Mortualna fotografia
„Domalowywanie oczu, podtrzymywanie ciał systemem kołków i podpórek, młodzieńcy w trumnach w tysiącach egzemplarzy - oto krótkie studium polskiej fotografii pośmiertnej” - tak zaczyna się jeden z artykułów poświęconej fotografii mortualnej. Czy to możliwe, że nasi przodkowie w ten sposób fotografowali zmarłych? I po co?
To, że fotografowano i nadal fotografuje się śmierć widać z pierwszych i nie tylko stron części gazet. Wystarczy, że gdzieś wybuchnie wojna już wyruszają reporterzy, którzy utrwalają ją kiedyś powiedzielibyśmy na kliszy, a teraz w dobie aparatów cyfrowych na karcie pamięci. Pierwszym konfliktem zbrojnym zapisanym na zdjęciach była wojna krymska w latach 1853–1856 sfotografowana przez Roberta Fentona. Do takich wojennych obrazów wielu z nas już się tak przyzwyczaiło, że właściwie nie reaguje. Podobno do zdjęć ukazujących śmierć przyzwyczaiły nas również filmy fabularne, bo doskonale wiemy za chwilę aktor albo zastępujący go kaskader, który właśnie „zginął” na przykład w filmowej katastrofie, wstanie i pójdzie do domu. Nic mu się na szczęście nie stało. Tym razem jednak chodzi w większości o inne zdjęcia, te, które po zrobieniu trafiły do rodzinnych albumów. Szczególnie w XIX wieku, bo historia fotografii jest stosunkowo krótka.
Pierwszy człowiek
„Za moment narodzin fotografii przyjmuje się zwykle ogłoszenie wynalezienia procesu fotograficznego przez Luis Jacques Mandego Daguerre’a w sierpniu 1839 roku. Tymczasem jego rodak, Niecephore Niepce dokonał utrwalenia obrazu za pomocą camera obscura (pradziadek naszego aparatu fotograficznego - przyp. ReJ) dekadę wcześniej” - czytam w jednej z książek poświęconej historii fotografii. To on uzyskał pierwszy obraz „malowany świtałem” ukazujący to, co widział ze swojego okna. My jesteśmy przyzwyczajeni, że zdjęcie robimy w oka mgnieniu, on postawił skonstruowaną przez siebie camera obscura na oknie i stała bardzo długo „robiąc zdjęcie”. Według ekspertów czas ekspozycji musiał wynosić wtedy ponad osiem godzin.
Natomiast Daguerre najprawdopodobniej jako pierwszy utrwalił człowieka. Prawdopodobnie wynajął pucybuta i klienta, któremu miał czyścić buty, bo kto by stał bez ruchu czyszcząc buty przez co najmniej kilkanaście minut naświetlania. Na dodatek dzieje się to na paryskim bulwarze w 1866 roku, w centrum życia mieszkańców Paryża, a jednak ich na fotografii nie widać. Ale to już temat na inny artykuł. Potem wśród słynnych zdjęć są „Martwi komunardzi” z 1871 roku, którego autorstwo przypisywane jest Andre Adolphe Eugene Disderiemu. Zdjęcie przedstawia rząd trumien, w których ułożone zostały zwłoki. To zdjęcie ukazujące skutki rewolucji i wojen. Potem czas naświetlania w czasie robienia zdjęcia skrócił się, ale daleko do tych znanych nam współcześnie.
Portret poległych
„Pierwszą fotografią mortualną, która zapisała się w świadomości Polaków, był „Portret pięciu poległych” Karola Beyera z 1861 roku. Beyer, choć z pochodzenia był Niemcem, uznawany jest za ojca polskiej fotografii. Swoje pierwsze atelier otworzył w 1845 roku w Warszawie, będąc tym samym prekursorem fotografii zakładowej w obecnej stolicy Polski. Od tamtego czasu wykonywał zarówno portrety żywych, jak i zmarłych. Jednakże dopiero jego praca podczas stłumienia wystąpienia antycarskiego w 1861 roku przyniosła mu rozgłos” - stwierdzono w jednym z artykułów poświęconych fotografii mortualnej, czyli pośmiertnej.
To jego słynne zdjęcie ukazuje skutki rozkazu władz carskich. Wojsko zastrzeliło wtedy pięciu młodzieńców uczestniczących w pokojowej manifestacji patriotycznej w Warszawie, a Beyer dzień później sfotografował ich tworząc ze zdjęć charakterystyczne tableau. „Kartki te w niezliczonych ilościach egzemplarzy rozleciały się po całej Polsce” – pisał wtedy rosyjski dziennikarz Mikołaj Wasilijewicz Berg. Te fotografie według znawców miały charakter reporterski – utrwaliły to, do czego zdolna jest władza oraz scalały i jednoczyły Polaków.
Pośmiertne zdjęcie Mickiewicza
Są jeszcze na świecie zdjęcia ukazujące śmierć, o których wspomniałam na początku. I już pojawiły się dwa poglądy na ich temat. Są ci, którzy mówią, że na przykład sadzano zmarłych pomiędzy żywymi krewnymi i robiono im zdjęcia. Zdarzało się, że matki trzymały w ramionach martwe dzieci. I takich zdjęć ma być mnóstwo w Polsce i na świecie. Do podtrzymania ciał zmarłych podczas takiej „sesji fotograficznej” używano stojaków, haków i tak dalej. Wokół zmarłych ustawiono też kwiaty, świece, porcelanę czy inne przedmioty codziennego użytku, by stworzyć odpowiednią scenografię. Potem, po zrobieniu zdjęcia, domalowywano im oczy, by wydawało się, że ta osoba jednak żyje. Tak miało się dziać szczególnie w XIX wieku, czyli w początkach istnienia fotografii również w Polsce.
Z drugiej strony spotkać można inne twierdzenia - zdarzało się, że robiono takie fotografie, ale sporadycznie. A stojaki stosowano nie dla podtrzymania zmarłego, lecz by pomóc fotografowanemu żywemu stać bezruchu tych, jak wspomniałam w niewielkiej historii fotografii, podczas co najmniej kilkunastu minut naświetlania, czyli robienia zdjęcia. Oczywiście zdarzały się fotografie zmarłych w szczególnych scenografiach, na rękach krewnych, ale należały one raczej do rzadkości. Są też przypadki zdjęć, kiedy trudno rozstrzygnąć, czy są na nich sfotografowani zmarli czy żywi w otoczeniu najbliższych.
Wydaje się, że najczęściej, jeżeli już robiono zdjęcia zmarłym to na przykład w łóżku, jak w przypadku wieszcza Adama Mickiewicza w 1855 roku w Konstantynopolu. Zdjęcie poety na łożu śmierci zrobione zostało przez anonimowego autora. Jego odbitkę wykonał krakowski fotograf Ignacy Krieger i znajduje się ona w zbiorach Muzeum Historycznego Miasta Krakowa.
Można też zobaczyć zdjęcia zmarłych w trumnach w otoczeniu najbliższych osób lub zdjęcia robione podczas pogrzebu czy innych obrzędów związanych ze śmiercią i chowaniem zmarłych. I w zależności od zamożności rodziny, poza zdjęciami samej trumny ze zmarłym oraz żałobników, fotografowano także wieńce pogrzebowe, orszaki lub fragmenty ceremonii. Takie zdjęcia pamiętamy jeszcze z czasów nam współczesnych. Zwolennicy tej teorii domalowywanie oczu najczęściej tłumaczą tym, że model nie wytrzymał długiego czasu robienia zdjęcia i mrugnął albo zamknął oczy. Zastosowano więc na zdjęciu retusz.
Śmierć częścią życia
Dlaczego powstawały takie fotografie? Kiedyś zdjęć robiono niewiele, na pewno nie tak często jak teraz, był to „towar” luksusowy, sporo kosztował. Natomiast każdy chciał mieć pamiątkę po zmarłym, chciał by utrwalić jak wyglądał i tak pojawiły się zdjęcia zmarłych na przykład w trumnie. Dodam jeszcze, że nasi przodkowie mieli inny stosunek do śmierci niż my. Umierali najczęściej w domu i w otoczeniu rodziny. Dla nich oczywiste było to, że umierają ludzie w różnym wieku, od najmłodszych dzieci po starszych dziadków i babcie. Przez to śmierć była bardziej częścią ich życia. Dzisiaj unika się często tego tematu i umieramy często w szpitalu. Stąd śmierć bliskich na zdjęciach kiedyś nie przerażała ludzi tak jak nas.
Na koniec jeszcze o specyficznym poczuciu humoru naszych przodków związanych z fotografią. W archiwach z XIX wieku można odszukać zdjęcia nie tylko z retuszem, ale również fotomontażem. Na nich zobaczymy sfotografowaną osobę z jej „odciętą” głową, na dodatek trzymaną przez modela lub osoby towarzyszące.
Renata Jurowicz
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!