TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 20 Sierpnia 2025, 11:00
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Monachium

Monachium

Dokładnie 20 lat temu, miała miejsce premiera znakomitego sensacyjnego filmu „Monachium” w reżyserii Stevena Spielberga. Scenariusz podpowiedziało samo życie. Najpierw zamach terrorystyczny na izraelskich sportowców podczas Igrzysk Olimpijskich w tym mieście w 1972 roku, a potem odwetowa Operacja Gniew Boży realizowana przez Mossad. A gdyby tak nagłośnić w podobny sposób historię o niezwykłym przebaczeniu, która również miała miejsce w Monachium?

Cud wyzwolenia KL Dachau to nie tylko faktyczne przejęcie go przez żołnierzy amerykańskich. To również cud wyzwolenia wielu więźniów od nienawiści w stosunku do obozowych oprawców, a nawet katów. O najbardziej spektakularnym z nich do dziś przypominają światowe media. Jednym z jego bohaterów jest wywodzący się z parafii Lisków naszej diecezji bp Kazimierz Majdański.

Centrum eksperymentów pseudomedycznych
KL Dachau stanowił centrum eksperymentów pseudomedycznych. Więźniów celowo zarażano malarią, wychładzano, pojono wodą morską, a w komorach ciśnieniowych sprawdzano wytrzymałość ich organizmu na duże wysokości. W listopadzie 1942 roku za eksperymenty z sepsą i ropowicą odpowiada SS-Sturmbannfuehrer Heindrich Schuetz. Pierwszą grupą, którą skierowano do eksperymentu stanowili Żydzi. Z sześciu doświadczenie przeżył jeden. Druga grupa składała się z zawodowych przestępców. Z dziesięciu testowanych zmarło ośmiu. Do trzeciej i czwartej grupy wybrano księży, w większości polskich. Jednym z nich był kleryk z Seminarium Duchownego we Włocławku i późniejszy biskup Kazimierz Majdański. Wszyscy byli „stosunkowo” zdrowi jak orzekł Scheutz, więc eksperyment powinien dać jasny obraz skuteczności stosowanych w nim leków.
- Badano nas przez cały dzień by sprawdzić, czy nadajemy się do udziału w eksperymencie, czy też nie – wspominał biskup Majdański w jednym z wywiadów. – Wieczorem zaprowadzono nas do jakiejś obozowej izby, gdzie urządzono losowanie. Wylosowałem numer „18b” zupełnie nie wiedząc, co on oznacza. Zostałem poddany doświadczeniu z tzw. sztuczną ropowicą, inaczej sztuczną flegmoną – kontynuował biskup.
– Była to choroba dziesiątkująca nie tylko więźniów obozów koncentracyjnych, ale także żołnierzy armii niemieckiej, więc nazistowscy medycy chcieli dowiedzieć się jak ją skutecznie leczyć. Ropowica mogła doprowadzić do gangreny, sepsy i oczywiście również do śmierci. Wstrzyknięto mi ją w prawe udo. Wcześniej pobrano ją od jakiegoś chorego. Po zastrzyku Kazimierz Majdański zostaje skierowany na oddział sepsy, który znajduje się w bloku nr 1. Część uczestników doświadczenia umiera w ciągu pierwszych 48 godzin. Ci, którzy wciąż żyją zaczynają być leczeni. Więźniowie, którzy wylosowali numer z literą „a”, odbędą terapię alopatyczną. Otrzymają Tibatin, sulfonamid, który zwalcza zakażenie. Ci, którzy znaleźli się w grupie „b” mieli mniej szczęścia. Mieli być leczeni tylko biochemicznie, a środki biochemiczne uznawane były już przed wojną za nieskuteczne.

Niewierzący anioł
Przyszły biskup rankiem po wstrzyknięciu flegmony jest już tak osłabiony, że nie może już siedzieć. Ropowica się rozwija – odnotowuje Scheutz, który regularnie odwiedza oddział i nadzoruje prowadzone badania. Więźniowie z grupy alumna Majdańskiego dostają tabletki. Pielęgniarze podają im je co cztery godziny, mierzą temperaturę, pobierają krew do badania, a wyniki zapisują na kartach pacjenta zamocowanych na szpitalnych łóżkach. Zapiski te wnikliwie analizuje Schuetz. Jest najważniejszym członkiem kilkuosobowej komisji. Podchodzi do pacjentów, zadaje pytania pielęgniarzom, dyktuje bardzo dokładne raporty. Nie interesuje się losem zakażonych, nie ratuje ich życia. Oni sami wyglądają przerażająco. Wychudzeni, z zażółconą skórą, z ich ciał sączy się ropa. Niektórym amputuje się zainfekowane kończyny. Esesmani odwracają od nich wzrok z obrzydzenia. A oni konają powoli, w nieludzkich cierpieniach. Na bloku doświadczalnym pracują jako pielęgniarze niemieccy więźniowie polityczni, głównie komuniści i socjaldemokraci. Ich przełożonym jest Heinrich Stoehr, nazwany później Aniołem z Dachau. - Zawsze bezpośredni, zawsze zatroskany, prawdziwy pielęgniarz, choć z zawodu był ponoć rzemieślnikiem – wspominał po latach bp Majdański. Heini, bo tak go wszyscy nazywali, dużo pytał i nie robił – jak inni – złośliwych uwag pod adresem księży. Nie obnosił się przed nimi ze swoim ateizmem. Biskup zapamiętał jego ciepły uśmiech, z którym pielęgniarz wybudzał go po bolesnych operacjach. - W nieludzkim obozowym królestwie zła był jak kojący ból dotyk matki – podkreślał hierarcha. Heini zdradza klerykowi, że spróbuje go uratować jednocześnie zobowiązując do zachowania ścisłej tajemnicy. Wyjaśnia Polakowi, że grozi mu zakażenie krwi, czyli sepsa, a od tej, w warunkach obozu i procedury eksperymentu, od śmierci dzielić go będzie bardzo cienka linia. Stoehr po kryjomu podaje przyszłemu biskupowi serię zastrzyków, które ocalą mu życie. Ratuje też innych, a wśród nich polskiego duchownego, ks. Stanisława Biłkę. 29 kwietnia 1945 roku kleryk Majdański wraz z tysiącami współwięźniów powita amerykańskich wyzwolicieli.

W czasie wojny? Leczyłem chorych
Kiedy w Norymberdze rozpoczynały się procesy nazistowskich zbrodniarzy Schuetz przeprowadził się do Essen i rozpoczął tam praktykę lekarską. Stoehr w tym czasie zeznaje w sprawie dotyczącej eksperymentów w Dachau, wymienia jego nazwisko przed sądem norymberskim, ale ani żaden z sędziów nie zwróca na nie najmniejszej uwagi. W połowie lat 50. Schuetz ożenił się z dużo młodszą adeptką historii sztuki i wkrótce został ojcem czwórki dzieci. Był szanowanym obywatelem i cenionym medykiem. Jego pacjentami byli prominentni mieszkańcy miasta. Pytany przez znajomych, co robił w czasie wojny odpowiadał, że leczył chorych.
W 1966 roku niemiecka prokuratura zauważyła wojenną pseudomedyczną działalność Schuetza i wszczęła przeciw niemu śledztwo. W 1971 roku doktor został aresztowany. Przebywał jednak w zamknięciu tylko dwa miesiące, gdyż prywatny bank z Essen, Burgkhardt & Co, wpłacił za niego do sądu kaucję. 15 października 1975 roku przed sądem krajowym w Monachium rozpoczyna się proces Heinricha Schuetza. Przebieg postępowania relacjonują największe niemieckie tytuły prasowe. Prokuratura wskazuje, że ich ofiarami padli głównie polscy księża. Wyrok zapada pod koniec listopada. Były lekarz SS zostaje skazany na dziesięć lat więzienia, jednak nigdy do niego nie trafia. Znajomi lekarze zaświadczają, że jest niezdolny do odbycia kary. Piszą, że rozwija się u niego choroba Parkinsona, że cierpi na depresję. Ale wróćmy na salę sądową, bo tam, w czasie przesłuchania świadków zbrodniczych czynów Schuetza dochodzi do najważniejszej sceny całej tej historii.

Już przed laty wybaczyłem oprawcom
W październiku 1975 roku na proces Schuetza do Monachium przyjeżdża jego były „pacjent” biskup-ordynariusz ówczesnej diecezji szczecińsko-kamieńskiej ks. Kazimierz Majdański. Ma zeznawać jako jeden z najważniejszych świadków. Odpowiada na pytania sądu, ale w pewnym momencie przejmuje narrację. Oświadcza jednoznacznie, że już przed laty wybaczył Scheutzowi i innym swoim oprawcom, po czym podchodzi do ławy oskarżonych i wyciąga rękę do człowieka, który w 1942 roku z premedytacją potraktował go jak królika doświadczalnego.
Później biskup tak opisał tamtą chwilę w swoich wspomnieniach: „Doktor Schuetz nie chciał puścić ze swych dłoni mojej prawicy, gdy mu na sali sądowej powiedziałem: Przecież możemy spojrzeć sobie w oczy! I szeptał: Musiałem. Ale czyniłem mniej, niż musiałem... Czy zbrodniarz nie należy do najbiedniejszych istot, jakie nosi ta ziemia?” Bp Majdański wyzna, że żałuje, iż nie zdążył za swoje ocalenie podziękować Aniołowi z Dachau. Stoehr zmarł bowiem w 1958 roku, Schuetz w 1986. Biskup odszedł 29 kwietnia 2007 roku, w 62. rocznicę cudownego wyzwolenia KL Dachau. Do końca życia modlił się za swojego niewierzącego Anioła z Dachau i był wielkim orędownikiem pojednania. ■

Aleksandra Polewska - Wianecka

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!