Moją ojczyzną jest Kościół
Ojcem duchownym 386. Kaliskiej i 32. Diecezjalnej Pielgrzymki na Jasną Górę został ks. Rafał Siwek, który przez 12 lat był duszpasterzem w Irlandii i dwa lata temu wrócił do naszej diecezji do parafii Matki Bożej Różańcowej w Kępnie. Co przekaże w czasie pielgrzymowania mając w pamięci doświadczenia z Zielonej Wyspy?
Niedługo na szlak wyruszy nasza pielgrzymka na Jasną Górę, której jest Ksiądz ojcem duchownym. Na pewno ma Ksiądz już wybrany temat konferencji, jaki i dlaczego właśnie ten?
Ks. Rafał Siwek: Nie jestem pomysłodawcą tematu konferencji. Kierownicy pielgrzymki ks. Rafał Grzęda i ks. Szymon Rybak zapytali mnie, czy bym się podjął takiego dzieła i wtedy padł też temat: „Człowiek drogą Kościoła”. Natomiast ode mnie zależy jak będą wyglądały konferencje. Temat jest bardzo dobry, bo po pierwsze pielgrzymka to jest droga, po drugie mówimy o Kościele. To jest bardzo ważny temat, dlatego że przeżywamy różne kryzysy. Jestem raczej optymistą i uważam, że takich kryzysów jak obecnie było bardzo wiele na przestrzeni 2000 lat Kościoła. Ale uważam też, że refleksja na temat Kościoła jest bardzo słuszna i trzeba o tym mówić.W haśle pielgrzymki na pierwszym miejscu jest człowiek. W czasie konferencji chciałbym pokazać, że Kościół to z jednej strony wspólnota wyjątkowa, nie organizacja czy grupa sympatyków, ale nadprzyrodzony organizm – Ciało Pana Jezusa, które tworzymy. Chodzi o to, by spojrzeć na niego tak, by element ludzki był jak najbardziej widoczny, byśmy zobaczyli, że możemy się w nim odnaleźć. Kościół jest dla każdego człowieka, to sakrament zbawienia. Potrzebujemy go, bez niego byłoby nam źle i trudno. Z drugiej strony nie ma Kościoła bez człowieka. Mam nadzieję, że ten temat przedstawię w taki sposób, by osoby, które będą uczestniczyć w pielgrzymce, mogły na nowo odkryć swoje miejsce w Kościele i to, że każdy jest w nim ważny, ma jakąś misję i dobrze jest być w Kościele. Nasz Kościół zwłaszcza w kontekście diecezjalnym jest taki jacy my jesteśmy, jacy chcemy być i będziemy. Mamy na to bardzo duży wpływ.
Na pewno w parafiach znajdą się osoby, które powiedzą, że one nie mają na to wpływu.
Dyskusja na temat Kościoła powinna cały czas trwać, nie tylko wtedy gdy trwa synod, bo gdy jest dobra komunikacja to są dobre relacje. Wiem, że w Polsce różnie wyglądają rady parafialne, w jednych parafiach są, w innych nie ma albo są fikcyjne. Mam doświadczenie Kościoła w Irlandii i wiem, że świeccy są bardzo potrzebni w Kościele, mają w nim niesamowitą rolę do odegrania i mogą bardzo pomóc w parafii, sam proboszcz nie da sobie rady.
Ojciec duchowny jeszcze przed wyruszeniem na szlak przygotowuje konferencje, ale jaka jest jego rola, czyli co robi podczas pielgrzymki? Grup pielgrzymkowych najprawdopodobniej będzie ponad 20, czy dotrze Ksiądz do wszystkich?
Generalnie nie będę zajmował się grupami promienistymi, dlatego, że one wyruszają w różnych terminach. One dostaną konferencje, które zostaną nagrane dla Radia Rodzina i mogą je wykorzystać, ale nie muszą, to zależy od księży kierowników grup. Temat pielgrzymki jest ten sam dla wszystkich, ale grupy promieniste mają większą autonomię niż grupy kaliskie. Kiedyś szedłem z grupą granatową z Krotoszyna i pamiętam, że ojciec duchowny przyjechał do nas jednego dnia, ale mieliśmy swoje konferencje. Ksiądz, który idzie w grupie, odpowiada też za to, ile jest modlitwy w drodze. Wspólnie spotykamy się tylko na postojach, mamy wspólną Eucharystię, w drugi dzień nabożeństwo w Lututowie. Jako ojciec duchowny wchodzę codziennie do każdej grupy kaliskiej. Nie tylko przedstawię konferencję, ale chcę też modlić się z nimi. Jeżeli chodzi o liturgię to grupy dzielą się same, kto z nich przygotowuje śpiew, czytania itd.Temat pielgrzymki to nie tylko konferencja. Na przykład, jeżeli będziemy mówili o roli papieża w Kościele to tego dnia będziemy chcieli za niego się modlić. W drugi dzień chcę mówić o chrzcie, bo on nas wprowadza w Kościół, więc w ramach nabożeństwa będzie odnowienie przyrzeczeń chrzcielnych. Chodzi o to, by konferencje nie były oderwane od rzeczywistości. Chciałbym, aby każdy dzień był kolejnym etapem drogi, podczas której jako człowiek odkrywam jeszcze bardziej Kościół.
Co chciałby Ksiądz jeszcze przekazać pielgrzymom swoją posługą, by czas pielgrzymki zaowocował w ich życiu?
Pamiętam, kiedy wyjechałem do Irlandii (byłem tam w sumie 12 lat) ludzie mi się pytali, czy czuję się bardziej Polakiem czy Irlandczykiem, zapamiętałem zdanie abpa Henryka Hosera, wtedy arcybiskupa warszawsko-praskiego, który był też długo na misjach. On powiedział, że „moją ojczyzną jest Kościół”. Z tym zdaniem identyfikuję się w 100%, bo Kościół jest dla mnie ważniejszy niż to jaki mam paszport. Chcę być obywatelem królestwa Bożego, którego znakiem zewnętrznym jest Kościół Chrystusowy. Chciałbym ludziom przekazać jak dobrze jest być w Kościele. Z jednej strony jest on święty, ale to też wspólnota grzeszników, wszyscy jesteśmy grzesznikami. Mogą być rzeczy w Kościele, które nas denerwują i myślę, że pielgrzymka to też czas na to, by o tym powiedzieć. Ważne jest to, by ucieszyć się tym, czym Kościół jest naprawdę, a z drugiej strony go odnawiać, remontować. On zawsze może być bardziej prawdziwy i wiarygodny, ale trzeba nad tym pracować. Chciałbym, by osoby, które wrócą z pielgrzymki, chciały bardziej zaangażować się w parafię, więcej modlić się za swojego proboszcza albo biskupa diecezjalnego, by widziały sens Kościoła, nawet jak jest trudno. To tak jak w domu, jak są trudności to się z niego nie ucieka tylko próbuje się rozmawiać i ratować. Chciałbym, by pokochały bardziej Kościół, bo trudno jest być we wspólnocie, której się nie akceptuje. Chodzi o to, by pewne rzeczy odkryć, zobaczyć, o pewnych rzeczach powiedzieć wprost i nie bać się mówić o tym, co jest trudne. To tak jak jest w małżeństwie czy między przyjaciółmi, jak coś się nie podoba to trzeba o tym mówić, wyjaśniać i modlić się, a Pan Bóg daje pomoc. Z Kościołem jest podobnie.
Jednak czy ludzie, którzy mają wątpliwości związane z Kościołem pójdą na pielgrzymkę?
Nie, na pielgrzymkę idą osoby zaangażowane. Jak mówi papież Franciszek trzeba wychodzić na peryferia do tych, którzy tam są. Ale nie można zaniedbać tych osób, które są w Kościele, jako ksiądz też potrzebuję wsparcia, ja też jestem grzesznikiem. Uważam, że nie można zaniedbać tych 99, którzy zostają w bezpiecznym miejscu, szukając tej jednej, która zaginała. Nie można zaniedbać tych, którzy są, by oni nie poginęli.
Pątnicy kaliscy pielgrzymują od św. Józefa do Maryi i potem do św. Józefa, czy w jakiś sposób na pielgrzymce będzie obecny patron naszej diecezji?
Na pewno św. Józef będzie obecny na pielgrzymce, jak - do końca tego jeszcze nie wiem. On będzie nam towarzyszył tym bardziej, że sam pielgrzymował. Na pewno jego pielgrzymka z Betlejem do Egiptu i z powrotem do Nazaretu to był konkret. Nikt z nas chyba nie przeszedł tyle kilometrów co św. Józef, bo Maryja jechała na osiołku z Panem Jezusem. Na kartach Ewangelii on nic nie powiedział, więc trudno go cytować co chce nam powiedzieć o Kościele, ale na pewno będzie obecny w Litanii do św. Józefa czy innych modlitwach, bo to jest bardzo ważne. On jest patronem Kościoła i skoro mówimy o Kościele nie może go zabraknąć.
W wywiadzie dla „Opiekuna” jeden z kierowników pielgrzymki zdradził, że od dawna jest Ksiądz związany z pielgrzymowaniem. Dlaczego Ksiądz wyruszył pieszo na pielgrzymi szlak?
Pierwszy raz spotkałem się z pielgrzymką w Węglewicach, gdzie spędziłem dzieciństwo, mój tata był organistą, więc był bardzo zaangażowany w parafię. Tam na odpust 6 sierpnia przychodziła pielgrzymka z Wieruszowa i jako dziecko zawsze ich witałem. Mama gotowała wiadro kompotu dla koleżanek z Wieruszowa. Później przeprowadziliśmy się do Wieruszowa, skąd wychodzi pielgrzymka na Jasną Górę i najpierw poszła na nią moja siostra. Ja pierwszy raz wyruszyłem po siódmej klasie, potem chodziłem co roku. Na pielgrzymce kaliskiej pierwszy raz byłem w 2002 roku, trzy razy prowadziłem grupę pomarańczową z katedry. Potem pracowałem w Krotoszynie i raz szedłem z grupą granatową. Kiedy wyjechałem do Irlandii miałem przerwę w pielgrzymowaniu, ale po jakimś czasie wróciłem na pielgrzymkę wieruszowską. Kojarzę więc pielgrzymkę nie tylko jako kierownik, ale także jako porządkowy czy zwykły uczestnik. Pierwsza pielgrzymka, na którą poszedłem, bardzo mi pomogła, osobiście przeżyłem pewne rzeczy duchowe. Potem tak jest, że jak się raz pójdzie to za rok już chce się wracać. Mnie wtedy fascynowało, że można iść, śpiewać. Zawsze też miałem grono przyjaciół, poznałem bardzo dużo osób na pielgrzymkach.
Rozmawiamy o pielgrzymowaniu i Kościele, Ksiądz przez 12 lat był duszpasterzem w Irlandii. Jaki jest Kościół na Zielonej Wyspie?
Kościół katolicki w Irlandii jest starszy niż w Polsce. Ciekawe jest to, że ma jedną strukturę, chociaż jej część – Irlandia Północna należy do Wielkiej Brytanii. Diecezja Kilmore, w której pracowałem, ma 30 parafii i trzy z nich są po stronie północnej, a reszta po południowej. Miałem punkt w Irlandii Północnej, do którego musiałem dojeżdżać i tam odprawiałem też regularnie Msze św. po polsku. Kiedyś Irlandia Północna była bardziej protestancka, teraz Kościół katolicki jest tam bardziej żywy niż w republice. 50 lat temu byliśmy tam w mniejszości, teraz to się zmieniło, bo w statystycznej irlandzkiej rodzinie protestanckiej rodzi się jedno, maksymalnie dwoje dzieci, a w rodzinie katolickiej czwórka lub piątka. W Irlandii jest dużo podobieństw do Kościoła w Polsce, na przykład kult Matki Bożej. Jest też kult polskich świętych – Jana Pawła II, s. Faustyny i miłosierdzia Bożego oraz ojca Maksymiliana Kolbe. Kiedyś w sanktuarium maryjnym w Knock był Franciszek Gajowniczek, którego uratował o. Kolbe i zrobił furorę. Ludzie zaczęli się nim interesować. Historia Irlandii jest też podobna do naszej, bo ten kraj długo był pod okupacją brytyjską, więc Kościół katolicki też.
Niedawno media donosiły, że Kościół w Irlandii „jest bliski zapaści w każdej sferze irlandzkiego życia”. Z Księdza doświadczeń, jak obecnie Irlandczycy postrzegają Kościół i katolików?
W Irlandii jest dużo do zrobienia, jeżeli chodzi o Kościół, najważniejsze to głosić słowo Boże i być blisko Jezusa. Ale nigdy nie doświadczyłem tam jako ksiądz jakiejkolwiek formy antyklerykalizmu, ludzie są kulturalni. Państwo jest rządzone przez bardzo liberalnych ludzi. Kościół też jest liberalny i o wielu rzeczach w nim się nie mówi. Raczej jest takie podejście, po co psuć sobie humor i głosić prawdy, które są wymagające. Może stąd ta diagnoza, że Kościół w Irlandii jest w zapaści. Bo jeżeli Kościół odejdzie od swojej roli prowadzenia ludzi do zbawienia, to jest kiepsko. Z drugiej strony w Irlandii dużo nauczyłem się o zaangażowaniu świeckich. W każdej parafii dobrze funkcjonują rady parafialne wybierane przez ludzi. Do rady ekonomicznej raczej proboszcz wybiera osoby, które są wykształcone w tym kierunku. Ludzie są hojni, dbają o kościół. Niestety w czasie pandemii zostały całkowicie „zawieszone” Msze św. To słabość tamtego Kościoła, że nie umiał niczego wynegocjować z rządem tylko powiedziano, że jest zarządzenie i tak trzeba zrobić. Faktycznie mieliśmy Msze radiowe albo przez facebooka z kościoła lub kaplicy domowej. Jako Polak miałem Msze konspiracyjne dla Polaków. Triduum Paschalne odprawiałem w domu z udziałem grupy znajomych, a inni uczestniczyli przez facebooka. Najbardziej wzruszająca była Wigilia Paschalna, kiedy wziąłem Najświętszy Sakrament, zaśpiewaliśmy „Otrzyjcie już łzy płaczące” i przeszliśmy w procesji wokół domu. Baliśmy się, że jak pojedzie policja to będzie źle, ale poszliśmy. Tamten czas to było bolesne doświadczenie dla Kościoła, ludzie byli w zasadzie pozbawieni dostępu do sakramentów w chwili kiedy tego bardzo potrzebowali. Pozytywne było to, że kościoły były cały dzień otwarte.
Czy Irlandczycy i Polacy w Irlandii na emigracji pielgrzymują pieszo?
Irlandczycy nie pielgrzymują w ogóle, tam nie ma tradycji pieszych pielgrzymek, to jest naród leniwy. W sanktuarium Matki Bożej w Knock, co roku mieliśmy spotkanie dla Polaków. Zjeżdżaliśmy się autokarami ze wszystkich ośrodków polonijnych i mieliśmy wspólny, polski dzień. Wtedy była inicjatywa jednodniowej pieszej pielgrzymki, ale oni szli do Knock około 20 kilometrów. To było trudne do zorganizowania, bo na przykład dla policji nie było to zrozumiałe. Irlandczycy jeżeli idą na pielgrzymkę to lecą samolotem do Hiszpanii i „robią” Camino.
Renata Jurowicz
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!