TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 19 Kwietnia 2024, 20:38
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Miłość i organy

Miłość i organy

Agata i Radosław

Święta Cecylia (wspomnienie 23 listopada) jest patronką muzyki litrugicznej i organistów. Ci ostatni pomagają wiernym przeżywać Eucharystię i wchodzić głębiej w tajemnice wiary. Młode małżeństwo, Agata i Radosław Waliszewscy są organistami w parafii Ścięcia św. Jana Chrzciciela w Pleszewie. Połączyła ich miłość do muzyki liturgicznej, a wspólna praca i służba w kościele (i Kościele), jak mówią, pomaga im lepiej się rozumieć i rozwijać się duchowo.

Czy dla Państwa bycie organistą to: praca, jak każda inna; misja i służba, czy może pasja i sposób na życie?
Agata: Myślę, że to połączenie misji i pasji, bo gdyby się tego nie lubiło, to byłoby ciężko.
Radosław: Dokładnie, dlatego ten „zawód” wykonywany przez nas nie każdemu odpowiada. Wiele mamy pytań, jak sobie radzimy z tak wieloma Mszami, choćby w niedzielę lub święta, ale właśnie dzięki temu, że jesteśmy małżeństwem i tę „pracę” godzimy z życiem osobistym, a także dzięki temu, że pracujemy razem, łatwiej nam przeżyć niedziele czy święta.
Agata: Ale to też jest misja, bo przecież uczestniczymy w pewien sposób w życiu innych osób, w najważniejszych momentach ich życia, tych radosnych, jak choćby śluby, czy smutnych, jak pogrzeby i chcemy się postarać, żeby to wszystko jak najlepiej wypadło. Gdyby to nie było powołanie, myślę, że nie dalibyśmy rady.
Radosław: Trzeba wczuć się w sytuację poszczególnych ludzi, czasem trafia się najpierw ślub, a za chwilę pogrzeb i jakaś dramatyczna sytuacja, nie da się tego nie przeżywać razem z parafianami. Potem dzielimy się swoimi przeżyciami i przenosimy tę „pracę” do domu. Jest to też szczególne zajęcie, bo nie można sobie tak po prostu wziąć wolnego, czy chorobowego, bo o zastępstwo jest ciężko. Miałem kolegę, który był niewierzący i traktował bycie organistą wyłącznie jako pracę i niestety wypalił się w tej dziedzinie.

Skoro oboje jesteście Państwo organistami i to w tej samej parafii, działacie w tej samej „branży”, to nie czujecie pewnego przesytu, nie macie ochoty oderwać się od tego tematu?
Agata i Radosław: Nie! Dzięki temu jeszcze lepiej się rozumiemy.
Radosław: Dla niektórych pewne rzeczy są obce, a my żyjemy w pewnym sensie w swoim świecie, rozmawiamy w swoistym „slangu”.
Agata: Osoba, która nie grałaby, nie potrafiłaby zrozumieć, że tej drugiej nie ma w święta. Najtrudniej ma tu nasz mały Antoś, ale na szczęście są dziadkowie i pradziadkowie, którzy ratują sytuację i bardzo pomagają.

Jak Państwo się poznali?
Radosław: Poznaliśmy się dziesięć lat temu w Studium Organistowskim, śmiejemy się, że dzięki księdzu Mrozińskiemu, który był wtedy dyrektorem studium. Na początku jednak nic o naszej bliższej znajomości nie wiedział, choć pozostali się domyślili.
Agata: Kiedy się dowiedział, po zakończeniu naszej nauki, bardzo się cieszył. A od trzech lat jesteśmy małżeństwem.

Jak w takim razie znaleźli się Państwo w Studium Oranistowskim? Czy grały tu rolę jakieś tradycje rodzinne?
Radosław: Mam też rodzeństwo, które gra na organach - siostrę i brata. Ja z bratem, młodszym o rok - Sławkiem, byliśmy ministrantami, byliśmy często w kościele i chyba ta służba tak zaowocowała, zresztą w naszym domu rodzice byli bardzo wierzący, tata nie wstydził się klękać i modlić się z nami. Później wyszła inicjatywa od mojego księdza proboszcza z Kowalewa, bo to moja rodzinna parafia, ks. Kondratowicza, żebym w tygodniu spróbował grać. Na początku wychodziło to trochę nieudolnie, a po roku rozpocząłem naukę w Studium Organistowskim w Kaliszu, gdzie po roku zjawiła się Agata.
Agata: Moja babcia śpiewała w chórze, a ja podobno od małego chodziłam i śpiewałam: „Alleluja”, potem zaczęłam śpiewać Psalmy, grałam w scholi i na pewnej próbie Ojciec Gwardian (parafia franciszkańska w Choczu) pwiedział, że dobrze byłoby mieć organistkę ze swojej parafii. To mi dało do myślenia i z początkiem liceum poszłam do Studium Organistowskiego.
Radosław: Obecnie co prawda nie gramy w parafiach rodzinnych, ale tu jest nam bardzo dobrze, mimo, że jest bardzo dużo pracy i nie mamy żadnego dnia wolnego. Ja na początku pracowałem w kilku innych miejscach, a obecnie gram także w Szymanowicach.

Jak radzicie sobie Państwo z osobami, które przychodzą z nietypowymi pomysłami, nie mającymi nic wspólnego z muzyką litrugiczną?
Agata: Staramy się tłumaczyć i proponować już coś konkretnego. Zdarzyła mi się kiedyś taka sytuacja, że państwo młodzi chcieli, żebym zagrała ze skrzypaczką motyw z „Władcy Pierścieni” (fantastyka J. R. R. Tolkiena - przyp. red.). Państwo twierdzili, że pieśni liturgiczne są zbyt „pogrzebowe”. Starałam się wybić im to z głowy, ale jeśli już nie dajemy rady, po prostu odsyłamy do księdza, żeby on zdecydował.
Radosław: Ludzie, którzy regularnie chodzą do kościoła, nie miewają takich pomysłów, to są najczęściej osoby, które przyjechały zza granicy i organizują wszystko na szybko... Często to są śluby, na których organista odpowiada księdzu, bo goście nie bardzo wiedzą, co się dzieje.

Coraz częściej również zdarza się, że podczas liturgii muzykę organową zastępuje gra na gitarze, także elektrycznej, a nawet perkusji. Księża tłumaczą, że chcą jakoś przyciągnąć ludzi do kościoła, czy to dobry sposób?
Agata i Radosław: Jest to dobry pomysł, ale poza liturgią - podczas czuwania z młodzieżą, czy koncertu,
ale nie w czasie Mszy Świętej
Radosław: Byłem świadkiem w pewnej parafii, że zespół dziecięcy ładnie śpiewał podczas Mszy z akompaniamentem instrumentów, ale ludzie wtedy się wyłączali, przychodzili bardziej słuchać koncertu niż uczestniczyć.

Jak zatem ludzi zachęcić do śpiewania, bo można zuważyć, że wierni coraz mniej śpiewają?
Agata: Myślę, że dobrym sposobem są choćby rzutniki z tekstami, uważam natomiast, że wprowadzanie do liturgii piosenek religijnych nie jest dobrym rozwiązaniem.

Czy Wasza praca - misja ma jakieś ciemniejsze strony?
Agata: Mamy problem, żeby razem iść do kościoła, na palcach jednej ręki możamy policzyć przez ostatnie kilka lat, kiedy byliśmy „normalnie” w ławce na liturgii. Tego nam brakuje. Staramy się więc zabierać Antosia na chór i chociaż tam razem przeżywać Mszę, żeby nie powiedział potem, że nigdy nie był z nami w kościele. Mamy też problem na kolędzie (śmiech), bo ksiądz nas nigdy nie widział na Mszy Świętej.

W Polsce pierwsza wzmianka, pochodząca z XII wieku mówi, że istniały organy na dworze królewskim w Krakowie. Natomiast w 1340 roku w kościele św. Jakuba w Toruniu (posiadały 22 klawisze w manuale). W 1381 roku Jan Wanc z Żywca zbudował organy w kościele w Kętach. Na przełomie XV i XVI wieku organy piszczałkowe posiadały już prawie wszystkie główne kościoły w Polsce. Wraz z nimi musieli się także pojawić organiści. Obecnie rolę muzyki w liturgii oraz wymagania co do wykształcenia i zdolności organistów określają Konstytucja o liturgii w rozdziale VI i VII oraz Instrukcja Episkopatu Polski o muzyce liturgicznej wydana w 1979 roku. Konstytucja o liturgii mówi m. in o tym, że pewne elementy liturgii „przybierają godniejszą postać” dzięku włączeniu do nich śpiewu i gry. Natomiast w punkcie dotyczącym nadrzędności rodzaju muzyki liturgicznej, Ojcowie soborowi rezerwują pierwsze miejsce dla chorału gregoriańskiego. Konstytucja podkreśla, że: „muzyka liturgiczna musi być dobrze przygotowana i właściwie dobrana. Wymaga ona także uwzględnienia możliwości wykonawców oraz aprobaty władzy kościelnej”, wprost zabrania ona wykonywania podczas liturgii piosenek religijnych.
W naszej diecezji organiści mogą kształcić się w Diecezjalnym Studium Organistowskim, które obecnie posiada 36 studentów, z których najmłodszy uczy się w II klasie gimnazjum, a najstarszy ma 40 lat.

Praca organisty jest według mnie bardzo poważnym i niełatwym zadaniem, dającym jednocześnie wiele radości. Świadomość, że jest się odpowiedzialnym za muzykę podczas Eucharystii, będącej odzwierciedleniem niebiańskiej liturgii, bardzo zobowiązuje. Organista powinien być wszechstronnie wykształconym człowiekiem, ze znakomitym warsztatem gry organowej potwierdzonym stosownym dyplomem ukończenia co najmniej Diecezjalnego Studium Organistowskiego, a najlepiej Akademii Muzycznej – oczywiście w klasie organów. Równie ważnym aspektem jest bardzo dobra znajomość liturgii. Organista odpowiedzialny jest za właściwy dobór pieśni i muzyki dopasowanej do charakteru liturgicznego danego dnia. Trzeba pamiętać, że dla niektórych parafian niedzielna Msza Święta jest często jedynym kontaktem z muzyką i to od organisty zależy jak gusta muzyczne w danej parafii zostaną ukształtowane. Organista swoją grą powinien wprowadzać wiernych w sferę sacrum, a Panu Bogu oddawać należną Jemu chwałę.
Łukasz Mosur, organista studiujący w Hochschule für Musik und Theater w Hamburgu, ostatnio współorganizował Festiwal Organowy w Chełmcach

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!