TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 02 Września 2025, 09:00
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Mnie żyć jest Chrystus a umrzeć zysk

Mnie żyć jest Chrystus a umrzeć zysk

cmenatarz

Te słowa może przeczytać każdy, kto wchodzi na najstarszy czynny cmentarz katolicki w Polsce.

By tam trafić nie musimy jechać daleko. Znajduje się on na terenie naszej diecezji, w Ostrowie Wielkopolskim pomiędzy Placem Bankowym a ulicą Wysocką. Znawcy tematu mówią, że nawet cmentarze na warszawskich Powązkach i Rakowicki w Krakowie są od niego młodsze. Ostrowska nekropolia została założona w latach 1794 - 1797, a może być jeszcze starsza. Na pewno stała się jedną z pierwszych w Polsce położonych z dala od kościoła. Wtedy znajdowała się poza obrębem miasta. Jej murowane ogrodzenie powstało w 1832 roku. W latach zaborów ostrowski cmentarz był jedynym legalnym miejscem polskich manifestacji patriotycznych, do których okazją były pogrzeby zasłużonych osób, zwłaszcza księży, np. ks. Augustyna Szamarzewskiego, o którym można już było przeczytać w „Opiekunie” (nr 23(379)2012). Prusacy wiedzieli o zwyczajowym prawie czyniącym z cmentarza miejsce azylu i szanowali je. Nie zmienia to jednak faktu, że w 1820 roku próbowali go zlikwidować. Podobnie było w czasie II wojny światowej, a także w 1962 roku. Tym razem nekropolię chciała zlikwidować władza komunistyczna i wydała specjalne zezwolenie. Wtedy doszło do dewastacji kapliczek, niszczenia metalowych krat i łańcuchów oraz kradzieży nagrobnych płyt. Najcenniejsza rzeźba „Pielgrzym” została przeniesiona do kościoła św. Stanisława, Bpa. Dopiero po 1982 roku cofnięto zezwolenie i rozpoczęto renowację zabytkowego cmentarza. Teraz możemy na nim zobaczyć najstarszy z zachowanych nagrobków pochodzący z 1842 roku, a w alei głównej rzeźby na cokołach pochodzące z II połowy XIX w. przedstawiające Matkę Bożą z Dzieciątkiem i św. Józefa z Dzieciątkiem.

Tu spoczywają zwłoki
Przyznam, że najpierw zamierzałam napisać tylko o ludziach znanych, zasłużonych dla miasta i Wielkopolski, którzy zostali pochowani na ostrowskim starym cmentarzu. Zacznę jednak o tych znanych, ale pewnie tylko najbliższym, którzy zmarli w XIX i na początku XX wieku. Na ich grobach można znaleźć napisy zaczynające się od słów: „Tu spoczywają zwłoki...” albo po prostu „Zwłoki...” Ich bliscy wierzyli, że do grobu składają tylko ciało zmarłych, a ich dusza żyje nadal u Boga. Teraz współczesny nam Katechizm Kościoła Katolickiego przypomina: „W śmierci, będącej „rozdzieleniem duszy i ciała, ciało człowieka ulega zniszczeniu”, podczas gdy jego dusza idzie na spotkanie z Bogiem, chociaż trwa w oczekiwaniu na ponowne zjednoczenie ze swoim uwielbionym ciałem” (KKK 997). To jakby echo słów, które znalazłam na grobie Stanisława Pniewskiego, zmarłego w 1900 roku: „Panie! Żyłem, bo chciałeś. Umarłem, bo kazałeś. Zbaw mnie, bo możesz”. W katechizmie czytamy też, że dzięki Chrystusowi śmierć chrześcijańska ma pozytywny sens, bo jak napisał św. Paweł do Filipian: „Dla mnie bowiem żyć - to Chrystus, a umrzeć - to zysk” (Flp l, 21) i w liście do Tymoteusza: „Nauka to zasługująca na wiarę: Jeżeliśmy bowiem z Nim współumarli, wespół z Nim i żyć będziemy” (2 Tm 2, 11). Chrześcijanie wierzą, że w momencie chrztu chrześcijanin „umiera z Chrystusem”, by żyć nowym życiem. Jeżeli umieramy w łasce Chrystusa, przez śmierć fizyczną, to „umieranie z Chrystusem” się dopełnia. Kiedyś św. Teresa od Jezusa również wyznała: „Chcę widzieć Boga, ale trzeba umrzeć, by Go zobaczyć”. To samo słyszymy w czasie Mszy św. pogrzebowej: „Albowiem życie Twoich wiernych, o Panie, zmienia się, ale się nie kończy, i gdy rozpadnie się dom doczesnej pielgrzymki, znajdą przygotowane w niebie wieczne mieszkanie”. Dopiero w dniu powtórnego przyjścia Chrystusa nasze ciała zmartwychwstaną, połączą się z duszami i od tego momentu nie będzie już śmierci, cierpienia i smutku.

Połączyły ich powstania
Czasami z nagrobków można również wyczytać historie życia tych, którzy spoczywają w tym miejscu. Dzięki temu wiemy, że Józef Kajzer brał czynny udział w Powstaniu Styczniowym 1863 roku. W wieku 20 lat walczył najpierw w oddziale pułkownika Edmunda Calliera i generała Young de Blanckenheima, a potem pod dowództwem Szumlańskiego. Został ranny pod Grójcem, a po wyleczeniu kontynuował walkę w oddziale Miśkiewicza i pod dowództwem gen. Taczanowskiego. Za udział w powstaniu stanął przed sądem pruskim i został skazany na sześć miesięcy twierdzy. Karę odsiedział w Cytadeli poznańskiej. W powstaniu używał pseudonimu „Wężyk”. Przechował sztandar powstańczy z 1848 roku, pod którym walczyli także powstańcy z 1863 roku. Po wyzwoleniu nosił sztandar jako chorąży Stowarzyszenia Weteranów. Zmarł w 1933 roku podczas obchodów rocznicy Powstania Styczniowego w Poznaniu.
Na ostrowskim cmentarzu pochowany jest też inny uczestnik powstania, które wybuchło w czasie II wojny światowej w Warszawie. Chodzi o Wincentego Juliana Broniwo?ja-Orlin?skiego (1913-2006), prawnika, z?ołnierza Armii Krajowej, honorowego obywatela Ostrowa. Na początku 1940 roku został on członkiem SZP, ZWZ, a następnie AK i kurierem na „trasie budapesztańskiej”. Ten oficer był członkiem komórki Oddziału V Komendy Głównej AK „Syrena”, „Import”, „M-II Grand” zajmującej się zrzutami lotniczymi, a także kierownikiem Zespołu Ewakuacyjnego Cichociemnych. Zakładał placówki zrzutowe w całym kraju. Kiedy wybuchło Powstanie Warszawskie został dowódcą Oddziału Przerzutów powietrznych KG AK – Śródmieście Północ. Wyróżnił się odwagą walcząc na Woli, Starym Mieście i Śródmieściu. Po klęsce powstania trafił do obozu Sandbostel, następnie Fallingbostel i w końcu Bergen-Belsen. Po wyzwoleniu został sędzią Sądu Polowego I Dywizji Pancernej gen. Maczka PSZ na Zachodzie, delegatem Sztabu Generalnego PSZ na Zachodzie w akcji na kraj. Od 1949 roku, przez pięć lat, jako kurier rządowy potajemnie przedzierał się do Polski ponad 160 razy. Broniwój-Orliński został członkiem Zarządu Światowego Stowarzyszenia Polskich Kombatantów i Stowarzyszenia Polskich Kombatantów w Niemczech. Powołano go na stanowisko delegata na Niemcy Rządu RP na Uchodźstwie. Natomiast władze PRL uznały go za osobę niebezpieczną.

Dla Kościoła i Ojczyzny
„Służmy wiernie Kościołowi, Ojczyźnie nie czczo – brzmiącym wyrazem, ale cichym czynem” - to motto zostało umieszczone na grobie urodzonego na Śląsku ks. Jana Kompałły (1776 – 1844), twórcy ostrowskiego katolicko-polskiego gimnazjum (obecnie I Liceum Ogólnokształcące). W Ostrowie ks. Jan został proboszczem w 1831 roku. Udało mu się wyprowadzić parafię z długów, a nawet rozpoczął zbiórkę na rzecz budowy nowego murowanego kościoła. Na jego postawę patriotyczną miał wpływ konflikt ks. abpa Marcina Dunina z rządem pruskim. Kiedy opowiedział się po stronie uwięzionego Arcybiskupa skontaktował się ze szlachtą, która była ostoją polskości, m.in. z Wojciechem Lipskim z Lewkowa. Ks. Kompałła był nie tylko patriotą, ale i jednym z najwybitniejszych polskich działaczy oświatowych w Wielkopolsce. Choć był Ślązakiem i posługiwał się także niemieckim, do polskości przyznawał się zawsze, a język polski uważał za swój narodowy. Na uwagę zasługuje też jego działalność oświatowa. Rozpoczął ją od wybudowania, z pomocą parafian i kolatorów Wilhelma i Bogusława Radziwiłłów, nowej katolickiej szkoły elementarnej dla polskiej młodzieży, której groziła germanizacja. Potem rzucił myśl budowy gimnazjum w Ostrowie nie tylko dla synów szlacheckich, ale i chłopskich. Nie szczędził swoich pieniędzy na ten cel. W czasie budowy pomimo podeszłego wieku (miał wtedy prawie siedemdziesiąt lat) wyruszał też w długie podróże, by zbierać datki. Niestety nie doczekał otwarcia szkoły, zmarł, a na jego pogrzeb przybyło 28 duchownych i pięć tysięcy ludzi różnej narodowości i pochodzenia.

Rękopis dla wnuków
Na cmentarzu nazywanym przez ostrowian starym, można też spotkać poetę i prozaika, który został pochowany w rodzinnym grobowcu. Jego nazwisko kojarzy się nam z rokiem, który właśnie przeżywamy w polskim Kościele. Ale to po prostu zbieżność nazwisk dwóch Bojanowskich. Gustaw (1901 – 1957), bo to o niego chodzi, przez większość życia związany był z Ostrowem, ale urodził się w Gołuchowie. Dzieciństwo i młodość spędził w Krakowie, gdzie studiował prawo. Do Ostrowa przyjechał tuż przed wybuchem I wojny światowej i pozostał na stałe. W latach międzywojennych pracował w administracji państwowej, działał społecznie, publikował w miejscowej prasie, ale przede wszystkim pisał i wydawał książki, głównie romanse. W czasie okupacji trafił do Rumunii i ten czas opisał we wspomnieniach. Potem w „Rękopisie dla wnuków’’ podjął próbę rekonstrukcji pobytu Adama Mickiewicza w Śmiełowie w czasie Powstania Listopadowego. Jednak chyba najbardziej znana jest jego powieść „Tydzień w Antoninie’’ o pobycie Fryderyka Chopina w Wielkopolsce. Gustaw Bojanowski był także malarzem, rzeźbiarzem i... sklepikarzem. Po II wojnie światowej otworzył na parterze swojej kamienicy przy ul Wrocławskiej sklep z zabawkami i sprzedawał w nim przede wszystkim swoje wyroby. Tuż przed śmiercią zdążył jeszcze przygotować powieść „Śladem wędrownika” poświęconą pobytowi Mickiewicza w Rzymie. W Ostrowie został uhonorowany ulicą, która znajduje się tuż za szkołą sióstr salezjanek.
Stary cmentarz jest miejscem spoczynku wielu innych ludzi zasłużonych dla Ostrowa i Wielkopolski, dla których „żyć to Chrystus, a umrzeć to zysk”. By się o tym przekonać wystarczy tam zajrzeć na chwilę.

Tekst i foto Renata Jurowicz

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!