TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 20 Kwietnia 2024, 05:15
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Moja ukochana Matko!

Moja ukochana Matko!

Gdy dowiedziałam się w lipcu 2010 roku o terminie nawiedzenia Obrazu Matki Bożej Częstochowskiej, przebiegły po mnie dreszcze. Niesamowite. Po raz pierwszy miałam obchodzić Dzień Matki bez ziemskiej mamy, która odeszła po wielkich cierpieniach do Pana, 19 czerwca 2010 roku. W Dzień Matki przybędzie do nas Boża i nasza Matka. Dla mnie to wymowne, Maryja chce ukoić każdą łzę i ból, chce wysłuchać nas, swoje dzieci, chce być na co dzień z nami, tak jak są mamy w rodzinie, zawsze cierpliwe, kochające, spieszące z pomocą, troskliwie. Cały czas oczekiwania przepełniona byłam wzruszeniem, tęsknotą. Wiele się działo w moim życiu religijnym, zawodowym i rodzinnym. Wracałam myślą do pierwszego Nawiedzenia Obrazu Matki Bożej w 1976 roku, gdy byłam w pierwszej klasie liceum. Pamiętam długie przygotowania na przyjęcie Maryi, a gdy przybyła to wielogodzinne przebywanie z Nią w kościele na Eucharystii, na czuwaniu modlitewnym młodzieży i te osobiste rozmowy z Matką Bożą. Maryja wlała wówczas do mojego serca radość, poczucie szczęścia z przynależności do Kościoła, miłość do Boga i do każdego człowieka. 

Marzeniem moim było pielgrzymować do Częstochowy. Wiele lat czekałam na tę chwilę. W 1981 roku zamieszkałam u męża w diecezji częstochowskiej. Raz w miesiącu jeździłam pociągiem do Ostrzeszowa i do rodziców. W pociągu poznałam panią Irenę, mieszkankę Częstochowy. Wymieniłyśmy adresy, zaprosiła mnie do siebie, gdy dowiedziała się, że nie byłam na Jasnej Górze. Pierwszy raz pojechałam tam w 1982 r. na zaproszenie pani Ireny. Ona zaprowadziła mnie przed tron Matki Bożej, opowiedziała mi historię Jasnej Góry, oprowadziła po muzeach, do Skarbca, Sali Rycerskiej, odprawiłyśmy Drogę krzyżową. Tak zaczęła się moja przyjaźń z Matką Bożą Częstochowską i z panią Ireną, do której kilka razy w roku jeździłam. Zabierałam po kolei moje młodsze rodzeństwo po Komunii Świętej, męża i nasze córki. Z pielgrzymami zetknęłam się mieszkając w diecezji częstochowskiej, nocowali u nas idąc na Jasną Górę z Bydgoszczy i Gniezna. Mówili, że każdy, kto przyjmuje pielgrzymów, pomaga w osiągnięciu celu. W 1987 roku z mężem, z trzema córkami (6, 3 i 2 lata) przeprowadziliśmy się do Siedlikowa. Tutaj nocują pielgrzymi z Poznania i okolic. Przychodzą do nas 10 lipca. Dla nas jest to święto. Zawsze gościmy wielu pielgrzymów, należą do naszej rodziny. Przez wiele lat zastanawiałam się, co ich wiedzie do Matki Bożej, byłam pełna podziwu, a oni zawsze mówili, by z nimi iść. Wciąż szukałam wymówek. W 1996 roku małżeństwo mojej siostry rozpadało się. Bardzo ich kochałam. Postanowiłam wraz z najmłodszą córką iść w ich intencji na Jasną Górę. Moi pielgrzymi zaopiekowali się nami, zatroszczyli się o noclegi, odczuwałam takie braterstwo, jak w pierwszych wiekach chrześcijaństwa. Łzy wzruszenia cały czas mi towarzyszyły. Gdy leżałam krzyżem przed szczytem Jasnej Góry, nie mogłam uwierzyć, że doszłam pieszo, łzy szczęścia i radości wylewałam razem z prośbami własnymi i powierzonymi do Matki Bożej. Kilkudniowy pobyt na Jasnej Górze, całonocne czuwanie przed Obrazem Czarnej Madonny, pozwoliły mi wypowiedzieć wszystko, co nagromadziło się od wielu lat, wszystkie radości, kłopoty i troski. 

Za rok moja siostra szła ze mną do Matki Bożej dziękować za ocalone małżeństwo i rodzinę. Mąż wrócił do niej i do ich synka. Myślę, że swoim życiem za mało dziękujemy; z wdzięcznym sercem 5 lat wędrowałam na Jasną Górę, a ze mną moje siostry, córki, znajomi, młodzież. Nie zliczę wyproszonych i otrzymanych łask, dzięki Maryi, pielgrzymom i pielgrzymowaniu. Śmieje się, że książkę mogę napisać, tyle wspomnień mam związanych z Matką Bożą.

26 sierpnia 2010 roku od naszego odpustu Matki Bożej Częstochowskiej rozpoczęliśmy Nowennę miesięcy, potem tygodni i wreszcie dni. Matka Boża dała tyle sił i łask, ile było potrzebnych, by przygotować się z rodziną, parafią i szkołą do nawiedzenia. Duchowo i zewnętrznie parafianie przygotowali się przez rekolekcje, integrowali się przy różnych pracach. Gimnazjaliści napisali listy do Maryi, a w nich opowiedzieli o sobie, o swoich rodzinach, problemach, sukcesach, swoich planach i pragnieniach młodych serc. Dzieci zbierały dla Matki Bożej polne kwiaty, w maju jest najpiękniej, zrobiły laurki z okazji Dnia Matki. Wydawało się, że już wszystko gotowe na przybycie Maryi. 

Tydzień wcześniej Obraz przybył do naszego dekanatu, do Ostrzeszowa, gdzie już mogliśmy przeżywać spotkanie z Matką Bożą. Pojechałam do fary, do której należy moja córka z rodziną. Po drodze spotkałam ją, wiozła na rowerze zapłakaną Karolinkę (5 lat). Pytam jej, dlaczego płacze, a ona szlocha i mówi: ,,Bo Maryja jest taka śliczna”. Długo nie mogła przestać płakać ze wzruszenia, bo co sobie przypomniała, to od nowa zaczynała. Córka opowiadała, że mogły być bardzo blisko Obrazu i wpatrywać się w oblicze Maryi, łzy lały się Karolince, a kustosz zainteresował się, czy nie są chore ani nieszczęśliwe. Gdybym nie widziała, trudno byłoby mi wyobrazić sobie w takim stanie zawsze uśmiechniętą wnuczkę.

Wreszcie 26 maja 2011 roku. Pamiętny dzień. Od rana jeszcze ostatnie próby i przygotowania, ustalenia. Wzruszenie, radość, oczekiwanie. Rozpoczęły się nabożeństwa i wyruszyliśmy pod szkołę z procesją prowadzoną przez biskupa Teofila Wilskiego oraz proboszcza i księży z dekanatu. Dzieci pierwszokomunijne z różyczkami, matki z małymi dziećmi, wielu parafian w piękny, słoneczny czwartek czekało przy szkole na przybycie Matki. Witaj Matko ukochana, od Boga nam dana. Maryja jest u nas. Nasze łzy wzruszenia, radości, śpiew i modlitwa wprowadziły naszą Matkę do kościoła. W świątyni piękne przemówienia dopełniły ceremonii powitalnej. Eucharystia ukoronowała dzień nawiedzenia. Czas się zatrzymał. Nic nie było ważne, oprócz Matki. Nie chciało się jeść, spać. Tyle było do powiedzenia, do przemodlenia. Nocne czuwanie pomogło mi porozmawiać z Mamą, opowiedziałam Jej wszystko i o wszystkich, prosiłam o wiele łask dla rodziny, parafii, diecezji, Ojczyzny i świata. Z Matką nas wszystkich po prostu byliśmy. 

27 maja nasze gimnazjum obchodziło Dzień Patrona, 30. rocznicę śmierci Prymasa Wyszyńskiego. Główne uroczystości odbyły się w kościele. Eucharystia zgromadziła dzieci ze szkoły podstawowej, gimnazjalistów, gdzie razem z Maryją i Panem Jezusem wielbiliśmy Boga, modliliśmy się o rychłą beatyfikację sługi Bożego kardynała Stefana Wyszyńskiego. Po Mszy św. gimnazjaliści przygotowali uroczyste odnowienie Ślubów Jasnogórskich przy Obrazie Matki Bożej. 

Wielu w ostatnim czasie utraciło bliskich, przy Matce Bożej mogli ukoić ból rozstania. Nabożeństwo dla chorych, niepełnosprawnych, błogosławieństwo dla dzieci i matek pozwoliły spotkać się i cieszyć, że są wśród nas oraz widzieć w nich przyszłość narodu i Kościoła. Nadszedł czas pożegnania, nie rozstania, bo Maryja jest u siebie, zostaje z nami, gdyż kaplica jest pod wezwaniem Matki Bożej Częstochowskiej. Dobrze nam było z Matką Bożą, dobrze nam z Nią będzie.

Wspomnienie nawiedzenia Maryi pozostanie w nas na całe życie. My, matki staramy się Matkę Bożą naśladować w posłuszeństwie woli Bożej, uczymy posłuszeństwa nasze córki, wskazujemy Maryję jako doskonały wzór do naśladowania. Modlitwą różańcową ogarniamy sprawy dzisiejszej rodziny, parafii, diecezji, całego Kościoła, Ojczyzny i świata, polecamy je naszej Matce. Staramy się, aby wiara owocowała życiem przepojonym miłością, modlitwą, poświęceniem i troską o młode pokolenie. O resztę bądźmy spokojni, oddajmy Bożej Matce obawy, lęki, niepokoje. Ona wie, co nam potrzebne i na pewno zaradzi każdej ,,biedzie“ w naszym życiu. Gwarantuję.

Ewa Perdaszek

Siedlików

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!