Miłość, która zwycięża na misjach
O wartości rodziny, misyjnej działalności w ,,odwrotnym kierunku” oraz miłości do Polski, Kościoła i Jana Pawła II w rozmowie z ks. Ashenafim ze Zgromadzenia Misjonarzy Matki Bożej Pocieszenia.
Nie zdołałam zapamiętać wszystkich Księdza imion, ile ich jest?
O. Ashenafi: Mam siedem imion (o. Ashenafi Yonas Abebe, Shamalo, Gityko, Dylbato, Dagoye), każde z nich to historia rodzinna – Yonas mój tata, Abebe mój dziadek, Shamalo mój pradziadek itd. Mam imiona kilku pokoleń. Nie było wtedy szkoły i tradycje, wartości rodzinne, historyczne trzeba było przekazać ustnie przez imiona. Imię, którego używam - Ashenafi, znaczy ,,miłość, która zwycięża”. U nas wszystkie imiona mają swoje znaczenie. Pochodzę z Etiopii, z diecezji Hosanni, z parafii św. Teresy od Dzieciątka Jezus. Jest to najliczniejsza i najstarsza parafia, która została założona przez kapucynów. W Etiopii katolików jest bardzo mało, około 1%. Ponad 50% ludności należy do Kościoła koptyjskiego, 35% to muzułmanie, 10% protestanci i około 2-3% to ludność religii tradycyjnych.
Czy rodzina Księdza to katolicy?
Nie wszyscy! Dziadkowie, pradziadkowie należeli do Kościoła koptyjskiego, tak zwanego Kościoła etiopskiego, natomiast moi rodzice zostali katolikami. Mój tata szukał pracy, wyjechał więc 370 km od domu rodzinnego. Pracę znalazł w cukrowni, która prowadzona była przez Francuzów. Wśród nich był ksiądz kapucyn. Tam mój tato zaczął uczęszczać na Msze Święte i wtedy w nim pojawiła się myśl, by zostać katolikiem. Chrzest nie był potrzebny, ponieważ został ochrzczony już w Kościele koptyjskim, ale musiał odbyć przygotowanie do przyjęcia Komunii Świętej, bierzmowania i sakramentu małżeństwa. W jego ślady poszła mama. Tak więc zostałem wychowany w rodzinie katolickiej.
Jak liczna jest Księdza rodzina?
Jest nas ośmioro, czterech braci i cztery siostry. Jestem pierworodnym synem. Moja rodzina jest bardzo prosta, ale szczęśliwa, otwarta i radosna.
Co zaważyło na tym, że został Ksiądz kapłanem?
Cały proces był bardzo wymagający. Moja decyzja była trudna do przyjęcia przez rodzinę. W naszym kraju dzieci są bardzo ważne, ponieważ kontynuują tradycje z pokolenia na pokolenie, gwarantują przyszłość rodziców i dziadków. Zatem to, że wstępuję do seminarium było trudne do przyjęcia dla dziadków. Jednak z czasem, gdy opowiadałem im o Kościele katolickim, o kapłanach i życiu misyjnym, zrozumieli moją decyzję. W życiu parafii uczestniczyłem już od 7 roku życia. Byłem ministrantem przez kolejne 6 lat, zapisałem się do grupy lektorskiej i młodzieżowej. Tak zrodziło się moje powołanie. Mając 16 lat wstąpiłem do seminarium Matki Bożej Pocieszenia (Missionari della Consolata). W czasie studiów wysłano mnie do stolicy Kenii - Nairobi, później, jak to papież Franciszek powiedział na „koniec świata”, czyli do Kolumbii. Po kilku latach wróciłem do kraju rodzinnego na święcenia.
A jak to się stało, że znalazł się Ksiądz w Polsce?
Po jakimś czasie dostałem telefon od ojca generalnego z Rzymu, z zapytaniem, jak święcenia i jak się mam. Odpowiedziałem, że super. Pytał, czy jestem gotowy na misje, a ja potwierdziłem. Powiedział mi wtedy, że ,,w takim razie pojedziesz do Polski”. Jestem tu już od czterech lat, mieszkam w Warszawie. Do Polski przyjechałem w grudniu i przeżyłem szok. Minus 17 stopni i śnieg. Nigdy wcześniej nie widziałem śniegu.
Z Etiopii na misje do Polski? Zazwyczaj to działa w ,,odwrotną stronę”.
Nasze zgromadzenie, którego założycielem jest bł. ks. Józef Allamano, uznano na prawach papieskich 28 grudnia 1909 r., a 7 września 1923 r. zostało zatwierdzone przez Stolicę Apostolską. Misjonarze i misjonarki kierując się wskazaniami założyciela praktykują szczególny kult Eucharystii i Matki Bożej Pocieszenia. Maryję, Matkę Jezusa uznajemy za swoją Patronkę i Matkę. Jak Maryja, którą czcimy pod imieniem „Consolata”, to znaczy „Pocieszycielka”, chcemy nieść światu prawdziwe pocieszenie, którym jest Jezus i Jego Ewangelia. Równocześnie chcemy być blisko z emigrantami i ich problemami. Pragniemy pocieszać strapionych, leczyć chorych, nieść pomoc humanitarną potrzebującym, bronić praw ludzkich oraz promować sprawiedliwość i pokój. Jako misjonarze Consolata jesteśmy kierowani poza terytorialne granice własnego kraju, diecezji, czy parafii. Pracujemy w 26 krajach, w większości w Ameryce Południowej i Afryce. W Europie mamy placówki w Anglii, Hiszpanii, Portugalii, we Włoszech i w Polsce, gdzie nasza praca to animacja misyjna i powołaniowa. Chcemy tym samym angażować ludzi w misje. Pracujemy z młodzieżą na rzecz ewangelizacji.
Ksiądz świetnie mówi po polsku.
To bardzo trudny język, ale jeśli ktoś lubi kulturę, ludzi i kraj, do którego został posłany to nauka przychodzi łatwo, sama, jak w polskim przysłowiu „dla chcącego nic niemożliwego”. Po przyjeździe do Polski chodziłem do szkoły na prywatne lekcje. Trwało to dwa lata. Pierwszy rok przyswajałem podstawowe pojęcia, w drugim uczyłem się czytać, pisać i rozmawiać po polsku. W języku polskim trudna jest wymowa i było dla mnie wymagającym zadaniem nauczenie się jej. Macie piękną literaturę. Czytałem Adama Mickiewicza, Henryka Sienkiewicza, a ostatnio sięgnąłem po „Lalkę”. W ten sposób poznaję wasz język, waszą kulturę i tradycję. Kocham Polskę, ludzi i Kościół.
A jak wygląda codzienne życie w Etiopii?
Etiopię zamieszkują trzy grupy etniczne, do pierwszej należą ludy pochodzenia kuszyckiego, drugą stanowią ludy Bedża, Sidama i Oromo, także pochodzenia kuszyckiego, i ostatnia trzecia pochodzenia nilotyckiego zamieszkująca głównie tereny w pobliżu granicy z Sudanem. Ludzie prowadzą proste życie. Przede wszystkim zajmują się gospodarstwem i uprawami. Dlatego też w Etiopii najważniejszy jest deszcz. Bez niego brakuje wody, a co za tym idzie - jedzenia. Piękną rzeczą jest to, że ludzie w trudnych chwilach pomagają sobie wzajemnie, wspierają się. Tam człowiek nigdy nie umiera sam, nie świętuje sam. Zawsze jest duch wspólnoty, współdziałania, to ludzi bardzo umacnia. Wielką wartością etiopską jest wzajemna pomoc w trudnych okresach. Przetrwać problemy pomaga rodzina, miłość do Boga i do drugiego człowieka. Ludzie mają głęboką wiarę i nadzieję. Gdyby nie było Boga, Afryka by nie istniała.
Jak wiemy, niestety, coraz częściej w krajach rozwiniętych rodzina, wartość rodziny jest spychana na dalsze miejsce. Ludzkie życie jest mniej szanowane.
U nas nie można się nawet nad tym zastanawiać, ludzkie życie jest cudem. Rodziny są liczne. Każde życie jest szanowane od poczęcia aż do późnej starości. Wszyscy darzą się szacunkiem, dbają o siebie, o swoich rodziców, dziadków itd.
Jakie są największe problemy Etiopii?
Etiopia jest jednym z najuboższych krajów świata. Przede wszystkim boryka się z problemami politycznymi, ale wielkim problemem jest brak wody i co za tym idzie jedzenia. Nasz kraj nawiedzają rożne klęski żywiołowe, szczególnie susze. Ale sytuacja jest coraz lepsza.
A jak Ksiądz odnosi się do obecnych wydarzeń w Syrii, w Egipcie? Słyszy się o zabójstwach księży, o niszczeniu naszej chrześcijańskiej wiary.
To jest problem natury ludzkiej, egoizmu człowieka. W wojnach są korzyści i straty dla państwa, które tę wojnę rozpoczynają. A chciwość i ciągłe dążenie do władzy przysłaniają ludzkie cierpienia. Nasz Kościół katolicki jest mały, ale mocno ugruntowany w wierze, modlimy się za lepszy świat, ludzi nim rządzących. Wierzymy, że Bóg wysłucha naszych próśb.
Jak liczna jest Księdza rodzinna parafia w Etiopii?
Moja parafia jest dosyć duża, składa się z około 11 tysięcy wiernych, obejmuje bardzo duży region. Na tym terytorium położone są 34 kaplice, do których uczęszcza ok. 800 osób.
A ilu pracuje tam kapłanów?
Tylko dwóch. Niestety kapłanów nie mamy dużo. Niektóre wioski mają Msze św. co miesiąc, co dwa lub nawet trzy, bo są bardzo oddalone od siebie.
W ostatnich dniach otrzymał Ksiądz relikwie dla kościoła pod wezwaniem Jana Pawła II, który buduje się w Etiopii.
W sierpniu przyjechał do mnie Ksiądz Proboszcz, który uczestniczył w warszawskiej akademickiej pielgrzymce na Jasną Górę. Wybraliśmy się także do Nowego Sącza i Wadowic. W Wadowicach spotkała nas miła niespodzianka, poznaliśmy pielgrzymującą grupę, której przewodniczył ks. Darek Kowalek. Za jego namową, kierując się głosem Ducha Świętego dołączyliśmy do grupy, która następnego dnia wybierała się do Krakowa, do kardynała Dziwisza. Bardzo serdecznie nas przywitał. Ks. Darek nas przedstawił i powiedział, że jesteśmy w Polsce na misji z Etiopii. Opowiedzieliśmy Księdzu Kardynałowi o budującym się w naszym kraju kościele pod wezwaniem Jana Pawła II
i poprosiliśmy o relikwie. Ksiądz Kardynał oczywiście zgodził się, byliśmy bardzo szczęśliwi. Są to pierwsze relikwie Jana Pawła II na etiopskiej ziemi. Otrzymaliśmy relikwie pierwszego stopnia, jego włosy.
Na jakim etapie jest obecnie budowa kościoła?
Kościół będzie budowany jeszcze przez kilka lat. Fundament jest kamienny, natomiast ściany będą drewniane. Drewno zbierają wierni, każdy ma taki obowiązek. W Polsce ludzie też nas wspomogli. Kościół powinien powstać za dwa lata. Do tego czasu relikwie błogosławionego Jana Pawła II spoczywają w parafii św. Teresy od Dzieciątka Jezus. Budujący się kościół jest oddalony od głównej parafii o około 25 km.
Kiedy ostatnio był Ksiądz w swoim rodzinnym kraju?
Dwa lata temu. Tęskniłem za słońcem i rodziną. Oczywiście musiałem opowiadać, o tym co robię, jak wygląda życie w Polsce, o pogodzie, jedzeniu, no i o śniegu! To było niesamowite.
Dziękuję za rozmowę
rozmawiała Arleta Wencwel
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!