawieść swojego egoizmu i nie zranić swojej dumy. Obserwuję to u swoich rówieśników (osób w okolicach trzydziestki), jak trudno jest im powierzyć swoje życie i swoją przyszłość drugiemu w małżeństwie, szczególnie sakramentalnym, czy w prawdziwej przyjaźni (która nie boi się ani pożyczania pieniędzy, ani trudnych rozmów, ani czasu dłuższego rozstania). Nawet zakochanie, a potem miłość przestaje niekiedy wystarczać do tego, by całkowicie zaufać drugiej osobie i przysiąc jej dozgonną wierność, bo lęki okazują się większe, paraliżujące; bo zwycięża własny pomysł na życie, egoizm i źle pojęta wolność, które udaremniają ofiarność. W miłości, ale też w przyjaźni, staramy się asekurować, nie otwierać się całkowicie przed drugim człowiekiem, żeby nie zostać zranionym. 

***

Co można zrobić z brakiem zaufania? Przede wszystkim prosić o nie Boga i zdać sobie sprawę z tego, jak bardzo jest ważne i potrzebne. Nie ma lepszego lekarstwa niż spotkanie z Pismem Świętym, które opowiada o tym, że zaufanie do Boga zawsze się opłaca i zapewnia szczęśliwe życie, nie tylko w wieczności, ale często już tu na ziemi. Można też zastosować psalmy, które zawierają niezliczoną ilość modlitw o zaufaniu i o zaufanie (Ps 23, Ps 27 - „Ufaj Panu, bądź mężny. Niech się twe serce umocni, ufaj Panu!”, Ps 40 - „Złożyłem w Panu całą nadzieję”, Ps 131 i wiele innych). A zaufanie do Boga to także gwarancja zaufania do ludzi, bo jeśli w Bogu pokładamy nadzieję, nikt nie może nas zranić zbyt mocno.

tekst Anika Djoniziak

 

Wierzyć to znaczy ufać, kiedy cudów nie ma.

ks. Jan Twardowski

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!