Moralny autorytet
Czasami rodzice są w cieniu swoich znanych dzieci, jednak kiedy zaczniemy się im przyglądać, widać jaki wpływ mieli na życie swoich najbliższych. Wpływ tak wielki, że dzieci w przyszłości za polskość i Chrystusa oddały swoje życie. Tak było z Janem Kotowskim i jego córką Marylką.
Przyznam, że Jan Kotowski zainteresował mnie najpierw ze względu na nazwisko – nasza redakcyjna koleżanka je nosi i córkę, która zginęła na początku II wojny światowej, zamordowana przez Niemców dlatego, że była Polką i siostrą zakonną. Nie było łatwo znaleźć informacje o panu Janie, pojawiały się tylko niewielkie wzmianki o tym, że był ojcem Marii Jadwigi (nazywanej w domu Marylką, w zakonie s. Alicją), błogosławionej wspominanej w Kościele 11 listopada.
Słynna Marylka
Patrząc na zdjęcie rodziny Kotowskich, które znajduje się obok, widzimy rodziców Jana i Zofię z ośmiorgiem dzieci. Zostało zrobione jeszcze przed wstąpieniem Marylki do zmartwychwstanek. Najstarsza z córek była Hania, ale najbardziej znana z rodziny Kotowskich jest Marylka, w zakonie sióstr zmartwychwstanek s. Alicja.
Urodziła się 20 listopada 1899 roku i została ochrzczona w kościele pw. Nawiedzenia Najświętszej Marii Panny w Warszawie. W źródłach przeczytamy o niej, że w 1918 roku „wstąpiła do Polskiej Organizacji Wojskowej i będąc już studentką medycyny na Uniwersytecie Warszawskim, wzięła udział jako sanitariuszka Czerwonego Krzyża w I wojnie światowej. W 1920 roku została sanitariuszką w szpitalach przyfrontowych. Cztery lata później rozpoczęła studia na Wydziale Matematyczno-Przyrodniczym, które ukończyła jako magister biologii. Za niesienie pomocy na froncie została odznaczona krzyżem Polonia Restituta w 1932 roku, czyli już jako siostra zakonna, bo 29 lipca 1922 roku wstąpiła do klasztoru Zgromadzenia Sióstr Zmartwychwstania Pańskiego przyjmując imię Alicja. 30 kwietnia 1929 roku obroniła pracę magisterską z chemii. Następnie podjęła pracę jako nauczycielka i po zdobyciu wymaganych kwalifikacji była przez wiele lat dyrektorką nowego ośrodka szkolnego w Wejherowie”. Tam gdzie w 1934 roku nastąpiło otwarcie nowego domu zakonnego zmartwychwstanek.
Wystarczy, że jest Polką
W czasie wakacji 1939 roku s. Alicja zwierzyła się jednej ze współsióstr: „Miałam dzisiaj dziwny sen. Znalazłam się wobec cierpiącego Chrystusa. Zapytałam Go: Panie, kiedy ja umrę? Pan odpowiedział: Jak do tego domu będzie dobudowany dom. I s. Alicja pomyślała: Dom już dobudowany, dach położony, teraz tylko podłogi, może więc właśnie teraz?” Prawie dwa miesiące po wybuchu II wojny światowej 24 października 1939 roku s. Alicja została aresztowana przez Gestapo i przewieziona do wejherowskiego więzienia. Wcześniej przez matkę jednej z uczennic, Niemkę została ostrzeżona, że grozi jej aresztowanie, a jednak została, nie uciekła. Następnego dnia odbyła długą spowiedź. Podczas jej aresztowania pytano: dlaczego, a jeden z Niemców odpowiedział: „Wystarczy, że jest Polką”.
Ponad dwa tygodnie później s. Alicja została rozstrzelana przez Niemców w lasach piaśnickich. Najprawdopodobniej stało się to podczas wielkiej egzekucji (zginęło 314 osób) przeprowadzonej 11 listopada 1939 roku, bo tego dnia widziano ją po raz ostatni, na więziennym podwórzu wchodziła do samochodu ciężarowego wraz z grupką dzieci żydowskich, które trzymała za rączki dodając im otuchy. Jak mówili świadkowie była w habicie, choć często dawano więźniom więzienne ubrania. Dodam, że w latach 1939-40 w Piaśnicy rozstrzelano około 10.000-12.000 osób z polskiej inteligencji pomorskiej, a Piaśnica Wielka to kaszubska wieś leżąca około 10 kilometrów na północ od Wejherowa. Ciała siostry Alicji nie odnaleziono, lecz w czasie powojennych ekshumacji w 1946 roku z jednej z mogił w Piaśnicy wydobyto nadpalony różaniec taki, jaki nosiły przy pasku siostry zmartwychwstanki, taki jaki nosiła s. Alicja.
Organista i księgowy
Taka była córka Jana, która czerpała ze świadectwa życia swojego ojca i matki. Co wiadomo z życia pana Kotowskiego zanim jeszcze założył rodzinę? Urodził się 11 grudnia 1869 roku i otrzymał dwa imiona Jan i Stanisław. Ukończył konserwatorium w Warszawie, a kiedy znalazł się̨ w wojsku carskim, został kapelmistrzem. Po powrocie ze służby został nauczycielem muzyki, a także organistą w kościele parafialnym Zakonu Kaznodziejskiego, czyli ojców dominikanów, przy ulicy Freta w Warszawie.
Jan ożenił się z Zofią Barską (1874-1953) w 1897 roku w Sońsku, miejscowości, która obecnie znajduje się na terenie województwa mazowieckiego. Wraz z Zofią, jak piszą siostry zmartwychwstanki, miał ośmioro dzieci. Oprócz Marylki, siostry w informacjach wymieniają jeszcze Hanię, Zenię, Stacha, Jadzię, Janka i Lilę. Na dodatek państwo Kotowscy mając dobre serca oprócz własnych dzieci przyjęli do swojego domu na wychowanie jeszcze trójkę, czyli siostrzeńca pani Zofii i dzieci – bliźniaków - córki Hanny, która zmarła bardzo młodo. Pani Zofia zajmowała się domem i jak wspominają dzieci: „Mama pięknie mówiła po rosyjsku, mając wspaniałą pamięć - recytowała wiersze”.
Wiadomo, że w chwili przyjścia na świat Marii rodzina, pieczętująca się herbem Trzaska, nie posiadała już majątku ziemskiego. W 1901 roku rodzina Kotowskich przeniosła się z Warszawy do Krasińca na Mazowszu, gdzie Jan pracował w cukrowni jako główny księgowy. Dzięki dobrej pracy stać było Kotowskich na dom i domowe kształcenie dzieci. W Krasińcu mieszkali do 1914 roku, a potem powrócili do Warszawy.
Modlący się ojciec
Kiedy Marylka była na trzecim roku medycyny postanowiła przerwać studia i wstąpić do zgromadzenia zmartwychwstanek, a Jan i Zofia byli zaskoczeni decyzją córki, ale przyjęli ją z pokorą i zrozumieniem. Córka tak napisała w liście do matki generalnej, z prośbą o przyjęcie: „Pragnę żyć i umierać dla Chrystusa, miłując Go nad wszystko, gdyż jest Miłością Najwyższą, Panem, Bogiem i wszystkim moim”.
Na kształtowanie takiej postawy i duchowy rozwój córki ogromny wpływ miał pan Jan – pobożny i głęboko wierzący. „Od bardzo wczesnych lat Marylka wpatrywała się w modlącego się ojca, który na zawsze pozostał jej moralnym autorytetem. Wspólnie z całą rodziną odmawiał Różaniec i codziennie wieczorem przy wspólnej modlitwie czytał dzieciom Pismo Święte. Od ojca uczyła się też wielkiego zaufania Bogu. Zgodnie z panującym wówczas zwyczajem, nie posyłano dzieci zbyt wcześnie do szkoły. Dzieci uczyły się w domu pod bacznym okiem rodziców. Następnie, Marylka wraz z Hanią, wychowane w duchu chrześcijańskiej miłości Boga i drugiego człowieka, oraz zasad patriotyzmu, uczęszczały na prywatną pensję do gimnazjum prowadzonego przez Paulinę Hewelke. Dwunastoletnia Maria nieustannie rozbudzała swoją przyjaźń z Panem Jezusem. Obok głębokiej religijności, rozbudzonej w rodzinie, Maryla była też na wskroś przeniknięta szczerym patriotyzmem. Bóg i Ojczyzna - to dwie wielkie miłości, którym zostanie wierna aż do końca” - piszą o Janie i jego córce zmartwychwstanki na portalu swojego zgromadzenia. Jan Kotowski zmarł 12 września 1965 roku i został pochowany na Cmentarzu Powązkowskim w Warszawie.
40 lat po Janie
Prawie 40 lat po śmierci Jana, dokładnie 13 czerwca 1999 roku, jego córka Marylka została beatyfikowana przez Jana Pawła II w Warszawie w grupie 108 polskich męczenników, ofiar II wojny światowej. Teraz możemy się modlić za jej wstawiennictwem: „Chryste Zmartwychwstały, który powołałeś Błogosławioną Alicję na drogę życia zakonnego i obdarzyłeś wiernością w pełnieniu przykazania miłości Boga i bliźniego spraw, aby jej męczeńska śmierć wyjednała nam męstwo w znoszeniu wszelkich cierpień. Udziel nam za jej przyczyną laski, o którą Cię błagamy (…). Niech przez wysłuchanie naszej prośby wzrasta chwała Twoja na ziemi. Amen”. Imię Błogosławionej nosi też jedna ze szkół podstawowych w Wejherowie oraz szkoła sióstr zmartwychwstanek w Warszawie.
Tam gdzie zginęła s. Alicja w Lasach Piaśnickich w 2010 roku zbudowano w miejscu starej nową kaplicę pełniącą też funkcję pomnika. Umieszczono na nim rzeźbę grupy - symbolizującą ofiary pomordowane w Piaśnicy. Wśród 12 wyrzeźbionych osób w białych szatach znajduje się bł. s. Alicja. A na kamiennym ołtarzu umieszczono słowa z Apokalipsy św. Jana: „Oto są ci, którzy przychodzą z wielkiego ucisku i opłukali swe szaty, i w krwi Baranka je wybielili”.
Tekst Renata Jurowicz
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!